Lobbing pseudoekologów

Nasz Dziennik 2019-01-08

Organizacje tzw. ekologiczne mogą uzyskać olbrzymie uprawnienia. Pod płaszczykiem poprawy dobrostanu zwierząt mamy do czynienia z próbą przeforsowania przepisów, które aktywistom ekologicznym pozwolą robić dobry biznes.

Organizacje społeczne statutowo zajmujące się ochroną zwierząt miałyby uzyskać możliwość samodzielnego wniosku o ukaranie w przypadku określonych w ustawie o ochronie zwierząt wykroczeń. Miałyby też prawo odbierać zwierzę właścicielowi, a policja czy straż gminna obowiązek asystowania przedstawicielom takich organizacji w sytuacjach, gdy właściciel stawiałby opór przed wkroczeniem przez nich na swoją posesję. To tylko niektóre z propozycji, jakie znalazły się w poselskim projekcie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Autopoprawka do niej trafiła właśnie do Sejmu, z datą 3 stycznia br. Projekt ustawy pod tym tytułem został skierowany do Sejmu przed ponad rokiem, a zawierał m.in. propozycje zakazu hodowli zwierząt na futra czy też uboju rytualnego. Po protestach m.in. środowisk sprzeciwiających się wprowadzaniu tych ograniczeń i poparciu części polityków pracę nad zmianami przepisów zarzucono. Teraz jednak pilotowany przez posła Krzysztofa Czabańskiego (PiS) projekt wraca wraz z autopoprawką i nowymi propozycjami wychodzącymi naprzeciw oczekiwaniom organizacji tzw. ekologicznych.

Gigantyczne uprawnienia

- Mamy do czynienia z bardzo silnym lobbingiem organizacji ekologicznych. Jeśli te propozycje przejdą, będą oznaczać przyznanie takim organizacjom gigantycznych uprawnień, na których będą mogły robić duży biznes. Te przepisy dotyczą nie tylko hodowców, ale wszystkich właścicieli zwierząt - mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" śledzący prace nad ustawą hodowca norek Szczepan Wójcik z Instytutu Gospodarki Rolnej. Nowelizacja ustawy przewiduje - jak czytamy w jej uzasadnieniu - przyznanie organizacjom społecznym, których statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, uprawnienie do samodzielnego wniosku o ukaranie w przypadku wykroczeń stypizowanych w ustawie o ochronie zwierząt. Obecnie uprawnienie takie przyznane jest pokrzywdzonym w sprawach o wykroczenia ścigane na żądanie pokrzywdzonego. Takie organizacje społeczne mogłyby samodzielnie wnieść wniosek o ukaranie jako oskarżyciel posiłkowy, jeżeli w ciągu miesiąca od powiadomienia o wykroczeniu organu uprawnionego do występowania w tych sprawach w charakterze oskarżyciela publicznego nie zostaną powiadomione o wniesieniu przez ten organ wniosku o ukaranie albo nie otrzymają zawiadomienia o braku podstaw do wniesienia wniosku o ukaranie. Te przepisy dotyczą nie tylko hodowców, ale wszystkich właścicieli zwierząt - zwraca uwagę Szczepan Wójcik z Instytutu Gospodarki Rolnej

Z asystą policji

Jednocześnie w projekcie doprecyzowuje się obowiązki straży gminnej i policji, które byłyby zobligowane do udzielenia asysty, szczególnie w przypadku, kiedy właściciel lub opiekun zwierzęcia nie zgadza się na jego odbiór i stawia opór. „Praktyka pokazuje, iż przedstawiciele służb niejednokrotnie odmawiają pomocy przedstawicielom organizacji społecznych, jeżeli właściciel lub opiekun zwierzęcia odmawia prawa wejścia na posesję lub dobrowolnego wydania zwierzęcia" - piszą wnioskodawcy. Za utrzymanie odebranego właścicielowi zwierzęcia przez organizacje płacić miałaby gmina. Inna ze zmian zakłada uniemożliwienie prowadzenia schronisk dla zwierząt przez firmy komercyjne. Uprawnienia do tego miałyby jednostki samorządowe albo organizacje społeczne.

Pole do nadużyć

- Przyjęcie tego typu zmian doprowadzi do tego, że organizacja ekologiczna, mimo sprzeciwu właściciela danej hodowli, danego zwierzęcia, będzie miała prawo wejść na każde gospodarstwo, na każde podwórko i do każdej osoby, która posiada zwierzęta, czy to w formie hodowli, czy zwykłego posiadania. Policja, straż gminna będzie miała obowiązek asystować przy odbieraniu zwierząt, a gmina - płacić faktury. Mówimy tutaj o ogromnych kompetencjach i ogromnym biznesie, który ta ustawa i ta autopoprawką zapewni organizacjom ekologicznym - zaznacza Wójcik. Do tego zmieniany jest przepis określający, co należy rozumieć jako znęcanie się nad zwierzętami. To, według obecnych regulacji, „zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień". - Wykreślenie słowa „świadome" daje ogromne pole do nadużyć. Rozumiem, że organizacje ekologiczne będą teraz same decydowały o tym, kto źle traktuje zwierzęta, a kto nie - dodaje nasz rozmówca. Wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Robert Telus (PiS) w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" zaznacza, że nie są to propozycje, które z pewnością miałyby stać się obowiązującymi przepisami. - To jest dopiero projekt zgłoszony przez posłów. Przyjrzymy się tym propozycjom. U rolników, ale i nie tylko - także u wszystkich innych posiadaczy zwierząt, tego typu projekt określający, że organizacje mogłyby wejść na posesję i zabrać zwierzę, na pewno może budzić obawy - przyznaje wiceszef sejmowej komisji rolnictwa.

Według wiceprzewodniczącego NSZZ „Solidarność" Rolników Indywidualnych, senatora Jerzego Chróścikowskiego, z pewnością nie powinno się doprowadzać do sytuacji, w której przepisy pozostają niedookreślone. Zdarza się, że obwołujący się obrońcami zwierząt - zwraca uwagę - przekonują np., że zwierzęta pociągowe są bardzo męczone. - To jest pytanie, czy koń może ciągnąć, czy tylko biegać. Jeśli przez lata ciągnął sanie czy bryczkę, to jednak należy to uszanować i pozostawić. Nie może być jednak mowy o żadnym znęcaniu się nad zwierzętami - to już osobna kwestia. To jednak powinno być jasno w przepisach określone, gdyż w przeciwnym razie będzie powodować konflikty - mówi nam Jerzy Chróścikowski.

Autor: Artur Kowalski