Zawartość tej strony wymaga nowszej wersji programu Adobe Flash Player.

Pobierz odtwarzacz Adobe Flash

Strona glówna
Senat
Kalendarium
Artykuly prasowe
Zyciorys
Kontakt
Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Komisja Spraw Unii Europejskiej
Konferencje
Galeria zdjec
Archiwum

 

 

 

 

ARTYKUŁY PRASOWE


Nasz Dziennik 2008-12-23
Otrzymaliśmy oświadczenie

Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości
skierowane do Marszałka Senatu Bogdana Borusewicza
oraz ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego
w sprawie szykanowania mniejszości polskiej na Litwie

Panie Marszałku, Panie Ministrze,
w wyniku ostatnich wyborów do Sejmu Republiki Litwy posłami zostało trzech przedstawicieli polskiej mniejszości reprezentujących Akcję Wyborczą Polaków na Litwie. Dwaj z nich - Waldemar Tomaszewski i Michał Mackiewicz - są posiadaczami Kart Polaka, które wręczył im osobiście Prezydent RP Lech Kaczyński w czasie wizyty na Litwie w czerwcu br. Kwestia posiadania przez nowo wybranych parlamentarzystów Karty Polaka wywołała podjęcie działań podających w wątpliwość ich lojalność wobec Republiki Litewskiej. Wszczął ten problem poseł partii konserwatywnej Gintaras Songaila, który zażądał od Głównej Komisji Wyborczej, aby odebrać im mandaty poselskie ze względu na fakt posiadania Karty Polaka. Komisja uznała, że sprawa nie leży w jej kompetencjach i postanowiła zwrócić się do Sejmu Republiki Litwy, by ten poprosił Sąd Konstytucyjny o wykładnię, czy otrzymanie Karty Polaka jest jednoznaczne ze złożeniem przysięgi lub przyjęciem zobowiązań wobec RP Sejm RL decyzji w tej sprawie jak na razie nie podjął.
Jako ustawodawcy wiemy, że przyjęcie Karty Polaka nie stanowi przesłanki prawnej do kwestionowania lojalności posłów wobec RL, nie tworzy stosunku lojalności z państwem polskim, lecz jedynie potwierdza więź z narodem polskim, który z przyczyn historycznych, politycznych i ekonomicznych od ponad 200 lat żyje nie tylko w Polsce, ale jest rozproszony w świecie. Posiadacze Karty Polaka nie stają się obywatelami polskimi, a jedynie podpisują oświadczenie o przynależności do narodu polskiego. Co więcej, prawo do swobodnego wyrażenia tożsamości narodowej jest zgodne z prawem litewskim, Traktatem Polsko-Litewskim, jak i Konwencją Ramową RE o ochronie mniejszości narodowych. Podobne Karty zostały wydane na Węgrzech i na Słowacji i nie wzbudziły między tymi krajami żadnych kontrowersji.
Wiemy, że litewskie MSZ wydało 15 listopada br. opinię, że Karta Polaka nie jest zobowiązaniem wobec państwa polskiego. Posłowie W. Tomaszewski i M. Mackiewicz przekazali je przewodniczącemu Sejmu A. Valinskasowi. Tymczasem 12 grudnia br. były szef litewskiego parlamentu i lider konserwatystów, a obecnie eurodeputowany Vytautas Landsbergis zaatakował Kartę Polaka. "Otrzymujący Kartę Polaka obywatele Litwy przekazują innemu państwu prawo do kontroli swego postępowania" - napisał na portalu Delfi. Jego zdaniem, posiadacz Karty "może być skarcony przez polskiego konsula".
Landsbergis idzie dalej niż Songaila. Twierdzi, że posiadanie Karty jest, niebezpieczne dla wszystkich urzędników państwowych i osób odbywających służbę wojskową. I widzi rozwiązanie: polski Sejm powinien znowelizować ustawę o Karcie w ten sposób, by wykluczyć "nadzór konsularny" nad osobami mającymi Kartę.
Panie Prezydencie, Panie Marszałku. Wobec narastającego problemu z Kartą Polaka na Litwie, potrzebne są bardziej intensywne działania dyplomatyczne, dlatego prosimy o te działania, zwłaszcza że posiadający Kartę Polaka urzędnicy i nauczyciele na Litwie obawiają się szykan oraz utraty pracy.

Podpisali senatorowie:
Piotr Andrzejewski; Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Grzegorz Banaś, Ryszard Bender, Przemysław Błaszczyk, Jerzy Chróścikowski, Zbigniew Cichoń, Lucjan Cichosz, Grzegorz Czelej, Władysław Dajczak, Wiesław Dobkowski, Jan Dobrzyński, Janina Fetlińska, Stanisław Gogacz, Henryk Górski, Tadeusz Gruszka, Witold Idczak, Kazimierz Jaworski, Piotr Kaleta, Stanisław Karczewski, Maciej Klima, Stanisław Kogut, Bronisław Korfanty, Norbert Krajczy, Waldemar Kraska, Krzysztof Majkowski, Adam Massalski, Władysław Ortyl, Bohdan Paszkowski, Stanisław Piotrowicz, Zdzisław Pupa, Zbigniew Romaszewski, Czesław Ryszka, Sławomir Sadowski, Tadeusz Skorupa, Wojciech Skurkiewicz, Kazimierz Wiatr, Grzegorz Wojciechowski, Stanisław Zając

Warszawa, 18 XII 2008 r.

 

powrót


Nasz Dziennik 2008-12-23
Rolnicy biednieją

Mijający rok był jednym z najgorszych dla rolnictwa w ostatnich latach. Minister rolnictwa Marek Sawicki przyznaje, że dopiero w 2007 roku dochody rolników osiągnęły poziom tych z roku 1995, a już w tym roku spadły znacząco ceny prawie wszystkich produktów rolnych przy jednoczesnym wzroście kosztów produkcji: nawozów, środków ochrony roślin oraz paliw. Część odpowiedzialności za tę sytuację spada jego zdaniem na Komisję Europejską. Według senatora Jerzego Chróścikowskiego (PiS), minister Sawicki nie podejmował jednak skutecznych działań, aby poprawić sytuację rolników.
Sawicki na wczorajszej konferencji prasowej krytycznie wyraził się o działaniach podejmowanych przez Komisję Europejską w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Przypomniał o oszczędnościach sięgających blisko 3,5 mld euro, a dokonanych przez Unię Europejską, co jest rezultatem braku interwencji na rynkach rolnych w bieżącym roku. Minister podkreślił, że strona polska uważa, iż te środki powinny zostać wykorzystane z przeznaczeniem na sektor rolny. Zdaniem ministra Sawickiego, KE niepotrzebnie zwleka z działaniami w odniesieniu do sektora rolnego, a podejmuje szybkie reakcje w odniesieniu np. do banków.
Przedstawiając bilans w handlu zagranicznym artykułami rolno-spożywczymi, szef resortu rolnictwa mówił o dodatnich wynikach eksportu -za trzy kwartały bieżącego roku osiągnięty został 14-procentowy wskaźnik wzrostu, a dodatnie saldo w handlu wyniosło 1,4 mld złotych. Ostatni kwartał ma być jeszcze lepszy ze względu na kurs złotego.
Minister Sawicki zwrócił uwagę zwłaszcza na poprawę bilansu handlowego w obrotach z Rosją, Ukrainą, Białorusią i Chinami. Ta tendencja ma być podtrzymana przez rząd. W tym celu minister rolnictwa skierował do Komitetu Stałego Rady Ministrów projekt ustawy o funduszach promocji żywności, który być może jeszcze w tym roku będzie przedmiotem obrad Rady Ministrów.
Jednak według senatora Chróścikowskiego (PiS), przewodniczącego senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska, minister mało skutecznie zabiegał m.in. o mechanizmy refundacji dopłat eksportowych do mleka.
- W tej chwili refundacji ciągle nie ma, a jest to ważne, aby nadwyżki produkcyjne były wyprowadzone na rynki trzecie - podkreśla senator.
Zdaniem Sawickiego, w rolnictwie poprawia się także sytuacja dotycząca płatności z UE. Porządkowane mają być warunki funkcjonowania Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a do tej pory na konta rolników przekazano w ramach płatności bezpośrednich i uzupełniających blisko 3,5 mld złotych. Do końca roku suma ta ma osiągnąć poziom 4 miliardów.
Paweł Tania

powrót


Tygodnik Zamojski 2008-11-19
Protest w Brukseli

Setki rolników z naszego regionu domagają się od Unii interwencji na rynku rolnym
Pszenica, kukurydza, buraki cukrowe, mleko, a także sadownictwo - kończący się rok przyniósł kryzys na wszystkich tych rynkach równocześnie. Nie brak głosów, że dla rolników był to najgorszy okres od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
Jak zwykle w takich przypadkach, rolnicy sięgają po sprawdzoną broń i uwagę na swoje problemy starają się zwrócić protestami. "Solidarność" RI postanowiła uderzyć tam, gdzie zapadają decyzje dotyczące unijnego, a więc także polskiego rolnictwa -w Brukseli. We wtorek, 18 listopada, pod siedzibę Parlamentu i Komisji Europejskiej działacze dowieźli 6 autokarów polskich rolników. Akcja odbywała się w przeddzień protestów plantatorów tytoniu z wielu krajów europejskich, w tym także z Polski.
- Nasze żądania mogą dziś spełnić tylko władze Unii - tłumaczy Jerzy Chróścikowski, zamojski senator, przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i zarazem rolniczej "Solidarności". - A domagamy się m.in. podniesienia ceny interwencyjnej skupu zbóż.
Skup interwencyjny w całej Unii ruszył 1 listopada, po jednolitej cenie 101 euro za tonę. - Jeśli przeliczymy to według aktualnego kursu euro na złotówki, otrzymamy kwotę 380 zł za tonę. To śmieszna cena, powodująca, że skup interwencyjny stał się martwym rozwiązaniem. My domagamy się podniesienia stawki do 160 euro za tonę - mówi Jerzy Chróścikowski.
To właśnie zapaść cenowa na rynku zbóż, w dodatku zaskakująca (plony nie były wysokie), dała się rolnikom we znaki najbardziej. Za tonę pszenicy konsumpcyjnej trudno było dostać 500 zł (w ub. sezonie jej ceny były wyższe nawet o 300 zł), paszowej - 400 zł. Rolnicy domagali się zatrzymania importu zbóż. Komitet Protestacyjny, zawiązany przez kilka organizacji, w tym Zamojskie Towarzystwo Rolnicze blokował np. granicę państwa w Dorohusku. Już wówczas wysuwany był postulat podniesienia ceny w skupie interwencyjnym do 160 euro za tonę.
Ostatecznie UE przywróciła cła. Przy sprowadzaniu pszenicy o gorszych parametrach obowiązuje stawka 95 euro, konsumpcyjnej - nadal zerowa. Powstrzymało to dalszy spadek cen, co nie zmienia faktu, że wróciły one do poziomu z 2004 r. Koszty produkcji w tym czasie poszybowały jednak w górę. - Dziś rolnik musi sprzedać 2 tony pszenicy, by kupić nawóz na 1 hektar upraw. To bardzo zły przelicznik - komentuje Roman Cisak, specjalista ds. produkcji roślinnej z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Sitnie. - Z bardzo złą ceną wystartowała kukurydza. Tonę mokrego ziarna można sprzedać po ok. 170 zł, suchego - 400 zł. W ub. roku ceny były dwa razy wyższe. Straty przynoszą uprawy buraków. Spadają ceny rzepaku, więc plantatorzy, którzy zdecydowali się na jego przechowywanie też stracą -wylicza kolejne porażki rolników w tym roku.
Pogłębia się zapaść na rynku mleka. Jego minimalna cena spadła do 50 gr za litr. Dlatego kolejnym postulatem zawiezionym do Brukseli jest wprowadzenie dopłat eksportowych do produktów mleczarskich.
- Na domiar złego coroczny pięcioprocentowy wzrost wysokości dopłat bezpośrednich i ich stopniowe zrównywanie ze stawkami obowiązującymi w Unii okazały się fikcją - dodaje Wiesław Gryn, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. Rzeczywiście, m.in. niekorzystny kurs euro powoduje, że od 2 lat ich wysokość stoi w miejscu.
Tymczasem plantatorzy tytoniu usiłują wymóc na Brukseli, by nie wstrzymywała w 2009 r. dopłat do tej rośliny Żądają wydłużenia okresu, w którym będą one wypłacane, do 2013 r. W proteście wzięło udział kilkuset rolników i działaczy Związku Plantatorów Tytoniu z Lubelszczyzny, w tym ponad setka z powiatu biłgorajskiego. (ar)

powrót


Nasz Dziennik 2008-12-18
Miała być druga Irlandia

A jest skażone irlandzkie mięso

Dialogu z rządem i rozwiązywania bieżących problemów mieszkańców wsi domagało się wczoraj kilkuset rolników w Warszawie. Protestujący, trzymając transparenty "PSL się lansuje, rolnik głoduje", pikietowali przed ministerstwem rolnictwa i kancelarią premiera. Nieco wcześniej przed rozpoczęciem protestu o sprawach rolników rozmawiano na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa. Posłowie domagali się od ministra rolnictwa równego traktowania rolników i przetwórców. Ich zdaniem to, że działalność firm, które importowały skażone dioksynami mięso z Irlandii, nie została nawet zawieszona, prowadzi do psucia polskiego rynku i jakości produktów i świadczy o nierównym traktowaniu stron.

Podczas obrad sejmowej komisji posłowie wskazywali również na słabe działanie ministerstwa rolnictwa i podległych mu organizacji, kiedy wykryto w mięsie wieprzowym pochodzącym z Irlandii dioksyny. Posłowie Mojzesowicz, a później Dolata wskazywali na nierówne traktowanie rolników i przetwórców mięsnych. - Rolnikowi, u którego zostanie wykryte skażone mleko, czy stwierdzi się zarażone stado, zamyka się produkcję, często stado ulega wybiciu i utylizacji, a przywrócenie produkcji odbywa się dopiero po wielu kontrolach - argumentowali posłowie. - W przypadku sprowadzania przez firmę mięsa niewiadomego pochodzenia i skażonego dioksynami nawet nie zatrzymano jego produkcji do czasu wyjaśnienia sprawy - zwrócili uwagę posłowie, domagając się bardziej zdecydowanych działań. - Trwają intensywne kontrole i trzeba poczekać na ich wyniki - przekonywał wiceminister. - Czy od razu zamykać zakład, jeśli 30 proc. produktu pochodzi z importu, a 70 proc. od polskich producentów? - pytał wiceminister. Jego zdaniem, zamknięcie produkcji w zakładzie przełoży się również niekorzystnie na dostawców żywca wieprzowego, rolników, którzy nie będą mieli gdzie sprzedać swojej produkcji. Jednak z tą argumentacją nie mógł zgodzić się poseł Dolata. - Jeśli takich argumentów używałby pan na spotkaniu z rolnikami, to nie wyszedłby pan bez garnituru obrzuconego jajkami - przestrzegał poseł Dolata. - Jeżeli będziemy stosować różne miary dla rolników i dla firm zajmujących się przetwórstwem mięsa, to zaszkodzimy jakości rynku i rolnikom - ocenia poseł. Jego zdaniem, należy traktować firmy zajmujące się przetwórstwem rolno-spożywczym w taki sam, równy sposób.

To, przed czym przestrzegał poseł PiS wiceministra Ławniczaka, nieco później stało się faktem. Gdy do zgromadzonych i protestujących przed ministerstwem rolników wyszedł wiceminister Ławniczak, został trafiony... jajkiem.

Rolnicy zrzeszeni w NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych (Rl) przybyli wczoraj do Warszawy, aby protestować przed gmachem resortu rolnictwa i kancelarią premiera. Rolnicy domagali się dialogu z rządem i rozwiązania bieżących problemów rolników. Protest rozpoczął się przed budynkiem ministerstwa rolnictwa.

Do kilkuset rolników wyszedł wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak, zapraszając delegację na rozmowy do gmachu ministerstwa. Ławniczak zapewnił, że resort uważnie śledzi sytuację w rolnictwie i pracuje, dokładając wszelkich starań, by ją poprawić. Zapewnienia wiceministra, że resort dba o sprawy rolników, nie przekonały manifestujących, którzy rzucili w niego... jajkiem. Protestujący nie przyjęli zaproszenia do rozmów i przeszli pod kancelarię premiera. - Przed budynkiem KPRM przewodniczący rolniczej "S" senator Jerzy Chróścikowski. odczytał petycję skierowaną do premiera Tuska. Miała być druga Irlandia, a jest skażone irlandzkie mięso - mówili rolnicy, oceniając politykę rolną rządu Tuska.

- Protestujemy przeciwko bankructwu polskich gospodarstw rolnych. Żądamy zwiększenia środków finansowych na rolnictwo - podkreślił Chróścikowski. Mówił też o zbyt małych środkach na paliwo rolnicze i ubezpieczenia, na pomoc dla gospodarstw chcących przekwalifikować się z produkcji mleka na chów krów mięsnych.

Ponadto wśród rolniczych postulatów znalazły się: znowelizowanie ustawy o ustroju rolnym (ułatwienie kupowania ziemi na powiększenie gospodarstw rodzinnych), konieczność utrzymania systemu KRUS, potrzeba zwiększenia środków na inwestycje w przetwórstwie i modernizację gospodarstw rolnych oraz na niską dochodowość w rolnictwie. Protestujący chcieli rozmów z przedstawicielami premiera, jednak nikt do nich nie wyszedł. - Nie będziemy pukać do drzwi, jeżeli nikt ich nie otwiera - mówł Chróścikowski. Jak zaznaczył, jest to ostatni protest w takiej formie. - Następnym razem zastosujemy ostrzejsze środki protestu - zapewnił szef "Solidarności" RI.

Grzegorz Lipka

powrót


Gazeta Prawna 2008-12-17
DZIŚ MANIFESTACJA ROLNIKÓW Z SOLIDARNOŚCI.

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych Solidarność zapowiedział na dziś ogólnopolski protest rolników. Powodem jest brak dialogu z rządem na temat problemów rolnictwa. Jak poinformował przewodniczący Związku, senator Jerzy Chróścikowski, ani premier, ani minister rolnictwa nie odpowiedzieli na petycję złożoną dwa miesiące temu. Rolnicy domagali się w niej m.in. przywrócenia dopłat do eksportu produktów
mleczarskich. Więcej www.solidamosci.pl

powrót


Nasz Dziennik 2008-12-17
Rolnicy są oburzeni arogancją rządu

Ciągłe ignorowanie przez rząd rolniczych postulatów odnoszących się do spadku dochodowości w sektorze, przede wszystkim wśród producentów zbóż, trzody chlewnej i mleka, oraz zbyt niskie środki w budżecie na rolnictwo - to główne zarzuty, jakie stawia Niezależny Samorządowy Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych "Solidarność" koalicji PO - PSL Rolnicy są zdeterminowani i zapowiadają podjęcie dziś akcji protestacyjnej.

Powodem podjęcia akcji protestacyjnej jest dalszy brak odpowiedzi rządu na postulaty wysłane przez NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych jeszcze w lutym bieżącego roku. Dotyczyły one konieczności podjęcia działań zapobiegających spadkowi cen na mleko, trzodę chlewną czy zboże. Rolnicza "Solidarność" ostrzega, że ceny te są tak niskie, że hodowla trzody chlewnej czy na przykład uprawa kukurydzy staje się nieopłacalna. Analogicznie złą sytuację obserwujemy także w sektorze produkcji mleka i zbóż - tu również mamy do czynienia ze spadkiem dochodowości. Cena pszenicy spadła ostatnio do poziomu nieco ponad 500 zł za tonę, co załamało całkowicie opłacalność produkcji. Największym niebezpieczeństwem dla polskiego rynku zbożowego jest jednak import zbóż m.in. z Ukrainy, a tam cena za tonę wynosi około 350 złotych. Dochodzi do tego, że polskie firmy przetwórcę nie są zainteresowane zakupem zboża od polskich gospodarzy. W efekcie maleją dochody rolników. NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych jeszcze 8 sierpnia tego roku wystąpił do ministra rolnictwa, by resort zwrócił się do Komisji Europejskiej o wprowadzenie da na import pszenicy z krajów pozaunijnych. Do tej pory nie otrzymali żadnej odpowiedzi.
Zła sytuacja panuje też na rynku mleka. Na spadek cen narzekają również hodowcy krów, którzy domagają się od KE przywrócenia refundacji dopłat eksportowych do produktów mleczarskich. - Komisja Europejska dopłacała do wywozu do krajów trzecich m.in. mleka w proszku i masła. Teraz te dopłaty zawiesiła, co jest niekorzystne dla polskiego mleczarstwa - powiedział nam Waldemar Broś z Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich.
Rolnicy przerażeni są też drastycznymi cięciami, jakie zakłada ustawa budżetowa na przyszły rok. Niepokój wzbudza m.in. obniżenie kwot na kredyty inwestycyjne, dotacji na ubezpieczenie w KRUS czy też środków na leczenie chorób zakaźnych zwierząt i wynagrodzenie służb weterynaryjnych. Rolnicy krytykują też zapisy budżetu dotyczące udzielania kredytów preferencyjnych, na przy-
kład na zakup ziemi. Obecny budżet przewiduje wzrost środków na rolnictwo jedynie o 3 procent. Jeszcze w ubiegłym roku za rządów Prawa i Sprawiedliwości na rolnictwo przeznaczono ponad 42 mld złotych, czyli o ponad 21 proc. więcej niż rok wcześniej. Obecny budżet, mimo licznych postulatów rolników w tej kwestii, nie przewiduje też żadnych środków na zwiększenie zwrotu akcyzy na paliwa. Rolnicza "Solidarność" wielokrotnie podnosiła te kwestie w pismach kierowanych do ministra rolnictwa i premiera Tuska. Do tej pory nie spotkała się z ich strony z żadnym odzewem.
- Mieliśmy nadzieję, że minister Sawicki zorganizuje posiedzenie specjalnej komisji trójstronnej, w której rozmowach z rządem uczestniczyłyby rolnicze związki zawodowe. Do dziś nie ma żadnego odzewu. Myślę, że tej koalicji po prostu na polskim rolniku nie zależy - powiedział Zbigniew Obrocki, zastępca przewodniczącego NSZZ "Solidarność" RI.
Rolnicy są też zbulwersowani przypadkami szykanowania niektórych ich kolegów, którzy brali udział we wcześniejszych protestach. Sytuacja taka miała miejsce m.in. w Zachodniopomorskiem, kiedy to odmówiono rolnikowi przyjęcia dostawy zboża w jednym z tamtejszych skupów. - Kto to zrobił, na razie nie mogę ujawnić, ale chodziło o rolników, którzy uczestniczyli w proteście pod resortem rolnictwa. Resztę można sobie dopowiedzieć - twierdzi Jerzy Chróścikowski, senator Prawa i Sprawiedliwości i przewodniczący NSZZ "Solidarność" RI. - Zbyt mnie to nie dziwi, zwłaszcza że tego typu sytuacje zdarzają się nie po raz pierwszy - dodaje Chróścikowski.
Anna Ambroziak

powrót


Tygodnik Zamojski 2008-12-02
Pierwszy zajazd na Brukselę

Rolnicze protesty przenoszą się z polskich ulic pod siedzibę Unii Europejskiej

Prezes Łukowskiej Grupy Tytoniowej Józef Grzyb podkreśla, że mieliśmy czołówkę. Szliśmy pierwsi, a dopiero za nami Włosi, Bułgarzy, Grecy, Francuzi, Niemcy. Niektórzy plantatorzy wrócili jednak zdegustowani. - Namarzliśmy się i tyle. Przemówień wysłuchały tylko ściany, no i pilnujący porządku ochroniarze - relacjonuje plantatorka tytoniu z Łukowej.
Na wyjeździe do Brukseli zależało jej, owszem, bardzo. - Żałują nam roboty, to trzeba się upomnieć o swoje - mówi. Miejsc w autokarze było mniej niż chętnych do wyjazdu. W ostatniej chwili zamieniła się z sąsiadką, która już spakowała się do wyjazdu. Ale ustąpiła. - Więcej bym nie pojechała - podkreśla. - Tyle, że zobaczyliśmy trochę świata, cała korzyść. Maszerowaliśmy przez Brukselę przez dwie i pół godziny, to można było się trochę napatrzeć. Na przykład na Polaków pracujących na budowach. "Jesteśmy z wami" - krzyczeli, gdy ich mijaliśmy. I nikt więcej nie udzielił nam poparcia.
Józef Grzyb także nie ukrywa, że plantatorzy tytoniu ponieśli w Brukseli porażkę. Transparent z hasłem jego pomysłu "Oczekujemy dopłat do uprawy tytoniu w Polsce" wykonało na zlecenie grupy, w tłumaczeniu na angielski, biuro reklamy z Biłgoraja. Pozostało ono pobożnym życzeniem. - Dopłat do tytoniu po 2009 r. już nie będzie. Nic nie wywalczyliśmy - żałuje prezes. - Ale zademonstrowaliśmy jedność interesów plantatorów z całej Europy. To na pewno będzie brane pod uwagę w przyszłości - ma nadzieję.
Jedność była, choć nie na wszystkich płaszczyznach. Polscy rolnicy jechali autokarami okrągłą dobę (licząc w obie strony - dwie doby), a włoscy przylecieli samolotami. Musiało ich być kilka, bo Włochów stawiło się na proteście, co najmniej tysiąc.

Pierwsza próba
W ub. czwartek w Brukseli zebrała się Rada Ministrów Unii Europejskiej ds. Rolnictwa i Rybołówstwa. Wiadomo było od dawna, że ministrowie (w tym polski, Marek Sawicki) zajmą się przeglądem zasad rządzących Wspólną Polityką Rolną - która, jak wiadomo, ma realny wpływ na życie wszystkich i każdego rolnika z osobna. Stąd ulicami stolicy Unii przetoczyła się fala protestów. Rolnicy próbowali jeszcze coś ugrać w ostatniej chwili. Po raz pierwszy - także polscy. Już we wtorek swój protest zorganizowała "Solidarność" RI. Skromny - na około 200 osób. W czwartek demonstrowali plantatorzy tytoniu z całej Europy, także Polacy, w tym kilkuset plantatorów z powiatu biłgorajskiego - największego zagłębia tytoniowego w Europie.
- Skromny, ale głośny i krzykliwy -uzupełnia zamojski senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący rolniczej "Solidarności". - Mieliśmy gwizdki i syreny, flagi narodowe i transparenty. Głównie po polsku. Zwracaliśmy na siebie powszechną uwagę - zapewnia.
"Solidarność" usiłowała się przebić z postulatami podniesienia ceny interwencyjnej skupu zbóż, a także uruchomienia dopłat do eksportu wyrobów mleczarskich, a przy okazji, doświadczona na tym polu w kraju, uczyła się, jak organizuje się protesty rolnicze "tam".
Pierwsza próba wypadła nieźle. -Co za sprawność organizacyjna! W Polsce niespotykana - podkreśla przewodniczący Chróścikowski. - Nasz protest był oczywiście legalny, mieliśmy wszelkie pozwolenia. Już na granicy Brukseli czekały na nas służby porządkowe. Policjanci na motocyklach eskortowali nas pod gmach parlamentu, skąd wyruszyć miała manifestacja, wskazali parkingi. Na koniec podziękowali za przestrzeganie prawa. Pełna demokracja, każdy ma tam prawo do przedstawienia swoich racji.

Upominanie się kosztuje
Rolnicza "Solidarność" już dawno zdecydowała się na wynajęcie i utrzymywanie w Brukseli "swoich kilku metrów". Lokal mieści się w siedzibie COPA-CE-GECA, związku skupiającym organizacje rolnicze z całej Unii. Tak to już jest, że o swoje trzeba się czasem natarczywie upomnieć. - Na pismo wysłane do Komisji Europejskiej w połowie października nawet nie dostaliśmy odpowiedzi - tłumaczy Jerzy Chróścikowski.
Przedstawienie swoich racji w Brukseli jednak kosztuje. To w końcu 1600 km w jedną stronę. Samo wynajęcie autokaru kosztuje ok. 15 tys. zł, a "Solidarność" wysłała ich cztery. Każdy z rolników płacił po 100 zł, resztę ma pokryć związek. Ma, bo jeszcze po powrocie szukał sponsorów.
Wyjazd 16 osób kosztował grupę z Łukowej 13 tys. zł, łącznie z noclegami w skromnym hotelu położonym 40 km przed Brukselą. Za wykonanie transparentu biuro reklamy wzięło 230 zł, ale z byle czym jechać przecież nie wypadało.
Na tłumacza już chyba nie wystarczyło i plantatorzy przyznają, że na finale przed gmachem Komisji Europejskiej czuli się trochę zagubieni. Zrobili ognisko z przywiezionych z Polski liści tytoniu, ale kto o czym mówił, nie bardzo wiedzieli. Z ust unijnych kolegów, Włochów przede wszystkim, padały słowa "Polacco", "Polonia" i na tej podstawie mogli się domyślać, że mają ich wsparcie.
Polska to największy producent tytoniu w Europie, najbardziej zagrożony zniesieniem dopłat do jego produkcji, co spowoduje, że jej plantacje nie sprostają konkurencji Chin czy Brazylii Czy więc mogło nas zabraknąć na takim proteście? Na samoloty nikogo, co prawda nie było stać ani na diety, wypłacane protestującym przez organizacje rolnicze z innych krajów, ale na hotele o standardzie "młodzieżowym" na szczęście wystarczyło.
Rolnicy uznali za bardzo nieładne zachowanie polskiego ministra rolnictwa, członka unijnej Rady Ministrów, też zajętego obradowaniem. Właściwie to był brak zachowania. Minister Sawicki wcale do nich nie wyszedł ani nikogo nie przysłał (Włochów i Niemców odwiedzili przedstawiciele ich władz). A przecież lobbowali pozytywnie i zgodnie z prawem.
Anna Rudy

 

powrót


Tygodnik Zamojski 2008-11-19
Protest w Brukseli

Setki rolników z naszego regionu domagają się od Unii interwencji na rynku rolnym

Pszenica, kukurydza, buraki cukrowe, mleko, a także sadownictwo - kończący się rok przyniósł kryzys na wszystkich tych rynkach równocześnie. Nie brak głosów, że dla rolników był to najgorszy okres od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.

Jak zwykle w takich przypadkach, rolnicy sięgają po sprawdzoną broń i uwagę na swoje problemy starają się zwrócić protestami. "Solidarność" RI postanowiła uderzyć tam, gdzie zapadają decyzje dotyczące unijnego, a więc także polskiego rolnictwa -w Brukseli. We wtorek, 18 listopada, pod siedzibę Parlamentu i Komisji Europejskiej działacze dowieźli 6 autokarów polskich rolników. Akcja odbywała się w przeddzień protestów plantatorów tytoniu z wielu krajów europejskich, w tym także z Polski.
- Nasze żądania mogą dziś spełnić tylko władze Unii - tłumaczy Jerzy Chróścikowski, zamojski senator, przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i zarazem rolniczej "Solidarności". - A domagamy się m.in. podniesienia ceny interwencyjnej skupu zbóż.
Skup interwencyjny w całej Unii ruszył 1 listopada, po jednolitej cenie 101 euro za tonę. - Jeśli przeliczymy to według aktualnego kursu euro na złotówki, otrzymamy kwotę 380 zł za tonę. To śmieszna cena, powodująca, że skup interwencyjny stał się martwym rozwiązaniem. My domagamy się podniesienia stawki do 160 euro za tonę - mówi Jerzy Chróścikowski.
To właśnie zapaść cenowa na rynku zbóż, w dodatku zaskakująca (plony nie były wysokie), dała się rolnikom we znaki najbardziej. Za tonę pszenicy konsumpcyjnej trudno było dostać 500 zł (w ub. sezonie jej ceny były wyższe nawet o 300 zł), paszowej - 400 zł. Rolnicy domagali się zatrzymania importu zbóż. Komitet Protestacyjny, zawiązany przez kilka organizacji, w tym Zamojskie Towarzystwo Rolnicze blokował np. granicę państwa w Dorohusku. Już wówczas wysuwany był postulat podniesienia ceny w skupie interwencyjnym do 160 euro za tonę.
Ostatecznie UE przywróciła cła. Przy sprowadzaniu pszenicy o gorszych parametrach obowiązuje stawka 95 euro, konsumpcyjnej - nadal zerowa. Powstrzymało to dalszy spadek cen, co nie zmienia faktu, że wróciły one do poziomu z 2004 r. Koszty produkcji w tym czasie poszybowały jednak w górę. - Dziś rolnik musi sprzedać 2 tony pszenicy, by kupić nawóz na 1 hektar upraw. To bardzo zły przelicznik - komentuje Roman Cisak, specjalista ds. produkcji roślinnej z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Sitnie. - Z bardzo złą ceną wystartowała kukurydza. Tonę mokrego ziarna można sprzedać po ok. 170 zł, suchego - 400 zł. W ub. roku ceny byry dwa razy wyższe. Straty przynoszą uprawy buraków. Spadają ceny rzepaku, więc plantatorzy, którzy zdecydowali się na jego przechowywanie też stracą -wylicza kolejne porażki rolników w tym roku.
Pogłębia się zapaść na rynku mleka. Jego minimalna cena spadła do 50 gr za litr. Dlatego kolejnym postulatem zawiezionym do Brukseli jest wprowadzenie dopłat eksportowych do produktów mleczarskich.
- Na domiar złego coroczny pięcioprocentowy wzrost wysokości dopłat bezpośrednich i ich stopniowe zrównywanie ze stawkami obowiązującymi w Unii okazały się fikcją - dodaje Wiesław Gryn, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. Rzeczywiście, m.in. niekorzystny kurs euro powoduje, że od 2 lat ich wysokość stoi w miejscu.
Tymczasem plantatorzy tytoniu usiłują wymóc na Brukseli, by nie wstrzymywała w 2009 r. dopłat do tej rośliny Żądają wydłużenia okresu, w którym będą one wypłacane, do 2013 r. W proteście wzięło udział kilkuset rolników i działaczy Związku Plantatorów Tytoniu z Lubelszczyzny, w tym ponad setka z powiatu biłgorajskiego. (ar)

powrót


 

 

Dziennik Polski 2008-11-19
BRUKSELA
Rolnicy demonstrują

Około 200 rolników z NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych demonstrowało we wtorek przed siedzibą Komisji Europejskiej w Brukseli, domagając się wyższych cen interwencyjnych skupu zboża i dopłat eksportowych do produktów mleczarskich. "Bruksela niszczy polskie rolnictwo" - głosił jeden z transparentów niesionych przez rolników. Zdaniem szefa rolniczej "Solidarności" i senatora PiS Jerzego Chróścikowskiego przy obecnych cenach skupu produkcja zbóż staje się nieopłacalna
(PAP)

powrót


Nasz Dziennik 2008-11-14
Bo mleko i zboże za tanie

Rolnicze związki widzą, że rząd w Warszawie i Komisja Europejska nie chcą spełnić ich postulatów, więc jadą z nimi do Brukseli. W najbliższy wtorek odbędzie się trzygodzinny protest NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych przed siedzibami Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej w Brukseli. Weźmie w nim udział około 300 rolników - producentów mleka. Akcję poparł Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich.

Akcja, jak podkreśla rolnicza "Solidarność", jest organizowana w związku z trudną sytuacją ekonomiczną w polskim rolnictwie. Rolnicy przejdą spod siedziby Parlamentu przez ulice Brukseli pod siedzibę KE. Protest jest konsekwencją braku odpowiedzi na postulaty przesłane miesiąc temu do komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel i wystąpienie do ministra rolnictwa Marka Sawickiego w sprawie dopłat eksportowych do produktów mleczarskich. - Unia ma możliwości, aby uruchomić takie dopłaty dla polskich rolników - powiedział Jerzy
Chróścikowski, przewodniczący NSZZ "Solidarność" RI. Chróścikowski podkreśla, że ceny mleka spadają, a rosną ceny nawozów, środków ochrony roślin i energii, co obniża rentowność produkcji mleka. Przypomniał podobną sytuację z trzodą chlewną i protesty rolników z lutego br, kiedy KE zwróciła uwagę na trudną sytuację rolników i uruchomiła odpowiednie fundusze wsparcia eksportu mięsa wieprzowego.

Innym postulatem naszych rolników jest podniesienie ceny interwencyjnej skupu zboża z 101,3 do 160 euro za tonę. Ponadto "S" RI popiera postulaty plantatorów tytoniu z UE, którzy twierdzą, że KE dąży do likwidacji upraw tytoniowych w krajach unijnych. Protest plantatorów odbędzie się w Brukseli dzień później.

Chróścikowski zapowiada także kolejne protesty w kraju, bo rząd opieszale podchodzi do sprawy uruchomienia skupu ziarna w celu uzupełnienia rezerw państwowych. Byłby to sposób na ustabilizowanie rynku zbóż.
Paweł Tunia.

powrót


Chłopska Droga 2008. 11. 02
Protesty w związku ze złą sytuacją ekonomiczną wsi.
Rolnicza huśtawka.

Rolnicy są zgodni w ocenach - sytuacja ekonomiczna na wsi jest zła. Spada opłacalność produkcji, bo z jednej strony drożeją nawozy, paliwo, środki ochrony roślin, maszyny, w niektórych przypadkach nawet o 400 proc, z drugiej strony ceny wielu surowców rolnych spadają od 50 do 60 proc. Najbardziej dokuczliwe są niskie ceny zbóż, tanieje mleko, coraz mniej opłacalna jest uprawa buraków cukrowych, za bezcen oddają swoje owoce sadownicy. Szkody w uprawach zrobiła też susza, a w niektórych rejonach deszcze. To wszystko powoduje duże niezadowolenie rolników i rodzi protesty.

Kolejna fala protestów zaczęła się 21 października. W tym dniu przez trzy godziny rolnicy blokowali w Brzeźnie (Lubelskie) drogę dojazdową do polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Dorohusku.
Protestowali przeciwko zniesieniu przez UE ceł na import zbóż, co - ich zdaniem - spowodowało nadmierny import taniego ziarna z Ukrainy.
W koło po czterech przejściach

Kilkuset rolników chodziło wokół po czterech przejściach dla pieszych na skrzyżowaniu dróg. Od czasu do czasu przepuszczali samochody. Policja kierowała samochody objazdami. Na drzewach i płotach wokół skrzyżowania protestujący umieścili transparenty z napisami: "Nadeszła chwila na mąkę z Czarnobyla Co tak świeci? To twoje dzieci". Dostało się też Unii Europejskiej, co wyrażało się w napisach: "Unia kłamie, Unia zdradza, cła na zboże nie wprowadza", "Precz z reformami Pani Komisarz Fischer-Boel".
O przyczynach blokady poinformował dziennikarzy Wiesław Gryń z komitetu protestacyjnego. - Domagamy się przywrócenia ceł, które w czerwcu zostały zawieszone, dlatego że sytuacja jest dramatyczna. Cała produkcja rolnicza jest na skraju opłacalności, do zboża przy intensywnej produkcji trzeba dopłacić ok. tysiąca złotych do hektara. Skąd to wziąć?
Zdaniem protestujących, zza wschodniej granicy napływa zboże niewiadomego pochodzenia - Nie wiadomo, czy to ukraińskie, może byćkazaskie, czy rosyjskie - kontynuował Wiesław Gryń, przytaczając kolejny argument protestujących: za wschodnią granicą rolnicy stosują substancje chemiczne, które w UE już są niedozwolone, a importowane zboże nie jest dostatecznie badane.
- To zboże badane jest tylko na wilgotność i czy nie ma szkodników. Nikt tego nie bada na pozostałości pestycydów, na myko-toksyny, a od rolnika unijnego wymaga się, że tego ma nie być. My musimy mieć atesty, szkolenia. A tu tylko wiadomo, że jest to zboże z wagonu - przekonywał, dodając, że ziarno z Ukrainy sprowadzane jest w cenie ok. 150 dolarów za tonę, a koszt produkcji tony pszenicy w Polsce to około 500-600 zł.

Decyzja UE nie zadowala
Dzień wcześniej, z inicjatywy Zarządu Lubelskiej Izby Rolniczej, doszło do spotkania rolników, przedstawicieli branżowych organizacji rolniczych, samorządu lokalnego i rządu w celu przedyskutowania aktualnej sytuacji na rynku zbóż. W obradach uczestniczył również prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz. I na tym forum rolnicy przedstawili swoje postulaty: nie godzą się na niskie ceny zbóż i domagają się przywrócenia przez Unię Europejską ceł na importowane z Ukrainy zboże, podwyższenia przez Komisję Europejską ceny skupu interwencyjnego zboża wynoszącej obecnie 101,3 euro za tonę do 160 euro oraz przywrócenia dopłat eksportowych do produktów mleczarskich Ponadto, zdaniem rolników, izby rolnicze powinny mieć większe kompetencje, dlatego rząd powinien przekazać samorządowi rolniczemu doradztwo rolnicze.
Tymczasem Ministerstwo Rolnictwa przypomniało, że 16 października br. Komisja Europejska przedstawiła projekt rozporządzenia przywracającego pobieranie cła w imporcie zbóż na rynek Unii Europejskiej i uczyniła to w odpowiedzi na wielokrotnie zgłaszany przez ministra Marka Sawickiego postulat przywrócenia ochrony celnej wspólnotowego rynku zbóż.
Rozporządzenie (w momencie oddawania numeru do druku dowiedzieliśmy się, że ma obowiązywać od 27 października) przywraca pobieranie cła na pszenicę, żyto, jęczmień kukurydzę, sorgo, grykę i proso. Nowa stawka celna za tonę pszenicy wynosi 95 euro, jęczmienia - 93 euro, żyta - 24,16 euro, kukurydzy - 8,68 euro i sorgo - 24,16 euro. Cło na żyto, kukurydzę i sorgo ma stawkę zmienną. Będzie ustalana w zależności od zmiany cen na rynku światowym (amerykańskim).
Protest w Brzeźnie zakończył się po ok. trzech godzinach, to znaczy trwał godzinę krócej niż pierwotnie planowano. Ale rolnicy zapowiedzieli dalsze manifestacje.

Była w Warszawie, będzie w Brukseli
Na realizację tych zapowiedzi nie trzeba było długo czekać, bo do kolejnej pikiety doszło 23 października Tym razem grupa ok. 200 rolników zebrała się przed gmachem Ministerstwa Gospodarki w Warszawie. I tu również na wielu transparentach widniały hasła dotyczące powrotu ceł importowych na zboża Ale domagano się również od Komisji Europejskiej wydania zgody na dopłaty eksportowe do produktów mlecznych oraz zniesienia ulgi akcyzowej. Pojawił się także postulat, aby rząd uruchomił skup zboża w celu uzupełnienia zapasów na rezerwy państwowe. Protestowano przeciwko rosnącym kosztom prowadzenia uprawy oraz spadającym cenom skupu płodów rolnych. Swoje żądania przedstawili również hodowcy.
Z dziennikarzami rozmawiał Stanisław Kasperczyk z Federacji Branżowych Związków Zawodowych. Zwrócił on uwagę, że mleczarnie zainwestowały sporą część swoich pieniędzy w modernizację infrastruktury. Niska cena mleka spowodowała nieopłacalność produkcji W tej sytuacji polskie rolnictwo nie jest w stanie wyprodukować takiej ilości, która w pełni pozwoliłaby wykorzystać kwoty mleczne.
Z protestującymi nie spotkał się nikt z ministerstwa Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak w tym czasie przebywał z oficjalną wizytą w Moskwie, a w ministerstwie nie było też żadnego z jego zastępców. Rolnicy uznali, że administracja bagatelizuje ich problemy.
Zapowiedzieli, że jeżeli stosunek rządu do nich nie zmieni się, zaostrzą swój protest
I tak np. rolnicy z "Solidarności" wybierają się 18 listopada do Brukseli by przed siedzibą Komisji Europejskiej zaprotestować przeciwko trudnej sytuacji na polskim rynku mleczarskim i zbożowym. Zapowiedział to przewodniczący rolniczej "Solidarności" Jerzy Chróścikowski podczas konferencji prasowej. Przypomniał, że 10 października rolnicza "S" wystąpiła ze swoimi postulatami do premiera oraz do Komisji Europejskiej, a do tej pory nie otrzymała odpowiedzi. Rolnicy oczekują od Komisji m.in. wydania zgody na dopłaty eksportowe do produktów mleczarskich.
Przewodniczący zaznaczył, że do protestu w Brukseli nie dojdzie, jeżeli Komisja odpowie na postulaty związkowców. Na stanowisko KE "Solidarność" będzie czekać do 15 listopada. Jak poinformował, KE wydała wprawdzie rozporządzenie w sprawie przywrócenia cła przywozowego na niektóre zboża ale dotyczą one tylko zbóż niskiej i średniej jakości. W przypadku zbóż wysokiej jakości stawki nadal pozostały zerowe. Może to prowadzić do oszustw i dlatego na granicach powinny odbywać się szczegółowe kontrole jakości przywożonego zboża
Równocześnie przedstawiciele związku ostrzegli, że w przypadku niepodjęcia przez premiera rozmów w sprawie sytuacji w rolnictwie, przeprowadzą akcje protestacyjne w kraju. Od polskiego rządu związkowcy domagają się pilnego uruchomienia skupu zbóż w celu uzupełnienia zapasów na rezerwy państwowe, które zostały zmniejszone w trakcie tegorocznych żniw. Zdaniem przewodniczącego Chróścikowskiego, miało to znaczny
wpływ na spadek cen skupu zbóż i spowodowało załamanie rynku.
Na odpowiedź władz dotyczącą tego postulatu nie trzeba było długo czekać, aczkolwiek reakcja była enigmatyczna. Biuro prasowe ministerstwa gospodarki poinformowało bowiem, że Agencja Rezerw Materiałowych przygotowuje się do zakupów pszenicy konsumpcyjnej. Rzecznik prasowy Agencji Piotr Kruk powiedział, że agencja jest gotowa do takich zakupów. - Jest po żniwach, staramy się kupować zboże jak najkorzystniej dla polskiego podatnika - gdy jest najtańsze. Przygotowujemy się logistycznie do takiego przedsięwzięcia. Jeśli otrzymamy decyzję ministra gospodarki, to takie zakupy wykonamy.
- Jak zwykle po żniwach rolnicy domagają się, by jak najszybciej takie działania podjąć. My musimy być w gotowości, gdy przyjdzie decyzja, do wykonania tego zadania. Jak tylko decyzja ministra gospodarki się pojawi, będziemy gotowi do jej wykonania - zapewnił rzecznik ARM.

W rolnictwie, tak jak i w całej gospodarce mamy do czynienia raz z hossą, raz z bessą. Niestety częste huśtawki cenowe nie służą ani wsi, ani konsumentom. Chłopi za ten stan rzeczy winią władze, które ich zdaniem niewiele robią, by zapewnić stabilizację. I protestują, by takie działanie wymusić. Warto jednak zdać sobie sprawę, że niektóre problemy wsi biorą się z rzeczywistej niemocy rządu wobec regulacji unijnych i braku szybkiej reakcji Brukseli na zmieniającą się sytuację w rolnictwie.

Oprac. JACEK NIESPODZIANY
Źródła: serwisy prasowe Ministerstwa Gospodarki oraz Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, TVN24.pl, onet.pl

powrót


Chłopska Droga 2008. 10. 26
W Sejmie o sytuacji w rolnictwie
Posłowie debatowali, rolnicy protestowali.

Nasze media zajęte ogólnoświatowym kryzysem finansowym oraz POPiS-owym i przepychankom i praktycznie nie zauważyły ważnej debaty, która odbyła się w Sejmie 10 października br. i dotyczyła sytuacji w polskim rolnictwie. Kto nie miał czasu by obejrzeć bezpośrednią transmisję w TV, niewiele mógł później dowiedzieć się o jej przebiegu. Media skupiły się tylko na obecności w Sejmie Andrzeja Leppera, który z galerii dla gości przysłuchiwał się dyskusji posłów oraz na odbywającym się w tym samych czasie proteście rolników z NSZZ "Solidarność" RI.

Szkoda, że media tak potraktowały tę debatę, bo dla chłopów było to z pewnością ważne wydarzenie, a z trybuny sejmowej padły interesujące propozycje. Były one zawarte m.in. w wystąpieniu ministra rolnictwa i rozwoju wsi Marka Sawickiego, który referował stanowisko strony rządowej w tej kwestii. Z dość obszernego przemówienia omówimy, naszym zdaniem, najważniejsze kwestie.

WSPARCIE FINANSOWE
Minister Sawicki powiedział, że w obecnej sytuacji polskiej wsi, jednym z najważniejszych zadań resortu jest jak najlepsze wykorzystanie środków unijnych. Podkreślił, że od początku grudnia do czerwca r. 2008 Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wypłaciła ponad 8,5 mld zł dla ok. 1 mln 450 tys. rolników. Środki z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2004-2006 zostały wykorzystane w 99 proc. a obecnie realizowany jest program na lata 2007-2013. Dotychczas Agencja przekazała beneficjentom ponad 3,7 mld zł, tj. ok. 6,5 proc. łącznej sumy z PROW na te lata. Do końca r. 2009 przewidywane jest wypłacenie ponad 20 proc. środków programu. Otrzymanie przez ARiMR stałej akredytacji pozwoli na uruchomienie kolejnych działań w ramach PROW. W pierwszej kolejności będzie to "Odnowa i rozwój wsi". Przewidywany termin rozpoczęcia naboru wniosków to grudzień r. 2008.
Resort chce ułatwić grupom producenckim dostęp do pieniędzy z UE. Będą one mogły ubiegać się w pierwszej kolejności o dotacje w ramach programu wsparcia dla przetwórstwa produktów rolnych.
Na dopłaty do kredytów preferencyjnych ARiMR przewidziała na ten rok ok. 849 mln zł, tj. o ponad 27 proc. więcej niż w r. 2007. Jednak ze względu na kilkakrotne podnoszenie stopy redyskonta weksli, będącej podstawą do naliczania oprocentowania kredytów, środki te okazały się niewystarczające na pokrycie potrzeb banków.
W ustawie budżetowej na rok 2008 na zwrot podatku akcyzowego zapisano 650 mln zł. Wykorzystane będzie 500 mln zł. Stawkę zwrotu podatku określono w wysokości 0,85 zł na 1 litr oleju, tj. wyższą o ok. 55 proc. niż za r. 2007. W Polsce możliwe byłoby podniesienie stawki zwrotu podatku akcyzowego jeszcze o 0,16 zł/l oleju. Rząd rozważy podwyższenie stawki zwrotu tego podatku, przygotowując projekt rozporządzenia Rady Ministrów na r. 2009.

DZIAŁALNOŚĆ LEGISLACYJNA
Rząd przyjął już projekt nowelizacji ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników. Podwyższa on i różnicuje składki na ubezpieczenie emerytalno--rentowe dla rolników prowadzących gospodarstwa powyżej 50 ha.
Resort szacuje, że do prac sezonowych w rolnictwie potrzeba ok. 500 tysięcy osób. W tym roku ponad 50 tys. obywateli Ukrainy, Białorusi i Rosji podjęło taką pracę bez konieczności uzyskiwania stosownego pozwolenia. Przewidziane są dalsze zmiany w zakresie zatrudniania cudzoziemców, które uproszczą procedury związane z ich zatrudnianiem.
Wkrótce przedłożony zostanie projekt zmian w ustawach o ustroju rolnym i Agencji Nieruchomości Rolnych, który z obecnie dzierżawionej ziemi w zasobie ANR wydzieli 30 proc. na powiększenie gospodarstw miejscowych rolników. Ma to ułatwić rolnikom nabywanie ziemi na powiększanie gospodarstw rolnych i doprowadzić do trwałego zagospodarowania ziemi rolnej.
Podsumowując działania resortu rolnictwa minister powiedział, że od 16 listopada r. 2007 do początku października r. 2008 Sejm uchwalił 9 ustaw rolnych. Teraz pracuje nad 17 projektami ustaw.

NA RYNKACH ROLNYCH
Omawiając sytuację na poszczególnych rynkach rolnych minister Sawicki stwierdził m.in., że większe korzystanie z biopaliw nie spowodowało wzrostu produkcji krajowych surowców rolniczych na ten cel. Produkcja biokomponentów jest niższa niż w latach 2005-2006, gdy obowiązywała ustawa z r. 2004. W roku 2006, po zmianie ustawy, ich produkcja została zahamowana.
Za wielkie osiągnięcie resortu minister uznał fakt, że Polska może już eksportować żywność do 30 krajów, w tym do trzech państw Dalekiego Wschodu i Rosji. Uprawnienia do handlu artykułami rolno-spożywczymi z Rosją, po zniesieniu embarga, ma 56 producentów żywności; na Ukrainę może eksportować 90 firm, w tym 65 zakładów mięsa wieprzowego i 209 - drobiowego.
Jeśli zaś chodzi o rynek unijny, to resort aktywnie uczestniczy w dyskusji nad kształtem wspólnej polityki rolnej po roku 2013. Polska postuluje zachowanie wspólnotowego charakteru WPR, utrzymanie dotychczasowej skali finansowania z budżetu, zapewnienie równych warunków konkurencji polskiemu rolnictwu na jednolitym rynku oraz wyrównanie stawek płatności w całej Unii.

DEBATA Z MANIFESTACJĄ W TLE
Po wystąpieniu ministra rozpoczęła się debata w trakcie której informację rządową poparły kluby koalicji. Lewica skrytykowała działania ministra Sawickiego, ale zapowiedziała, że nie będzie głosować przeciw przyjęciu informacji. Natomiast PiS zgłosił wniosek ojej odrzucenie.
Z chwilami burzliwej dyskusji odnotowaliśmy dwa głosy. Jeden opozycyjny, Krzysztofa Jurgiela z PiS, który zarzucał PSL i obecnemu ministrowi, że w informacji nie przedstawił  rzeczywistej sytuacji na wsi i planu działań resortu na rzecz rolnictwa. Według niego, rząd nie ma żadnego programu w tej kwestii.
Z głosem broniącym ministra Sawickiego wystąpił Jarosław Kalinowski (PSL). Przekonywał on, że szef PiS Jarosław Kaczyński, jako premier, jeszcze niedawno w Brukseli działał na niekorzyść polskiego rolnictwa, opowiadając się za likwidacją dopłat rolnych w zamian za powstanie europejskiej armii. W czasie gdy na Wiejskiej trwała debata o sytuacji w rolnictwie, przed gmachem ministerstwa protestowali członkowie NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych. Nie była to jakaś imponująca manifestacja, bo zgromadziła ok. 200 uczestników, ale jednak była. Protestujący domagali się spotkania z ministrem rolnictwa Markiem Sawickim.
Wyszedł do nich podsekretarz stanu Artur Ławniczak. Wyjaśnił, że nie jest możliwe spotkanie z ministrem Markiem Sawickim, ponieważ w tym samym czasie szef resortu przedstawiał z trybuny sejmowej aktualną sytuację w rolnictwie, w ramach debaty na ten temat. Wiceminister kilkakrotnie zapraszał przedstawicieli protestujących do siedziby resortu, ale organizatorzy nie skorzystali z takiej możliwości.
Rolnicy odczytali petycję w sprawie złej sytuacji na polskiej wsi. - Protestujemy przeciwko bankructwu polskich gospodarstw rolnych, szczególnie tych, które produkują zboża, mleko, owoce. Żądamy podjęcia skutecznych działań przez rząd w celu odwieszenia ceł na zboża w Unii Europejskiej - powiedział przewodniczący rolniczej "Solidarności" senator Jerzy Chróścikowski (PiS).
Zestawiając sejmową debatę na temat sytuacji w rolnictwie z odbywającymi się w tym samym czasie protestami, przypomina się stare polskie przysłowie mówiące o tym, że jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.

Oprac. JACEK NIESPODZIANY
PS. Pełną informację przekazaną posłom przez ministra rolnictwa można znaleźć na stronach internetowych ministerstwa: www.minrol.gov.pl

powrót


Nasz Dziennik 2008. 10. 11
Chcemy spotkać się z premierem.

Z senatorem Jerzym Chróścikowskim (PiS), przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych, rozmawia Anna Ambroziak

Dlaczego rolnicza "Solidarność" zdecydowała się podjąć akcję protestacyjną?

- Dlatego że rząd w dalszym ciągu nie robi nic, by podjąć z nami rozmowy o coraz gorszej sytuacji rolników. Co prawda minister Marek Sawicki mówi, że się z nami spotyka, tylko że mi nie chodzi o spotkanie z ministrem, tylko o omówienie spraw rolnictwa z samym premierem. Już trzykrotnie o to wnioskowałem, ale brak jest odzewu. Problem wsi nie jest tylko problemem rolników. Nie może być tak, że nikt się rolnictwem nie interesuje mimo naszych ciągłych ponagleń. Dotarły już do mnie informacje, że są kolejne zapowiedzi strajków rolniczych: będą protestować mleczarze i drobiarze. Dochodzi więc do eskalacji rolniczych protestów! Przecież to nie bierze się z niczego, to ma swoje podłoże. "Solidarność" Rolników Indywidualnych jeszcze 8 sierpnia br. wystąpiła do ministra rolnictwa, by resort zwrócił się do Komisji Europejskiej o wprowadzenie cła na import pszenicy z krajów pozaunijnych. Ale ceł nie ma.

Rolnicy skarżą się na spadek dochodów nie tylko ze sprzedaży zboża czy mleka. Protestować chcą też producenci warzyw i owoców miękkich.

- Wcale mnie to nie dziwi. Na jednym z ostatnich posiedzeń sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi resort podał nam nieprawdziwe dane związane z tym sektorem. Wiem od rolników, że spada cena skupu owoców miękkich i warzyw i ich produkcja jest nieopłacalna. Takie błędne szacunki powodują złą informację, bo dysponując takimi złymi danymi, jakie podaje dziś resort, rolnicy wnioskują, że była nadwyżka wiśni czy innych owoców. Tymczasem takiej nadwyżki nie było.

Rolnicy krytykują też zapisy budżetu na przyszły rok. Chodzi tu szczególnie o zabezpieczenia środków finansowych dla rolnictwa...

- Dotyczy to m.in. udzielania kredytów preferencyjnych, na przykład na zakup ziemi. Obecny budżet przewiduje wzrost środków na rolnictwo jedynie o 3 procent. Z ministerstwa otrzymałem informacje, że mają one wzrosnąć o 13 proc., a więc w końcu jaka jest prawda? Jak to jest liczone? Każdy podaje inne dane, zamierzamy więc to prześledzić, zwrócimy się do ekspertów i będziemy dyskutować na ten temat w parlamencie.
Chcę tu zaznaczyć, że jeszcze w ubiegłym roku za rządów Prawa i Sprawiedliwości na rolnictwo przeznaczono ponad 42 mld zł, czyli o ponad 21 proc. więcej niż w roku 2006. Obecny budżet, mimo naszych licznych postulatów w tej kwestii, nie przewiduje też żadnych środków na zwiększenie zwrotu akcyzy na paliwa. Mówi się dzisiaj o rozwoju rolnictwa, spójrzmy jednak, co się dzieje w kwestii kredytów z tytułu klęski suszy. Rolnicy nie są często w stanie ich spłacić, ponieważ podniesiono stopę ich oprocentowania z 1,25 na 3,5 procent. Dlatego nie ma podstaw, by mówić, że w rolnictwie jest coraz lepiej.

Dziękuję za rozmowę.

powrót


Nasz Dziennik 2008. 10. 11
Jak poprawić los rolnika?

- Protestujemy przeciwko bankructwu gospodarstw, szczególnie tych, które produkują zboża, mleko, owoce. Żądamy podjęcia skutecznych działań przez rząd w celu odwieszenia ceł na zboża w Unii Europejskiej - apelował przewodniczący rolniczej "Solidarności" senator Jerzy Chróścikowski.

W trwającym półtorej godziny wystąpieniu minister rolnictwa Marek Sawicki przedstawił działania podejmowane przez resort mające poprawić sytuację producentów rolnych. Mówił też o wdrażaniu programów unijnych i przekazywaniu rolnikom państwowej ziemi. Według niego, pomimo obecności naszych produktów rolniczych na wspólnym rynku UE wciąż nierozwiązany pozostaje problem rynku wschodniego. - Polska może już eksportować żywność do 30 krajów, w tym do trzech państw Dalekiego Wschodu i Rosji - powiedział Sawicki. Wśród planowanych działań resortu jest m.in. wsparcie dla produkcji wolnej od GMO, wprowadzenie ceł na zboża spoza UE i negocjacje na temat nowych zasad wspólnej produkcji rolnej po 2013 roku. Sawicki jest zdania, że wsparcia potrzebuje tworzenie grup producenckich, ponieważ tylko silne podmioty będą mogły sprostać konkurencji z rolnikami z innych krajów.
Jednak posłowie, oceniając informację Sawickiego, w większości określili ją jako zbyt ogólną. Szefa resortu skrytykował poseł Leszek Korzeniowski (PO), przewodniczący sejmowej Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Nie dostrzegłem w wystąpieniu ministra Sawickiego oceny aktualnej sytuacji polskiej wsi, a ta jest zła - mówił poseł. Jego zdaniem, brakowało w tej wypowiedzi także problemu przeciwdziałania "rozchodzeniu" się cen płodów rolnych i środków produkcji rolnej na niekorzyść tych pierwszych.
Krzysztof Jurgiel (PiS) dodał, że przez niespełna rok nowych rządów nie został przygotowany żaden spójny program dla polskiej wsi. - Na jakim majątku ma powstać ruch spółdzielczy? Jeśli ten majątek przy rządach SLD i PSL został sprywatyzowany dla obcego kapitału - powiedział poseł PiS. Były minister rolnictwa wypomniał też PSL złe prowadzenie negocjacji dotyczących spraw rolniczych przed wstąpieniem do UE. Zdaniem Jurgiela, rozwój obszarów wiejskich jest obecnie ograniczany przez wstrzymanie 5 mld zł przeznaczonych przez poprzedni rząd w ramach programów rozwojowych. Z kolei wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski (PSL) zaapelował do ministra finansów i premiera o zwiększenie państwowych rezerw żywności, które jego zdaniem są na bardzo małym poziomie. Apelował też do posłów PO, aby interweniowali u ministra skarbu w sprawie prywatyzacji magazynów zbożowych - chodzi o to, żeby rolnicy mogli stać się udziałowcami elewatorów.
Tymczasem protestujący rolnicy domagali się podjęcia przez rząd konkretnych działań zmierzających do poprawy sytuacji na wsi. Przedstawiciele około 600-osobowej grupy zgromadzonej przed ministerstwem rolnictwa przekazali petycję skierowaną do szefa resortu rolnictwa i premiera, w której protestują "przeciwko bankructwu polskich gospodarstw rolnych, szczególnie tych, które produkują zboża, mleko, owoce".
Grzegorz Lipka

powrót


www.eChelm.pl 06.10.2008
Biuro senatorsko-poselskie PiS otwarte

(22 września) Senator Jerzy Chróścikowski otworzył swoje biuro we Włodawie - przy ul. Mickiewicza 1. W uroczystości uczestniczyło wielu gości, m.in. posłowie Jerzy Rębek i Tomasz Dudziński, samorządowcy powiatowi, miejscy i gminni.

1Kilkudziesięciu gości najpierw wysłuchało Słowa Bożego głoszonego przez proboszczów włodawskich parafii: ks. dziekana Stanisława Dadasa oraz przeora o. Stanisława Jarosza, następnie zaś uczestniczyło w poświęceniu biura. Potem był czas na krótki toast kieliszkiem szampana oraz poczęstunek.

W imieniu włodawian podziękowania złożył m.in. Wiesław Holaczuk - wicestarosta włodawski i szef powiatowych struktur PiS. - Cieszę się, że pan senator Chróścikowski przyjął nasze zaproszenie i otworzył swoje biuro we Włodawie. Wierzę, że biuro dobrze przysłuży się mieszkańcom miasta i powiatu - powiedział W. Holaczuk.

Senator Chróścikowski obiecał, że będzie przyjeżdżał do Włodawy najczęściej jak to tylko możliwe. Podobną deklarację złożyli także inni posłowie, którym senator swojego biura użyczył. Poniedziałkowa uroczystość była również okazją do integracji politycznego środowiska.

Biuro senatorskie Jerzego Chróścikowskiego mieści się we Włodawie przy ul. Mickiewicza 1 (II piętro) i czynne jest w robocze dni tygodnia od godz. 9 do 15. Senator (jak i posłowie) Prawa i Sprawiedliwości serdecznie zaprasza wszystkich mieszkańców miasta i powiatu do odwiedzania biura i zgłaszania swoich uwag i próśb

powrót


Gazeta Samorządu i Administracji 2008-09-15
EKOLOGIA

Samorządy województw chcą promować zdrową żywność

Polska jest krajem, w którym jakość ekologiczna rolnictwa oraz jej różnorodność biologiczna należą do przodujących w Europie. Samorządy województw widzą możliwość rozszerzenia produkcji zdrowej żywności, dlatego chcą wspierać jej rozwój m.in. poprzez nadawanie specjalnych certyfikatów jakości.
Polskie społeczeństwo wzorem krajów Wspólnoty Europejskiej zmienia swoje zachowania konsumenckie. Coraz częściej preferowana jest naturalna żywność dobrego gatunku. Przy wyborze żywności o wyższych standardach higienicznych i zdrowotnych kupujący zwracają uwagę na dokumenty potwierdzające jej pochodzenie i stosowane metody produkcji. Jakość staje się hasłem przewodnim.

Zdrowa żywność cenna na rynku europejskim

W ocenie przewodniczącego senackiej komisji rolnictwa i ochrony środowiska Jerzego Chróścikowskiego rośnie świadomość konsumentów, która przekłada się na zwiększony popyt na produkty wysokiej jakości. Ta jakość uzyskiwana jest m.in. dzięki szczególnym metodom wytwarzania, tradycyjnym składnikom lub określonemu pochodzeniu. Polska jest krajem, w którym zużycie środków chemicznych w rolnictwie i przemyśle spożywczym zawsze było niskie, co sprawia, że jakość ekologiczna rolnictwa oraz jej różnorodność biologiczna należą do przodujących w Europie. - Mamy bardzo dobrą i zdrową kuch-
nię, ale o tym nie wiemy, a przede wszystkim brakuje jej świadectw i certyfikatów. Żywność jest polską specjalnością, którą należy wnieść do wspólnej Europy. Mamy szansą stworzyć rynek tradycyjnej żywności regionalnej, który będzie stanowił nawet 50% produktów spożywczych sprzedawanych w Polsce - szacuje dr Grzegorz Russak z Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy, prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego.
Do końca kwietnia br. do Ministerstwa Rolnictwa, odpowiedzialnego za krajowy etap oceny wniosków, wpłynęło 35 podań o rejestrację nazw produktów rolnych i spożywczych chronionych z powodu pochodzenia, oznaczenia geograficznego i zagwarantowanej tradycyjnej specjalności. Trzydzieści jeden wniosków trafiło do Komisji Europejskiej. Do tej pory zarejestrowano cztery polskie produkty:
1) bryndzę podhalańską,
2) oscypek,
3) miód wrzosowy z Borów Dolnośląskich.
4) miody pitne.

Zdrowa żywność wypromuje polskie regiony

- Produkt, którego pochodzenie jest gwarantowane, współtworzy wizerunek obszaru, z którego się wywodzi, a tym samym zachęca do odwiedzin danego regionu. Tu widzę, ogromną rolę samorządu województwa, który w strategii rozwoju powinien zapisać zadania gospodarcze i społeczne obejmujące żywność tradycyjną i naturalną - mówi Igor Hutnikiewicz, dyrektor departamentu jakości w urzędzie marszałkowskim województwa warmińsko-mazurskiego. - W krajach Wspólnoty wytwarzanie, ochrona i promocja żywności wysokiej jakości zyskują na znaczeniu. Polityka unijna zaleca, by wyróżniano znakami jakości żywność ekologiczną oraz wyroby rolno-spożywcze, pochodzące z konkretnych regionów, charakteryzujące się tradycyjną metodą produkcji - dodaje Edward Adamczyk, wiceprzewodniczący sejmiku warmińsko-mazurskiego. Państwa Wspólnoty nie mogą tworzyć własnego systemu ochrony produktów, konkurencyjnego do wspólnotowego, ale - w myśl prawa europejskiego - wolno im korzystać z odstępstw od ogólnych zasad, pozwalających produkować i przetwarzać żywność zgodnie z tradycją, gdyż ta żywność jest pod specjalną ochroną.

Od lutego 2005 r. w urzędach marszałkowskich powstają listy produktów tradycyjnych, wytwarzanych według receptury, która przynajmniej przez 25 lat nie była zmieniania. Na liście znalazło się wiele różnorodnych produktów, m.in. pierekaczewnik z Podlasia, powidła z Doliny Dolnej Wisły i sól z kopalni w Wieliczce. Spis ten służy wyłącznie promocji, a nie ochronie produktów.

Województwa będą wspierać tradycyjne produkty

W lipcu br. o żywności naturalnej i tradycyjnej rozmawiali w Toruniu przewodniczący sejmików polskich województw. Debata miała związek z przyjętym 6 grudnia 2007 r. przez Związek Województw Rzeczpospolitej Polskiej (ZWRP) stanowiskiem wzywającym rząd do opracowania narodowego programu tradycyjnej żywności. Zgodnie z postanowieniami XIII Zgromadzenia Ogólnego ZWRP powstanie wspólna komisja rządowo-samorządowa (z udziałem właściwych ministrów ds. gospodarki, finansów, rozwoju regionalnego oraz rolnictwa i rozwoju wsi, a także zdrowia i Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów), uwzględniająca rolę samorządów województw w sprawie naturalnej żywności wysokiej jakości. W Polsce zachwiały się proporcje między żywnością naturalną a przemysłową, rozprowadzaną głównie w sieci supermarketów. - U nas sprzedaje sią to, czego w Europie nikt nie kupi i widzę, że w rękach samorządów są klucze, by ten stan rzeczy zmienić -uważa dr Russak. Wylicza, że przed 1989 r. wolno było stosować tysiąc tzw. ulepszaczy do produktów spożywczych, a dziś - około 4 tys. Do chleba można dodać ponad 150 różnych substancji. Rolnikom niełatwo przestawić się ze sprzedaży surowców na sprzedaż gotowych produktów. We Francji farmerzy zarabiają 8 razy więcej na wędlinach tradycyjnych niż na sprzedaży mięsa do rzeźni. Nawet polska świnia złotnicka wyhodowana w tzw. ekolo-
gicznym łańcuchu wyjeżdża po ubiciu do Hiszpanii, by za jakiś czas wrócić do Polski w postaci szynek po ponad 50 zł za kilogram. - Naturalna i tradycyjna żywność jest modna, ale na razie produkty regionalne sprzedają się na niską skalą. Zrobienie np. tradycyjnej wędliny jest znacznie droższe od wyprodukowania jej w wielkim zakładzie, jednak klienci zapłacą za nią więcej, jeśli będą wiedzieli o jej zaletach i mieli pewność, że kupują autentyczny produkt - mówi Igor Hutnikiewicz.

Co daje natura

Polski sektor żywności naturalnej na razie zdominowało zaopatrzenie własnych gospodarstw i członków rodzin rolników. - Ta przeogromna "szara strefa" produkcji i sprzedaży nie spełnia wymagań weterynaryjnych, podatkowych i innych przepisów prawa. Żywność ta, gdyby miała "papiery" zgodne z prawem unijnym, mogłaby przynosić duże dochody tym, którzy ją wytwarzają i powinna być motorem rozwoju regionalnego - dowodzi dr Grzegorz Russak. Polska przykładem Francji i Włoch powinna wreszcie sprzedawać swoje dziedzictwo kulinarne.

KORZYŚCI WYNIKAJĄCE Z UMIESZCZENIA PRODUKTU NA LIŚCIE PRODUKTÓW TRADYCYJNYCH:
- zwiększenie dostępności informacji o tradycyjnych produktach wśród potencjalnych nabywców,
- zwiększenie popytu na wyroby tradycyjne poprzez różne formy promocji produktu, wytwarzanego na skalę, w które] producentów nie stać na prowadzenie kampanii Informacyjnej,
- przygotowanie do aplikowania o rejestrację nazwy w Unii Europejskiej,
- stworzenie możliwości ubiegania się o odstępstwa weterynaryjne - sanitarne przy produkcji tradycyjnej żywności.

Sprzyja temu prawo pozwalające usystematyzować tak ważną dziedzinę gospodarki. Ustawa z 17 grudnia 2004 r. o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych
i środków spożywczych oraz o produktach tradycyjnych otwiera drogę do Listy Produktów Tradycyjnych. Jest to sposób na identyfikację produktów regionalnych, wytwarzanych tradycyjnymi, historycznie ugruntowanymi meto-darni. Produkty umieszczone na tej liście, zgodnie z prawem unijnym, mają możliwość ubiegania się o odstępstwa od wymagań higienicznych opisanych w polskim prawie w ustawie z 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Lista Produktów Tradycyjnych to narzędzie do rozpowszechniania informacji o tradycyjnej żywności, charakteryzującej się wyjątkową jakością. Różnica między certyfikacją europejską a wpisem na Listę Produktów Tradycyjnych polega na tym, że nie ma obowiązku przedstawiania związku produktu z regionem ani udowadniania, iż jego cechy wynikają ze szczególnego otoczenia geograficznego. Podstawą do rejestracji jest udokumentowana, co najmniej 25-letnia tradycja wytwarzania oraz szczególne, niepowtarzalne walory produktu związane z historycznie ugruntowanymi przepisami, metodami produkcji lub sposobami przetwarzania czy dojrzewania żywności. Wpis na Listę Produktów Tradycyjnych wpływa na popyt i podaż rynku, co polskim producentom pomaga w rozwijaniu produkcji i podtrzymywaniu jej wysokiej jakości, a w konsekwencji pozwala ubiegać się o rejestrację nazwy produktu jako Chronionej Nazwy Pochodzenia, Chronionego Oznaczenia Geograficznego lub Świadectwa Specyficznego Charakteru.

Wspólne działania dla rozwoju polskiej żywności

Polska Izba Produktu Regionalnego i Lokalnego wspólnie ze Związkiem Województw RP opracowała system krajowy chroniący dziedzictwo kulinarne w sektorze żywności naturalnej wysokiej jakości poprzez wspólny znak towarowy-gwarancyjny. Znak jakościowy , Jakość Tradycja" wyróżnia produkty żywnościowe wysokiej jakości i uwzględnia produkty tradycyjne.
Znak "Jakość Tradycja" jest zgodny z prawem unijnym, otwartym na producentów z kraju i zagranicy. - System poprzez wyróżnianie żywności wysokiej jakości z sektora żywności naturalnej powinien stać sią istotnym elementem budowy rynku i wsparcia producentów. Takie wyróżnienie na rynku unijnym zawsze pozwala na uzyskanie wyższej dochodowości przez producentów - uważa dr Russak. W czerwcu 2007 r. Minister Rolnictwa postanowił, że znakiem "Jakość Tradycja" będzie krajowy system jakości żywności. Znakiem tym można posługiwać się 3 lata.

CHARAKTERYSTYKA PRODUKTÓW WYRÓŻNIANYCH ZNAKIEM "JAKOŚĆ TRADYCJA"

Surowce naturalne pochodząca z: gospodarstw ekologicznych, gospodarstw o systemie produkcji stosujących "Dobrą Praktykę Rolniczą i Dobrą Praktykę. Hodowlaną z wyłączeniem GMO" muszą być w pełni Identyfikowalne. Produkty muszą wyróżniać się tradycyjnym składem lub tradycyjnym sposobem wytwarzania (za tradycyjny skład, sposób wytwarzania, uważa się takie, które posiadają co najmniej 50-letni rodowód; za tradycyjne rasy i odmiany uważa się te, które użytkowano przed 1956 r).

Potrzebny jest certyfikat

Polska Izba Produktu Regionalnego i Lokalnego od 7 lat organizuje konkurs "Nasze Kulinarne Dziedzictwo". Służy on identyfikacji i gromadzeniu wiedzy o regionalnych produktach żywnościowych, poszukiwaniu produktów specyficznych, charakterystycznych dla danego regionu, a także upowszechnianiu wiedzy o możliwości wykorzystania walorów specyficznych, regionalnych produktów w ofercie lokalnego rolnictwa, turystyki, rzemiosła i przetwórstwa. Jest on częścią powstałej w 1995 r. w Unii Europejskiej inicjatywy "Nasze Dziedzictwo Kulinarne", do której przystąpiło prawie 60 europejskich regionów. System jest 3-poziomowy: koordynator europejski, region, przedsiębiorstwo.

Koordynator odpowiada za:
- stronę internetową,
- wymianę informacji,
- wprowadzenie nowych członków,
- organizację spotkań i szkoleń dla przedstawicieli regionu.

Funkcja regionu polega na:
- prowadzeniu regionalnej organizacji,
- przestrzeganiu przyjętych przez sieć kryteriów,
- kontakcie z koordynatorem europejskim.

Właściciel regionalnej licencji, czyli region (w polskim przypadku - marszałek województwa), wyznacza managera sieci, który zajmuje się rekrutacją przedsiębiorstw i utrzymywaniem z nimi kontaktów.

Udział w sieci "Nasze Kulinarne Dziedzictwo" zależy od pozytywnej opinii wydanej przez komisję przy marszałku województwa. Uczestnik sieci musi mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą. Członkami sieci w regionie mogą być:
- producenci,
- przetwórcy produktów spożywczych,
- hurtownicy,
- sprzedawcy detaliczni,
- restauratorzy (firmy cateringowe),
- producenci surowców w rolnictwie, ogrodnictwie i rybołówstwie.

Członek sieci to dobry ambasador dziedzictwa kulinarnego. Kraj, którego kuchni nie ma w restauracjach metropolii, nie istnieje w świadomości świata - twierdzi największy autorytet w zakresie marki i promocji Wally Olins.

Piotr Schick

Podstawy prawne:
- Ustawa z 17 grudnia 2004 r. o rejestracji i ochronie nazw i oznaczeń produktów rolnych i środków spożywczych oraz o produktach tradycyjnych (Dz.U. z 2005 r. nr 10, poz. 68)
- Ustawa z 25 sierpnia 2006 r. o bezpieczeństwie żywności i żywienia Dz.U. nr 171, poz. 1225)

powrót


Gazeta Prawna 2008-09-05
PREZYDENT SPOTKAŁ SIĘ Z ROLNICZĄ SOLIDARNOŚCIĄ.

Prezydent Lech Kaczyński spotkał się wczoraj w Pałacu Prezydenckim z członkami prezydium NSZZ Rolników Indywidualnych Solidarność, m.in. z przewodniczącym senatorem Jerzym Chróścikowskim. W spotkaniu uczestniczył również szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński oraz doradca prezydenta ds. wsi i rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

powrót


www.solidarnoscri.pl 04.09.2008r.
KOMUNIKAT ZE SPOTKANIA
PREZYDENTA RP LECHA KACZYŃSKIEGO
Z PREZYDIUM RADY KRAJOWEJ
NSZZ RI "SOLIDARNOŚĆ"

W dniu 4 września 2008 roku w Pałacu Prezydenckim odbyło się spotkanie Pana Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego z członkami Prezydium Rady Krajowej NSZZ RI „Solidarność” na czele z przewodniczącym Związku Jerzym Chróścikowskim.
W spotkaniu uczestniczyli także Maciej Łopiński, Szef Gabinetu Prezydenta RP oraz Jan Krzysztof Ardanowski, Doradca Prezydenta RP ds. Wsi i Rolnictwa.
W trakcie spotkania zostały poruszone problemy wsi i rolnictwa w tym, obecna trudna sytuacja na rynku owoców i warzyw. Członkowie Prezydium przedstawili Panu Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu brak opłacalności w produkcji rolnej z uwagi na bardzo wysoki wzrost środków do produkcji rolnej w tym nawozów.
Prezydent RP ze zrozumieniem odniósł się do zgłoszonych przez Związkowców problemówi wyraził swoją wolę włączenia się w ich rozwiązywanie. W trakcie spotkania Przewodniczący Jerzy Chróścikowski ponownie zwrócił uwagę na potrzebę utworzeniu, działającej przy Prezydencie RP Rady do spraw Wsi i Rolnictwa, która będzie organem opiniodawczo – doradczym głowy państwa.
Prezydent RP podjął decyzję o utworzeniu Rady upoważniając Jan Krzysztofa Ardanowskiego do podjęcia działań w celu jej organizacji.
Na zakończenie spotkania przewodniczący Jerzy Chróścikowski oraz członkowie Prezydium NSZZ RI „Solidarność” serdecznie zaprosili Pana Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego wrazz małżonką do udziału w zbliżających się Dożynkach Jasnogórskich.

<<GALERIA>>

powrót


www.solidarnoscri.pl 31.08.2008r.
Uroczystości w Goszczynie

31 sierpnia b.r. w Goszczynie miały miejsce obchody rocznicowe powstania Tymczasowego Komitetu Niezależnego Związku Zawodowego Rolników.Honorowy patronat uroczystościw których wzięło udział ok.700 osób objął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński.
Pośród zgromadzonych obecni byli żyjący członkowie założyciele OK PSL Polska Szturmówka Chłopska i Ogólnopolskiego Tymczasowego Komitetu Niezależnego Związku Zawodowego Rolników : Wacław Młodzianka, Wiesław Wiewióra, Kazimierz Radecki, Stanisław Truszkiewicz, Edward Koleja, Marian Kurzyna, Marianna Skowrońska. Za zmarłych członków założycieli wymienionych z imienia i nazwiska wśród których jest zmarły przed 10-ciu laty przywódca tych organizacji Henryk Bąk w modlitwie wiernych modlili się wszyscy uczestnicy uroczystości w czasie Mszy Świętej, którą celebrował ks. bp Stefan Siczek.
Obecnych było 20 sztandarów, pośród których był pierwszy sztandar NSZZ Rolników Solidarność Wiejska sprzed 27 lat. Do uczestników uroczystości swój list skierował Prezydent RP Lech Kaczyński, po odczytaniu którego
w kościele odezwały się owacyjne brawa. Listy swoje skierowali również:Przewodniczący Klubu PiS Przemysław Gosiewski, Prof. Jan Szyszko - Prezes Stowarzyszenia na rzecz Zrównoważonego Rozwoju, Robert Telus - poseł na Sejm RP z ziemi opoczyńskiej.
Przybyło wielu zacnych gości : senator Jerzy Chróścikowski - Przewodniczący RI ,,SOLIDARNOŚĆ", senator Wojciech Skurkiewicz, senator Stanisław Karczewski, poseł Marek Suski, poseł Krzysztof Sońta oraz poseł Dariusz Bąk, współgospodarz uroczystości. Były obecne delegacje z różnych regionówPolski:z Lublina, Łodzi, Dolnego Śląska, Biłgoraja, Zamościa, Ciechanowa, Warszawy, Krakowa.W konferencji, która odbyła się na Sali Gimnastycznejw gimnazjum
w Goszczynie wzięło udział ok. 400 osób. Jako pierwszy głos zabrał senator Jerzy Chróścikowski. W Sali gdzie odbyła się konferencja znajdowała się wystawa przygotowana przez IPN Rzeszów, która przedstawiała początki Niezależnego Ruchu Związkowego na wsi.

<<GALERIA>>

powrót


Chłopska Droga 2008-08-17

Ożywić społeczne zaangażowanie mieszkańców wsi

Rozmowa z senatorem JERZYM CHRÓŚCIKOWSKIM - Przewodniczącym Senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska

• Panie Przewodniczący, jak dziś pomóc wsi w skutecznej prezentacji jej spraw?
- Największą pomocą może być rozwój rolniczego ruchu związkowego. Dziś jest on osłabiony. Nie ma środków finansowych na zatrudnianie fachowych kadr, szczególnie prawniczych. Dlatego związki mają małe możliwości sprawnego i kompetentnego opiniowania np. projektów regulacji dotyczących rolnictwa. Z tego samego powodu nie przedkładamy Unii Europejskiej nie tylko naszych uwag co do jej projektów, ale i całościowych propozycji do Wspólnej Polityki Rolnej. Wszyscy na tym tracimy. Na tej sytuacji wygrywają nie ci, co mają rację tylko ci, którzy dziś są silni. Tracą polscy rolnicy i konsumenci. Silny ruch związkowy polskich rolników jest w interesie publicznym. Apeluję o jego wzmocnienie oraz o podjęcie rzetelnej dyskusji nad sfinansowaniem prac służących wspólnemu dobru.
• Skąd taka ocena skoro w administracji tylu urzędników zajmuje się rolnictwem?
- Zajmują się ale z taką sprawnością jaka zawsze towarzyszy administracji. Przykład pierwszy z brzegu, w niezwykle ważnym dla naszej wsi Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich nie brak paradoksów. W działaniu Młody Rolnik był zapis umożliwiający rolnikom uzupełnianie wykształcenia, a w działaniu Renty Strukturalne - nie było zapisu umożliwiającego rolnikom uzupełnianie wykształcenia. Nie można tego samego rolnika w tym samym programie różnie traktować. A przecież to nie wszystko. Unia oczekuje od naszych rolników prostych procedur. Tymczasem administracja tworząca te procedury tak je komplikuje, że rolnicy mają trudności z wypełnieniem wniosków, co w konsekwencji powoduje, że mniej rolników korzysta z dopłat unijnych a urzędnicy mają mniej pracy. Takie działanie jest powodem wzmocnienia na wsi silniejszych, ze stratą dla tych rolników, którzy mają takie same potrzeby, ale mniej sprawnie umieją wypełnić formularze. Zupełnym skandalem jest nowa sytuacja niepełnosprawnych na wsi, którzy mają status rencisty, a nie mają świadczeń. Wszyscy w urzędach o tym wiedzą a udają, że nie wiedzą i nic nie robią, by ten problem rozwiązać.
• Jak ocenia Pan działania samorządów wiejskich położonych w pobliżu aglomeracji?
- Niestety, administracja samorządowa działa równie słabo. Sprawa włączania terenów wiejskich do obszaru miast jest zupełnie niedemokratyczna i szkodliwa dla rolnictwa Szkodliwa nie tylko z powodu wyłączeń ziemi z produkcji rolnej. Przymusowo wcieleni do miasta rolnicy nie mogą korzystać z PROW, a opieka miasta nad nimi jest po prostu słaba. Co gorsze, tracąc te preferencje jakie istnieją dla rolników i przedsiębiorczości na obszarach wiejskich, zostają pozbawieni szans rozwoju. Pozbawiamy możliwości dofinansowania przedsiębiorstw, które mogą się rozwijać na terenie gminy. Miasto nie może wydzierać terenów wsi! Te przyłączenia sprzyjają silniejszym (bo oni nie potrzebują żadnych preferencji), monopolizacji i globalizacji, a nie polskiemu rolnictwu.
• Jak wygląda, Pana zdaniem, promocja polskiej wsi?
- Dziś promocja polskiego rolnictwa to tragedia. Np. żadna z polskich firm produkujących biopaliwa nie wygrała przetargu a wygrali go importerzy! Polscy rolnicy i przetwórcy powinni otrzymać równe szanse rozwoju. Jeśli program wsparcia rozwoju biopaliw polega na tym, że nie wspieramy producentów krajowych, to sami niszczymy własny przemysł i własne rolnictwo. Nie bądźmy naiwnymi słuchaczami argumentów o wolności gospodarczej. Kraje nie spełniające rygorów bezpieczeństwa produkcji i ochrony środowiska nie mogą być na rynku zwycięzcami tylko dlatego, że mają niższe ceny właśnie dzięki temu, że wielu rygorów nie przestrzegają. Wspierajmy, a nie wyniszczajmy polskie rolnictwo i przemysł, bo inaczej będziemy u siebie tylko najemnikami.
• Dziękuję za rozmowę

Rozmawiał: PIOTR MIKOŁAJEWSKI

powrót


Zielony Sztandar 2008-06-29

Polskie Smaki po raz czwarty

Tradycyjne wędliny, sery, przetwory owocowo-warzywne, ciasta, chleby, soki, nalewki i piwo na miodzie były prezentowane podczas IV Dni Produktów Tradycyjnych "Polskie Smaki", które odbyły się 11 i 12 czerwca na Praskiej Giełdzie Spożywczej w podwarszawskich Zqbkach. Swoje wyroby o tradycyjnej recepturze i tradycyjnym sposobie wytwarzania oferowało kilkudziesięciu producentów z Mazowsza, Podlasia orar Warmii i Mazur.

- To mata kropla w promocję tradycyjnej żywności -podkreślił Zenon Daniłowski, prezes Praskiej Giełdy Spożywczej, mówiąc skromnie o przedsięwzięciu, które znane jest już w całej Polsce. Przypomniał, że produkty regionalne odnoszą sukcesy na całym świecie. Przykładem może być ser feta, parmezan czy szynka parmeńska. Wyraził nadzieję, że wyroby, które są prezentowane podczas "Polskich Smaków" wejdą bardziej zdecydowanie na stoły polskie, a w przyszłości może i całego świata. Wyraził również przekonanie, że hurtownicy z Praskiej Giełdy Spożywczej nawiążą kontakty dla dobra polskiej tradycyjnej żywności, dzięki czemu będzie ona obecna coraz częściej w systemie sprzedaży detalicznej.
Poseł Jan Bury, sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, stwierdził, że byłoby dobrze, gdyby w Dniach Produktów Tradycyjnych w przyszłości reprezentowane były jednocześnie wszystkie województwa. Podkreślił, że działacze samorządowi i związkowi w województwach i licznych powiatach podejmują wiele przedsięwzięć, w ramach których promują polski regionalny produkt. Europa jest obecnie otwarta na dobre polskie produkty, a członkostwo w Unii Europejskiej pomogło w upowszechnieniu naszej regionalnej kuchni. - Władze państwowe robią wszystko, aby naszemu rodzimemu produktowi utorować drogę do rozwoju - podkreślił minister J. Bury.
Artur Ławniczak, wiceminister Rolnictwa i Rozwoju Wsi podziękował Giełdzie w imieniu ministra Marka Sawickiego za dotychczasowy wysiłek promowania produktów tradycyjnych. Zaznaczył, że minister rolnictwa przykłada dużą wagę do tego. aby jak najwięcej produktów regionalnych i lokalnych znalazło się na rynku. Wiceminister poinformował, że w resorcie przygotowywany jest program, który pozwoli lokalnym producentom i przetwórcom promować się dużo skuteczniej. Zdaniem A. Ławniczaka, należy budować porozumienie ponadpolityczne i ponadgospodarcze mające na celu wsparcie tradycyjnych produktów spożywczych.
Jerzy Chróścikowski, przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska podziękował prezesowi Z. Daniłowskiemu za współpracę w parlamencie w zakresie promocji polskiej tradycyjnej żywności, która znalazła wyraz m.in. w specjalnej konferencji w Senacie na temat produktu tradycyjnego. Z kolei Mariusz Bratkowski, wicemarszałek województwa lubelskiego zapewnił, że w przyszłym roku na "Polskich Smakach" pojawią się wytwórcy produktów tradycyjnych z Lubelszczyzny.
Wśród gości IV edycji "Polskich Smaków" obecni byli także: członek Zarządu Województwa Podlaskiego Mieczysław Baszko, dyrektor Departamentu Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego Arkadiusz Rybicki, dyrektor Biura Jakości Znaków Regionalnych Urzędu Marszałkowskiego Województwa Warmińsko-Mazurskiego Igor Hutnikiewicz, członek Zarządu Województwa Lubelskiego Arkadiusz Bratkowski, główny inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych Monika Rzepecka oraz burmistrz Ząbek Robert Perkowski.
Obok producentów żywności wyłącznie tradycyjnej, produkty spożywcze oferowało kilkanaście firm hurtowych z Praskiej Giełdy Spożywczej, które w asortymencie sprzedaży mają coraz liczniejsze produkty tradycyjne i ekologiczne z różnych regionów kraju.
W ramach prezentacji towarzyszących swoje produkty oferowali dealerzy samochodów dostawczych znanych marek: Toyoty. Citroena, Volkswagena, Opla, Mercedesa i Renaulta. Reprezentowane byty także firmy zajmujące się sprzedażą wózków widłowych, urządzeń gastronomicznych oraz oferujące usługi finansowe.
W konkursie na najciekawszą prezentację produktów tradycyjnych IV edycji "Polskich Smaków" przyznano puchary i dyplomy ministra rolnictwa i rozwoju wsi.
Pierwsze miejsce przyznano Zakładowi Produkcyjno-Handlowemu "Mark" z Giżycka, który prezentował sękacze mazurskie. Drugie miejsce uzyskała firma "Bekon" Czesława Podgórskiego z Szydłowca z wyrobami wędliniarskimi. Trzecie miejsce otrzymało gospodarstwo rolne Jerzego Sokoła ze Śliwna k. Choroszczy, oferujące wędzonki i kiszkę ziemniaczaną. Puchary i dyplomy laureaci otrzymali z rąk wiceministra A. Ławniczaka.
IV edycja "Polskich Smaków" na Praskiej Giełdzie Spożywczej przyciągnęła rzesze amatorów tradycyjnej, zdrowej, polskiej żywności z różnych regionów. Można było prawie wszystkiego spróbować oraz zakupić to, co szczególnie się spodobało i co przypadło do smaku. Korzystano z niepowtarzalnej okazji, aby wypytać o składniki oraz sposoby przygotowania poszczególnych produktów. Radosną atmosferę festynu podkreślały dziarskie rytmy kapeli "Kalina" z Podlasia.

JD

powrót


Gazeta Pomorska 2008-07-07

Nawozowe rekordy

Podwyżki. Gospodarze protestują i żądają interwencji ministra rolnictwa

Rolnicy coraz głośniej buntują się przeciwko gwałtownemu wzrostowi cen nawozów. Ich producenci nie wykluczają natomiast, że to jeszcze nie koniec podwyżek.

Opolskim gospodarzom w ubiegłym tygodniu puściły nerwy. Postanowili zaprotestować. - Nawozy fosforowe od zeszłego roku zdrożały u nas średnio o około 123 procent. To już przesada! - mówią "Pomorskiej". Na razie Związek Śląskich Rolników podjął uchwałę, żeby namawiać pozostałych gospodarzy do wstrzymania się na rok z zakupem nawozów fosforowych i potasowych. - To chyba najlepszy sposób na zmuszenie producentów do obniżenia cen - uważają.

Nie mają z czego dokładać do interesu
Kujawsko-pomorscy gospodarze też już mają dosyć. - Ceny nawozów rosną dramatycznie! - przekonuje Stanisław Kulwicki, sołtys sołectwa Borówno-Różnowo. - W dodatku susza zniszczyła nam od 30 do nawet 50 procent upraw. Za co mamy odnowić produkcję?!!
Sołtys Łankowic w gminie Kcynia - Kajetan Gawryszak też przyznaje, że zakup nawozów to dla niego w tym roku bardzo duży wydatek. - Gospodaruję na 15 hektarach. Tylko na nawozy potrzebowałem 5 tys. zł - mówi. - To straszne, że firmy nawozowe tak wyciągają od nas pieniądze. Rok temu było drogo, ale to, co dzieje się teraz, to skandal!
- Rolnicy z mojej wsi są załamani. Wszyscy narzekają na zbyt wysokie ceny nawozów- twierdzi Stanisław Schwartz, sołtys Pęperzyna (gm. Więcbork).
- Jeśli w przyszłym roku producenci nawozów nie zaczną sprzedawać ich taniej, będzie po nas. Bo jak długo można dokładać do interesu? I z czego? - gospodarze rozkładają bezradnie ręce.

Granica, której nie należy przekraczać
Wydaje się jednak, że na firmach produkujących i rozprowadzających nawozy złość i przygnębienie rolników nie robią wrażenia.
- To oczywiste, że wszyscy chcemy zarobić - mówią otwarcie niektórzy przedsiębiorcy. Po chwili dodają: - Znamy jednak granicę, której nie należy przekroczyć. Gdzie ta granica przebiega? Na to pytanie nie chcą odpowiedzieć.
Wzrost cen próbują za to tłumaczyć drożejącym gazem, energią, paliwem czy fosforanem. - My też musimy płacić coraz więcej, dlatego nie możemy utrzymywać zeszłorocznych cen na nasze produkty - przekonują.
Natomiast Włodzimierz Zientarski, rzecznik prasowy włocławskiego "Anwilu" (producenta saletry amonowej i saletrzak -podwyżka o 15 i 30 proc.) twierdzi, że gdyby przeanalizować sytuację na rynku, wzrost cen powinien być większy.
Na pytanie, czy nawozy "Anwilu" jeszcze podrożeją mówi:
- Trudno powiedzieć. Wszystko zależy od tego, jak będą kształtowały się ceny paliwa, energii i gazu.

Będą protestować w całym kraju
W piątek Prezydium Rady Krajowej NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" poinformowało, że domaga się od rządu m.in. ustalenia zasad wzrostu cen środków do produkcji rolnej. - Przede wszystkim nawozów - zaznaczył Jerzy Chróścikowski (PiS), przewodniczący związku.
Jeśli rząd nie zareaguje, "NSZZ Rl "Solidarność", na podstawie upoważnienia Rady Krajowej, podejmie wszelkie działania statutowe włącznie z akcjami protestacyjnymi na terenie całego kraju" -zaznaczyło w uchwale prezydium związku.
Antoni Kuś, przewodniczący NSZZ Rl "Solidarność" Region Bydgoszcz: - Jeśli prezydium podjęło taką uchwałę, my nie będziemy się wyłamywać. Nie chcemy blokować dróg, bo ludzie, którzy wyjeżdżają na wakacje, nie są niczemu winni. Nasz protest będzie uciążliwy dla urzędów - zaznacza.

Nie potwierdzili zmowy
Problem dostrzega też Marek Sawicki, minister rolnictwa. Zachowanie producentów nawozów kwituje jednym słowem: - Nieuczciwość!
- W sytuacji, gdy koszty produkcji - te oficjalne, księgowe -wzrosły w ubiegłym roku o 14,5 procenta, nie ma żadnych podstaw do tego, żeby niektóre nawozy podrożały o 35, 60 czy nawet 70 procent - mówi minister.
- Różnice w cenach w porównaniu z zeszłym rokiem są gigantyczne. Firmy wykorzystują sytuację na rynku, to, że na ich produkty jest bardzo duży popyt. Tylko gdzie w tym wszystkim jest rachunek ekonomiczny? - zastanawia się.
Przypomina, że zwrócił się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z prośbą o sprawdzenie przyczyn wysokich cen i już dwukrotnie otrzymał odpowiedź, że "rynek producentów nawozów mamy zdemonopolizowany i żaden z podmiotów nie osiąga w rynku ponad 40 procent udziału".
- Niestety, nie potwierdzono moich obaw o zawiązaniu się zmowy cenowej na rynku nawozowym - przyznaje "Pomorskiej" Sawicki.

Grupom łatwiej negocjować
Jaki więc resort rolnictwa ma pomysł, by ulżyć gospodarzom?
- Z pewnością nie będzie powrotu do regulowanych cen, bo takiej możliwości już nie ma. Będziemy natomiast namawiali rolników do zrzeszania się. Grupom producenckim łatwiej będzie negocjować z firmami, będą miały większą szansę na wywalczenie niższych cen - przekonuje Marek Sawicki.
Do tej propozycji sceptycznie podchodzi Antoni Kuś. - Łączenie się w grupy nie trwa tydzień czy dwa, a wielu rolników już teraz nie wytrzymuje finansowo. Ważną kwestią jest też ich mentalność. Trudno namówić starszych gospodarzy, aby się zrzeszali i razem dbali o interesy. To im się źle kojarzy.
Dziś w bydgoskim oddziale Agencji Nieruchomości Rolnych NSZZ RI "Solidarność" Region Bydgoszcz będzie rozmawiał m.in. na temat drożejących nawozów z lokalnymi parlamentarzystami.

KAMILA PERKOWSKA

powrót


www.solidarnoscri.pl 2008-06-14

Prezydium NSZZ RI "Solidarnośc" na Podkarpaciu

14 czerwca w Ruszelczycach (gm. Krzywcza, woj. podkarpackie) odbyło się spotkanie członków Prezydium Rady Krajowej NSZZ RI „Solidarność” z rolnikami.
Po powitaniu przybyłych gości członek Prezydium Józef Sośnicki – gospodarz spotkania – jako mieszkaniec woj. podkarpackiego przybliżył zgromadzonym historię regionu oraz przekazał informacje o gminie Krzywcza.
Następnie przewodniczący NSZZ RI „Solidarność” Jerzy Chróścikowski omówił zagadnienia dotyczące spraw rolniczych, m.in. zreferował możliwości wsparcia środowisk wiejskich z funduszy unijnych. Przewodniczący zreferował także realizowane przez NSZZ RI „Solidarność” działania, w tym podejmowane na arenie międzynarodowej.
W dyskusji zabrał również głos obecny na spotkaniu senator Zdzisław Pupa, który zwrócił uwagę na problem wprowadzania do upraw roślin modyfikowanych genetycznie. Senator zapewnił zgromadzonych, że w swojej działalności parlamentarnej nadal będzie wspierał rolnictwo.
Zgromadzeni na spotkaniu rolnicy zwrócili uwagę na wiele problemów, z którymi muszą się obecnie borykać osoby pracujące w rolnictwie. Należą do nich m.in. wysokie ceny paliw, nawozów sztucznych, problemy związane z korzystaniem z unijnego wsparcia dla rolnictwa. Poruszono również problem szkód wyrządzanych w uprawach rolnych przez dzikie zwierzęta.
Po zakończeniu spotkania z rolnikami odbyło się posiedzenie Prezydium Rady Krajowej NSZZ RI „Solidarność”. Dyskutowano nad uchwałami podjętymi na I Krajowym Zjeździe Programowym Delegatów NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, a także nad ustawą o społeczno-zawodowych organizacjach rolników. Poruszono również temat reformy rolniczych ubezpieczeń społecznych. Członkowie Prezydium wyrazili swoje opinie odnośnie do proponowanej nowelizacji ustawy o KRUS oraz podjęli uchwałę, iż należy wystosować pismo do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi z uwagami dotyczącymi tej ustawy.
Przedmiotem obrad Prezydium była także organizacja letniego wypoczynku dla dzieci rolników, od lat prowadzona przez Związek pod hasłem „Lato wiejskich dzieci”.

powrót


 

www.solidarnoscri.pl 2008-05-30

Spotkanie Prezydium NSZZ RI „Solidarność” z Prezesem Zgromadzenia Stałego Izb Rolniczych we Francji Panem Jean Lauren

30 maja b.r. w siedzibie NSZZ RI „Solidarność” odbyło się spotkanie Prezydium Związku z Prezesem Zgromadzenia Stałego Izb Rolniczych we Francji Panem Jean Laurens.

Spotkanie to ma zapoczątkować dalszą współpracę i wymianę doświadczeń pomiędzy NSZZ RI „Solidarność” a Francuską Izbą Rolniczą. Dyskutowano na temat funkcjonowania francuskiej organizacji rolniczej FNSEA z którą solidarność rolnicza odnawia dawną współpracę. Jean Laurens podkreślił, że FNSEA ma za zadanie obronę interesów rolników oraz pełni funkcje szkoleniowe i informacyjne, natomiast izby rolnicze są instrumentem wykonawczym i tym samym obie te instytucje uzupełniają się. Dodał ponadto, że do działalności w terenie niezbędne są rolnicze związki zawodowe. Zdaniem Jean Laurens dużą szansę polskim rolnikom daje produkcja żywność ekologicznej na którą istnieje coraz większy popyt ze strony Europy. Produkcja ta zwiększy dochody polskich rolników. Przewodniczący Jerzy Chróścikowski dodał, że solidarność rolnicza zgadza się ze stanowiskiem Francji w tej kwestii, aczkolwiek nasuwa się pytanie czy konsument wybierze drogą żywność ekologiczną czy tanią przemysłową. Dodał również, że w Polsce masowo produkowana jest żywność wysokiej jakości przez nasze małe gospodarstwa , które do produkcji nie stosują żadnej chemii, a mimo to sprzedają swoje towary bez certyfikatów. Prezes Francuskiej Izby Rolniczej podkreślił, że tak jak Francuzi tak i Polacy powinni inwestować w oficjalne znaki jakości, które pozwolą na zwiększenie dochodów przez dostęp do wypłacalnych rynków.
Jean Laurens podkreślił także, że istnieje wiele punktów wspólnych w porównaniu gospodarki francuskiej i polskiej. Przyznał jednocześnie we Francji nie wystarczająco zajęto się kwestią związku pomiędzy producentem a rynkiem. Pani Elżbieta Miziołek dodała, że ten sam problem istnieje w Polsce, gdyż w naszym kraju również producent nie ma wpływu na to co dzieję się z jego produktem na rynku, a dochodowość takiego rolnika osiąga niewłaściwe proporcje i stąd m.in. pojawia się dysproporcja dochodów polskich rolników . Pani Miziołek poruszyła także problem dialogu pomiędzy rolniczymi związkami zawodowymi a administracją rządową.
Zbigniew Obrocki podkreślił także istniejący problem zatrzymania młodzieży na wsi, która co raz częściej wybiera pracę zawodową w mieście niż kontynuowanie prowadzenia gospodarstwa rodzinnego .
Jean Laurens stwierdził, że we Francji do nie dawna była tego typu tendencja, jednakże od jakiegoś czasu młodzież coraz chętniej zostaje na wsi. Udzielana jest im pomoc tzn. szkolenia techniczne, istnieje obowiązek stażu w wielkich gospodarstwach, a także wsparcie finansowe do rozwoju gospodarstw.
Spotkanie zakończyło się obustronnymi deklaracjami związanymi z dalszą współpracą pomiędzy NSZZ RI „Solidarność” a Zgromadzeniem Stałym Izb Rolniczych we Francji.
Po zakończeniu spotkania w siedzibie NSZZ RI „Solidarność” Prezes Francuskiej Izby Rolniczej oraz członkowie Prezydium Związku udali się do Senatu, aby uczestniczyć w konferencji zorganizowanej przez Komisję Rolnictwa i Ochrony Środowiska "Żywność naturalna wysokiej jakości szansą rozwoju polskiego rolnictwa".

powrót


www.solidarnoscri.pl 2008-05-18

I KRAJOWY ZJAZD PROGRAMOWY DELEGATÓW NSZZ ROLNIKÓW INDYWIDUALNYCH „SOLIDARNOŚĆ”

Zjazd rozpoczął się uroczystą Mszą Św. w Archikatedrze Św. Jana na Starym Mieście, na której zgromadzili się zaproszeni goście, Delegaci i członkowie Związku wraz z pocztami sztandarowymi z całego kraju.

Część z nich przyjechała z rodzinami, aby świętować ten szczególny dzień, w związku z przypadającą na dzień 12 maja 27 rocznicą rejestracji NSZZ RI „Solidarność”. Tego dnia przypadła także 88. rocznica urodzin Ojca Świętego Jana Pawła II, w którego intencji również modlili się związkowcy. Po Mszy Świętej delegacja NSZZ RI „Solidarność” złożyła wieniec przy grobie Sługi Bożego, Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia, który osobiście skutecznie włączył się w powstawanie solidarności rolniczej .

W uroczystym przemarszu po Mszy Świętej zgromadzeni udali się do Warszawskiego Domu Technika NOT w którym odbył się Zjazd. Rozpoczęło go wprowadzenie pocztów sztandarowych, uroczyste odśpiewanie Roty. Licznie przybyłych gości i Delegatów powitał Przewodniczący Związku Jerzy Chróścikowski. Po przyjęciu porządku obrad, wybrano Przewodniczącą Zjazdu- Terese Hałas, dwóch Zastępców-Elżbietę Miziołek, Zbigniewa Obrockiego i Sekretarza Bogusława Pałkę, nastąpił wybór Komisji Mandatowo-Skrutacyjnej, Komisji Uchwał i Wniosków oraz wybory Zjazdowej Komisji Programowej . Obrady rozpoczęło wystąpienie Przewodniczącego NSZZ RI „S” Jerzego Chróścikowskiego.

Następnie miały miejsce wystąpienia zaproszonych gości. Kancelarię Prezydenta RP reprezentował Jan Olszewski, doradca Prezydenta, który w jego imieniu odczytał list skierowany do Delegatów. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński podkreślił, że rolnicy muszą domagać się zrównania swoich praw z prawami rolników pozostałych krajów UE, co w efekcie pozwoli na rozwój obszarów wiejskich.

Podsekretarz stanu w MRiRW Andrzej Dycha w swoim wystąpieniu zaznaczył, że zmiany w rolnictwie, w tym propozycje zmian w WPR, które Komisja Europejska ma przedstawić 20 maja, wymagają współdziałania wszystkich stron zaangażowanych w działalność na rzecz polskiej wsi. Wiceminister zaakcentował, że jedynie solidarne współdziałanie wszystkich grup pozwoli na właściwe rozwiązania zgodne z interesem polskiej wsi.
Wśród zaproszonych gości byli m.in. Henryk Górski- senator RP przedstawiciel Parlamentarnego Klubu Pis, który odczytał list Przemysława Gosiewskiego skierowany do Delegatów, a także Marek Suski, poseł na Sejm RP.
Organizacje rolnicze reprezentowali Władysław Serafin, Prezes KZRKiOR oraz Bożena Garbacz, p.o. Przewodniczącego ZZR Samoobrona, którzy w swoich wystąpieniach mówili o potrzebie dobrej współpracy pomiędzy związkami i organizacjami rolniczymi. Po przerwie nastąpiło sprawozdanie z działalności Rady Krajowej NSZZ RI „Solidarność” od VII Krajowego Zjazdu Delegatów w Dębe przedstawione przez Przewodniczącego Jerzego Chróścikowskiego oraz Przewodniczącą Komisji Rewizyjnej Reginę Rogacką. Podczas I Krajowego Zjazdu Programowego NSZZ RI "Solidarność" delegaci podjęli również uchwały w sprawie podatku dochodowego dla rolników i reformy systemu ubezpieczeń społecznych rolników.

Zjazd w Warszawie był pierwszym zjazdem o charakterze programowym w historii NSZZ RI „S”. Nad jego uchwałami i ich realizacją będzie pracowała Rada Krajowa i Prezydium Związku, które sprecyzują działania Związku i przygotują propozycje konkretnych zamierzeń na następne lata.

powrót


Dziennik 2008-05-23

RING Spór o zmiany w Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego

Reforma to nie koniec dopłat do KRUS

W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi trwają prace nad reformą Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS). Ma ona uzależnić płaconą składkę od wartości ekonomicznej gospodarstwa. Wyliczy to Instytut Ekonomiki Rolnictwa na podstawie tego, co rolnik uprawia i w jak dużym gospodarstwie. Wysokość wypłacanych emerytur ma także zostać uzależniona od płaconych składek. Zgodnie z planami resortu rolnictwa od 2011 r. wielkość składki do KRUS ma być oparta na rachunku ekonomicznym prowadzonym przez każdego rolnika. Celem ministerstwa jest, aby do końca tego roku opracować odpowiednią ustawę, przeprowadzić ją przez Sejm i uzyskać podpis prezydenta. Dzięki temu pierwsze zmiany mogłyby obowiązywać już od 1 stycznia 2009 r. Kolejnym etapem ma być uzależnienie systemów ubezpieczeniowych w rolnictwie od poziomów dochodów osiąganych przez rolników.

Przypomnijmy, że KRUS prowadzi ubezpieczenia emerytalno-rentowe, wypadkowe, chorobowe i macierzyńskie. Kwartalna składka płacona przez rolników KRUS jest równa i wynosi blisko 190 zł kwartalnie. To kilkakrotnie mniej niż składka płacona przez ubezpieczonych w ZUS. Co roku budżet dofinansowuje KRUS sumą około 15 mld zł.

Reforma KRUS była w środę tematem dyskusji w programie "Ring" realizowanym wspólnie przez TVN CNBC Biznes i "The Wall Street Journal Polska".
Gośćmi programu byli: Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi, i Jerzy Chróścikowski, senator RP, przewodniczący "Solidarności" Rolników Indywidualnych. Dyskusję prowadzili: Krzysztof Sobczak z "WSJ Polska" i Marcin Kowalski z TVN CNBC Biznes.

Kiedy rolnicy zaczną płacić stawkę zbliżoną do tej, jaką płacą wszyscy ubezpieczeni w ZUS?

MAREK SAWICKI: Ta dyskusja, którą toczymy od kilku tygodni, a także sam system rolniczego ubezpieczenia są ofiarami propagandy ogromnego wzrostu dochodów w rolnictwie. Ciągle zapominamy, że nadal dochód średniego zatrudnionego w rolnictwie utrzymuje się na poziomie 30 proc. zatrudnionego poza rolnictwem. Chciałbym, aby o tych sprawach mówiono rzetelnie bez emocji i w porozumieniu z tymi, których one dotyczą, czyli rolnikami i związkami zawodowymi. W dofinansowaniu KRUS ok. 40 proc. środków nie idzie na renty i emerytury, ale na inne świadczenia społeczne, które realizowane są także w systemie ZUS. Pamiętajmy, że 80 proc. gospodarstw ma charakter socjalny. Pozostaje pytanie, czy te gospodarstwa mają przejść na garnuszek państwa i zaniechać działalności rolniczej, czy jednak w tym częściowo dofinansowywanym systemie państwo jest odciążone od obowiązku finansowania tej biedy.

Czy będzie zgoda związków rolniczych na reformę proponowaną przez resort rolnictwa?

JERZY CHRÓŚCIKOWSKI: Ja słyszałem na razie tylko o zamiarach ministerstwa, ale szczegółowego projektu jeszcze nie poznaliśmy. Generalnie nasz związek jest przeciwny gwałtownym zmianom oraz nakładaniu nowych kosztów na rolników. Jeżeli będą wzrastały dochody, to wzrastać będą także nasze obciążenia. Ale podkreślamy, że jeśli składka ma się zwiększać, to powinna wzrastać także najniższa emerytura. Rolnicy nie mogą wyżyć z obecnych wypłat. Jeżeli to będzie system, który pozwala rzeczywiście rekompensować wszystkie niekorzystne strony reformy, to być może rolnicy wyrażą zgodę na te zmiany.

Może rolnikom należałoby przekazać wszystkie szczegóły dotyczące planowanej reformy?

MAREK SAWICKI: Wszyscy jesteśmy świadomi, z jak trudnym zagadnieniem mamy do czynienia. Zanim nasz projekt trafi do konsultacji, musi być dobrze przemyślany i policzony, aby nie przyniósł szkód społecznych w trakcie projektowania i wprowadzania nowego systemu. Ogólne założenia są już znane i nie ulegną zmianie. Jeśli w najbliższym czasie Rada Ministrów przyjmie te założenia, to wersja ustawy już w formie rozwiniętej artykulacji prawnej do końca czerwca zostanie przekazana organizacjom społecznym i wtedy dopiero zacznie się praca nad tym systemem. Jeśli gospodarstwa przynoszące dochód będą miały płacić wyższe składki ubezpieczeń, co jest jednym z naszych założeń, to na pewno pójdą za tym gwarancje wyższych świadczeń emerytalno-rentowych. Nie można wprowadzać dodatkowych obciążeń bez gwarancji wyższych uposażeń. Ciągle zapomina się także o tym, że dzisiaj mamy do czynienia ze sporą szarą strefą rolników dorabiających poza swoim gospodarstwem. Z kilkuhektarowego gospodarstwa tradycyjnego wyżyć się nie da. Ale rolnik, który w ciągu roku zarobi powyżej 2705 zł, automatycznie przechodzi do ZUS. Owszem, dobrze jest, kiedy prowadzi własną działalność gospodarczą. Ale jeśli jest zatrudniony i zarobi te pieniądze, ale następnie zostanie zwolniony, to ZUS już mu nie będzie płacił zasiłku dla bezrobotnych. Te wszystkie element)' trzeba ze sobą zgrać, żeby system w momencie wprowadzania przynosił gwarancje bezpieczeństwa socjalnego dla grupy, której dotyczy.

Czy to rozwiąże problem transferu 15 mld zł z budżetu państwa do KRUiS? W ZUS są braki pieniędzy, ale w KRUS tych środków brakuje już dramatycznie.

MAREK SAWICKI: Jeśli ktokolwiek myśli, że: system KRUS kiedykolwiek może być samowystarczalny finansowo, to się myli. W żadnym państwie Unii Europejskiej takiego systemu nie ma. Dzisiaj w systemie ZUS mamy dwóch płatników na jednego biorcę. W KRUS już dzisiaj na jednego płatnika mamy jednego biorcę, a za 15 lat będzie to już dwóch biorców. Musimy założyć, że w powszechnym układzie emerytalno-rentowym, w jakim funkcjonujemy, nie ma możliwości stworzenia systemu samofinansującego się.

Jeśli dziś 90 proc. środków KRUS pochodzi z budżetu państwa, a tylko 10 proc. od płacących składki, to czy po reformie ta proporcja się poprawi?

MAREK SAWICKI: Takie jest założenie projektu, aby te proporcje się zmieniały. Jeśli uzależnimy składki od dochodów gospodarstwa, a nie od jego wielkości, to jest szansa, że wraz ze wzrostem zamożności rolników również potrzeba dofinansowania systemu ubezpieczeń z budżetu będzie malała. W trakcie konsultacji przedstawimy także możliwość uzależnienia poziomu składek od wielkości gospodarstwa, ponieważ oba rozwiązania są godne uwagi. Jednak żadne z tych rozwiązań nie przyniesie jakichś wielomiliardowych oszczędności dla budżetu.

JERZY CHRÓŚCIKOWSKI: Reforma na pewno będzie miała jakiś sens, ale jej koszty będą ogromne. Przebudowa administracji pochłonie potężne środki, natomiast przyniesie niewielkie zyski. Dzisiaj wsparliśmy się bardzo mocno rentami strukturalnymi, które są finansowane z budżetu Unii Europejskiej oraz częściowo ze środków krajowych. Jednak wkrótce kolejne grupy korzystających z tego rolników będą wracać właśnie do KRUS, która będzie musiała wypłacać emerytury.

MAREK SAWICKI: W nowym systemie gospodarstwa duże, dochodowe mają płacić wyższą stawkę, jednak tym, co rzeczywiście może dać dodatkowe wpływy do systemu, jest wyciągnięcie sporej części rolników z szarej strefy. Dzisiaj przy niewielkich zarobkach musieliby oni płacić duży haracz dla ZUS, dlatego pracują nielegalnie. Warto, aby pozostawali oni w systemie KRUS, bo dzisiaj nie płacą żadnej składki. Natomiast jeśli będą na łączonej składce rolniczo-dochodowej, do systemu będzie wpływało więcej środków.

A co z grupą osób niezwiązanych z rolnictwem, które ukrywają się w systemie KRUS, korzystając z rolniczych przywilejów?

MAREK SAWICKI: Uszczelnienie systemu jest niezbędne, a w przyszłości będzie związane z rejestrem gospodarstw Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a więc tymi, które rzeczywiści tylko zajmują się produkują żywności. Zaręczam, że ta patologia jest także problemem przesadnie rozdmuchanym i nie sięga nawet 10 proc. ogółu ubezpieczonych w KRUS.

opracował Mariusz Herma

powrót


Zielony Sztandar 2008-05-18

Polskie karczmy na Praskiej Giełdzie Spożywczej

W sali wystawowej Praskiej Giełdy Spożywczej w Ząbkach odbyło się niedawno uroczyste otwarcie wystawy "Polskie Karczmy", przygotowanej przez Praską Giełdę przy współpracy z Regionalnym Ośrodkiem Badań i Dokumentacji Zabytków w Kielcach. Wystawę rysunków dawnych karczm, autorstwa współorganizatora -Romana Mirowskiego, otworzył wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski, w obecności byłego ministra kultury i dziedzictwa narodowego, posła Kazimierza Ujazdowskiego oraz przewodniczącego senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska, senatora Jerzego Chróścikowskiego. Obecny był burmistrz Ząbek Robert Perkowski.

Karczmy, dawniej nieodłączny element codziennej rzeczywistości, stały się dzisiaj zapomnianym fragmentem krajobrazu polskich wsi i miasteczek. Ich czas definitywnie minął, więc o ich przywróceniu do życia nie może być mowy. Można natomiast i trzeba o nich przypominać i temu Celowi służy wystawa -zachęcał do zwiedzania gospodarz uroczystości, prezes Praskiej Giełdy Spożywczej Zenon Daniłowski.

Prezentujący wystawę uczeń prof. Wiktora Zina - Roman Mirowski podkreślił, że karczmy stanowiły ważny element polskiego krajobrazu kulturowego. Według społecznej rangi były one pierwszymi obiektami po kościołach. Z karczmami wiążą się nie tylko zjawiska negatywne, celowo do niedawna wyolbrzymiane. Poza funkcją użytkową były one miejscem, gdzie rodziła się samorządność lokalna wiejskich wspólnot. Ponadto karczmy były ważnym elementem wymiany informacji.

Karczmy stały ongiś w każdej wsi. Także na rozstajach bitych dróg czy handlowych traktów podróżny mógł znaleźć gościnę dla siebie i zdrożonych koni. Były karczmy małe, prawie niewyróżniające się od stojących opodal chałup, a także duże, które z powodzeniem mogłyby uchodzić za dwory. Przybytki te żywiły, gasiły pragnienie, dawały nocleg, były miejscem narad chłopów, posłów, rozpraw sądowych i okolicznościowych uroczystości. Do karczmy wstępowano obowiązkowo po niedzielnej mszy, po ochrzczeniu dziecka, by wypić za zdrowie jego i rodziców; po ślubie, choć na trzy tańce, i po pogrzebie - na stypę. Do karczmy wstępowali też powracający z targu czy jarmarku chłopi, aby napić się gorzałki i coś przekąsić. Odbywały się też zabawy taneczne...

Karczmy nie były dziełami znanych architektów. Projektowali je i budowali rzemieślnicy. Najczęściej spotykana w dawnej Polsce karczma miała podcień albo ganek i mansardowy dach, a w okresie klasycyzmu portyki i ryzality. Ważnym elementem karczmy był alkierz karczmarza, izba karczemna, izby gościnne, a także stajnia i wozownia. Niezbyt trwały materiał, jakim jest drewno, nie pozwolił na przetrwanie karczm starszych niż XVIII-wieczne.
Wicemarszałek Kalinowski, który dokonał otwarcia wystawy podkreślił, że Praska Giełda, która jest dużym rynkiem hurtowym produktów spożywczych, nie ogranicza się do działalności komercyjnej, lecz ma godną pochwały ambicję pielęgnowania narodowej tradycji i budowania świadomości kulturalnej.

Wystawę "Polskie karczmy" można oglądać do września br. Następnie będzie ona prezentowana prawdopodobnie w kuluarach sejmu.

powrót


Gazeta Finansowa 2008-04-16

Będą protesty

Rolnicze związki zawodowe grożą protestami w Warszawie. Powód? - niskie ceny skupu trzody chlewnej. Ceny skupu na poziomie około 3 złotych za kilogram żywca to niewątpliwie dla hodowców katastrofa.

Do tego trzeba dodać wyjątkowo drogie od zeszłego roku pasze oraz wciąż rosnący import wieprzowiny. A to razem daje wyjątkowe bojowe nastroje wśród rolników, a zwłaszcza ich związkowych przywódców. Sławomir Izdebski - OPZZ Rolników: sytuacja jest tak napięta, rolnicy są tak zdesperowani, że są gotowi do marszu na Warszawę. Jerzy Chróścikowski NSZZ Solidarność RI: cena coraz to bardziej spada. Są wahnięcia, przed świętami drgnęło. W tej chwili jest cena około 3 złotych. Co powoduje rzeczywiście bankructwo wielu gospodarstw. Rolnicze związki zawodowe twierdzą, że obecne działania rządu są niewystarczające i domagają się zagwarantowania minimalne ceny skupu trzody chlewnej. Mariusz Gołębiowski - ZZR "Ojczyzna": rząd powinien mieć większą ingerencją w skup trzody chlewnej. Te wszystkie działania, które są prowadzone - rozmowy z Rosją - jak na razie niczego dobrego nie dają. Decyzje o ewentualnych protestach będą podejmowane w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Jeszcze dzisiaj na temat sytuacji na rynku trzody chlewnej związkowcy chcą rozmawiać w ministerstwie rolnictwa.

Źródło: Redakcja Rolna WP

powrót


Głos Wielkopolski 2008-04-19

Ludowcy wygrywaj ą starcie z PO o stołki w agencji rolnej

Partia Pawlaka ograła polityków Platformy

Agata Kondzińska Grzegorz Rzeczkowski

Kilkaset kierowniczych stanowisk w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa jednak przypadnie PSL. Wbrew zapowiedziom polityków PO, na piątkowym posiedzeniu senackiej komisji rolnictwa i ochrony środowiska senatorowie Platformy nie wpisali do nowej ustawy o ARiMR zapisów, które by to uniemożliwiały.

- PO ugięła się podpresją PSL - komentuje senator Wojciech Skurkiewicz, członek komisji z PiS. - Nieprawda. Nie ugięliśmy się pod niczyją presją - odpowiada Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO. - Ustawę możemy jeszcze zmienić w Senacie.

Jak informowaliśmy, ministerstwo rolnictwa tak napisało ustawę o ARiMR, by można było z dnia na dzień zwolnić kilkuset pracowników agencji pełniących kierownicze stanowiska. Dotąd, by ich usunąć, trzeba było udowodnić im rażące niedopełnienie obowiązków. Wszyscy bowiem są zatrudnieni na podstawie umów o pracę. Teraz będą powoływani i odwoływani. A prezes agencji, który do tej pory wybierany był z konkursu na pięcioletnią kadencję, będzie wskazywany przez ministrów - rolnictwa i finansów.

Ustawa przeszła przez Sejm głosami PO i PSL. - Trochę nieszczęśliwie wyszło. Dopiero na sali posiedzeń zorientowaliśmy się, że są tam kontrowersyjne zapisy - mówił nam wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak. – Teraz mamy czas w Senacie, by raz jeszcze zastanowić się nad tymi zmianami.

Jednak senatorowie PO nie zdecydowali się sprzeciwić PSL. Co więcej, dali ludowcom wolną rękę w wyborze prezesa i wiceprezesów ARiMR. Na wniosek senatora PO Eryka Smulewicza kandydaci na te stanowiska nie będą musieli pochodzić z państwowego zasobu kadrowego. - Oznacza to, że te funkcje będzie mógł pełnić każdy, nawet osoba wzięta z ulicy - mówi szef komisji Jerzy Chróścikowski (PiS).

Pozostałe zmiany senatorów są kosmetyczne. Jedna z nich przyznaje prawo do wyboru wiceprezesów agencji jej prezesowi. W poprzedniej wersji ustawy przywilej ten przypadł ministrowi rolnictwa. Prezes ARiMR będzie też określał wysokość pensji swych zastępców i głównego księgowego.

Najbogatsza agencja w Polsce. ARiMR to potężna instytucja. Jej tegoroczny budżet sięga 11,6 mld zł. Agencja ma 16 oddziałów i 314 biur powiatowych. Zatrudnia ponad 13 tys. osób. Przeciętny pracownik warszawskiej centrali ARiMR zarabiał w ubiegłym roku 5,1 tys. zł brutto miesięcznie.
Agencja zajmuje się wdrażaniem programów rolnych Unii Europejskiej i dzieli unijne dopłaty dla rolników.

powrót


Tygodnik Zamojski 2008-04-09

Parlament przyjął ustawę ratyfikującą Traktat Lizboński

Większość za Lizboną
- Kilkutygodniowa batalia wokół ustawy ratyfikującej Traktat Lizboński zakończyła się porozumieniem. Sejm i Senat przyjęły ustawę.

Przez wiele dni obserwowaliśmy gorączkowe targi nad Traktatem Lizbońskim. Ostatecznie 1 kwietnia posłowie zgodzili się na jego ratyfikację. "Za" opowiedziało się 384 postów (PO, PSL, LiD, część PiS), przeciw było 56, od głosu wstrzymało się 12.

Traktat podzielił posłów Prawa i Sprawiedliwości. "Za" głosowało 89 posłów tej partii (w tym prezes Jarosław Kaczyński i szef klubu Przemysław Gosiewski). Przeciw było 56, a 12 wstrzymało się. Szczególnie aktywni podczas posiedzenia Sejmu byli posłowie PiS związani z Radiem Maryja. Posłanka Anna Sobecka twierdziła, że na termin głosowania wybrano datę symboliczną - "dzień urodzin Judasza", a Krystyna Grabicka wołała "targowica". Posłów rozbawiła Nelly Rokita, stwierdzając, że premier Tusk "często stoi w rozkroku". Przeciwko ratyfikacji rękę podniosło czterech posłów z naszego okręgu wyborczego, wszyscy z PiS: Adam Abramowicz, Beata Mazurek, Jerzy Rebek, Sławomir Zawiślak. W głosowaniu nie uczestniczył Tomasz Dudziński, lider PiS w okręgu chełmskim.

Nazajutrz, 2 kwietnia Senat wyraził zgodę na ratyfikację traktatu. Głosowało 97 senatorów. Za było 74, przeciw 17, wstrzymało się od głosu - 6. Zaraz po głosowaniu marszałek Senatu Bogdan Borusewicz podpisał ustawę upoważniającą prezydenta do ratyfikacji traktatu. Podpis Lecha Kaczyńskiego zakończy proces ratyfikacji.

Poseł Mariusz Grad (PO): - Poparłem traktat, ponieważ wzmacnia on Unię Europejską, która potrzebuje integracji. Jako silny organ będzie w stanie konkurować ze Stanami Zjednoczonymi i Azją. Odbędzie się to z korzyścią dla wszystkich państw członkowskich, w tym Polski. Dzięki temu będziemy mogli wypracować wspólne stanowisko w polityce zagranicznej, a szczególnie w zakresie bezpieczeństwa energetycznego.

Poseł Sławomir Zawiślak (PiS): Postanowienia Traktatu są kolejnym krokiem w kierunku ograniczenia suwerenności państw członkowskich UE, w tym Polski. Zmianie ulega system głosowania w Radzie Unii Europejskiej, co znacznie osłabia naszą pozycję w Unii. To prawda, że ta zmiana wejdzie w życie dopiero w 2017 r. Czy jednak jest to aż tak odległa data? Wraz z wejściem w życie Traktatu polska Konstytucja przestanie być ostatecznie nadrzędnym aktem prawnym na terenie RP. Co prawda zrezygnowano z wprowadzenia do tekstu Traktatu jednoznacznego przepisu ustanawiającego pierwszeństwo prawa UE wobec praw krajowych, to jednak w Deklaracji nr 17 wskazano, że prawo przyjęte na podstawie Traktatu ma pierwszeństwo przed prawem państw członkowskich na warunkach ustanowionych przez orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. Jakie będzie to orzecznictwo? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć. au

Tak głosowali nasi parlamentarzyści
SEJM
Adam Abramowicz (PiS) - przeciw Tomasz Dudziński (PiS) - nieobecny Mariusz Grad (PO) - za Zbigniew Matuszczak (LiD) - za Beata Mazurek (PiS) - przeciw Grzegorz Raniewicz (PO) - za Jerzy Rębek (PiS) - przeciw Tadeusz Sławecki (PSL) - za Franciszek Stefaniuk (PSL) - za Sławomir Zawiślak (PiS) - przeciw Stanisław Żmijan (PO) - za Wojciech Żukowski (PiS) - za

SENAT:
Józef Bergier (PO) - za Jerzy Chróścikowski (PiS) - przeciw Lucjan Cichosz (PiS) - wstrzymał się

powrót


Aura 2008-04-01

- "OCHRONA ŚRODOWISKAWUND EUROPEJSKIEJ"
 - stan realizacji zobowiązań oraz możliwości finansowe" to tytuł konferencji, która odbyła się w gmachu Senatu RP w Warszawie. Konferencję zorganizowała senacka Komisja Rolnictwa i Ochrony Środowiska, której przewodniczy senator Jerzy Chróścikowski.

Realizację zobowiązań wynikających z przystąpienia Polski do Unii Europejskiej omówił minister środowiska Maciej Nowicki. Natomiast Janusz S. Mi-kuła, podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, przedstawił możliwości pozyskania środków z programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko.

powrót


Kurier Lubelski 2008-04-01

Blok dla Lubelszczyzny

REGION To wspólna inicjatywa 18 parlamentarzystów z naszego regionu. Oficjalnie zespól powstał wczoraj. Posłowie i senatorowie chcą w jego ramach wspólnie lobbować za sprawami ważnymi dla regionu w sejmie i senacie.

- Nasze doświadczenia pokazują, że tylko działając wspólnie można coś zrobić dla dobra regionu podkreśli! na wczorajszej konferencji prasowej Krzysztof Michałkiewicz, poseł lubelskiego PiS.

Pierwsze spotkanie Bloku dla Lubelszczyzny odbędzie się w maju. Będzie dotyczyło działań, jakie należy podjąć, żeby lepiej przygotować się do mistrzostw Euro 2012. Politycy zapowiedzieli też, że będą wspierać inicjatywę posła Stanisława Żmijana, PO. Chodzi o ustawę mającą ułatwić przeprowadzanie inwestycji lotniczych.

Parlamentarzyści przyznali, że czasami trudno współpracować. Tak jest np. w przypadku uchwalania budżetu, kiedy zarządzana jest dyscyplina partyjna - tłumaczył Grzegorz Czelej, senator PiS, pomysłodawca powstania Bloku.

Przewodniczącym Bloku został senator Czelej, a wiceprzewodniczącą - posłanka Joanna Mucha z PO. W pracach zespołu uczestniczyć będą też m.in. parlamentarzyści PiS - Krzysztof Michałkiewicz i Lech Sprawka oraz poseł PSL Edward Wojtas. 10 parlamentarzystów jeszcze zastanawia się nad przystąpieniem do Bloku. Jest wśród nich Janusz Palikot, poseł PO. Jak podkreślali wczoraj politycy, Blok dla Lubelszczyzny jest czwartym zespołem regionalnym w parlamencie. DUN

RAZEM DLA WOJEWÓDZTWA Od lewej senatorowie: Grzegorz Czelej i Jerzy Chróścikowski oraz poseł Krzysztof Michałkiewicz. Fot GM

powrót


Polityka 2008-03-29

Lepper dofinansowany

Czy rząd Donalda Tuska dofinansuje Samoobronę? Jeśli zostaną przyjęte projekty regulacji przygotowywanych przez parlamentarzystów PiS i PSL, związek zawodowy Andrzeja Leppera otrzyma - kolejny rok z rzędu - budżetowe środki na działalność na forum UE. Samoobrona, obok m.in. NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, należy do COPA-COGECA - unijnej organizacji zrzeszającej rolnicze związki i spółdzielnie, współpracującej z Komisją Europejską w przygotowywaniu aktów prawnych.

W 2006 r. rząd Jarosława Kaczyńskiego podjął decyzję o opłaceniu w 2006 i 2007 r. za organizacje należące do COPA-COGECA 95 proc. składki członkowskiej oraz większości kosztów związanych z działalnością. W ubiegłym roku w ustawie budżetowej dla związków reprezentujących interesy rolników wobec UE zapisano 2,7 min zł, z czego Samoobrona dostała 132 tys. zł - część wiosną, a część w połowie listopada, już po wygranych przez PO wyborach. - Dofinansowane zostały podróże służbowe, wynajem biur, utrzymanie pracownika w Brukseli, a potem też półetatu w Warszawie - wymienia Bożena Garbacz, dyrektor warszawskiego biura związku. Czy w tym roku nadal będziemy płacić za podróże Andrzeja Leppera po Europie? - Przygotowałem dokument, który wnosi o wydłużenie czasu dopłat dla związków należących do COPA-COGECA na kolejne lata. Minister Sawicki zobowiązał się, że nas wesprze, włączyć mają się też posłowie PSL - zapowiada senator Jerzy Chróścikowski z PiS, szef Solidarności Rolników Indywidualnych. Cieś.

powrót


Gazeta Częstochowska 2008-03-13

Referat posła Ziemi Częstochowskiej, Szymona Giżyńskiego

Ogólnopolska Konferencja Programowa "Polska wolna od GMO"
5 marca 2008 roku, w gmachu Sejmu RP, w Warszawie, Klub Parlamentarny "Prawo i Sprawiedliwość", Unia na Rzecz Europy Narodów, Koalicja "Polska wolna od GMO", NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, Stowarzyszenie Przyroda Ojczysta, Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski zorganizowały konferencję poświeconą zagrożeniom płynącym ze strony żywności genetycznie modyfikowanej, znanej pod nazwą - GMO
Uczestników konferencji powitali: Przemysław Gosiewski, przewodniczący KP PiS i Adam Bielan, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Słowo wprowadzające w
politycznie kluczową problematykę GMO, wygłosił prezes PiS, premier Jarosław Kaczyński. Całość obrad sprawnie poprowadziła posłanka Izabela Kloc.

Konferencję "Polska wolna od GMO" organizatorzy podzielili na dwa merytoryczne bloki. W pierwszym, poświęconym zagrożeniom GMO dla zdrowia i życia ludzi i zwierząt oraz dla środowiska, wystąpili znani polscy uczeni - specjaliści, od wielu już lat uczciwie informujący opinię publiczną o powadze sytuacji, między innymi: prof. dr hab. Tadeusz Żarski, prof. dr hab. Jan Szyszko, prof. dr hab. Mieczysław Chorąży, prof. dr hab. inż. Stanisław Więckowski, prof. dr hab. Jan Narkiewicz - Jodko. W części drugiej dotyczącej polskich i europejskich aspektów prawno - politycznych, związanych z GMO prezentowali się politycy, w kolejności głosu: poseł Krzysztof Jurgiel, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi w latach 2(X)5-2006; Janusz Wojciechowski, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa Parlamentu Europejskiego; Ryszard Czarnecki, poseł do Parlamentu Europejskiego; senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ RI Solidarność; poseł Szymon Giżyński, członek Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w IV kadencji Sejmu - przewodniczący podkomisji stałej ds. dopłat bezpośred-
nich dla rolników, w V kadencji Sejmu -przewodniczący podkomisji stałej ds. finansowego wsparcia rozwoju wsi i rolnictwa; Krzysztof Ardanowski. dor idea prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego ds. rolnictwa i rozwoju wsi i poseł Jan Szyszko, w latach 2005-2007 minister ochrony środowiska.

Poniżej publikujemy pełny tekst referatu posła Ziemi Częstochowskiej. Szymona Giżyńskiego - "GMO, a wybrane uwarunkowania społeczno-polityczne" -także ze względu na jego przekrojowy i publicystyczno - polemiczny charakter.

ItJ

powrót


Niedziela 2008-03-16

Polska wolna od "żywności Frankensteina"

Czesław Ryszka

Jeffrey Smith, znany na świecie autor książek "Nasiona kłamstwa" oraz światowego bestsellera "Genetyczna ruletka", dyrektor wykonawczy Instytutu Odpowiedzialnych Technologii z siedzibą w USA, będąc ostatnio w Polsce, ostrzega! m.in. kobiety w ciąży, że jedząc genetycznie modyfikowaną żywność, mogą narazić swoje dzieci na ogromne niebezpieczeństwo: "Naturalne geny mogą zostać usunięte, rozbite, wyłączone, włączone na stałe, odwrócone, powielone lub przesunięte, w wyniku czego poziomy ekspresji setek genów mogą zostać zmienione".

O co chodzi? Wiemy, że obecny stan wiedzy umożliwia naukowcom manipulowanie materiałem genetycznym i modyfikowanie roślin, zwierząt i mikroorganizmów w taki sposób, że możliwe jest uzyskanie odmian, które nie pojawiłyby się w środowisku naturalnym. Wybrane geny bakterii, wirusów, roślin i zwierząt wprowadzane są do innych roślin, np. soi, rzepaku, kukurydzy czy ryżu w celu uzyskania u nich nowych cech. Przykładowo naukowcy wprowadzili materiał genetyczny skorpiona do kukurydzy, bakterii do soi albo genów ropuchy do ziemniaków. W trakcie tego procesu manipulacji genetycznych zachodzi prawdopodobieństwo usunięcia pewnych fragmentów i rearanżacji przestrzennych DNA.
Technikę wstawiania obcych genów do organizmów roślin czy zwierząt można porównać do wstawienia wirusa do systemu komputerowego - nie ma możliwości sprawdzenia, gdzie faktycznie gen będzie się znajdował i jak będzie się replikował. Krótko mówiąc, zjawiska tego typu mogą prowadzić do nieprzewidywalnych i niespodziewanych skutków, jak np. utrata odporności na dany rodzaj wirusa, negatywny wpływ na rozrodczość pożytecznych owadów albo zaskakujące zmiany w organizmach szczurów konsumujących transgeniczna żywność.
Ponieważ trwa na świecie wyścig w produkcji jak najtańszej żywności, z powodów komercyjnych jej producenci nie zapewniają wystarczającej ilości informacji na temat składników modyfikowanych genetycznie w oferowanych produktach. Konsumując rzekomo tańszą żywność, nie wiemy, jak skończy się dla nas ten gigantyczny eksperyment. Nie są bowiem prowadzone żadne długoterminowe badania nad bezpieczeństwem modyfikowanych genetycznie produktów.

Na ten właśnie temat 5 marca br. odbyła się w parlamencie ogólnopolska konferencja: "Polska wolna od GMO" (czyli od żywności modyfikowanej genetycznie, zwanej często "żywnością Frankensteina"). Zorganizowały ją: klub parlamentarny PiS, Unia na rzecz Europy Narodów, Koalicja "Polska wolna od GMO", NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", Stowarzyszenie Przyroda Ojczysta oraz Stowarzyszenie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski. Szczególny wkład w konferencję wnieśli posłowie Krzysztof Jurgiel, Jan Szyszko oraz senator Jerzy Chróścikowski. Tą konferencją Prawo i Sprawiedliwość chce uruchomić ogólnokrajową akcję sprzeciwu wobec wprowadzenia GMO - co zapowiedział minister rolnictwa Marek Sawicki, uznając obecny zakaz niezgodny z prawem Unii Europejskiej.

Przypomnę, że w 2006 r. rząd Jarosława Kaczyńskiego przyjął ramowe stanowisko w sprawie żywności modyfikowanej genetycznie, z którego wynika, że "Polska jest krajem wolnym od GMO". Przyjęto wówczas także ustawę o nasiennictwie, zakazującą wprowadzania do obrotu nasion modyfikowanych genetycznie, jak również ustawę o paszach, zakazującą produkcji pasz z udziałem GMO.

Próba zmiany obecnie istniejącego zakazu wprowadzenia roślin i produktów GMO do Polski zagraża nie tylko naszemu zdrowiu, ale także głównym priorytetom w rozwoju polskiego rolnictwa oraz strategii eksportu naszych produktów rolnych. Nie każdy z nas wie, że nie jest możliwe współistnienie upraw tradycyjnych i modyfikowanych genetycznie. Dlatego wprowadzenie modyfikowanych genetycznie roślin do środowiska pozbawi Polskę atutu producenta żywności wysokiej jakości biologicznej. A może właśnie o to chodzi?
Polska ma wciąż status kraju wolnego od GMO, a to poważny argument przy oferowaniu naszej żywności na eksport. Popyt na żywność tradycyjną i ekologiczną odznacza się obecnie niespotykaną w innych dziedzinach dynamiką wzrostu, rzędu 20 proc. rocznie. Od 2006 r. Polska zrobiła olbrzymi krok naprzód w dziedzinie produkcji ekologicznej. Nasze produkty z certyfikatem cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem ze strony europejskich kontrahentów. Na międzynarodowych wystawach i targach nasi rolnicy otrzymują propozycje współpracy w zakresie sprzedaży mięsa, warzyw i zbóż.

Polscy rolnicy nie muszą konkurować z przemysłowymi gospodarstwami i producentami w Unii. Nie musimy uczestniczyć w wyścigu, kto wyprodukuje najwięcej niskiej jakości produktów, których i tak jest nadmiar. Lepiej skupić się na tym, czego naprawdę konsumenci poszukują: wysokiej jakości żywności tradycyjnej i ekologicznej. To właśnie w tym tkwi potencjał Polski. To taki towar inni chcą od nas kupować.

GMO bywa nazywane "żywnością Frankensteina", szalonego naukowca, który nie godząc się na ograniczenia natury, chciał ją za wszelką cenę udoskonalić. Zbytnia wiara we własne możliwości zakończyła się dla niego karą. Jak zakończy się dla nas to wszystko, co robi się w laboratoriach, co jest zapewne wynikiem ludzkiego geniuszu, ale nierzadko nie ma nic wspólnego z moralnością i etyką?

powrót


Chłopska Droga 2008-03-02

W Europie, ale bez pieniędzy

Polskim organizacjom rolniczym skończyły się pieniądze na prowadzenie działalności w Brukseli. Teraz wszystko w rękach Sejmu, który może, ale wcale nie musi, uchwalić kolejną ustawę przyznającej odpowiednie fundusze.
Przez ostatnie dwa lata polskie organizacje rolnicze żyły w Brukseli dzięki dotacjom z budżetu państwa. Działacze byli obecni na spotkaniach COPA-COGECA - najsilniejszego unijnego lobby rolnego. Stać ich było także na wynajem biur oraz co najważniejsze na zapłacenie składki członkowskiej, która rocznie wynosi pół miliona euro.
Władysław Serafin - Kółka Rolnicze: rolnicze organizacje nie są w stanie z własnych budżetów funkcjonować w organizacjach europejskich. Zatem potrzebne jest jeszcze przez długi czas wsparcie z budżetu państwa. Pieniądze gwarantowała uchwalona za rządów PiS-u ustawa. Ale ustawa w tym roku już nie funkcjonuje. Tegoroczna składka członkowska nie jest więc zapłacona i nie wiadomo czy będzie.
Jerzy Chróścikowski - przewodniczący NSZZ RI "S": jeżeli nie będzie refundacji pomocy częściowej z budżetu państwa, będziemy musieli płacić sami lub szukać środków z jakichś innych źródeł. Znalezienie takiej, sumy byłoby jednak bardzo trudne. Ale jest jeszcze jeden pomysł na rozwiązanie problemu. Nowa ustawa.
Wiktor Szmulewicz - prezes KRIR musimy taki projekt ustawy przygotować dla parlamentu na lata 2007-2013 i od woli parlamentu zależy, czy te środki będą. Podobny projekt ustawy przygotowała także "Solidarność" Rolników Indywidualnych. W Sejmie ma go złożyć klub Prawa i Sprawiedliwości.

(www.tvp.pl)

powrót


Tygodnik Zamojski 2008-02-21

Czy chcą nas otruć?

Radio Maryja walczy z "agentem" Monsanto, senator przestrzega rolników, by nie zakładali sobie stryczka na szyję. Rolnicy jednak coraz bardziej skłaniają się ku postępowi. Co z tego wszystkiego wyniknie?

- Czy Bili Gates zbudowałby Krzemową Dolinę, gdyby produkował syrenkę? Nie. I my też nie zbudujemy silnego rolnictwa, jeśli nie zrozumiemy, że cały świat zarabia dziś na nowoczesnych technologiach. Czy się to komuś podoba czy nie, GMO jest nieuchronne i nieuniknione - Wiesław Gryn, prezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego i rolnik z dziada pradziada nie ukrywa, że na zniesienie w Polsce zakazu uprawy roślin genetycznie modyfikowanych czeka jak na zbawienie.
Nie śpieszmy się. Nie eksperymentujmy na przyrodzie, na zwierzętach, na ludziach. Poczekajmy aż zostanie bezsprzecznie udowodnione, że żywność, do produkcji której wykorzystuje się osiągnięcia inżynierii genetycznej, jest w pełni bezpieczna. Polscy rolnicy i bez niej mogą się odnaleźć na unijnym rynku, stawiając na ekologię i jakość - dowodzi Jerzy Chróścikowski (PiS), szef senackiej komisji rolnictwa i ochrony środowiska.
Nie jestem agentem
To właśnie z racji tego stanowiska, senatora spod Zamościa odwiedzali w ostatnim czasie minister rolnictwa USA, attache rolny ambasady amerykańskiej, amerykański minister stanu ds. GMO; bywali też u niego kongresmeni. Rzecz jasna lobbowali za GMO. Tu akurat wiele nie wskórali. - Czy polscy rolnicy zdają sobie sprawę, że stawiając na transgeniczne uprawy oddadzą się w ręce wielkich koncernów, które posiadają patenty na wszelkie nowe odmiany? Czy wiedzą, że co roku będą musieli kupować od nich nowe nasiona, bo stosowanie tych pochodzących z własnych upraw jest niedozwolone? -pyta senator.
Lista pytań o bezpieczeństwo GMO i zyski, jakie ma przynosić ich uprawa, jest znacznie dłuższa; podobnie jak lista argumentów jego zwolenników. Spierają się ze sobą naukowcy, politycy, organizacje rolnicze. Glos w dyskusji zabrali przedstawiciele Kościoła, m.in. arcybiskup Józef Życiński, który w grudniu ub. roku przekonywa! na jednym z kazań, by nie bać się żywności modyfikowanej genetycznie. Przypominał, że w przeszłości ludzie wielokrotnie straszeni byli złymi skutkami nowych wynalazków, jak choćby podróży koleją - w XIX w. przewidywano, że przemieszczenie się z zawrotną wówczas prędkością 30 km na godzinę będzie szkodliwe dla ludzkie go wzroku. Z GMO walczy za to Radio Maryja. Obiektem jego ataku stał się m.in. Wiesław Gryn, który w swoim nowoczesnym gospodarstwie w Rogowie pod Grabowcem prowadzi od wielu lat poletka doświadczalne, na których - we współpracy z instytutami naukowymi i producentami m.in. nasion - testowane są nowe odmiany i technologie upraw. Eksperymenty prowadził tu m.in. koncern Monsanto -światowy lider w produkcji zmodyfikowanego genetycznie ziarna siewnego, a także producent silnego herbicydu o nazwie Roundup. To właśnie w tym koncernie powstała odmiana soi odporna na herbicyd. Roundup jest tzw. środkiem totalnym, który niszczy wszystko, co zielone - poza roślinami, którym wszczepiono gen odporności.
- Przez Radio Maryja zostałem ochrzczony "agentem" Monsanto. Wielokrotnie wymieniano na antenie moje nazwisko. Śmiać się z tego? Walczyć z tym? - zastanawia się Gryn, na którego poletkach testowane były min. bezpłużne techniki uprawy roli (siew i zbiór) czy uprawy kilkudziesięciu nowych odmian, i który gościł u siebie rektorów chyba wszystkich uczelni w kraju, mających coś wspólnego z rolnictwem.
- Niczyim agentem nie jestem. Jestem po prostu za postępem, a od niego nie ma odwrotu. Kiedy w Anglii wynaleziono w XVIII w. maszyny parowe, robotnicy rozbijali je kamieniami. Czy mogli zniszczyć wszystkie i zatrzymać rewolucję przemysłową? - pyta Wiesław Gryn. - Wprowadzenie GMO wymusi na nas ekonomia. Rynek jest dziś w Europie jeden. Jak mamy się na nim odleźć, jak konkurować, skoro Czesi zaczęli już uprawiać transgeniczną kukurydzę, uprawiają ją Węgrzy i inni sąsiedzi? Omacnica prosowianka atakuje jej uprawy z równą siłą wszędzie. Tyle tylko, że rolnicy z innych krajów mają przeciwko temu szkodnikowi nową broń - rośliny z wszczepionym genem odporności. Nie tylko nie muszą wydawać pieniędzy na walkę z owadem, często bezskuteczną, ale też produkują przy okazji zdrowsze ziarno, bez groźnych mytoksyn - substancji produkowanych przez grzyby, które rozwijają się w ziarnie uszkodzonym przez omacnicę.
W użyciu są głównie dwie odmiany transgenicznej - odporne na szkodniki oraz odporne na Roundup. Uprawa tych pierwszych nie wymaga stosowania oprysków, oszczędza więc czas, pieniądze i środowisko. - No właśnie, o tej zalecie ekolodzy jakoś zapominają - podkreśla prezes ZTR. - Uprawy przynoszą plony wyższe na hektarze o jakieś 2 tony. Razem z wydatkami na środki ochronne, na przejazdy opryskiwaczy, gdy atakuje omacnica, na każdym hektarze można oszczędzić około 2 tys. zł. A nasiona? Owszem, są droższe, o jakieś 200 zł.
Gryn powtarza też dowcip zasłyszany od znajomego Amerykanina: dawniej farmer wstawał rano i najpierw modlił się, by komunizm utrzymał się w Europie jak najdłużej (miał tu ogromny rynek zbytu). Teraz ten sam farmer modli się, by zakaz upraw GMO utrzymał się w Europie jak najdłużej.
Uprawy GMO są tańsze i to dlatego ich powierzchnia na świecie rośnie szybko, o ok. 10 proc. rocznie, i wynosi już ok. 115 min ha.
Zamienił stryjek siekierkę...
Zagorzała dyskusja trwa w najlepsze, ale już w najbliższym czasie w Polsce muszą zapaść wiążące decyzje, których skutki odczują wszyscy rolnicy i wszyscy konsumenci.
Obrót GMO ograniczają dwie ustawy: o paszach i nasiennictwie. Komisja Europejska uważa, że obie są niezgodne z prawem unijnym i zagroziła Polsce wysoki karami, sięgającymi dziennie kilkuset tys. euro.
Teraz zwierzęta w Polsce są karmione paszami ze śrutą sojową, którą importujemy w ilości 2 min ton rocznie. Jest to prawie wyłącznie śruta z modyfikowanej soi. Jednak już w sierpniu br. ma wejść w życie całkowity zakaz stosowania w paszach roślin GMO. Na światowych rynkach można jeszcze kupić śrutę z tradycyjnej soi, droższą. Podrożałyby więc pasze. Czy to oznaczałoby dalsze podwyżki cen mięsa w sklepach?
- Jest i inne wyjście. Rozpoczęliśmy starania o zniesienie zakazu karmienia drobiu i świń mączkami kostnymi. Wycofano je z użycia po pojawieniu się choroby szalonych krów (śmiertelnej także dla ludzi - dop. red.). Jednak była to tylko panika, bo wszystkie badania naukowe dowodzą, że mączki są niebezpieczne tylko dla bydła - wyjaśnia senator.
Tak więc już od dawna jemy mięso świń, które żywione są zmodyfikowanymi produktami. Można je także znaleźć na sklepowych półkach (soja, kukurydza, warzywa, olej), choć powinny być wyraźnie oznakowane. Modyfikowana genetycznie skrobia dodawana jest też do niemal wszystkich jogurtów. Jednak w Polsce nie można uprawiać roślin genetycznie zmodyfikowanych, choć UE dopuściła już kilka odmian takiej kukurydzy, a teraz dyskutuje nad możliwością uprawy transgenicznego ziemniaka zawierającego tylko wybrany rodzaj skrobi, np. przydatnej do produkcji papieru. Ziemniak ten - nazwany EH92-527-1 - miałby być wykorzystywany do celów przemysłowych, a w perspektywie jako pasza.
- Polska powinna utrzymać zakaz uprawy GMO. Nikt nie potrafi zagwarantować, że nie zostanie ono uwolnione do środowiska, że transgeniczną kukurydza nie będzie się krzyżować ze zwykłymi odmianami. Możemy uruchomić w przyrodzie procesy, których nic nie zatrzyma. Można sobie wyobrazić, że rzepak odporny na herbicydy wymieni się
genami z rzepikiem, skutkiem czego powstanie niezniszczalny super-chwast. O pomyłkę na tym polu nietrudno. Wystarczy wspomnieć barszcz Sosnowskiego, sprowadzony z ZSRR jako rzekomo znakomita pasza, dziś nie dający się wytępić groźny chwast, czy azbest, rzekomy super wynalazek - przypomina senator. Jerzy Chróścikowski namawia wszystkich, by zdrowo się odżywiali i unikali żywności produkowanej przemysłowo. - Nasza żywność jest zdrowsza. Także droższa? Zależy, jak na to popatrzeć. 10 gramami dobrej szynki można się najeść równie jak 20 gramami szynki złej jakości, z dużą zawartością wody i innych dodatków. Amerykańskie technologie nie niosą ze sobą niczego dobrego. Popatrzmy jak wyglądają i jakie kłopoty ze zdrowiem mają dziś Amerykanie - wskazuje. -A nasze dziewczyny? Są piękne i szczupłe, bo zdrowo się odżywiają - dodaje żartem.
Zdania co do tego, co tak naprawdę jest lepsze, są jednak podzielone. - Jestem przekonany, że kukurydza z wszczepionym genem odporności na Roundup jest zdrowsza niż kukurydza zanieczyszczona przez szkodniki. Ryż wzbogacony witaminą A stał się błogosławieństwem dla Trzeciego Świata-mówi Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. - Dlaczego tak boimy się inżynierii genetycznej? W szkole każdego chyba uczono, że rośliny i zwierzęta hoduje się na zasadzie krzyżowania. Teraz ta technika rozwinęła się tak dalece, że geny można przeszczepiać z dowolnych organizmów, można je eliminować. To jej osiągnięcie. Nauki nie można lekceważyć. Z GMO jest jak z odkryciem atomu: można go wykorzystać dla dobra ludzkości i przeciwko niej.
Anna Rudy

powrót


Tygodnik Zamojski 2008-02-20

Jeden wielki dołek - z Jerzym Chróścikowskim, senatorem PiS, przewodniczącym Rady Krajowej NSZZ Solidarność Rl

Jerzy Chróścikowski: - W Danii rolnicy są współwłaścicielami przetwórni. Jeśli tracą na hodowli, zarabiają na produkcji mięsa, otrzymują dywidendy.

- Rolnicza Solidarność zorganizowała niedawno na ulicach Warszawy manifestację, która miała zwrócić uwagę na drastyczny spadek cen żywca wieprzowego. Co tak naprawdę dzieje się na tym rynku?

- Problem wywołały wielkie koncerny skupujące i przerabiające mięso, które dyktują ceny na bardzo niskim poziomie. Podejrzewamy, że doszło do tzw. zmowy cenowej. Cierpią na tym drobni producenci trzody, którzy prowadzą tradycyjny i czasochłonny chów, i są coraz bardziej eliminowani z rynku. Jednak problem ten w jeszcze większym chyba stopniu dotknął fermy przemysłowe. Ich właściciele pozaciągali ogromne kredyty na dostosowanie gospodarstw do standardów unijnych i skorzystali ze środków Unii. W ich przypadku nie ma mowy o czasowym zaprzestaniu nieopłacalnej dziś produkcji. Wiązałoby się to z utratą dopłat do kredytów, koniecznością zwrotu pieniędzy z Programu Wsparcia Obszarów Wiejskich. Wiele ferm bankrutuje.

- Kilogram żywca kosztuje dziś średnio ok. 3 zł. Dokładnie tyle samo kosztował przed rokiem. Dlaczego wówczas nikt nie protestował i nie urządzał politycznych happeningów?

- Przed rokiem znacznie tańsze było zboże i inne pasze, oprócz tego Agencja Rezerw Materiałowych zaczęła prowadzić skup na zapasy i zdjęła z rynku nadmiar mięsa. Poza tym problemy naszych hodowców zaczęły się kumulować. Rynkiem wieprzowiny zawsze rządziły tzw. dołki - gdy mięsa było dużo, a ceny niskie, oraz górki, gdy mięsa było mało, a ceny wysokie. Rolnik raz tracił, a potem odrabiał straty. Epoka wzrostów i spadków jednak mija. Dziś, gdy brakuje mięsa, koncerny sprowadzają je zza granicy, od "swoich". Polski rolnik nie korzysta już tak znacznie na zwyżce cen.

- Spadek cen dotknął jednak całą Europę.

- Owszem, średnia cena nie przekracza 1,3 euro za kg. Jest jednak wyższa od polskiej, a nie zapominajmy, że unijni rolnicy otrzymują też wyższe dopłaty, co poprawia kondycję ich gospodarstw. Wypracowali też inne rozwiązania. Np. w Danii rolnicy są współwłaścicielami przetwórni. Jeśli tracą na hodowli, zarabiają na produkcji mięsa, otrzymują dywidendy.

- Jak to możliwe, że przy tak dużym spadku cen w skupie, podrożały mięso i wędliny w sklepach?

- Oto zagadka. Sieci handlowe nakładają na te produkty ogromne marże. Konsumenci powinni się domagać wyjaśnienia tej sytuacji. Konsumenci płaczą i płacą. Może powinni zaprotestować?
Rozmawiała Anna Rudy

powrót


Dziennik 2008-02-15

Tylko zmiany strukturalne mogą wzmocnić polskie rolnictwo
DEBATA O sytuacji w polskim rolnictwie politycy i eksperci dyskutowali podczas debaty "WSJ Polska", TV Biznes i Radia PiN

Trzeba mocniej niż do tej pory postawić na rozwój spółdzielczości rolniczej. Powoli obserwujemy w Polsce zrzeszanie się rolników w takie grupy producenckie, czemu sprzyjają wprowadzane stopniowo zmiany prawne
Rolnicy protestują, a tymczasem dla mieszkańców miast ich żądania są niezrozumiałe.
Trudno im pojąć, dlaczego rolnicy produkują, chociaż jest to nieopłacalne, i z jakiego powodu rząd ma gwarantować im lepszą cenę, dopłacając z pieniędzy publicznych. Unia Europejska i jej państwa członkowskie dopłacają rolnikom do produkcji, eksportu i paliwa, rolnicy płacą także bardzo niskie podatki, a mimo to narzekają na trudne warunki.
Dlaczego rolnikom ma się należeć więcej niż innym? Czy są jakieś powody, dla których mamy ich chronić? Dokąd zmierza unijne rolnictwo? Te właśnie pytania stawiano podczas kolejnej debaty zorganizowanej przez TV Biznes i "WSJ Polska" we współpracy z Radiem PiN. W studiu TV Biznes o wyzwaniach stojących przed polskim i unijnym rolnictwem w środę, 13 lutego rozmawiali politycy: Kazimierz Plocke z Platformy Obywatelskiej, Krzysztof Jurgiel z Prawa i Sprawiedliwości, Krzysztof Matyjaszczyk z Lewicy i Demokratów, Mirosław Maliszewski z Polskiego Stronnictwa Ludowego wraz z ekspertami. Debatę poprowadzili: Joanna Wrześniewska-Zygier i Robert Bernatowicz.

Podstawowym pytaniem, jakie zadaje sobie przeciętny człowiek, patrząc na protesty rolników, jest: po co produkować, skoro się nie opłaca?

KRZYSZTOF JURGIEL: Jesteśmy członkami Unii Europejskiej, a Wspólnota już w latach 60. przyjęła pewne zasady wspólnej polityki rolnej. Jej celem było dostarczenie taniej i zdrowej żywności mieszkańcom ówczesnych sześciu państw wchodzących w skład Wspólnoty. Postanowiono wówczas dotować produkcję rolną. Odkąd Polska weszła do Unii Europejskiej, ten system wprowadzany jest także w Polsce. Wszelkie dotacje i inne wsparcie dla rolników mają na celu to, aby produkty rolne nie drożały i były dostępne na rynku.
Rolnictwo jest tym działem, który ma przede wszystkim wyprodukować żywność o określonym standardzie i wprowadzić ją na rynek. Ilość produkcji regulowana jest rynkowo, co od 1989 r. w coraz większym stopniu dotyczy także Polski. Oczywiście jest wiele kłopotów, które musimy pokonywać, jednakjesteśmy na dobrej drodze. Potrzebujemy trochę czasu, abyśmy nauczyli się produkować według określonych standardów i w określonych warunkach ekonomicznych.

MIROSŁAW MALISZEWSKI: Rolnicy mają prawo, podobnie jak inne grupy zawodowe, wyrażać swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji na rynku. Z drugiej strony muszą zdawać sobie sprawę z tego, że dziś mamy wolny rynek. Państwo czy rząd, ten czy poprzednie, nie dysponowały takimi mechanizmami, aby wpłynąć ad hoc na wzrost cen chociażby żywca wieprzowego. Trzeba wprowadzić wiele mechanizmów, przyjrzeć się rynkowi i tak planować produkcję oraz pozyskiwanie nowych rynków zbytu, aby w myśl prawa podaży i popytu spowodować podniesienie tych cen.

KRZYSZTOF MATYJASZCZYK: Rolnicy muszą pamiętać podczas takich protestów, że ten problem, z którym wychodzą teraz na ulicę, był również odczuwamy za czasów rządów RS. Przez to, że zabrakło konkretnych działań ze strony obu rządów, problem cen do dziś nie został rozwiązany. Protesty rolników są racjonalną odpowiedzią na nieracjonalne zachowanie przedstawicieli rządu. Ministerstwo Rolnictwa jak dotąd nie przedstawiło żadnego projektu ustawy, która by dotyczyła resortu rolnictwa.

Po co tak naprawdę był protest w Warszawie, skoro prowadzono już wcześniej rozmowy z ministrem Sawickim? Czy to nie tak, że skoro wszystkie grupy protestują, to nadszedł czas także na rolników?

JERZY CHRÓŚCIKOWSKI, przew. NSZZ RI "Solidarność", senator PiS: Rozmowy były, można powiedzieć, sondażowe i były próbą odsunięcia protestu. Do Warszawy rolników ściągnął sam problem i widmo bankructwa, które ich czeka. Jeśli taki rolnik codziennie odstawia kilkaset tuczników, a na każdym z nich traci po 100 - 150 zł, to łatwo policzyć, jakie koszty ponosi. A z taką sytuacją mamy do czynienia już od dawna. Rolnicy nie chcą, by mieszkańcy miast musieli dopłacać do ich działalności. Chodzi o to, że Polska produkuje bardzo tanio w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej. Jest to żywność najlepsza na całym wspólnotowym rynku, dlatego jest bardzo poszukiwana i wielka jej część trafia na eksport, a do naszego kraju sprowadzana jest żywność z zagranicy. To pokazuje, że wcale nie ma nadprodukcji, a niskie ceny nie wynikają z rosnącego importu. Żywność sprowadzają te same koncerny spożywcze, które przetwarzają żywność zarówno w Polsce, jak w innych krajach Unii Europejskiej i są zainteresowane importem do Polski swoich nadwyżek z Irlandii czy Danii.

WITOLD HOIŃSKI, prezes związku Polskie Mięso: W całej Unii Europejskiej mamy teraz do czynienia z taką sytuacją. Ceny w Polsce nie są wcale najniższe, kształtują się na średnim unijnym poziomie. Nie jest też do końca prawdą, że mamy otwarte rynki zbytu. Naszym głównym rynkiem eksportowym po 2004 r. stała się Unia Europejska i tam lokowaliśmy ponad 60 proc. naszego eksportu żywności. Tyle że w 2006 r. kurs euro do złotówki wynosił 4,11 zł za euro, a dzisiaj mamy 3,50 zł za euro. Kraje trzecie, w których powinniśmy być obecni - Rosja, Białoruś, Ukraina, gdzie lokowaliśmy ponad 20 proc. eksportu, dzisiaj są zamknięte.

KAZIMIERZ PLOCKE: To nie jest problem, który można rozwiązać jedną decyzją. Nawet Unia Europejska nie poradziła sobie jeszcze z tą kwestią. To długi proces. Przede wszystkim potrzeba zmiany struktury gospodarstw rolnych w Polsce. Po drugie trzeba doprowadzić do tego, by powstawały grupy producenckie, które będą dbały o interes producentów. Obowiązkiem państwa jest stworzyć prawo, które zachęci rolników do zrzeszania się w takie grupy.

W skupie za kilogram mięsa rolnik dostaje 3,40 zł. Dlaczego ceny na sklepowych półkach są nieporównywalnie wyższe?

MIROSŁAW MALISZEWSKI: Różnica pomiędzy ceną, którą otrzymuje rolnik, a tą, którą konsument płaci w supermarkecie, jest dzisiaj pobierana przez różnych pośredników na rynku, w pewnym stopniu także przez przetwórców żywności. Pośrednikom absolutnie nie zależy na tym, by część swoich zysków oddać producentom. Rolnik musi powoli przejmować poszczególne elementy dystrybucji produktu - częściowo przetwórstwo, ale także sprzedaż. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wzorem innych krajów europejskich - tych, z których dzisiaj importujemy mięso i przetwory z mięsa wieprzowego - miejsca te zajmowali rolnicy. Trzeba więc mocniej niż do tej pory postawić na rozwój spółdzielczości. Powoli obserwujemy takie właśnie zrzeszanie się rolników, któremu towarzyszą stopniowe modyfikacje prawne sprzyjające producentom.

WITOLD HOIŃSKI: Ceny produktów mięsnych po 1991 r. wzrosły najmniej, natomiast koszty ich wyprodukowania wzrosły najbardziej, w tym koszty pracy kilkakrotnie.

A może na rynku mamy do czynienia ze zmową cenową?

WIESŁAW ŁOPACIUK, Instytut Ekonomiki Rolnictwa Uniwersytetu Warszawskiego: Od odpowiedzi na to pytanie mamy specjalne organy w kraju, które na pewno zajmą się tą sprawą i stwierdzą, czy na rynku istnieje zmowa cenowa. Nie ulega wątpliwości, że pozycja przetargowa rolników, jeżeh chodzi o ścieranie się interesów na rynku, jest o wiele słabsza niż zakładów przemysłowych. Główną przyczyną niezadowolenia producentów trzody chlewnej jest też to, że gdy ceny zbóż w ciągu dwóch ostatnich lat wzrosły blisko dwukrotnie, w ich branży do podobnego zjawiska nie doszło.

KRZYSZTOF JURGIEL: Na pewno jest kilka powodów, dla których produkcja rolników jest nieopłacalna. Na pewno w lepszej sytuacji znajdują się choćby rolnicy w Danii, którzy są właścicielami zakładów przetwórczych i dla nich liczy się końcowa cena produktu.

WITOLD CHOIŃSKI: Kiedy padają zarzuty o zmowę cenową, to można mówić tylko o zmowie rolników ze starej części Unii Europejskiej przeciwko rolnikom polskim, ponieważ produkują taniej i tę tańszą produkcję sprzedają na nasz rynek. Poza tym to tylko w Danii rolnicy są właścicielami owych spółdzielni i zakładów mięsnych. Tyle że jeśli dana firma nie wypracuje zysku, rolnik nie dostanie z tego dywidendy, a wszystkie dochody zostaną przeznaczone na inwestycje.

Kiedy na czele protestu rolników widzi się senatora PiS, pojawia się pytanie, czy nie jest to tylko gra polityczna?

KRZYSZTOF MATYJASZCZYK: Jeśli mamy pomóc rolnikom, musimy oddzielić politykę od rzeczowego podejścia do gospodarki. Część z tych protestów na pewno jest grą polityczną. Jednak problem rolnictwa istnieje i powinniśmy o nim mówić i wspólnie znaleźć sposób na wyprowadzenie tego sektora z kłopotów. Jedna z propozycji już padła: rolnicy jak najszybciej powinni się zrzeszać w spółdzielnie, które będą produkowały, przetwarzały i sprzedawały żywność. One będą w stanie konkurować z tymi przetwórcami, którzy zawyżają ceny.

Czy Unia Europejska, wspierając rolników, tak naprawdę nie doprowadzi do ich bankructwa?

MIROSŁAW MALISZEWSKI: Unia, przyjmując mechanizmy wspierania producentów żywności, chciała osiągnąć dwa cele. Z jednej strony zapewnić Europie bezpieczeństwo żywnościowe i relatywnie niskie ceny, a z drugiej chciała zadbać o opłacalność produkcji dla rolników.

KAZIMIERZ PLOCKE: W Unii Europejskiej jesteśmy od 2004 r., więc dopiero uczymy się wspólnej polityki rolnej. Dopłaty są potrzebne po to, aby wyrównać koszty produkcji. A więc mylące jest to, że są to jakieś dodatkowe dochody dla rolników.

KRZYSZTOF JURGIEL: Często mówimy o bezpieczeństwie energetycznym kraju i dywersyfikacji źródeł energii. Musimy także mówić o bezpieczeństwie żywnościowym, a to zapewnić nam mogą tylko polscy rolnicy, którzy na tej ziemi od wieków produkują żywność. Państwo wprowadziło nas do Unii Europejskiej na pewnych warunkach i tak samo państwo musi teraz zabiegać o to, aby warunki te zapewniały rolnikom chociaż minimalną opłacalność produkcji.

Opracował: Mariusz Herma

powrót


Rzeczpospolita 2008-02-14

Ceny mięsa kością niezgody

MANIFESTACJA ROLNIKÓW
HODOWCY TRZODY DOMAGALI SIĘ W WARSZAWIE WYŻSZYCH CEN ŻYWCA.
Mięso w skupie drożeje dużo wolniej niż pasze dla zwierząt. - Bo ludzie jedzą za mato - odpowiadają zakłady mięsne

Przez trzy godziny prawie tysiąc rolników protestowało wczoraj w Warszawie, żądając przywrócenia opłacalności hodowli trzody chlewnej. Chcieli spotkać się z ministrem rolnictwa Markiem Sawickim i przekazać petycję z postulatami premierowi Donaldowi łuskowi. Sawicki do rolników nie wyszedł, bo gościł wczoraj w podkrakowskich Balicach. Na rozmowy zaprosił ich wiceszef resortu Artur Ławniczak.
Za kilogram żywca w ostatnich tygodniach płacono w skupie 2,9 - 3,1 zł. To o 10 proc. więcej niż przed rokiem. Problem w tym, że znacznie szybciej drożeją pasze dla zwierząt - pszenica paszowa jest droższa niż przed rokiem aż o 37 proc., a kukurydza o ok. 30 proc. Niespotykane w historii ceny osiągnęły otręby. Pszenne kosztują już 700 - 740 zł za t.
Zdaniem rolników przy takich cenach produkcja jest nieopłacalna, są więc zmuszeni ją ograniczać. Tymczasem hodowla trzody stanowi 40 proc. dochodów polskich gospodarstw rolnych. Domagają się więc zagwarantowania ceny minimalnej 4,5 zł za kg żywca. Zakłady mięsne, które skupują trzodę, nie chcą podnosić cen płaconych rolnikom, tłumacząc, że znacznie spadła sprzedaż wyrobów w sklepach. W wielu przetwórniach produkcja spadła w ostatnim miesiącu o połowę. Konkurencją dla krajowych dostawców jest też stosunkowo tani import mięsa. Dlatego rolnicy domagają się m.in. wprowadzenia kontroli weterynaryjnej importowanego mięsa i świń.
Na postulaty rolników - już po zakończeniu protestu - zareagował z Krakowa minister Marek Sawicki. Jego zdaniem sytuację najszybciej poprawi sprawny system dopłat do eksportu. Minister poinformował, że ponowił wniosek do Komisji Europejskiej o zastosowanie dopłat będzie także wnioskował do KE, żeby wyraziła zgodę na zakupy interwencyjne. Decyzje w tych sprawach będą znane w przyszłym tygodnia Sawicki przypomniał, że do tej pory zawarte zostały umowy eksportowe na ponad 10 tys. ton mięsa oraz ponad 160 tys. sztuk żywych tuczników. Zniesiono embargo na import do Federacji Rosyjskiej surowego nieprzetworzonego mięsa, a pod koniec ubiegłego roku na polską wieprzowinę otwarto także rynek USA. Na ten rok planowana jest promocja mięsa na zagranicznych targach. Minister pogroził też palcem zakładom mięsnym. Przypomniał, że wysiał do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wniosek o zbadanie, czy przedsiębiorcy prowadzący skup nie naruszają zasad konkurencji. Sawicki obawia się, że firmy oferują ceny wynikające ze zmowy rynkowej. - Myślę, że przez najbliższych kilka tygodni będziemy obserwowali powolny wzrost cen - oznajmił.
Czy argumenty trafiły do związkowców, okaże się w przyszłym tygodniu. Wtedy mają się w resorcie rozpocząć rozmowy. Wicepremier Pawlak zapowiedział, że udziału w nich nie weźmie, bo sprawami rolnictwa zajmuje się minister Sawicki. Wiceminister Ławniczak zapewnił, że resort ma "pełną wolę systemowego rozwiązania problemów całego rolnictwa, nie tylko związanych z trzodą chlewną", liderzy związkowi liczą, że w trakcie rozmów zapadną konkretne decyzje. Jak powiedział przewodniczący Solidarności Rolników Indywidualnych Jerzy Chróścikowski, jeżeli strony nie dojdą do porozumienia, to rolnicy "będą musieli podjąć dalsze działania statutowe", co może oznaczać kolejne protesty.

Protest skomentował też były minister rolnictwa Andrzej Lepper. - Jeżeli sytuacja się nie zmieni, to na przełomie lutego i marca rolnicy wyjdą na drogi - zapowiedział

powrót


www.solidarnoscri.pl 13.02.2008 

Akcja protestacyjna hodowców trzody chlewnej

13.02.2008 roku na manifestację organizowaną przez NSZZ RI "Solidarność" w Warszawie przyjechało około 2 000 hodowców trzody chlewnej z całego kraju.
Manifestujący domagali się wyższych cen żywca, protestowano przeciwko wprowadzeniu do Polski GMO. Manifestacja rozpoczęła się o godzinie 11.00 pod gmachem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdzie protestujący mieli nadzieję spotkać się z Ministrem Rolnictwa - Markiem Sawickim i przekazać mu osobiście petycję z postulatami, gdzie żądano między innymi: podjęcia działań przez rząd zapewnieniających opłacalność hodowli trzody chlewnej, sprawdzenie przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta czy nie są stosowane praktyki monopolistyczne przez zakłady przetwórcze i sieci handlowe, skutecznej kontroli weterynaryjnej importu mięsa i zwierząt, wdrażania programu rządowego dla wsparcia produkcji biopaliw i podjęcia działań w celu wyrównania parytetu dochodów rolników. To tylko niektóre z licznych postulatów, o które obecnie walczą polscy rolnicy i polska wieś.
Niestety Minister Rolnictwa nie wyszedł do rolników, w tym czasie gościł w podkrakowskich Balicach, również żaden z przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie zaszczycił protestujących rolników swoją obecnością. Ministerstwo tłumaczyło się z tej postawy złymi warunkami do rozmowy jakie panują na ulicy. Z pod gmachu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, skąd protestujący rolnicy odeszli z kwitkiem udali się pod Urząd Rady Ministrów, gdzie tym razem zaproszono delegacje na negocjacje z przedstawicielami rządu. Strona związkowa i rządowa uzgodniły podjęcie w przyszłym tygodniu rozmów w gronie reprezentacji prezydiów i ekspertów central związkowych z przedstawicielami rządu. Rozmowy dotyczyć mają postulatów przedstawionych w dniu protestu 13 lutego 2008 roku na spotkaniu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Rolnicy oczekują od rządu podjęcia konkretnych działań zmierzających do ochrony rodzimego rynku. Liczą także, że takie rozwiązania usłyszą podczas zaplanowanych przyszłotygodniowych negocjacji. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia, nie wykluczamy podjęcia dalszych działań statutowych, w tym protestów - powiedział po zakończeniu manifestacji Jerzy Chróścikowski, przewodniczący rolniczej "Solidarności".

powrót


www.solidarnoscri.pl

Konferencja prasowa w przededniu akcji protestacyjnej

NSZZ RI "Solidarność" przeprowadzi ogólnopolską akcję protestacyjną, aby zmusić rząd do podjęcia działań zmierzających do poprawy sytuacji na rynku trzody chlewnej.
Centralnym punktem akcji ma być protest 13 lutego 2008 roku w Warszawie o godz. 11.00. Tak zdecydowała 2 lutego Rada Krajowa NSZZ RI "Solidarność". Informację tę przekazał Przewodniczący Jerzy Chróścikowski na konferencji prasowej zorganizowanej podczas posiedzenia Rady Krajowej.
"Domagamy się stanowczych i zdecydowanych działań od Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz agend instytucji rządowych na rynku trzody chlewnej w sytuacji, która doprowadza do bankructwa tysiące gospodarstw rolnych produkujących trzodę chlewną. Protestujemy przeciwko stosowanym dotąd formom rozmów ministra rolnictwa ze społeczeństwem i jego przedstawicielami" - głosi uchwała.

powrót


www.solidarnoscri.pl 02.02.2008

 Posiedzenia Rady Krajowe NSZZ RI "Solidarność"

Dnia 2 lutego br. w Senacie odbyło się pierwsze w tym roku posiedzenie Rady Krajowej NSZZ RI "Solidarność". Wśród tematów obrad znalazły się m.in. projekt stanowiska Rządu oceniający funkcjonowanie Wspólnej Polityki Rolnej (health check) i COPA COGECA, ocena realizacji reformy rynku cukru, nowe propozycje Rządu dotyczące zmian w systemie ubezpieczeń społecznych (KRUS), ocena realizacji programu PROW. Omówiono także stan realizacji wyborów gminnych, powiatowych, wojewódzkich zgodnie z uchwałą Rady Krajowej NSZZ RI "Solidarność" z dnia 1 grudnia 2007 roku. Najwięcej czasu poświęcono omówieniu sytuacji na rynku trzody chlewne. Sytuacja jest od wielu miesięcy katastrofalna i mimo że Polska jest krajem wieprzowiny (zajmuje pod tym względem 4. miejsce w UE), to rolnicy mają kłopoty ze zbytem mięsa. Od ponad roku produkcja wieprzowiny jest nieopłacalna, a rolnicy protestują przeciwko niskim cenom skupu trzody.

Podjęto następujące uchwały:
- uchwała wyrażająca protest NSZZ RI "S" przeciwko wprowadzeniu GMO do Polski
- uchwała w sprawie sytuacji na rynku cukru aby wystąpić do Ministra Skarbu i Ministra Rolnictwa z żądaniem uwzględnienia Sekcji Krajowej Plantatorów Buraka Cukrowego NSZZ RI "S" w negocjacjach dotyczących reformy rynku cukru, porozumienia branżowego, umów handlowych z zarządami poszczególnych producentów cukru
- uchwała w sprawie akcji protestacyjnej i działań dotyczących rynku trzody chlewnej.
Na posiedzeniu był obecny Paweł Połanecki z Koalicji Polska Wolna od GMO, który omówił konsekwencje wprowadzenia GMO do Polski, i apelował o podjęcie działań przeciwdziałających wprowadzeniu organizmów modyfikowanych genetycznie do naszego kraju.

powrót


www.senat.gov.pl 11.01.2008 r.

IX Edycja Narodowego Konkursu Ekologicznego

11 stycznia 2008 r. w Senacie odbyła się uroczysta gala, podczas której wręczono nominacje laureatom IX Edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego "Przyjaźni Środowisku", organizowanego pod honorowym patronatem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Inicjatorami spotkania byli Narodowa Rada Ekologiczna, której sekretarzem jest senator Michał Wojtczak (organizator imprezy) oraz Komisja Rolnictwa i Ochrony Środowiska pod przewodnictwem senatora Jerzego Chróścikowskiego. W gali wzięli udział laureaci-nominaci oraz liczni goście, m.in. podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska Andrzej Markowiak i główny inspektor ochrony środowiska Andrzej Jagusiewicz.

Nominacje i nagrody w Narodowym Konkursie Ekologicznym przyznawane są w czterech kategoriach:

  • samorząd przyjazny środowisku,
  • przedsiębiorstwo przyjazne środowisku,
  • promotor ekologii,
  • europejska nominacja ekologiczna.

W kategorii "samorząd przyjazny środowisku" wytypowano 19 urzędów miast i gmin oraz 2 starostwa powiatowe. Nominacje wręczali senator J. Chróscikowski i posłanka Elżbieta Streker-Dembińska. W kategorii "przedsiębiorstwo przyjazne środowisku" wskazano 12 firm, a nominacje wręczali Maria Suchy z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Rzeszowie i były senator Marek Waszkowiak. W kategorii "promotor ekologii" nominacje odebrały 42 osoby. Wręczali je były senator Ryszard Sławiński i dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego Janusz Łakomiec.

W ramach konkursu przyznawana jest także "europejska nominacja ekologiczna". W tym roku wskazano 9 nominowanych. Nominacje wręczali poseł Witold Gintowt-Dziewałtowski i dyrektor generalny Izby Gospodarczej "Wodociagi Polskie" Antoni Tokarczuk.

powrót


www.solidarnoscri.pl 10.01.2008r.

POSIEDZENIE PREZYDIUM COPA W BRUKSELI

Głównym tematem obrad było przyjęcie stanowiska COPA w sprawie przegląd Wspólnej Polityki Rolnej (health-check). W długiej, czterogodzinnej debacie, w której każdy kraj członkowski przedstawiał swoją wizję usprawnienia WPR, Polska również zaprezentowała swoje stanowisko. Wypowiedziała się między innymi na temat zwiększenia kwot mlecznych, sprzeciwiła się redukcji budżetu rolnego i poparła wdrążanie rynkowych mechanizmów interwencyjnych, jak prywatne przechowywanie, skup interwencyjny, subsydia eksportowe.
Jeśli chodzi o system kwotowania produkcji mleka w UE, polskie organizacje zaprezentowały stanowisko, że należy jak najszybciej (tj. w kwietniu br.) zwiększyć krajowe kwoty mleczne o kilka procent. Pozwoli to na zaspokojenie zwiększonego popytu na rynkach światowych. Pod uwagę powinny zostać wzięte możliwości produkcyjne, konsumpcja krajowa, wielkość przyznanej kwoty na 1 mieszkańca kraju. Podniesienie kwot o 2% nie oznacza automatycznego wzrostu produkcji o ten sam procent. Obecnie nie wszystkie kraje wykorzystują swoje kwoty m.in. z obawy rolników przed karami, czy też z powodu pracochłonności produkcji mleka. Polskie organizacje zwróciły uwagę na malejącą liczbę gospodarstw mleczarskich w wielu krajach  i trudności rolników ze znalezieniem następców w gospodarstwach. Sektor mleczarski w takich krajach jak Holandia, Irlandia czy Wielka Brytania stoi wobec innych wyzwań w zakresie inwestycji, rentowności, produktywności czy wydajności aniżeli nowe kraje członkowskie, w tym Polska. Podkreślono, że należy pamiętać o tych różnicach.
Polska zwróciła uwagę również na to, że decyzja w sprawie przyszłości kwot mlecznych po roku 2014 powinna być poprzedzona debatą i analizami. Do tej pory Komisja Europejska takich analiz nie przedstawiła.
Jeśli chodzi o uprawy energetyczne, szefowie polskich organizacji  opowiedzieli się za utrzymaniem dopłat do roślin energetycznych (45 euro/ha) i zwiększeniem obszaru maksymalnej powierzchni upraw kwalifikującej się do dopłat  (2 mln ha). Polska stoi ponadto na stanowisku, że należy stworzyć jednolite zasady wspierania systemu zarządzania ryzykiem przez państwa członkowskie (aby nie zostały zachwiane warunki konkurencji i handlu). System ten powinien być finansowany ze środków unijnych.
Polskie organizacje zwróciły również uwagę na to, że w oficjalnym stanowisku COPA-COGECA powinien znaleźć się zapis dotyczący utrzymania wsparcia dla tworzących się grup producentów. W wielu nowych krajach UE nadal funkcjonuje niewiele grup i organizacji producentów rolnych.

Na zako ńczenie obrad, Sekretarz generalny Pekka Pesonen, uroczyście zakomunikował, że z początkiem marca, język polski wejdzie w skład języków roboczych COPA-COGECA, co oznacza, że wszystkie konferencje, zebrania, spotkania grup roboczych jak i dokumenty, będą tłumaczone na bieżąco na język polski.

powrót


Chłopska Droga 2008-01-13

Senat o rolnictwie

Staraniem Senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska i jej przewodniczącego, senatora Jerzego Chróścikowskoego - Senat RP przeprowadził 18 grudnia ważną dla naszego rolnictwa i jego przyszłości konferencję. Poświęcono ją finansowemu wsparciu rolnictwa i obszarów wiejskich w latach 2007-2013.
Temat istotny wielce, zarówno w perspektywie zamiaru dokonania przez Unię Europejską, na wiosnę roku 2009, gruntownego przeglądu wspólnej polityki rolnej Unii, jak i toczącej się dyskusji, czy ogromne środki, jakie otrzymuje i otrzyma nasze rolnictwo faktycznie poprawi jego konkurencyjność.
A rozmiary środków przyrosły wręcz skokowo.
Jeszcze w roku 2004 udział wydatków na rolnictwo w budżecie naszego kraju wynosił 2,89 proc. (5,7 mld zł), a w roku 2007 wzrósł on do 6,67 proc. (17,1 mld zł). Co może lepiej świadczyć o wielkości wysiłku finansowego, jaki podjęliśmy dla modernizacji naszego rolnictwa?
Pierwszą część konferencji stanowiła seria wystąpień szefów jednostek państwowych bezpośrednio realizujących działania i wypłaty dla rolnictwa i jego modernizacji. Janusz Mikuła - podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego podkreślił, że działania MRR nakierowane są na realizację priorytetów składających się na rozwój obszarów wiejskich: różnicowanie działalności gospodarczej, rozwój przedsiębiorczości, zwiększenie atrakcyjności inwestycyjnej obszarów wiejskich, wzrost konkurencyjności gospodarstw rolnych, rozwój i poprawa infrastruktury technicznej i społecznej na obszarach wiejskich i wzrost jakości kapitału ludzkiego oraz aktywizacja zawodowa mieszkańców wsi. Przypomniał programy operacyjne realizujące te działania i podkreślił, że ich ogół przewiduje wydatkowanie aż 67,3 mld euro. Wszystkie te programy nie tylko wspierają obszary wiejskie, ale wzmacniają nasze rolnictwo.
Leszek Droździel - prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa opisał jej działania w realizacji wspólnej polityki rolnej i wsparciu przekształceń naszej wsi. Szczegółowo przedstawił efekty i płatności programu SAPARD, płatności bezpośrednich (tylko w ramach tego działania od początku naszego członkostwa w Unii do końca listopada wypłacono aż 27,5 mld euro). Co ważne, wskazał precyzyjne dane dokumentujące stałą poprawę sprawności dokonywania tych wypłat Ich kwota będzie z każdym rokiem wzrastała.
Stanisław Kamiński - prezes Agencji Rynku Rolnego przedstawił mechanizmy interwencji na rynku rolnym.
Bliżej wyjaśnił zmiany w pracy Agencji, która przesuwa główny ciężar swych działań z instrumentu, jakim są zakupy interwencyjne (szczególnie: zbóż, cukru i masła) na rzecz wypłat związanych z refundacjami eksportowymi. Kwoty tych refundacji w ciągu ostatnich trzech lat wzrosły kilkukrotnie i mimo postępującej redukcji stawek refundacyjnych - nie słabnie zainteresowanie eksporterów tym instrumentem. W ciągu tych lat Agencja wydała na te refundacje ponad 1,4 mld złotych. W ramach tego mechanizmu wyeksportowano 0,5 mln ton samego tylko cukru.
Bardzo ważne są działania Agencji dotyczące ważnego i wymagającego przekształceń rynku mleka. Przemiany te Agencja realizuje przy pomocy instrumentu wykupywania indywidualnych ilości referencyjnych od tych producentów rolnych, którzy nie zamierzają z nich korzystać. Realizując to działanie, do końca roku 2007, Agencja wypłaciła 15 tysiącom rolników łącznie 117 mln złotych.
Podobnie poważne są działania i wypłaty Agencji w zakresie restrukturyzacji produkcji cukru w Polsce. Agencja realizuje też działania na rynku produkcji tytoniu, skrobi ziemniaczanej, oraz w zakresie przechowywania
produktów. Prowadzi dopłaty do spożycia mleka w placówkach oświatowych - dopłaciła już do 150 mln szklanek mleka. Dostarcza żywność organizacjom charytatywnym. Łącznie Agencja administruje aż 63 mechanizmami Wspólnej Polityki Rolnej UE i ma poważny wkład nie tylko w stabilizację polskiego rynku rolnego, ale i perspektywę jego trwałego wsparcia i konkurencyjności.
Ministra Marka Sawickiego - przebywającego w Brukseli - zastąpił wiceminister Krzysztof Ardanowski. Wobec prób podważenia dotychczasowej Wspólnej Polityki Rolnej UE i planu pełnych dopłat unijnych dla naszego rolnictwa w roku 2013 - przypomniał, że Wspólna Polityka Rolna jest w interesie polskiego rolnictwa, a próby renacjonalizacji Wspólnej Polityki Rolnej są sprzeczne z naszymi interesami. Nie możemy pogodzić się z rezygnacją ze Wspólnej Polityki Rolnej, bo jeszcze nie skorzystaliśmy z niej w takim stopniu jak kraje "starej" Unii, a nasze gospodarstwa nie wypracowały sobie jeszcze odpowiedniej konkurencyjności.
Dyskusję wypełniły zagadnienia o różnym znaczeniu.
Począwszy od odnotowania poważnego wzrostu cen nawozów mineralnych, aż po problematykę przeciwdziałania obniżaniu się poziomu i odpływu wód gruntowych (w Polsce zatrzymujemy tylko 6 proc. Wód - aż 94 proc. po prostu odpływa do morza).
Niezbilansowanie naszego rynku rolnego nie powinno zbytnio koncentrować naszej uwagi. Niezbilansowany jest rynek rolny w całej Unii Europejskiej, a szerokie działania interwencyjne i naturalne ruchy cen (np. ceny zbóż rosną tak bardzo, że to one najlepiej zlikwidują w Polsce problem nadprodukcji wieprzowiny) stopniowo likwidują ten problem.
Dalsza perspektywa Wspólnej Polityki Polnej nie rysuje się wyraźnie - będzie ona określana przez interesy koalicji różnych krajów. Widać jednak niektóre jej elementy. W Unii wydaje się już przesądzone np. traktowanie gospodarstw rolnych przekraczających powierzchnię 300 hektarów - nie jak zwykłych gospodarstw mających prawo do unijnej pomocy i dopłat, a jak przedsiębiorstw, które nie powinny otrzymywać żadnej pomocy. Ten kierunek myślenia szybko spełni się w regulacjach unijnych i krajowych.
Nie ma dziś precyzyjnej odpowiedzi o pożądany kierunek zmian rolnictwa w Polsce. Być może warto przypominać sobie niedawne doświadczenia innych krajów (np. rozwoju w Hiszpanii produkcji oliwek), ale jakie ma to znaczenie w sytuacji gdy na rynek żywności wkraczają kraje dysponujące ogromnym areałem ziemi uprawnej? Brazylia ma ponad 32 razy więcej ziemi uprawnej niż Polska i 4 razy więcej niż Unia Europejska! Jak sprostać tak ogromnej konkurencji nadciągającej nieuchronnie w miarę liberalizacji światowego handlu? Biorąc pod uwagę znaczną niestabilność rynku rolnego, byłoby błędem gdyby Polska postawiła tylko na jeden kierunek produkcji rolnej. Tylko utrzymywanie wielu kierunków tej produkcji daje nam perspektywę większej stabilności naszego rolnictwa.

Brazylia i inne kraje wchodzące na światowy rynek rolny mogą odegrać na nim decydującą rolę swymi uprawami zbóż. Nie musi to jednak oznaczać destabilizacji tego rynku - świat potrzebuje coraz więcej żywności. W ciągu najbliższych 30 lat potrzebne jest podwojenie jej produkcji. A już dzisiaj widać, że nasze rolnictwo i przetwórstwo rolne warto skoncentrować na produkcji żywności bardzo wysokiej jakości, walczyć o wypełnienie "górnej półki" - rynku najdroższych, ekologicznych, atestowanych produktów żywnościowych. Polska wieś, w tym też jej mniejsze gospodarstwa, może się dostosować do tych światowych przemian. To jak sami sprawnie przystosujemy się do tych przemian i wykorzystamy strategiczne szansę - określi naszą konkurencyjność. Wszystkie instrumenty działań pomocowych dla rolnictwa winny być ocenione według tego jak sprzyjają wykorzystaniu tej szansy.

powrót

Senat

Solidarność RI

Prawo i Sprawiedliwość