Zawartość tej strony wymaga nowszej wersji programu Adobe Flash Player.

Pobierz odtwarzacz Adobe Flash

Strona glówna
Senat
Kalendarium
Artykuly prasowe
Zyciorys
Kontakt
Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Komisja Spraw Unii Europejskiej
Konferencje
Galeria zdjec
Archiwum

 

 

 

ARTYKUŁY PRASOWE


Fakt 2009-07-30

Uwaga rolnicy!
Nie będzie dopłat

Nie dość, że plony sprzedają za grosze, to chłopi mogą stracić pomoc od państwa

W lawinowym tempie topnieją fundusze przeznaczone na dopłaty do paliwa rolniczego. W ciągu sześciu miesięcy wykorzystano aż 70 proc. pieniędzy przeznaczonych na to w tym roku. Teraz wszystko w rękach senatorów. To od nich zależy, czy w budżecie znajdzie się dodatkowe 200 mln zł na dopłaty.

Za kilogram wiśni w skupie rolnik może w niektórych regionach Polski dostać 50 gr. A żeby poniesione koszty nawozów czy paliwa się zwróciły, cena owoców powinna być nawet trzy razy wyższa! W takiej sytuacji są nie tylko plantatorzy wiśni, ale też rolnicy zajmujący się uprawą truskawek, moreli czy ziemniaków albo marchewki. A w dodatku biją ich jeszcze po kieszeni rosnące ceny nawozów.
Czy w tej walce o przetrwanie rolnicy zostaną osamotnieni? Do tej pory mogli liczyć na hojną pomoc państwa, które zwracało im część pieniędzy za paliwo, jakie zużyli do pracy - do 73,10 zł za hektar gospodarstwa. W budżecie państwa na ten cel zarezerwowano w tym roku 500 mln zł. Ale tak wielu rolników korzysta z tej pomocy, że już wykorzystano 70 proc. tej kwoty. Mam 10 hektarów ziemi. Dopłaty już teraz są za niskie, nawet w połowie nie pokrywają kosztów paliwa - skarży się Jan Juszczyk (56 l.) ze wsi Umianowice w woj. świętokrzyskim.
- Jeśli dopłaty zostaną wstrzymane, nie będzie już opłacało się nam wyjeżdżać w pole. Tragiczną sytuację tysięcy rolników mogą uratować jeszcze senatorowie. PiS zaproponował, by fundusze na dopłaty do paliwa zwiększyć o 200 mln zł. Poprawka ta została odrzucona podczas prac senackiej komisji. - Nie składam jednak broni - mówi senator Jerzy Chróścikowski (56 l.) z PiS. Zgłosi więc poprawkę ponownie, tym razem na posiedzeniu całego Senatu. Nie poprawimy przecież sytuacji rolników, jeśli nie przeznaczymy na ten cel więcej pieniędzy z. budżetu państwa - przekonuje senator.

JUW, DG

powrót


Gazeta (Wyborcza) Głos Mławy 2009-07-24

Troje radnych ze Strzegowa na  senackiej komisji rolnictwa

Jolanta Dudkiewicz, Gabriel Kowalski i Krystyna Zając co do jednego są absolutnie zgodni. - Im dokładniej zgłębiamy zagadnienia związane z organizmami transgenicznymi, tym więcej w nas wątpliwości, czy należy je wprowadzać do produkcji w Polsce - nie kryją. Na seminaryjne posiedzenie senackiej komisji rolnictwa i rozwoju wsi trójkę strzegowskich radnych zaprosił kierujący jej pracami senator Jerzy Chróścikowski. Parlamentarzyści spotkali się 14 lipca z ekspertami, by dyskutować o rządowym projekcie nowelizacji ustawy o organizmach genetycznie modyfikowanych (GMO). Proponowane rozwiązania prawne przedstawił Janusz Zaleski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska.
Zwolennicy i przeciwnicy upraw transgenicznych prezentowali senatorom swoje racje, powołując się na wyniki badań naukowych. Zdaniem prof. Ewy Rembiałkowskiej z wydziału nauk o żywieniu człowieka i konsumpcji SGGW propozycja rządu - choć daje możliwość tworzenia stref wolnych od GMO - niedostatecznie zabezpiecza uprawy ekologiczne. Bo nie jest możliwa koegzystencja upraw tradycyjnych z transgenicznymi. - Środowisko nie zna barier - przestrzegała. Mogą powstawać nowe nieoczekiwane sekwencje DNA i w rezultacie nowe nieznane białka - alergeny, nawet trucizny.
Takie opinie podzielają m.in. Greenpeace czy Koalicja "Polska wolna od GMO". Zwolennikiem roślin genetycznie modyfikowanych jest natomiast prof. Tomasz Twardowski z wydziału biotechnologii i nauk o żywności Politechniki Łódzkiej. On przekonywał, że badania naukowe nie dały jednoznacznych dowodów świadczących o szkodliwości GMO dla życia i środowiska. Jak stwierdził, organizmy transgeniczne już są powszechne w naszym środowisku, zawiera je choćby 90 proc. pasz używanych w hodowli zwierząt.
Zarówno jednak przeciwnicy, jak i zwolennicy GMO uważają, że to nie korporacje, lecz ludzie powinni decydować o ewentualnym dopuszczeniu GMO do upraw. Jeśli społeczeństwo powie "tak", należy prowadzić rzetelne badania nad tymi organizmami. - Dużo do powiedzenia mają sami producenci i mam nadzieję, że chęć zysku nie wygra z racjonalnym myśleniem - powiedział "Głosowi" radny Gabriel Kowalski. - Udział w posiedzeniach, czy to senackich, czy sejmowych komisji rolnictwa, otwiera nam oczy na wiele ważnych spraw, którymi należałoby się zająć także i w samorządach,
oprac. mb

powrót


Agro Serwis 2009-07-16

Rolnicy i przetwórcy: konkurenci czy partnerzy?

Przetwórcy - szczególnie mięsa, zboża i owoców miękkich - skarżą się na niską, ich zdaniem, jakość surowca dostarczanego przez producentów rolnych. Zaś rolnicy przedstawiają całą listę zarzutów pod adresem skupującego ich produkty przemysłu spożywczego: na czele jest tu zwykle zarzut zaniżania cen i wykorzystywania pozycji dominanta na skupowym rynku. Mimo prób normalizowania sytuacji, podejmowanych przez organizacje branżowe obu stron konfliktu, sytuacja na linii producent rolny - przetwórca niewiele się zmieniła. Tymczasem dobra współpraca w tym zakresie warunkuje powodzenie naszego rolnictwa i przemysłu spożywczego - przekonywano podczas konferencji "Przetwórstwo spożywcze - partnerem czy konkurentem producenta rolnego", która w czerwcu odbyła się w gmachu Sejmu.

- Często słyszy się z ust rolników, że podmioty przetwórcze ich "łupią", a nawet "gubią" ich gospodarstwa. Przetwórcy przytaczają zaś swoją listę żalów w stosunku do rolników - tak rozpoczął konferencję, zorganizowaną przez Stowarzyszenie AgrobiznesKlub, Federację Gospodarki Żywnościowej RP oraz Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej - PIB, patronujący spotkaniu Leszek Korzeniowski, przewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa i Obszarów Wiejskich.
- Pozytywne odpowiedzi, lub brak odpowiedzi na sformułowane w temacie konferencji pytanie, to "być albo nie być" dla naszej gospodarki żywnościowej - mówił Jarosław Kalinowski, wicemarszałek Sejmu RP - Analizy specjalistów dowodzą bowiem, że nasze przewagi w eksporcie żywności wynikające z niższych cen już się wyczerpały.
Osiąganie odpowiednich dochodów gospodarstw z tytułu sprzedaży produktów rolniczych to podstawowe obecnie wyzwanie dla polskiego rolnictwa - uważa marszałek Kalinowski. Tymczasem połowę dochodu stanowią obecnie dopłaty bezpośrednie, mające za zadanie wspieranie dochodów rolniczych. Dopłaty, choć są na pewno pozytywnym czynnikiem wspierającym modernizację polskich gospodarstw, mają też jednak swoje "drugie oblicze" - spowodowały zahamowanie obrotu ziemią, co uniemożliwia restrukturyzację naszego rolnictwa. - Dopłaty nie mogą też stać się podstawowym źródłem dochodu rolników - powinny nim być przychody ze sprzedaży produktów rolnych
- mówił Jarosław Kalinowski. - Jednak zarówno niskie, często nieopłacalne ceny tych produktów, jak i kłopoty z ich zbytem, które dotykają producentów w okresie urodzaju czy też dużej podaży (świńskie górki, okres zbiorów owoców miękkich) uniemożliwiają harmonijny rozwój i modernizację produkcji rolnej. A to z kolei uderza w przemysł przetwórczy, narażając go na niedobory i trudności w pozyskaniu surowca.

Rolnik - daleko od rynku?
Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy? - starali się zdiagnozować ją zebrani. - Największe problemy to rozdrobnienie produkcji rolnej i przetwórstwa oraz to, że rolnicy tylko w niewielkim stopniu są operatorami na rynku rolniczym, więc i nie uczestniczą w podziale marży przetwórczej - tłumaczył marszałek Kalinowski. - Ale jedno wynika tu z drugiego - nasze podmioty przetwórcze są małe w porównaniu z unijnymi, więc przegrywają np. w konkurencji o dopłaty do eksportu produktów mleczarskich do krajów trzecich. Zaś producenci rolni nie mają siły przetargowej w negocjacjach na temat warunków skupu produktów rolnych, bo oferują pojedynczo zbyt małe ilości surowca dla przemysłu.
Pogląd ten potwierdzały dane przytaczane przez prof. Romana Urbana z lERiGŻ: wartość globalna produkcji krajowego przemysłu spożywczego jest ok. 2 razy większa od wartości produkcji rolniczej, zaś udział rolnictwa to ok. 40% ceny bazowej produktów spożywczych (liczonych bez marży handlowej, podatków itp.). Dwa razy większa jest też w przemyśle spożywczym, niż w rolnictwie wartość środków trwałych. Przemysł spożywczy jest obecnie pięciokrotnie większym (wartościowo) eksporterem i dwukrotnie większym importerem, niż rolnictwo. Wynika to z faktu, iż gotowa żywność i półprodukty spożywcze zaczynają dominować w eksporcie spożywczym: 50% eksportu stanowią wyroby gotowe, a 30% - półprodukty. Zaś produkcja przemysłu spożywczego ostatnio rozwija się w tempie ok. 4% rocznie, a więc znacznie szybciej niż nawet towarowe rolnictwo.
Przemysł spożywczy i produkcja rolnicza są na siebie skazane. Przemysł nie może rozwijać swojej produkcji i konkurować w eksporcie bez dobrego surowca, zaś producenci rolni - istnieć bez odbiorcy płodów rolnych, jakim w przeważającej części jest właśnie przemysł przetwórczy. Od jego powodzenia na rynku krajowym i na rynkach zagranicznych zależy nie tylko kondycja ekonomiczna samych przetwórców, ale i ceny płacone za surowce rolnicze, więc i dochody gospodarstw rolnych. Te powiązania nie zawsze są jednak u nas dostrzegane. Wynika to po części z tego, że jedynie ok. 250 tys. z ok. 1,8 mln wszystkich polskich gospodarstw to jednostki towarowe, nastawione na rynek - mówiono na konferencji. - Nie bez znaczenia jest też fakt, że jedynie w mleczarstwie rolnicy mają bezpośredni udział w przetwórstwie i są, jako właściciele spółdzielni mleczarskich, zaangażowani w nie kapitałowo i ekonomicznie. Tymczasem w większości krajów unijnych to rolnicy są zwykle współwłaścicielami zakładów przetwórstwa mleka, mięsa czy też owoców na zasadach spółdzielni albo spółek. U nas nie wykorzystano szansy uwłaszczenia producentów rolnych przy okazji prywatyzacji państwowych zakładów przemysłu spożywczego. Zawiniła tu zła konstrukcja systemu uwłaszczania, ale też - przypominali uczestnicy konferencji - niewielkie zainteresowanie rolników udziałem właścicielskim w zakładach przetwórczych.

Drobni nie mają głosu
Partnerskie rozmowy pomiędzy producentami rolnymi a przetwórstwem utrudnia też rozdrobnienie oferty skupowej, zaś organizowanie się rolników w grupy producenckie i wspólna sprzedaż produktów zestawionych w większe partie wciąż idzie jak po grudzie. Dla sprzedaży zakładom niewielkich, zróżnicowanych partii produktów rolnych i pozyskiwaniu surowca przez przetwórców na wolnym rynku nie ma jednak przyszłości - zgadzali się zarówno producenci rolni, jak przetwórcy. Na unijnym rynku żywności coraz większą rolę odgrywa bowiem jakość produktów - a więc i surowca do ich wytworzenia - oraz zasada "traceability" - możliwości precyzyjnego śledzenia drogi produktów żywnościowych "od pola do stołu".
Jakie jest więc rozwiązanie patowej sytuacji we współpracy pomiędzy rolnikami a przetwórstwem spożywczym? - Bezwzględnie kontraktowanie produkcji, integracja pionowa, albo wręcz produkcja nakładcza w rolnictwie, zamawiana przez przemysł przetwórczy - uważa prof. Katarzyna Duczkowska- Małysz ze Szkoły Głównej Handlowej. - Innego rozwiązania nie ma ani dla rolników, by mieli pewny i korzystny zbyt swojej produkcji, ani dla przetwórstwa by zapewniło sobie stałe dostawy dobrego surowca.
- Ale wiązanie się rolników z przetwórstwem umowami kontraktacyjnymi utrudnia niestabilność naszego rynku rolnego, co osłabia wzajemne zaufanie i nie pozwala zawarować w kontraktach ceny skupu - zwracał uwagę Zbigniew Kaszuba, przewodniczący Krajowej Federacji Producentów Zbóż. - Sytuacja na polskim i unijnym rynku zbóż jest niepewna i niestabilna, powiązania producentów zbóż z przetwórstwem i firmami handlowymi - słabe, dominuje zasada "kto kogo przechytrzy".
Na niestabilność krajowego rynku rolnego i bardzo duże wahania cen surowców rolniczych zwracał też uwagę Władysław Piasecki, producent drobiu, wiceprezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. Podkreślał potrzebę tworzenia grup producentów rolnych, ale też pomocy państwa w rozwijaniu eksportu polskiej żywności, w drodze np. gwarancji rządowych zastępujących niesławne już opcje walutowe. Również - wyodrębnienie i wspieranie towarowych gospodarstw rolnych, bo tylko one mają związek z rynkiem.

Wszystkiemu winien handel...
- W budowaniu partnerstwa pomiędzy producentami rolnymi i przetwórstwem brakuje jednego ogniwa - handlu - uważa Józef Śliwa, prezes Polskiego Związku Producentów Pasz. - To dominacja handlu, szczególnie sieci handlowych, utrudnia uczciwe kształtowanie cen produktów, a więc i surowców rolnych. Rozwiązanie tego problemu leży w rękach organizacji branżowych rolników i przetwórców, które w drodze negocjacji z handlem powinny kształtować zasady ustalania cen produktów żywnościowych.
- Najważniejszym graczem na polskim rynku żywności jest handel, to on dyktuje ceny i często krzywdzi i wykorzystuje zarówno przetwórców, jak i producentów rolnych - dowodził Stanisław Dragan, przewodniczący sadowniczej grupy producenckiej SadPol, zaś senator Jerzy Chróścikowski wzywał do stworzenia systemu ograniczania wygórowanych marż handlowych i wprowadzenia mechanizmu sprawiedliwego stanowienia cen żywności.
Partnerstwo pomiędzy producentami rolnymi a przetwórstwem jest nieodzowne - co do tego nikt z uczestników konferencji nie miał wątpliwości. W wystąpieniach i dyskusji zabrakło jednak spokojnego i pozbawionego emocji przedstawiania oczekiwań obu stron oraz propozycji sposobów zawiązywania rzeczywistego partnerstwa. Dyskusję zdominowały głosy rolników, zniechęconych i rozczarowanych niskimi, często nieopłacalnymi cenami produktów rolnych i wylewanie żalów pod adresem (nieobecnych na konferencji) sieci handlowych. Słabo słyszane były natomiast głosy przetwórców. Z rozmów autorki z właścicielami zakładów wynika jednak, że niektórzy stracili już nadzieję na ułożenie harmonijnej, obustronnie korzystnej, ale i wiążącej obie strony współpracy z rolnikami i w pozyskaniu surowca wysokiej jakości zaczynają sobie radzić inaczej, organizując własną produkcję takiego surowca (fermy tuczu zakładów mięsnych), lub posiłkując się importem.
To niepokojąca sytuacja, źle wróżąca naszej gospodarce żywnościowej. Powinna zmobilizować organizacje branżowe producentów i przetwórców do wypracowania zasad obustronnie korzystnego partnerstwa, umożliwiającego rozwój polskiej branży spożywczej i zwiększanie eksportu krajowej żywności.
Ewa Obidzińska

powrót


Nasz Dziennik 2009-07-04

Otrzymaliśmy

Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowane do premiera RP Donalda Tuska w sprawie udziału ministra W. Bartoszewskiego w międzynarodowej konferencji w Pradze na temat "Mienie ery holokaustu"

Panie Premierze,
jak informowały środki przekazu, minister Władysław Bartoszewski reprezentował Polskę na międzynarodowej konferencji w Pradze na temat "Mienie ery holokaustu", podczas której organizacje żydowskie domagały się ułatwień prawnych w odzyskiwaniu dawnych majątków ofiar holokaustu. Minister W. Bartoszewski miał powiedzieć, że "obecny rząd pracuje nad formą rozwiązań prawnych, aby zrekompensować własność, która została utracona wskutek działań władz komunistycznych oraz niemieckiego okupanta. Regulacja ma dotyczyć wszystkich pokrzywdzonych, także tych przebywających za granicą".
Wcześniej Yuli Edelstein, izraelski minister informacji, wezwał wszystkie kraje do jak najszybszego stworzenia specjalnego funduszu, który miałby zasilać ofiary holokaustu. Natomiast we wnioskach z konferencji strona żydowska zawarła żądanie, iż Polska powinna zwrócić mienie należące przed wojną do Żydów, a jeśli jest to już niemożliwe - to wypłacić ekwiwalent pieniężny. Organizacje żydowskie domagają się również złagodzenia wymogów, jeśli chodzi o dokumentację posiadaną przez osobę składającą wniosek o zwrot majątku, co może umożliwić nadużycia. Postuluje się także powołanie specjalnych "trybunałów albo agencji ds. roszczeń", którym do wydania decyzji miałyby wystarczać "alternatywne formy dowodów". Wnioski w tej sprawie składano by przy tym drogą elektroniczną lub za pośrednictwem placówek dyplomatycznych, przy czym ani miejsce zamieszkania, ani obecne obywatelstwo składającego wniosek nie miałoby żadnego znaczenia. Wnosi się również o to, aby odszkodowania za własność żydowską pozbawioną spadkobierców przekazać Światowej Organizacji na rzecz Restytucji Mienia Żydowskiego (World Jewish Restitution Organisation), czyli instytucji nie mającej nic wspólnego ze spadkobiercami.
Tu można dodać, że z apelem w tej sprawie wystąpił Dawid Peleg, który jeszcze kilka tygodni temu był ambasadorem Izraela w Warszawie, a obecnie stanął na czele Światowej Żydowskiej Organizacji na rzecz Zwrotu Mienia (WJOPR). To on podczas konferencji oszacował wartość utraconego w Polsce majątku żydowskiego na wiele miliardów dolarów, na których zwrot będzie nalegał. Jak dodał: "Polska nie powinna się jednak obawiać, że to zbyt obciąży jej budżet - płatność można rozłożyć na raty".
Panie Premierze, spadkobiercy polscy i obcy w naszym kraju nie mają powodu do narzekań: państwo oddaje majątki lub wypłaca odszkodowania spadkobiercom, jednak własność osób nie mających spadkobierców przechodzi na rzecz Skarbu Państwa. Dotyczy to wszystkich obywateli, niezależnie od ich pochodzenia etnicznego czy wyznawanej przez nich religii. Takie jest polskie prawo i - mamy nadzieję - nie zostanie zmienione. Chcielibyśmy jednak w tej kwestii wyjaśnień, czy się nie mylimy.
Ponadto zaniepokoiła nas wypowiedź prezydenta Izraela Szymona Peresa, który na konferencji ekonomicznej w Tel Awiwie wypowiedział zdanie: "Wykupujemy Polskę". Czy był to jedynie lapsus, w którym Prezydentowi zależało na pokazaniu wizerunku Izraela, który jest mocny ekonomicznie i prowadzi interesy na całym świecie? Chodzi o słowa: "Izraelska ekonomia jest w stanie rozkwitu. Izraelscy biznesmeni inwestują wszędzie na świecie. Izrael może poszczycić się niespotykanym sukcesem. Na dzień dzisiejszy wygraliśmy ekonomiczną niezależność i wykupujemy Manhattan, Polskę i Węgry. (...) Dla naszego małego kraju jak nasz, to jest naprawdę zadziwiające" (za: www.niezalezna.pl/article/show/id/20607). Rzecznik Ambasady Izraela Andrśs Buchler potwierdził prawdziwość tej wypowiedzi, zaznaczył jednak, że słowa "były źle dobrane".
Panie Premierze, chcielibyśmy poznać Pańskie stanowisko na temat poruszonych wyżej kwestii, a głównie pragniemy zaznajomić się z przygotowywaną przez rząd formą zwrotu majątków czy odszkodowań dla wszystkich pokrzywdzonych. Czy to oznacza, że polski podatnik będzie płacił wszystkim za krzywdy wyrządzone w Polsce przez Niemców i Rosjan?
Z poważaniem
senatorowie: Czesław Ryszka, Stanisław Zając, Zdzisław Pupa,
Władysław Dajczak, Ryszard Bender, Bohdan Paszkowski,
Stanisław Gogacz, Tadeusz Skorupa, Norbert Krajczy,
Witold Lech Idczak, Henryk Górski, Bronisław Korfanty,
Waldemar Kraska, Krzysztof Majkowski, Jan Dobrzyński,
Zbigniew Romaszewski, Stanisław Kogut, Grzegorz Banaś,
Wiesław Dobkowski, Stanisław Karczewski, Piotr Kaleta,
Jerzy Chróścikowski, Dorota Arciszewska-Mielewczyk,
Zbigniew Cichoń, Kazimierz Wiatr, Władysław Ortyl,
Tadeusz Gruszka, Stanisław Piotrowicz, Janina Fetlińska
Warszawa, 1 lipca 2009

powrót


Niedziela 2009-06-14

Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowane do wicepremiera, szefa MSWiA Grzegorza Schetyny w sprawie obowiązku szkolenia porządkowych pielgrzymek

Panie Premierze!
W ostatnich tygodniach zbulwersowało opinię publiczną Pańskie rozporządzenie z 18 lipca 2008 r., które nakłada na organizatorów pielgrzymek obowiązek kosztownego szkolenia porządkowych pielgrzymek. Dokument podpisany przez Pana Ministra wprowadza również obowiązkowe płatne szkolenia dla osób odpowiedzialnych za utrzymanie porządku podczas procesji i konduktów pogrzebowych. Koszt tych szkoleń, wynoszący kilkaset złotych, mają ponosić porządkowi, a więc ci, którzy dotychczas jako wolontariusze opiekowali się pielgrzymami. Co więcej, szkolenie musi być powtarzane co dwa lata. Skutki przyjętych rozwiązań prawnych znacząco ograniczą lub nawet sparaliżują ruch pątniczy w Polsce. Już obecnie wielu duszpasterzy rezygnuje z organizacji pielgrzymek, ponieważ parafii nie stać na opłacenie szkoleń dla porządkowych.
Panie Premierze!
Nasuwa się zasadnicze pytanie: Jaki był cel wydanego rozporządzenia? Naszym zdaniem, nie chodzi w tym przypadku o bezpieczeństwo pielgrzymów czy też innych użytkowników dróg, ponieważ dotychczas nie zanotowano podczas pielgrzymek łamania prawa ruchu drogowego, które skutkowałoby poważnymi dramatami na drogach. Przeciwnie, osoby kierujące ruchem pielgrzymek są nadzwyczaj odpowiedzialne i z reguły znakomicie znają zasady wynikające z prawa o ruchu drogowym. Wiele z nich ma wieloletnie doświadczenie, wiele z nich było już przeszkolonych przez policję.
Swoją służbę traktują jako pracę na rzecz bliźnich, jako wyraz miłości do Kościoła. Dlaczego więc mają płacić za szkolenia? A poza tym -jaki specjalistyczny ośrodek jest przygotowany, aby w krótkim czasie organizować i prowadzić setki szkoleń i egzaminów dla tysięcy osób?
Wobec powyższego rodzi się pytanie: Czy MSWiA, wprowadzając kontrowersyjne rozporządzenie, zamierza utrudniać czy wręcz zlikwidować ruch pielgrzymkowy w Polsce? Przypominamy, że w latach PRL-u "chodzono" bardzo często nielegalnie, bez zezwoleń, narażając się na grzywny i aresztowania. Trzeba było uważać, aby zmylić szpicli. Iluż ich było! Milicjanci w cywilu, informatorzy i tajni współpracownicy służb bezpieczeństwa. Zatruwali studnie, okradali pielgrzymów, handlowali wódką, a wszystko po to, by w komunistycznych środkach przekazu można było oczernić, ośmieszyć i skompromitować pielgrzymów. Czy mamy do tych czasów wrócić?
Zapewne religijny fenomen polskich pielgrzymek odbiega od politycznej poprawności oczekiwanej przez "oświeconą Europę" która w unijnych dokumentach nie chce słyszeć o Bogu, o wartościach chrześcijańskich, A do takich wartości należy pielgrzymowanie do miejsc świętych. Może oburza unijnych urzędników fakt, że 80 proc. polskich pielgrzymów stanowi młodzież, a więc ci, którzy powinni być w awangardzie osób wyzwolonych z religijnych przesądów. Fenomen pielgrzymkowy w naszym kraju jest prospołecznym przejawem życia narodu, któremu trzeba bardziej pomagać niż przeszkadzać. Przecież wielowiekowa tradycja pątnicza w Polsce służyła nie tylko rozwojowi życia religijnego, ale także stanowiła wyraz jedności narodu. Doskonale orientowali się w tym zaborcy, zakazując pielgrzymowania na Jasną Górę, stawiając kordony graniczne przed tym miastem. Panie Premierze!
Apelujemy o rozsądek i pozostajemy z nadzieją, że wycofa Pan rozporządzenie, które odczytujemy jako próbę zlikwidowania pieszego ruchu pątniczego w naszym kraju.
Gdyby jednak przyjąć, że naprawdę chodzi Panu o bezpieczeństwo pielgrzymów, to ufamy, że niezwłocznie podejmie Pan decyzję o bezpłatnym szkoleniu przewodników pielgrzymek. Będzie to wyrazem uznania dla tych, którzy poświęcają swój czas i siły dla spraw ojczyzny i Kościoła.
Oświadczenie podpisali następujący senatorowie: Czesław Ryszka, Stanisław Zając, Maciej Klima, Janina Fetlińska, Tadeusz Gruszka, Wojciech Skurkiewicz, Zdzisław Pupa, Waldemar Kraska, Jan Dobrzyński, Henryk Górski, Krzysztof Majkowski, Grzegorz Banaś, Władysław Dajczak, Kazimierz Jaworski, Stanisław Karczewski, Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Zbigniew Romaszewski, Sławomir Sadowski, Władysław Ortyl, Tadeusz Skorupa, Jerzy Chróścikowski, Piotr Łukasz Andrzejewski, Piotr Kaleta, Zbigniew Cichoń, Grzegorz Wojciechowski, Bohdan Paszkowski, Stanisław Piotrowicz, Wiesław Dobkowski, Kazimierz Wiatr, Lucjan Cichosz, Grzegorz Czelej
Warszawa, 28 maja 2009 r., 34. posiedzenie Senatu RP

powrót


Nasz Dziennik 2009-06-04

W sanktuarium maryjnym w Krasnobrodzie rolnicza "Solidarność" zorganizowała obchody Święta Ludowego

Chcemy młodym przekazywać naszą tradycję

Święto Ludowe połączone z obchodami Dnia Dziecka oraz spotkaniem Rodziny Radia Maryja zgromadziło w sanktuarium maryjnym w Krasnobrodzie rzesze mieszkańców Zamojszczyzny. Uroczystości zorganizował Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych "Solidarność" wspólnie z duszpasterstwem rolników oraz lokalnymi samorządami.
Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. prałat Roman Marszalec, proboszcz parafii pw. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Krasnobrodzie. - Perła Roztocza, jaką jest Krasnobród, to dzieło Stwórcy i współpracujących z Nim ludzi - mówił o swojej parafii ks. prałat Roman Marszalec. - Czyste powietrze, piękne lasy, krystaliczne wody i kwieciste łąki to wielkie dary Boże. Nade wszystko prawdziwym darem Niebios jest Matka Boska w cudownym obrazie znalezionym w 1649 r. w borze pod Krasnobrodem - zaznaczył ksiądz prałat.
"Cuda i łaski doznane za przyczyną Matki Bożej Krasnobrodzkiej" przedstawili w przejmującej audycji słowno-muzycznej członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży przy parafii Nawiedzenia NMP w Krasnobrodzie.
W tym roku organizatorzy po raz pierwszy połączyli obchody Święta Ludowego z Dniem Dziecka. W ramach festynu dla dzieci przeprowadzono konkursy i zabawy z nagrodami, urządzono plac zabaw z ogromnymi zjeżdżalniami i innymi atrakcjami. Wystąpiły liczne zespoły szkolne, muzyczne i folklorystyczne - od najmłodszego Dziecięcego Zespołu Tańca Ludowego "Iskierka" z Łabuń po Zespół Koła Gospodyń Wiejskich "Kraśnianki" z Krasnego, którego najstarsza członkini - pani Felicja Patron - ma 84 lata. Podczas festynu zaprezentowano pokazy rzemiosła i sztuki ludowej w wykonaniu twórców ludowych z Zamojszczyzny, m.in. pokazy sztuki wikliniarskiej, garncarstwa i rękodzieła.
- Jest w połączeniu Święta Ludowego ze Świętem Dziecka głębszy zamysł, aby w ten sposób wprowadzać dzieci i młodzież w naszą ludową tradycję, pokazywać to, co dla wielu pokoleń rolników było i jest naprawdę ważne - wskazał senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący rolniczej "Solidarności". Rolnicy podkreślali, że widniejący na ich sztandarach historyczny napis: "Żywią i bronią", posiada na ziemi zamojskiej szczególną wymowę. - Rzeczywiście, zawsze produkowaliśmy doskonałą żywność, a ludzie z Zamojszczyzny bronili Ojczyzny przed najeźdźcami i okupantami, płacąc za to ogromną cenę. Chcemy pracować i chcemy żyć na naszej pięknej ziemi zamojskiej i przekazać ją kolejnym pokoleniom Polaków - mówił senator Chróścikowski.
Do wielkiej daniny krwi, jaką zapłacili za swoją wolność mieszkańcy ziemi zamojskiej, a zwłaszcza dzieci Zamojszczyzny, nawiązał w kazaniu ks. prof. Edward Walewander, kierownik Katedry Pedagogiki Porównawczej w KUL. - Do dziś nie zabliźniły się tu, na tej szlachetnej, męczeńskiej ziemi rany zadane jej mieszkańcom. Wielu z nas zna z autopsji tragiczny los dzieci Zamojszczyzny i ich rodzin, które podczas II wojny światowej skazywano na przymusowe wysiedlenia, by na miejsce ich rodzinnych wiosek, często celowo niszczonych, założyć nowe osady dla przywożonej ludności niemieckiej. Dzieci odebrane siłą rodzicom były przewożone w bydlęcych wagonach do obozów zagłady na Majdanku i w Oświęcimiu albo do fabryk na terenie Niemiec, gdzie były wykorzystywane do niewolniczej pracy. Z kilkunastu tysięcy dzieci wyselekcjonowanych do zniemczenia po wojnie udało się odzyskać zaledwie tysiąc - mówił ks. prof. Walewander. - Martyrologia zamojskich dzieci jest tylko jednym z wielu przykładów bolesnych skutków negacji Boga. Czemu nie wyciągamy wniosków z historii? - pytał kaznodzieja.
Adam Kruczek, Krasnobród

powrót


Nasz Dziennik 2009-06-01

Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowane do wicepremiera, szefa MSWiA Grzegorza Schetyny w sprawie obowiązku szkolenia porządkowych pielgrzymek.

Panie Premierze,
W ostatnich tygodniach zbulwersowało opinię publiczną Pańskie rozporządzenie z 18 lipca 2008 r, które nakłada na organizatorów pielgrzymek obowiązek kosztownego szkolenia porządkowych pielgrzymek. Dokument podpisany przez Pana Ministra wprowadza również obowiązkowe, płatne szkolenia dla osób odpowiedzialnych za utrzymanie porządku podczas procesji i konduktów pogrzebowych. Koszt tych szkoleń wynoszący kilkaset złotych mają ponosić porządkowi, a więc ci, którzy dotychczas jako wolontariusze opiekowali się pielgrzymami. Co więcej, szkolenie musi być powtarzane co dwa lata. Skutki przyjętych rozwiązań prawnych znacząco ograniczą lub nawet sparaliżują ruch pątniczy w Polsce. Już obecnie wielu duszpasterzy rezygnuje z organizacji pielgrzymek, ponieważ nie stać parafii na opłacenie szkoleń dla porządkowych.
Panie Premierze,
Nasuwa się zasadnicze pytanie: jaki był cel wydanego rozporządzenia? Naszym zdaniem, nie chodzi w tym przypadku o bezpieczeństwo pielgrzymów czy też innych użytkowników dróg, ponieważ dotychczas nie zanotowano podczas pielgrzymek łamania prawa ruchu drogowego, które skutkowałoby poważnymi dramatami na drogach. Przeciwnie, osoby odpowiedzialne za poruszanie się pielgrzymek są nadzwyczaj odpowiedzialne i z reguły znakomicie znają zasady wynikające z prawa o ruchu drogowym. Wielu z nich ma wieloletnie doświadczenie, wielu też było już przeszkolonych przez policję. Swoją służbę traktują jako pracę na rzecz bliźnich, jako wyraz miłości do Kościoła. Dlaczego więc mają płacić za szkolenia? A poza tym, jaki specjalistyczny ośrodek jest przygotowany, aby w krótkim czasie organizować i prowadzić setki szkoleń i egzaminów dla tysięcy osób?
Wobec powyższego rodzi się pytanie: czy MSWiA, wprowadzając kontrowersyjne rozporządzenie, zamierza utrudniać czy wręcz zlikwidować ruch pielgrzymkowy w Polsce? Przypominamy, że w latach PRL "chodzono" bardzo często nielegalnie, bez zezwoleń, narażając się na grzywny i aresztowania. Trzeba było uważać, aby zmylić szpicli. Iluż ich było! Milicjanci w cywilu, informatorzy i tajni współpracownicy służb bezpieczeństwa. Zatruwali studnie, okradali pielgrzymów, handlowali wódką, a wszystko po to, by w komunistycznych środkach przekazu można było oczernić, ośmieszyć i skompromitować pielgrzymów. Czy mamy do tych czasów wrócić?
Zapewne religijny fenomen polskich pielgrzymek odbiega od politycznej poprawności oczekiwanej przez "oświeconą Europę", która w unijnych dokumentach nie chce słyszeć o Bogu, o wartościach chrześcijańskich. A do takich wartości należy pielgrzymowanie do miejsc świętych. Może oburza unijnych urzędników fakt, że 80 proc. polskich pielgrzymów stanowi młodzież, a więc ci, którzy powinni być w awangardzie osób wyzwolonych z religijnych przesądów. Fenomen pielgrzymkowy w naszym kraju jest prospołecznym przejawem życia Narodu, któremu trzeba bardziej pomagać niż przeszkadzać. Przecież wielowiekowa tradycja pątnicza w Polsce służyła nie tylko rozwojowi życia religijnego, ale także stanowiła wyraz jedności Narodu. Doskonale orientowali się w tym zaborcy, zakazując pielgrzymowania na Jasną Górę, stawiając kordony graniczne przed tym miastem.
Panie Premierze,
Apelujemy o rozsądek i pozostajemy z nadzieją, że wycofa Pan rozporządzenie, które odczytujemy jako próbę zlikwidowania pieszego ruchu pątniczego w naszym kraju.
Gdyby jednak przyjąć, że naprawdę chodzi Panu o bezpieczeństwo pielgrzymów, to ufamy, że niezwłocznie podejmie Pan decyzję o bezpłatnym szkoleniu przewodników pielgrzymek. Będzie to wyrazem uznania dla tych, którzy poświęcają swój czas i siły dla spraw Ojczyzny i Kościoła.
Oświadczenie podpisali następujący senatorowie: Czesław Ryszka, Stanisław Zając Maciej Klima, Janina Fetlińska, Tadeusz Gruszka, Wojciech Skurkiewicz, Zdzisław Pupa, Waldemar Kraska, Jan Dobrzyński, Henryk Górski, Krzysztof Majkowski, Grzegorz Banaś, Władysław Dajczak, Kazimierz Jaworski, Stanisław Karczewski, Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Zbigniew Romaszewski, Sławomir Sadowski, Władysław Ortyl, Tadeusz Skorupa, Jerzy Chróścikowski, Piotr Łukasz Andrzejewski, Piotr Kaleta, Zbigniew Cichoń, Grzegorz Wojciechowski, Bohdan Paszkowski, Stanisław Piotrowicz, Wiesław Dobkowski, Kazimierz Wiatr, Lucjan Cichosz, Grzegorz Czelej.
34. posiedzenie Senatu RP, Warszawa, 28 maja 2009 r.

powrót


Nasz Dziennik 2009-05-16

Znowu lament pod Wawelem

Homoparada zamiast Euro 2012

O podjęcie działań uniemożliwiających zorganizowanie na terenie Krakowa imprez mających na celu promowanie zachowań homoseksualnych zaapelowało do Jacka Majchrowskiego, prezydenta miasta, 22 senatorów. W swoim oświadczeniu argumentują, że władze są zobowiązane na mocy Konstytucji do ochrony i opieki nad rodziną. Majchrowski nie odwołał jednak zaplanowanego na dziś przemarszu gejów. My możemy tylko zaapelować, żeby w tym czasie szczególnie uważać na dzieci.
Protest wystosowali senatorowie PiS: Piotr Łukasz Andrzejewski, Grzegorz Banaś, Ryszard Bender, Przemysław Błaszczyk, Jerzy Chróścikowski, Władysław Dajczak, Janina Fetlińska, Witold Idczak, Kazimierz Jaworski, Piotr Kaleta, Stanisław Karczewski, Stanisław Kogut, Norbert Krajczy, Waldemar Kraska, Bohdan Paszkowski, Stanisław Piotrowicz, Zdzisław Pupa, Czesław Ryszka, Wojciech Skurkiewicz, Kazimierz Wiatr, Stanisław Zając. Podpisał się pod nim również prawy i sprawiedliwy senator Paweł Klimowicz (PO).
Senatorowie zwrócili się do prezydenta Krakowa, by rozważył zasadność wydania pozwolenia na mający się odbyć dzisiaj w Krakowie przemarsz osób homoseksualnych. Senatorowie zauważyli, że władze publiczne, w tym przypadku samorząd Krakowa, są zobowiązane i przepisami Konstytucji do ochrony i opieki nad rodziną, w tym także ochrony przed zgorszeniem. "Podczas wszystkich dotychczasowych przemarszów homoseksualistów ulicami Krakowa dochodziło do prowokacyjnych i nieobyczajnych zachowań ich uczestników. Pamiętamy manifestację organizowaną przez te grupy w dniu 7 maja 2004 roku, która to zakończyła się zamieszkami. Liderzy tych manifestacji przejawiali w przeszłości konfrontacyjną postawę w stosunku do Kościoła i praktykujących i chrześcijan. W naszej ocenie to nie bu-| duje dobrej atmosfery wokół kulturalnej ; stolicy Polski, jaką jest Kraków" - napisali senatorowie. Liczą na to, że władze miasta podejmą działania uniemożliwiające "zorganizowanie na terenie Miasta Krakowa imprez mających na celu promowanie dewiacyjnych i demoralizujących zachowań".
W ocenie senatora Piotra Łukasza Andrzejewskiego (PiS), prawnika konstytucjonalisty, tego typu demonstracje środowisk homoseksualnych, mające charakter prowokacyjny, należy postrzegać poprzez zapisy Konstytucji, która zobowiązuje obywateli do szanowania praw i wolności innych. Dlatego nie powinno być przyzwolenia władz na ich organizację. - To nie jest kwestia tzw. homofobii. My szanujemy prawa tych ludzi. Jeżeli uznają taką, a nie inną moralność, niech sobie ją kultywują w swoim środowisku. Natomiast nie widzę powodów, by wychodzić z tym do ludzi, których wolność poprzez takie zachowanie jest zagrożona, a uczucia moralne deptane -podkreślił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Co świadczy o tym, że manifestacje środowisk homoseksualnych mają charakter prowokacyjny? - Nie można przecież powiedzieć, że np. przychodzenie pod szkołę katolicką czy kościoły z manifestacją jest zgodne z poszanowaniem praw i godności innych ludzi. Trzeba tak samo szanować moralność, spokój i możliwość egzystencji większości katolickiej w Polsce - uważa senator Andrzejewski.
Równolegle z protestem senatorów do władz Krakowa kierowane były listy protestacyjne. Towarzyszy im obserwacja, że wraz z upływem czasu gejowscy aktywiści się rozbestwiają. "Uczestnicy homoseksualnych parad z roku na rok się radykalizują: trzy lata temu aktywiści
homoseksualni zbezcześcili Grób Nieznanego Żołnierza na placu Matejki, a w kolejnych latach maszerowali pod hasłami o charakterze antykatolickim i antyspołecznym. To z tego środowiska pochodzą osoby odpowiedzialne za rozpowszechnianie pornografii homoseksualnej wśród dzieci (29.11.2005 r. - szkolenia w UMK z profilaktyki AIDS) oraz za próbę sprofanowania katedry wawelskiej (31.10.2008 r.). Należy zwrócić uwagę na fakt że w paradzie homoseksualistów w Krakowie uczestniczą również grupy skrajnie lewicowych bojówek" - czytamy w kolportowanym drogą elektroniczną proteście.
Jak dowiedzieliśmy się w krakowskim magistracie, mimo protestów i realnych zagrożeń władze Krakowa nie zakazały organizacji tego typu manifestacji. - Na tego typu marsze urząd nie wydaje pozwolenia, a jedynie przyjmuje zgłoszenie od organizatora. Możemy wydać zakaz, ale w ciągu trzech dni od złożenia takiego zgłoszenia - podkreślił Adam Młot, pełnomocnik prezydenta miasta Krakowa ds. bezpieczeństwa imprez sportowych i miejskich imprez masowych. Zaznaczył jednak, że Konstytucja daje każdemu człowiekowi prawo do wyrażania swoich poglądów, dopóki nie łamią one prawa. Tłumaczył, że sam homoseksualizm w Polsce zakazany nie jest więc władze miasta nie miały podstaw do wydania zakazu. Adam Młot podkreślił, że z punktu widzenia turystyki nie byłoby złym rozwiązaniem np. wykluczenie możliwości organizowania takich imprez w najbardziej atrakcyjnych częściach miasta, ale to wymaga zmiany prawa. Zauważył też, że jeżeli zauważane są przykłady zgorszenia czy łamania prawa, to należy je zgłaszać do odpowiednich organów. Wydany przez sąd wyrok skazujący będzie niezbitym dowodem, że do takich ekscesów dochodziło.
Marcin Austyn

powrót


Nasza Polska 2009-05-05

Samorządy zamojskie poparły inicjatywę związaną z budową "Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie"

Prawda musi się przebić

Jacek Sądej

16 marca br. Stowarzyszenie Internowanych Zamojszczyzny w porozumieniu z organizacjami katolickimi i niepodległościowymi (m.in. Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej) powołało Tymczasowy Komitet Budowy Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie. Komitet stawia sobie za cel zbudowanie w Zamościu nowoczesnego muzeum upamiętniającego dramatyczne losy polskiej ludności wypędzanej i mordowanej przez okupanta niemieckiego. Członkowie komitetu podkreślają, iż była to największa tego typu akcja przeprowadzona przez hitlerowców, przy współudziale niemieckich kolonistów i ukraińskiej ludności, zgodna z założeniami tzw. Generalnego Planu Wschodniego (Generalplan Ost), w myśl którego planowano wysiedlenia kilkudziesięciu milionów Słowian z obszaru Europy Środkowowschodniej.
Zamojszczyzna stała się obiektem eksperymentów dla tego planu. Pierwsze wysiedlenia rozpoczęto pod koniec 1941 r. Wówczas akcją wysiedleńczą objęto 2 tys. mieszkańców 6 zamojskich wsi. Główna akcja przeprowadzona została od jesieni 1942 r. do sierpnia roku następnego, gdy z miejsc rodzinnych Niemcy wyrzucili 110 tys. mieszkańców w regionie, w tym około 30 tys. dzieci. Niemcy planowali osiedlić tam 60 tys. kolonistów niemieckich m.in.* z Bośni, Serbii, ZSRR, ostatecznie skończyło się na około 12 tys. osób. Wysiedlonych Polaków przenoszono do przejściowych obozów w Zamościu i Zwierzyńcu. Panujące tam warunki porównywano do istniejących w obozach śmierci, Polaków poddawano torturom, następowała segregacja rodzin. Więźniowie przebywali w 16 barakach, w których dzienna śmiertelność wynosiła około 30 osób.
Inicjatywa apolityczna
Tymczasowy Komitet Budowy Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie od dłuższego czasu próbuje doprowadzić do utworzenia Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego "Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie". W połowie kwietnia w Zamościu doszło do spotkania przedstawicieli komitetu z przedstawicielami parlamentu, samorządu terytorialnego oraz z reprezentantami organizacji kombatanckich z całego regionu. Jerzy Zacharów, przewodniczący Tymczasowego Komitetu Budowy Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie, zapoznał zebranych z ideą utworzenia takiego Centrum. Senator Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Chróścikowski podczas spotkania zwrócił się z apelem do samorządu Miasta Zamościa o poparcie zamiaru utworzenia Centrum przez przygotowanie odpowiedniej uchwał)'. Spodlało się to z odzewem przewodniczącego Rady Miasta Zamościa, który zapowiedział, iż stosowny projekt uchwały poddany zostanie pod głosowanie podczas najbliższej sesji Rady Miejskiej. Poseł Sławomir Zawiślak, będący jednocześnie członkiem Tymczasowego Komitetu Budowy Centrum Wysiedlonych na Zamojszczyźnie, podkreślił, iż w najbliższym czasie ma być zarejestrowana Fundacja, która przejmie zadania komitetu. Poseł zachęcił nawet samorządy, aby włączyły się do władz programowych mającej powstać Fundacji, co spowoduje, iż projekt budowy Centrum zostanie inicjatywą ponadpoli-tyczną, dającą większe szanse na jej realizację.
Samorząd popiera
Zgodnie z zapowiedzią przewodniczącego Rady Miejskiej w Zamościu, 27 kwietnia podczas sesji doszło do głosowania. W uchwale Rada Miejska odniosła się z uznaniem i szacunkiem do inicjatywy utworzenia w Zamościu Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego "Centrum Wysiedlonych"., Poseł Zawiślak w rozmowie z "Naszą Polska" stwierdził, że jest to uchwała lakoniczna, popierająca ideę utworzenia Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego "Centrum Wysiedlonych". - Mam nadzieję, że to, co od początku dotyczy działalności komitetu, czyli apolityczność i ukierunkowanie na zrealizowanie inicjatywy w tej lakoniczności uchwały, spowoduje, że teraz wszyscy będą zainteresowani, żeby tę inicjatywę przeprowadzić. Komitet ma nadzieję, że po tej lakonicznej uchwale przyjdą jakieś propozycje, oby przyszły ze strony samorządu Miasta Zamościa wspierającego nasze działania - zaznaczył parlamentarzysta.
Przewodniczący Tymczasowego Komitetu Budowy Centrum Wysiedlonych Jerzy Zacharów w rozmowie z "NP" przypomina, że pierwsza poparła ten projekt Rada Powiatu w Zamościu. Ideę wsparła też Rada Gminy Skierbieszów (miejsce urodzenia niemieckiego prezydenta Horsta Kohlera). W stanowisku z dnia 28 kwietnia 2009 r. napisano m.in.: "Rada Gminy Skierbieszów z uznaniem i szacunkiem odnosi się do inicjatywy utworzenia w Zamościu muzeum martyrologii Narodu Polskiego pod roboczą nazwą Centrum Wysiedlonych, upamiętniającego ofiary niemieckiego nazizmu - tragedię milionów Polaków, w tym w szczególności mieszkańców Zamojszczyzny, wypędzonych brutalnie przez niemieckiego okupanta z własnych domów i gospodarstw". Poza tym aprobatę wyraziły również inne samorządy m.in.: z Księżpola, Zwierzyńca, Biszczy czy też gminy Stary Zamość.
Zacharów podkreśla: - Teraz, mając poparcie organów samorządowych, wystosujemy list do prezydenta, do ministra, że mamy poparcie gmin i wchodzimy do etapu rejestracji Fundacji, bo my jako Tymczasowy Komitet się wycofujemy. Wybieramy teraz kompetentne osoby, które zarejestrują Fundację.
Będzie Fundacja
W najbliższym czasie ma zostać powołana Fundacja Pamięci Ofiar Niemieckiego Nazizmu, której celem będzie propagowanie wiedzy historycznej dotyczącej martyrologii Narodu Polskiego podczas II wojny światowej. Ponadto Fundacja przejmie na siebie obowiązki związane z budową i prowadzeniem Muzeum Martyrologii Narodu Polskiego "Centrum Wysiedlonych". Środki finansowe według zmierzeń Fundacji mają pochodzić m.in. od sponsorów czy też z funduszy unijnych. W zamyśle jest również przeprowadzenie zbiorki publicznej oraz oczekiwanie pomocy ze strony Polonii. * * *
"Nasza Polska" od początku wspiera ideę powołania Centrum. Mamy bowiem nadzieję, że sprawę upamiętnienia Polaków wypędzanych z Zamojszczyzny (w przeciwieństwie do kłamstw Eriki Steinbach, to właśnie były rzeczywiste wypędzenia, a nie ucieczka niemieckiego okupanta pod koniec wojny) skończy się po myśli mieszkańców tej ziemi. O ile władze miasta nie zrobią wolty...

My zaś uważamy, wiedząc, z jakim trudem prawda przebija się do społecznej świadomości, że w propagowanie i budowę Centrum powinni włączyć się wszyscy, kładąc taki .mały kamyczek w fundament odkłamania naszych dziejów. D

powrót


Gazeta Sołecka 2009-05-01

Dwunastu wspaniałych Sołtysów Roku 2008 w Senacie RP.

Animatorka inicjatyw społecznych z Wielkopolski, inicjator ruchu odnowy wsi Bukowo w Małopolsce, wiceprezeska Stowarzyszenia "Wspólne cele w Mokrem", współzałożyciel Lokalnej Grupy Działania "Ziemia Brzozowska", społeczniczka i współorganizatorka pomocy dla dzieci z Domu Dziecka w Konstancinie, realizatorka prozdrowotnych sołeckich projektów na Dolnym Śląsku, inicjator budowy obiektów sportowych w Turzych Rogach, współorganizatorka Internatowego Centrum Edukacyjno-Oświatowego w wielkopolskich Świątnikach, współtwórca programu "Poradzę sobie" w gminie Ustka, to tylko niektóre dokonania laureatów ogólnopolskiego Konkursu "Sołtys Roku 2008".

Uroczysty finał VII edycji Konkursu "Sołtys Roku 2008" organizowany przez redakcję "Gazety Sołeckiej" i Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów pod patronatem honorowym marszałka Senatu RP Bogdana Borusewicza odbył się 21 kwietnia b.r. w Senacie RP. Uroczystość została połączona z konferencją pt. "Fundusz sołecki - zadania i szanse", której organizatorem była Senacka Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej. Uhonorowani sołtysi - jest ich dwanaścioro - uzyskali równorzędne tytuły Sołtysa Roku 2008. Ponadto, zdaniem Kapituły Konkursu pod przewodnictwem Joanny Iwanickiej redaktor naczelnej "Gazety Sołeckiej", na szczególne uznanie zasłużył Bernard Wylęgała, sołtys Izdebna w gminie Sieraków w woj. wielkopolskim, który funkcję sołtysa sprawuje od 53 lat.
Grono najlepszych sołtysów w kraju powiększyli: Barbara Czachura, sołtys Gruszczyna w gm. Swarzędz w woj. wielkopolskim, Zdzisława Dmytrarz, sołtys Stanowić w gm. Strzegom w woj. dolnośląskim, Wiesław Klimas, sołtys Bukowa w gm. Mogilany w woj. małopolskim, Barbara Kobylarz, sołtys Mokrego w gm. Radzymin w woj. mazowieckim, Ryszard Kopczyk, sołtys Niebocka w gm. Dydnia w woj. podkarpackim, Danuta Labędzka, sołtys Skorochowa w gm. Nysa w woj. opolskim, Stefan Madaj, sołtys Kudrowic w gm. Pabianice w woj. łódzkim, Zbigniew Peryt, sołtys Turzych Rogów w gm. Łuków w woj. lubelskim, Marek Rzepka, sołtys Obręcznej w gm. Sadowie w woj. świętokrzyskim, Beata Tomczak, sołtys Świątnik w gm. Mosina w woj. wielkopolskim, Małgorzata Wojakowska-Żeglińska, sołtys Czarnowa w gm. Konstancin-Jeziorna w woj. mazowieckim, Bogdan Żabiński, sołtys Niestkowa w gm Ustka w woj. pomorskim.

Dwunastu Sołtysów Roku 2008 z marszałkiem Senatu RP Bogdanem Borusewiczem.

Na finał VII edycji Konkursu Sołtys Roku 2008 przybył marszałek Senatu RP Bogdan Borusewicz, który otwierając uroczystość podziękował uhonorowanym sołtysom za ich wytrwałą pracę, wysiłek i zaangażowanie na rzecz swoich wspólnot wiejskich. - Fundusz sołecki daje sołectwom do dyspozycji własne pieniądze, aby społeczności lokalne mogły wspomóc inicjatywy i przedsięwzięcia realizowane w sołectwach. Ustawa o Funduszu Sołeckim powstała z inicjatywy Senatu, w dużej mierze dzięki senatorowi Ireneuszowi Niewiarowskiemu prezesowi Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów - podkreślił marszałek Borusewicz. - Senat RP jest otwarty na kontakty i współpracę nie tylko z sołtysami, lecz ze wszystkimi szczeblami samorządu terytorialnego. Jest bardzo ważne, że tak duża grupa ofiarnych ludzi - sołtysów bezinteresownie działa na rzecz sąsiadów oraz własnej wsi, a nawet kilku okolicznych wiosek. Chciałbym, żeby zaangażowanie mieszkańców wsi było przykładem w miastach dla rad dzielnic, których aktywność nie odpowiada potrzebom środowisk miejskich.
List z gratulacjami dla laureatów Konkursu "Sołtys Roku 2008" na ręce redaktor naczelnej Joanny Iwanickiej przesłał prezes Trybunału Konstytucyjnego Bohdan Zdziennicki.
Uroczystość finału Konkursu "Sołtys Roku 2008" zaszczycili: senator Stanisław Jurcewicz zastępca przewodniczącego Senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, Jan Krzysztof Ardanowski doradca Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, senator Ireneusz Niewiarowski prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów, Kazimierz Kotowski prezes Związku Powiatów Polskich i Marek Wójcik dyrektor Biura ZPP, posłanka Bożena Szydłowska, senatorowie: Jerzy Chróścikowski przewodniczący Senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Stanisław Gorczyca, Marek Konopka, Jadwiga Rotnicka i Grażyna Sztark oraz Hanna Szczeblewska wiceprezes Zarządu Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
Głównym sponsorem Konkursu "Sołtys Roku 2008" był Bank BGŻ, reprezentowany przez Andrzeja Chmieleckiego wiceprezesa Zarządu, Bartosza Urbaniaka dyrektora zarządzającego ds. Agrobiznesu oraz Roberta Wakera głównego specjalistę w Departamencie Społecznej Odpowiedzialności Biznesu i Sponsoringu.
Wiodącym sponsorem Konkursu "Sołtys Roku 2008" jest Bank Gospodarstwa Krajowego, którego reprezentował Marcin Murawski wiceprezes Zarządu, Radosław Żuk dyrektor Departamentu Komunikacji oraz Monika Jankowska i Honorata Harasim-Zielińska z Departamentu Komunikacji.
Nagrody ufundowały Zakłady Chemiczne POLICE reprezentowane przez Marcina Matejuka i Fundacja "Solidarna Wieś" reprezentowana przez redaktora Andrzeja Kaczorowskiego.

Laureatom Konkursu "Sołtys Roku 2008" towarzyszyli wójtowie i członkowie rad sołeckich, burmistrzowie, przewodniczący rad gmin, przedstawiciele urzędów marszałkowskich, organizacji pozarządowych, prezesi stowarzyszeń sołtysów - Maria Konarzewska z woj. dolnośląskiego, Barbara Strzelecka z woj. łódzkiego, Ryszard Surała z woj. mazowieckiego, Feliks Januchta z woj. świętokrzyskiego.
Po wręczeniu pucharów i dyplomów przez marszałka Bogdana Borusewicza, redaktor Joannę Iwanicką i senatora Ireneusza Niewiarowskiego, Jan Krzysztof Ardanowski przekazał laureatom Konkursu "Sołtys Roku 2008" listy gratulacyjne od Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z oryginalnym podpisem, skierowane indywidualnie do każdego z nich. W liście Prezydenta RP do Małgorzaty Wojakowskiej-Żeglińskiej sołtysa Czarnowa w gminie Konstancin-Jeziorna czytamy m.in. "Powierzając Pani w kolejnych wyborach funkcję sołtysa Czarnowa, mieszkańcy sołectwa dali wyraz swojemu uznaniu dla Pani osiągnięć i zaangażowania w problemy wsi, dla umiejętności skutecznego integrowania ludzi wokół spraw ważnych dla sołeckiej wspólnoty. Uznanie budzi także Pani zaangażowanie w pomoc dzieciom z Domu Dziecka w Konstancinie. Dzięki takim gospodarzom polska wieś zmienia swoje oblicze. Staje się zadbana i nowoczesna, co sprawia, że także młodzi ludzie coraz częściej zaczynają postrzegać rodzinną miejscowość jako atrakcyjne miejsce zamieszkania i wiążą z nią swoje przyszłe życie."
Następnie wiceprezes Zarządu Banku BGŻ Andrzej Chmielecki zaprezentował nagrodę ufundowaną przez Bank - rower, który przekazał sołtys Barbarze Kobylarz, zaznaczając, że pozostałym laureatom rowery zostaną dostarczone wprost do domu.
Wiceprezes Zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego Marcin Murawski wręczył ufundowane przez Bank statuetki wykonane specjalnie dla laureatów Konkursu przez artystę rzeźbiarza Sławomira Micka z Kielc, autora Pomnika Sołtysa w Wąchocku. Pozostali fundatorzy przekazali cenne nagrody rzeczowe i książki.
Serdeczne gratulacje złożył laureatom senator Ireneusz Niewiarowski prezes Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów. - Jesteście solą tej ziemi i bardzo dobrze się dzieje, że jesteście zauważani, bo dzięki temu problemy sołtysów i wspólnot sołeckich są dostrzegane - powiedział.
- Panie i panowie sołtysi, cieszę się, że Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej w Senacie była współuczestnikiem pierwszej części dzisiejszego spotkania, a w drugiej części - konferencji na temat Funduszu Sołeckiego - jej organizatorem - powiedział senator Stanisław Jurcewicz, zastępca przewodniczącego Senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej. - Gratuluję wszystkim wyróżnionym sołtysom, jak również społecznościom lokalnym, które reprezentują.

Demokracja wśród sołtysów jest już pełna, ponieważ wśród dwunastu laureatów Konkursu uhonorowano sześć pań i sześciu panów. Jeszcze trochę, a panie zdominują pracę na najniższym i jednocześnie najstarszym poziomie władzy samorządowej w Polsce jakim jest sołectwo.
W przyszłym roku obchodzimy dwudziestolecie ustawy o samorządzie gminnym. Senat jest tym miejscem, gdzie samorządność ma istotne znaczenie i jest wyrażana w aktach prawnych, będziemy o tym mówić w drugiej części naszego spotkania poświęconej zadaniom i szansom funduszu sołeckiego.
- Mam nadzieje, że rozwiązania prawne, jakie są obecnie wprowadzane, umocnią na tyle sołectwo, żeby pozycja rady sołeckiej i sołtysa nie zależała wyłącznie od "widzimisię" wójta, ale była prawnie zagwarantowana. powiedział J. K. Ardanowski doradca Prezydenta RP. - Polską wieś czekają wielkie zmiany. Najbliższe lata to wprowadzanie szeregu rozwiązań II filara Wspólnej Polityki Rolnej, czyli wszystkich działań, które powinny rozwijać się na wsi obok rolnictwa: infrastruktury, przedsiębiorczości, tworzenia podstaw działalności  gospodarczej, edukacji. Niech miejsce, gdzie się ktoś urodził, nie determinuje jego dalszej drogi rozwoju. To, gdzie będziemy mieszkać, jest naszym osobistym wyborem, państwo natomiast ma obowiązek zapewnić swoim obywatelom równy dostęp do dóbr cywilizacji. Sołtysi są nieraz pierwszym ogniwem interwencji w sprawach, które zgłaszają mieszkańcy sołectwa, dotyczących sytuacji rodzin wiejskich i gospodarstw rolnych, dlatego sołtys musi brać udział w tworzeniu aktów prawnych i rozwiązań niezbędnych dla przyszłości polskiej wsi. Chciałbym, aby w sprawach dotyczących polskiej wsi i rolnictwa jak najmniej było doraźnej polityki i wojny o elektorat, aby wieś była obszarem, w którym realizujemy strategię rozwoju niezależnie od tego, komu z woli społeczeństwa w demokratycznym państwie przyjdzie sprawować władzę.
Dobrze, że parlament przygotowuje dobre rozwiązania legislacyjne, ale czasem przygotowuje rozwiązania złe. Sołtysi zgłaszają szkodliwość Ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych, która mimo veta prezydenta została przyjęta przez parlament. Ta ustawa w sposób szczególny traktuje inwestowanie w mieście, wręcz zachęca przedsiębiorców do inwestowania na obszarach miejskich, a utrzymuje wszystkie utrudnienia łącznie z wymogiem odrolnienia na obszarach wiejskich. W tej sytuacji bardzo trudno będzie realizować rozwój obszarów wiejskich, a przedsiębiorcy, często dziś ubożsi z powodu światowego kryzysu finansowego, niechętnie będą inwestować na wsi. Ta ustawa miała być szansą dla rozwoju obszarów wiejskich i tworzenia nowych pozarolniczych miejsc pracy, a jest wręcz przeciwnie.

Pragnę również poinformować, że pan prezydent Lech Kaczyński podjął decyzję o utworzeniu niepolitycznej rady, która w krótkim czasie ma przygotować szereg rozwiązań prawnych zgłaszanych w ramach inicjatywy ustawodawczej dotyczących obszarów wiejskich. W radzie będą reprezentowani przedstawiciele środowisk rolniczych i wiejskich, a także organizacje pozarządowe działające na obszarach wiejskich. Jest w niej również miejsce dla reprezentacji sołtysów. W maju w Pałacu Prezydenckim odbędzie się szczyt wiejski, na który zostaną zaproszeni przedstawiciele wszystkich organizacji rolniczych, by dyskutować na temat przyszłości polskiego rolnictwa i wsi.
Następnie głos zabrali sponsorzy Konkursu "Sołtys Roku 2008".
- Bank BGŻ obchodzi w tym roku 90-lecie istnienia, ponieważ jesteśmy następcą prawnym Banku Rolnego - przypomniał Andrzej Chmielecki, wiceprezes Zarządu. - Od lat jesteśmy więc związani z rolnictwem i nasz Bank od 90 lat finansuje polskie rolnictwo. Rowery, które otrzymali laureaci, składał główny mechanik kadry narodowej polskich kolarzy, ponieważ nasz Bank jest również ich sponsorem, a jej członkowie często wywodzą się z Ludowych Zespołów Sportowych. Jeden z uczestników dzisiejszego spotkania poprosił mnie, abyśmy w przyszłym roku do roweru dołożyli torbę na podatki, postaramy się spełnić te oczekiwana. Odpowiem teraz panu Ardanowskiemu, nasz Bank prowadzi Klasy BGŻ w kilku liceach ogólnokształcących w największych miastach Polski, również w Warszawie. Uczy się w nich kilkuset uczniów z ubogich rodzin wiejskich, którym fundujemy stypendia. Dzięki temu mogą uzyskać lepsze wykształcenie i wybić się z biedniejszych terenów wiejskich, aby w dorosłym życiu móc osiągnąć sukces.
- W imieniu własnym oraz Zarządu Banku Gospodarstwa Krajowego serdecznie gratuluję wszystkim laureatom Konkursu "Sołtys Roku 2008" - powiedział Marcin Murawski wiceprezes Zarządu.
- Dla Banku Gospodarstwa Krajowego, który jest bankiem państwowym, jednym z najważniejszych celów strategicznych jest wspieranie działalności jednostek samorządowych poprzez przygotowywanie finansowania planów rozwoju, także dla waszych małych miejscowości, sołectw. Jesteście państwo osobami nieprzeciętnymi, dla których praca na rzecz wiejskich społeczności, propagowanie postaw obywatelskich i aktywności lokalnej jest wielką wartością i największym zasobem, jaki ma społeczność lokalna.
- Zaszczytem jest dla mnie, że mogę dziś w imieniu wszystkich laureatów VII edycji Konkursu "Sołtys Roku 2008" podziękować Kapitule Konkursu i redakcji "Gazety Sołeckiej", że kultywuje tak piękną ideę uhonorowania sołtysów polskich. Dziękuję także sponsorom Konkursu i fundatorom nagród - powiedziała sołtys Małgorzata Wojakowska-Żeglińska.
- Sołtys to najniższe ramię samorządu terytorialnego, ale w codziennym życiu to 24-godzinna misja, co zapewne potwierdzą koleżanki i koledzy sołtysi.
W pierwszej części spotkania wystąpił Marek Wójcik reprezentujący Związek Powiatów Polskich.
- Chcę państwu złożyć podziękowania za odpowiedzialność w walce o interesy lokalnych wspólnot, bo mimo, że upłynęło prawie dwadzieścia lat działalności samorządu terytorialnego, funkcja jednostek pomocniczych nie zmieniła się zdecydowanie i ich rola wciąż nie jest określona - powiedział. Jesteście odpowiedzialni, gdy przejmujecie zadania własne gminy wspierając je albo nawet wyręczając władze gminne w ich realizacji. Dziś stoicie przed kolejną odpowiedzialnością informowania wspólnoty lokalnej do czego służy fundusz sołecki, mobilizowania do realizacji ciekawych projektów i dobrego wykonania zaplanowanych przedsięwzięć. Lobbujcie, żeby jak najwięcej gmin do końca czerwca tego roku podjęło uchwały o uruchomieniu funduszu sołeckiego, ponieważ środki finansowe nie wykorzystane w jednym roku nie przechodzą na kolejny.
- Ideą Konkursu jest wyłonienie i uhonorowanie tytułem "Sołtys Roku" najbardziej aktywnych sołtysów, działających nie tylko na rzecz rozwoju cywilizacyjnego swoich wsi, ale także takich, którzy potrafią aktywizować i integrować mieszkańców wokół wspólnych działań, które służą rozwojowi wsi oraz ochronie dziedzictwa kulturowego, historycznego i przyrodniczego - podsumowała uroczysty finał Konkursu "Sołtys Roku 2008" redaktor Joanna Iwanicka. - Mamy na sali laureatów, którzy potrafią tworzyć więzi międzyludzkie w swoich miejscowościach, czyli prawdziwych liderów. Często ich działania zasięgiem wykraczają poza teren sołectwa, obejmują gminy, a nawet cały region.
Organizatorem Konkursu jest Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów będące federacją kilkudziesięciu stowarzyszeń regionalnych i powiatowych oraz redakcja "Gazety Sołeckiej", ogólnopolskiego miesięcznika przeznaczonego nie tylko dla sołtysów, lecz dla wszystkich liderów wiejskich, działaczy wiejskich organizacji pozarządowych, członków rad sołeckich, radnych. To potężna armia ludzi sięgająca kilkuset tysięcy osób działających na najniższym szczeblu samorządu terytorialnego. Nasz konkurs nie jest plebiscytem popularności. Jego idea polega na tym, że pierwszy poziom rekrutacji odbywa się na poziomie wsi i gminy, bo to mieszkańcy sołectwa i liderzy organizacji pozarządowych typują swoich sołtysów. A jeśli kandydata zgłaszają władze gminne, to zgłoszenie musi być poparte rekomendacją organizacji pozarządowej np. KGW, LZS, OSP, fundacji i stowarzyszeń lokalnych bądź podpisami mieszkańców sołectwa.
Dopiero drugie sito to jury konkursu. Każdy z członków jury osobno typuje swoich kandydatów dając punkty za różne sfery działalności i dokonania, o wyborze zawsze decyduje większość. Nasi laureaci to liderzy wśród liderów, animatorzy Lokalnych Grup Działania, liderzy ruchu odnowy wsi, osoby, które reaktywują Koła Gospodyń Wiejskich i nie zawsze są to panie, a panowie, co też cieszy. Są to ludzie, którzy wskrzeszają "zamarłe" świetlice wiejskie, inicjatorzy wiosek internetowych, stowarzyszeń sołtysów w swoich regionach. W tym roku napłynęło kilkaset zgłoszeń, w tym z województw, z których do tej pory było stosunkowo mało kandydatów w porównaniu z zawsze wiodącymi województwami: podkarpackim, małopolskim czy wielkopolskim. Te "nowe" aktywne województwa to: mazowieckie, łódzkie, lubelskie, kujawsko-pomorskie, pomorskie. W tym roku konkurencja była bardzo silna, a poziom zgłaszanych kandydatur bardzo wysoki. Mniej więcej połowa z nich to panie sołtyski. Dziś oczekiwania wobec sołtysów ze strony społeczności lokalnej są duże, miejmy nadzieję, że Ustawa o Funduszu Sołeckim wzmocni polskich sołtysów i sołectwa, a z jej dobrodziejstw zechcą też skorzystać radni i wójtowie.
Panu marszałkowi Borusewiczowi dziękuję za objęcie Konkursu "Sołtys Roku 2008" patronatem honorowym, Senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej za pomoc w jego organizacji, sponsorom i fundatorom za wsparcie Konkursu i w ten sposób pośrednio idei społeczeństwa obywatelskiego. Laureatom gratuluję i dziękuję za czas oraz pracę poświęconą dla swoich społeczności często kosztem swoim i swoich rodzin.

Grażyna Kaniewska
Fot. Michał Koziczyński,
Ewa Kożuchowska

powrót


Nasz Dziennik 2009-04-28

Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości do marszałka Senatu Bogdana Borusewicza oraz premiera Donalda Tuska w sprawie skandalicznego głosowania polskich deputowanych w Parlamencie Europejskim.

Panie Marszałku, Panie Premierze,
7 maja 2008 roku Senat RP podjął uchwałę w sprawie przywrócenia pamięci zbiorowej Polaków bohaterskiej postaci rotmistrza Witolda Pileckiego, uznając go za godny wzór Polaka bez reszty oddanego sprawom Ojczyzny. Należy przypomnieć, że zamordowany przez komunistów w warszawskim więzieniu przy Rakowieckiej jeden z największych bohaterów Polski Podziemnej - rtm. Witold Pilecki, był oficerem rezerwy WP, zmobilizowanym ponownie w 1939 r., współzałożycielem Tajnej Armii Polskiej, dobrowolnym więźniem KL Auschwitz, oficerem Komendy Głównej Armii Krajowej i organizacji "NIE", wreszcie więźniem politycznym okresu stalinowskiego i ofiarą komunistycznego mordu sądowego. Znany pod pseudonimami: "Witold", "Tomek", "Romek", i pod nazwiskami konspiracyjnymi "Tomasz Serafiński", "Roman Jezierski", "Leon Bryjak", "Jan Uznański", "Witold Smoliński", oraz kryptonimem w organizacji "NIE": "T-IV". Dziś jest legendą Polski Walczącej z obu okupantami, legendą, która nie ma należnego blasku w wolnej Polsce.
Mimo wielokrotnych i długoletnich starań o rewizję wyroku dopiero 28 września 1990 r. nastąpiło "uniewinnienie" Witolda Pileckiego. Podkreślono niesprawiedliwy charakter wydanych wyroków oraz bezsporny fakt, że rotmistrz nie był szpiegiem generała Władysława Andersa, ale żołnierzem PSZ na Zachodzie i wykonywał powierzone sobie zadania. Sąd III RP docenił wysoce patriotyczną postawę niesłusznie skazanych. Mimo tego wyroku pozostaje nieodparte przeświadczenie, iż to nie rtm. Pilecki potrzebował rehabilitacji.
W 2006 r. - pomijając sprzeciw kapituły orderowej - prezydent Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie rtm. Witolda Pileckiego (i gen. Emila Fieldorfa) Orderem Orła Białego, najwyższym odznaczeniem Rzeczypospolitej, w uznaniu jego zasług w wiernej, niezłomnej i usque ad finem służbie dla Polski Niepodległej.
Panie Marszałku, Panie Premierze, rotmistrz Witold Pilecki mógł zostać bohaterem Europy. Europosłanka Hanna Foltyn-Kubicka z PiS zaapelowała 1 września 2008 roku w Parlamencie Europejskim o poparcie dla akcji na rzecz ustanowienia 25 maja Międzynarodowym Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. W swoim wystąpieniu wezwała do uznania rotmistrza Witolda Pileckiego bohaterem całej Europy. Zaproponowana data nie była przypadkowa. Dokładnie 25 maja 1948 roku rotmistrz Pilecki został zamordowany przez komunistów. Chodziło o to, żeby uznać dzień jego śmierci za Międzynarodowy Dzień Bohaterów Walki z Totalitaryzmem.
Należy wspomnieć, że po raz pierwszy z tą inicjatywą do Parlamentu Europejskiego wystąpiła Fundacja Paradis Judaeorum. Udało jej się wówczas zainteresować pomysłem Javiera Solanę, Jose Manuela Barroso i Hansa-Ger-ta Poetteringa, którzy byli życzliwi tej inicjatywie.
2 kwietnia br. posłowie do PE głosowali nad projektem rezolucji "Świadomość europejska a totalitaryzm". Europosłanka Hanna Foltyn-Kubicka, przemawiając w PE, złożyła trzy poprawki w sprawie uczczenia rotmistrza Witolda Pileckiego. Między innymi tekst poprawki nr 12 brzmiał: "Proponuję, aby dzień 25 maja (rocznicę wykonania wyroku śmierci na Bohaterze z Auschwitz, rotmistrzu Witoldzie Pileckim, straconym 25.05.1948 r.) ogłosić Międzynarodowym Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmami, co będzie zarówno wyrazem szacunku i hołdu złożonego wszystkim tym, którzy walcząc z tyranią, dawali świadectwo heroizmu i prawdziwej miłości do człowieka, jak i wyraźnym wskazaniem przyszłym pokoleniom właściwej postawy w obliczu groźby totalitarnego zniewolenia".
Trudno było wyobrazić sobie lepszą okoliczność do zamanifestowania dumy ze swego kraju w europarlamencie. Niestety, doszło do haniebnej kompromitacji. 22 polskich eurodeputowanych zagłosowało przeciwko ustanowieniu dnia 25 maja - rocznicy śmierci Witolda Pileckiego - Europejskim Dniem Bohaterów Walki z Totalitaryzmami.
Przeciw głosowali m.in. następujący polscy eurodeputowani: Marek Aleksander Czarnecki, Janusz Onyszkiewicz, Paweł Piskorski, Grażyna Staniszewska, Andrzej Wielowieyski, Jerzy Buzek, Zdzisław Chmielewski, Urszula Gacek, Stanisław Jałowiecki, Janusz Lewandowski, Jan Olbrycht, Jacek Protasiewicz, Jacek Saryusz-Wolski, Bogusław Sonik, Czesław Siekierski, Zbigniew Zaleski, Tadeusz Zwiefka, Lidia Geringer de Oedenberg, Adam Gierek, Genowefa Grabowska, Bogusław Liberadzki, Andrzej Szejna, Jan Masiel.
Uważamy, że polskich eurodeputowanych głosujących przeciwko uhonorowaniu jednego z największych bohaterów najnowszej historii swojego kraju należy napiętnować. Środowiska kombatanckie domagają się wręcz "wycofania się tych europosłów z życia politycznego". Dodają, że "politycy podnoszący ręce przeciw uczczeniu uznanego przez cały świat za jednego z najdzielniejszych ludzi okresu II wojny światowej rtm. Witolda Pileckiego nie powinni w przyszłości reprezentować Polski ani w Parlamencie Europejskim, ani w polskim, ani nawet w lokalnych samorządach".
Nie ma żadnego wytłumaczenia dla zachowania się polskich eurodeputowanych, nie usprawiedliwia ich ani to, że głosowali zgodnie z zaleceniami swoich frakcji, ani też, że mógł to spowodować "błąd techniczny". Cóż, nie pierwszy raz zwyciężyła poprawność polityczna nad polską racją stanu. Nie pierwszy raz europosłowie posłuchali poleceń swych frakcji, a nie sumienia. Najwyraźniej wyżej cenili posłuszeństwo wobec logo frakcji, w której zasiadają, niż godło z Orłem Białym, którym pośmiertnie odznaczony został rotmistrz Pilecki.
Oświadczenie podpisali następujący senatorowie: Czesław Ryszka, Maciej Klima, Stanisław Kogut, Henryk Górski, Zbigniew Cichoń, Kazimierz Wiatr, Stanisław Gogacz, Ryszard Bender, Janina Fetlińska, Waldemar Kraska, Zdzisław Pupa, Sławomir Sadowski, Tadeusz Gruszka, Wiesław Dobkowski, Witold Lech Idczak, Norbert Krajczy, Bronisław Korfanty, Adam Massalski, Wojciech Skurkiewicz, Jan Dobrzyński, Stanisław Karczewski, Zbigniew Romaszewski, Stanisław Zając, Tadeusz Skorupa, Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Jerzy Chróścikowski, Grzegorz Banaś, Lucjan Cichosz, Bohdan Paszkowski, Przemysław Blaszczyk, Władysław Ortyl, Władysław Dajczak, Stanisław Piotrowicz, Piotr Kaleta.
Warszawa, 22 kwietnia 2009 r.

powrót


Nasz Dziennik 2009-04-28

Premier nas lekceważy

Z senatorem Jerzym Chróścikowskim (PiS),
przewodniczącym NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", rozmawia Mariusz Kamieniecki
Co skłoniło rolników do wyjścia na ulice?
- Przede wszystkim stale pogarszająca się sytuacja polskiej wsi: niskie ceny skupu zbóż i mleka, a także cały pakiet spraw, jakie zawarliśmy w liście otwartym do premiera Donalda Tuska. Chodzi o brak dialogu społecznego, o który bezskutecznie zabiegamy od dawna. Trzeba jasno powiedzieć, że brak skutecznych działań rządu doprowadza wiele polskich gospodarstw do bankructwa, a co za tym idzie - do zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego państwa. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że Polska, która może być samowystarczalna i wysyłać swoje zdrowe produkty za granicę, musi importować cukier, mięso wieprzowe itp. Jeżeli tak dalej będą wyglądały działania rządu, to staniemy się importerem mleka, zboża, owoców i innych produktów. Są to poważne problemy, które wskazujemy i czekamy na natychmiastową interwencję państwa, chociażby w zakresie wprowadzenia cen minimalnych na zboża, bo obecne są poniżej opłacalności, czy np. przywrócenie cen mleka, które pokrywałyby koszty produkcji. Zależy nam również na ustawie o przekształceniu Agencji Nieruchomości Rolnych w Bank Ziemi wzorowanej na przykładzie francuskim, gdzie bezwzględne pierwszeństwo w nabyciu ziemi miałby rolnik. Między innymi takie działania ukróciłyby handel spekulacyjny ziemią. Domagamy się także uruchomienia programu dotyczącego rent strukturalnych, zmian w programie ułatwiającym start młodym rolnikom, a także pomocy dla rolników, którzy nie są w stanie spłacić kredytów.

Co jest przyczyną złej sytuacji w rolnictwie?
- Przede wszystkim nieudolne i nieskuteczne działania rządu. Trzeba powiedzieć, że wszelkie posunięcia tego rządu są spóźnione, co bardziej przypomina gaszenie pożaru, a nie przeciwdziałanie konkretnym problemom. Gdyby te problemy byty rozwiązywane w porę i na bieżąco, nie byłoby takiego kryzysu i tak dużych strat. Trzeba też pamiętać, że każda interwencja kosztuje drożej niż działania zapobiegawcze. Mimo szeregu spektakularnych słów o oszczędnościach w wielu dziedzinach, obecny rząd tych działań nie podejmuje i wydaje się tego nie rozumieć. Jeżeli rozumiałby, to znając notowania światowe i ceny zbóż, gdyby cła na zboża wprowadzono np. 1 lipca 2008 roku, nie doszłoby do zalania Polski importem zbóż z zagranicy.

Związek wielokrotnie zwracał się do premiera o podjęcie rozmów. Jaki jest efekt tych starań?
- Skutek jest taki, że pytamy premiera, a odpowiada nam minister rolnictwa. Powstaje zatem pytanie, czy premier jest mało kompetentny, że musi się posiłkować jednym ze swoich ministrów, nie ma nic do zaproponowania, czy może lekceważy głos polskiej wsi? W tej sytuacji trudno, by polski rolnik nie czuł się lekceważony.

Na co liczą rolnicy po tym proteście?
- Był to tylko protest sygnalny z uwagi na wiosenne prace potowe, które absorbują rolnika i są najważniejsze. Mamy nadzieję, że premier w końcu przeczyta nasz list otwarty, przestanie chować głowę w piasek i wreszcie ustosunkuje się do potrzeb rolnictwa. Wszyscy pamiętamy znajomość cen na rynku, jaką imponował podczas kampanii wyborczej Donald Tusk. Czy teraz też wie, ile co kosztuje? Może zacznie się interesować sprawami polskiego rolnictwa i zacznie działać w tym kierunku, a nie zrzucać odpowiedzialność na ministra, podczas gdy nam jest coraz gorzej.
Dziękuję za rozmowę.

powrót


Dziennik Bałtycki 2009-04-22

Żądają debaty o rolnictwie

Rolnicy z Pomorza przyłączyli się do ogólnopolskich protestów i pojadą pikietować w Warszawie

Robert Kiewlicz

Rolnicy zapowiadają ogólnokrajowy protest. Już w poniedziałek przed oddziałami wojewódzkimi Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa rozpoczną się pikiety. Organizatorem akcji jest NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych.
Pomorscy związkowcy w ostatniej chwili zrezygnowali jednak z pikiety pod siedzibą ARiMR w Gdyni. Zapowiedzieli, że mają zamiar - razem z kolegami z innych central związkowych zrzeszających rolników - pojechać w tym dniu do Warszawy.
- Będziemy pikietować nie tylko pod siedzibą ARiMR, ale też pod Agencją Rynku Rolnego oraz KRUS - zapowiada Stanisław Anders, pełnomocnik NSZZ "Solidarność" RI w województwie pomorskim. -W tym ostatnim przypadku chcemy pikietować w obronie KRUS i naszych przywilejów emerytalnych.
Dlaczego rolnicy chcą okazać swoje niezadowolenie? Twierdzą, że produkcja rolna jest na granicy opłacalności. Trudna sytuacja jest szczególnie na rynku mleka i zbóż, gdyż według rolników ceny skupu są obecnie bardzo niskie.
- Dodatkowo dostaliśmy niższe od spodziewanych dopłaty unijne oraz dopłaty do paliwa, które wyniosły jedynie około złotówki za litr -wylicza Anders. - Cały czas jesteśmy zmuszeni do zwiększania kosztów produkcji rolnej.
Kolejnym powodem rozpoczęcia protestu jest brak dialogu z rządem na temat rolnictwa. Jak twierdzi szef rolniczej Solidarności, senator Jerzy Chróścikowski, wielokrotnie zwracał się z prośbą do premiera o rozpoczęcie rozmów w Komisji Trójstronnej.
- Rolnicy są w bardzo trudnej sytuacji - przekonuje Chróścikowski. - Cały czas mają problemy ze sprzedażą takich produktów, jak zboże czy mleko. Rząd nie konsultuje z rolnikami żadnych decyzji dotyczących rolnictwa. To pogłębia kryzys na wsi - dodaje.
Nie wiadomo jeszcze, ilu rolników weźmie udział w poniedziałkowych protestach. Największa grupa będzie protestować w Warszawie. NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych skupia w całym kraju ponad 200 tys. członków.

Plusy i minusy polskiego rolnictwa
+Korzyści z bycia rolnikiem
. Rolnicy nie są objęci podatkiem od dochodów. Płacą wyłącznie podatek rolny, czyli za użytkowaną ziemię.
. Wszyscy płacą nawet dziesięciokrotnie mniejsze składki na emerytury niż mali przedsiębiorcy. W tym roku budżet dołoży do KRUS ponad 16 mld zł. Składka na KRUS jest stała, od 1 kwietnia jest to 203 zł kwartalnie.
. Dopłaty obszarowe z Unii dostają ci, którzy mają co najmniej 1 hektar ziemi rolnej. Do każdego hektara można dostać ok. 500 złotych.
. Rolnicy mają też możliwość zwrotu akcyzy za paliwo rolnicze. W tym roku jest to 85 groszy za litr.
. Mogą także otrzymać dopłaty na rolnictwo ekologiczne, zalesianie i dopłaty wyrównawcze dla gospodarstw położonych na terenach, na których produkcja rolnicza jest utrudniona ze względu na niekorzystne warunki naturalne.
-Problemy rolników
. Obecnie trudna sytuacja jest szczególnie na rynku mleka i zbóż, 'gdyż ceny skupu są bardzo niskie.
. Choć kurs euro jest wysoki, to ceny zbóż nie zmieniają się i utrzymują obecnie poniżej kosztów produkcji. Rolnicy, którzy magazynują zeszłoroczne zboża, o tej porze roku sprzedawali już część zbiorów za dużo wyższą stawkę niż obecnie. Jak sami twierdzą, nie było
od żniw cen, które by pokrywały koszty produkcji. Skutkiem obecnej sytuacji mogą być niskie plony i zboże gorszej jakości w następne żniwa, bo rolnictwo będzie niedoinwestowane. Największe straty ponieśli rolnicy, którzy obsiali duże obszary kukurydzą.
. Producenci mleka przeżywają kryzys. Bardzo często mleczarnie nie chcą od nich skupować mleka, a ceny za litr są coraz niższe.
W lutym mleczarnie za litr tego surowca płaciły średnio ok. 0,87 zł, to jest o 28 proc. mniej niż przed rokiem.

powrót


gazetaprawna.pl 2009-04-16

27 kwietnia protest rolników z "Solidarności"

27 kwietnia ma odbyć się ogólnopolski protest rolników - zapowiada Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Rolników Indywidualnych "Solidarność". Jak mówią związkowcy, powodem podjęcia takiej decyzji jest brak dialogu z rządem nt. problemów rolnictwa.

"Przykre jest, że rząd polski nie reaguje na dialog społeczny, o który zabiegamy od ubiegłego roku. Zwracaliśmy się do premiera, by taki dialog powstał np. w Komisji Trójstronnej. Nikt tam nas nie reprezentuje, a powinniśmy w niej być, by rozmawiać o naszych sprawach" - powiedział na czwartkowej konferencji prasowej przewodniczący związku, senator Jerzy Chróścikowski (wybrany z list PiS).
Szef rolniczej "S" zwrócił uwagę na duży spadek w ostatnim czasie cen zboża i mleka. "Rolnicy mają bardzo trudną sytuację, mają problemy ze sprzedażą tych produktów. Chcemy o tym rozmawiać" - zaznaczył Chróścikowski.
Jego zdaniem, nie są jeszcze ustalone konkretne miejsca protestu. Zapowiedział jedynie, że akcja może się odbyć pod siedzibami Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
NSZZ RI "Solidarność" powstał na początki lat 80. ubiegłego wieku. Został zarejestrowany w maju 1981 r. Związek szacuje, że skupia 200 tys. członków w całym kraju.
Źródło: PAP Artykuł z dnia: 2009-04-16, ostatnia aktualizacja: 2009-04-16 12:30
Autor

powrót


Nasza Polska 2009-04-07

Jedna Polska, jedno rolnictwo

Politycy Prawa i Sprawiedliwości zajmujący się rolnictwem w ciągu niecałych dwóch miesięcy zorganizowali 16 wojewódzkich spotkań z rolnikami, które były niezwykle cenne i przydatne do prawidłowego zdiagnozowania aktualnych problemów polskiej wsi i rolnictwa. Były wstępem do I Zgromadzenia Wsi Polskiej, które odbyło się 28 marca br. w Warszawie.
W warszawskim Zgromadzeniu Wsi Polskiej udział wzięli prezes PiS Jarosław Kaczyński, premier Jan Olszewski, Gabriel Janowski oraz ministrowie rolnictwa z rządów PiS: Krzysztof Jurgiel, Wojciech Mojzesowicz, Jan Krzysztof Ardanowski (przedstawiciel Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego), Henryk Kowalczyk oraz Jerzy Chróścikowski, przewodniczący Senackiej Komisji Rolnictwa. Obecny był też Adam Bielan, wiceprzewodniczący PE. Nadto obecni byli liczni politycy Prawa i Sprawiedliwości, jak m.in. Adam Lipiński, Joachim Brudziński, Marek Suski, Izabela Kloc czy Jan Dziedziczak. W zgromadzeniu wzięli udział przede wszystkim rolnicy ze wszystkich województw Polski, "Solidarność" RI, Izby Rolnicze, "Solidarność" pracownicza, samorządowcy z gmin wiejskich, ZR Solidarni, rolnicy sympatycy PiS, przedstawiciele przemysłu rolno-spożywczego, działacze organizacji pozarządowych, branżowych, działacze stowarzyszeń działających w rolnictwie, pracownicy nauki, ZR Ojczyzna, OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych.
Sala konferencyjna w hotelu Gromada, licząca 1200 miejsc wypełniona była po brzegi. Tak że dla tych przybyłych w ostatniej chwili brakowało miejsc siedzących. Nie jest więc prawdą, jak podały niektóre media, że w spotkaniu udział wzięło... kilkaset osób.
Jarosław Kaczyński uważa, że polska wieś jest dotknięta głębokim kryzysem, o którym niewiele się mówi. Prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że jest to problem bolący, dotyczący milionów Polaków, polegający na zmniejszeniu dochodów związanych z produkcją rolną. Tymczasem istnieją możliwości przeciwstawienia się temu kryzysowi: - Po tym dzisiejszym spotkaniu o tym kryzysie będzie się więcej mówiło także dlatego, że jest to kryzys, któremu można się przeciwstawić, bo jest on funkcją pewnych zjawisk obiektywnych, ale także funkcją działań rządu, a dokładnie, braku działań rządu, braku przedsięwzięć w sferze odnoszącej się do wsi - podkreślił.
Zdaniem prezesa PiS, taką sytuację wywołał brak działań rządu w sprawie m.in. modernizacji wsi, mimo że jej mieszkańcy stanowią 38 procent ludności Polski. Najbardziej istotną rzeczą jest to, by prawa i szansę człowieka urodzonego na wsi były równe z mieszkańcami miast.
Ta zasada "jednej Polski" powinna być uwzględniona przez wszystkie partie działające w naszym kraju. - Pamiętajmy, mamy tylko jedną Polskę i tylko jeden rodzaj polskiego obywatela - powiedział. Jarosław Kaczyński podkreślił, że PiS chce być wielką ogólnonarodową partią, która jest jednocześnie partią polskiej wsi: - Polska wieś potrzebuje takiej partii, która będzie potrafiła ją reprezentować we władzach, partii, która ma szansę, żeby rządzić i realizować swój program - oświadczył.
Gabriel Janowski, dwukrotny minister rolnictwa, podkreślił, że dziś trzeba szczególnie dbać o polskie banki spółdzielcze, SKOK-i oraz towarzystwa wzajemnej pomocy, gdyż one będą "tymi narzędziami, które pomogą nam uprawiać polską glebę, polską rolę".
W przyjętym stanowisku w sprawie polityki rolnej państwa stwierdzono, że w latach rządów PiS wdrożony został program dla polskiej wsi, którego celem było wyrównanie szans mieszkańców obszarów wiejskich i poprawa bytu rodzin rolniczych, a odpowiedzialność za
rozwój wsi i rolnictwa zaczęło ponosić państwo. W rezultacie doprowadziło to do pełnego wykorzystania środków unijnych i ustabilizowania rynków rolnych. Obecnie rządząca koalicja PO-PSL nie wykazuje natomiast zainteresowania polskim rolnictwem, oprócz zmniejszenia budżetu nastąpiły m.in. opóźnienia we wdrażaniu Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, który ma wyrównywać szansę mieszkańców wsi. Zlikwidowano także płatności do upraw energetycznych, wprowadzono likwidację od 2012 roku dopłat do owoców miękkich, zaś w przyszłym roku ma zostać ograniczone interwencyjne skupowanie zbóż i mięsa wieprzowego.
Chcą także, by wdrożono rozwiązania umożliwiające rozwój spółdzielni rolników. Padł też wniosek, aby za wszelką cenę nie dopuścić do prywatyzacji Lasów Państwowych, przedsiębiorstwa, które od czasów II RP bardzo dobrze zarządza polskim lasami, a do czego przymierza się rząd PO-PSL.
Samo PSL zostało obwinione o "hańbienie polskiej wsi" poprzez zawłaszczenie Witosa, Mikołajczyka i niszczenie ich tradycji. Jak powiedział jeden z rolników: "dzisiaj tradycję Witosa i Mikołajczyka kontynuuje Prawo i Sprawiedliwość".
Na PO i PSL 28 marca br. w Warszawie ze strony rolników posypały się liczne gromy za to, że PO i PSL są partiami "geszefciarzy", kombinatorów, którzy- partycypując w licznych firmach powiązanych także z rolnictwem - czerpią olbrzymie korzyści, a środki do produkcji rolnej wzrosły w niektórych przypadkach nawet o 100 procent. Padł też zarzut do fabryk nawozów mineralnych, które chociaż są przedsiębiorstwami państwowymi, to - korzystając z uprzywilejowanej pozycji - oferują rolnikom bardzo drogie nawozy mineralne. Jeden z rolników, mówiąc o zakładach nawozowych w Policach, tłumaczył bardzo wysokie ceny oferowanych nawozów sprawami opcji walutowych przyjętych przez zarządzających zakładem.
Przemawiający po kolei wyżej wymienieni ministrowie rolnictwa oraz rolnicy byli absolutnie zgodni co do zaniedbań obecnego rządu PO-PSL wobec wsi. Jeden z rolników podkreślił, że ile razy ministrem rolnictwa jest ktoś z tzw. PSL, to rolnikowi jest wtedy najgorzej. PSL nazwano partią rodzinną, tj. złożoną z kilkuset osób plus ich rodziny. W ten sposób PSL określona została, jako partia "prorodzinna".
Podczas kilkuminutowych wystąpień głos zabrała też głos przedstawicielka osób głodujących pod gmachem ministerstwa rolnictwa. Rolniczka ekologiczna Edyta Jaroszewska-Nowak skarżyła się na arogancję ministra rolnictwa Marka Sawickiego, który nie odpowiada na propozycję spotkania się w sprawie zagrożenia, jakie niesie ze sobą dopuszczenie do uprawy na terytorium RP 3 tys. hektarów roślin modyfikowanych genetycznie (dane za 2008 rok). Jak podkreśliła, takie uprawy są śmiertelnym zagrożeniem dla istnienia gospodarstw konwencjonalnych, a tym bardziej ekologicznych, które są wielką przyszłością dla polskiego rolnictwa. Rolnicy mówili także o niekorzystnych procesach demograficznych zachodzących na polskiej wsi, jak np. wyludnienie się całych wiosek, szczególnie w pasie wschodnim naszego kraju.
Podobnie bardzo źle dzieje się w sektorze mleczarskim, gdzie aktualnie oferowane ceny wahają się od 40 do 80 groszy za litr mleka, podczas gdy jeszcze kilkanaście miesięcy temu płacono 1,40 i więcej, gdy 8-9 lat temu płacono 1 zł. W rezultacie wiele gospodarstw mleczarskich postawionych zostało na skraju bankructwa.
Marek Garbacz

powrót


Tygodnik Zamojski 2009-04-01

W Potoku woda jest

Urząd Gminy Potok Górny Mecenasem Polskiej Ekologii

Podczas X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego "Przyjaźni Środowisku" Urząd Gminy Potok Górny został uhonorowany prestiżowym tytułem Mecenasa Polskiej Ekologii.
Organizatorem Narodowego Konkursu Ekologicznego "Przyjaźni Środowisku" jest Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych. Konkurs odbywa się pod patronatem honorowym prezydenta RP. Adresowany jest do podmiotów gospodarczych, samorządów, szkół, organizacji pozarządowych i osób fizycznych. Kapituła nagradza i wyróżnia najlepsze inwestycje lub programy ekologiczne. W tym roku tytuł Mecenasa Polskiej Ekologii otrzymał tylko jeden samorząd z Zamojszczyzny tj. gmina Potok Górny.
- W konkursie oceniane były nasze działania na rzecz ochrony środowiska. Do tej pory udało nam się wybudować sieć wodociągową prawie w całej gminie. Woda z wodociągu dopływa do ponad 90 proc. gospodarstw. Z kolei sieć kanalizacyjna została doprowadzona do, ponad 80 proc. posesji. W gminie prowadzona jest też selektywna zbiórka odpadów - wylicza Edward Hacia, wójt Potoka Górnego.
Uroczysta gala odbyła się w hotelu Sofitel Victoria w Warszawie. Wójt Hacia odebrał statuetkę i certyfikat z rąk senatora Jerzego Chróścikowskiego. Na uroczystość zostali zaproszeni również przedstawiciele władz miasta Biłgoraj, którym przedłużono ważność znaku Gmina Przyjazna Środowisku, za kontynuację działań na rzecz ochrony środowiska.
mp

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-24

Trzeba pomóc polskiej wsi

PiS krytykuje działania rządu w sprawach wsi i gospodarki rolnej
Rząd PO - PSL zaniedbał rolnictwo i sprawy wsi - oskarża polityków koalicji opozycyjne PiS. Co więcej, Prawo i Sprawiedliwość przedstawia swój pomysł na rozwiązanie problemów w rolnictwie. Zaprezentowało ono w Białymstoku program pod nazwą "Nowoczesna poiska wieś".
Prowadzący debatę byty minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel w swoim wystąpieniu zwróci! uwagę, iż koalicja PO i PSL, która rządzi w Polsce od 1,5 roku, przez ten czas nie wykazała zainteresowania sytuacją na wsi, na której dzieje się bardzo źle. Wieś szybko ubożeje w wyniku wysokich cen środków produkcji i niskich cen płodów rolnych. Poseł PiS szczególną uwagę zwrócił na tragiczną sytuację sektora mleczarskiego, który jest dominujący w województwie podlaskim. - Ceny mleka na skupie są już i tak niebezpiecznie niskie, natomiast pomysł UE zniesienia kwot mlecznych doprowadzi do ich dalszego drastycznego spadku. Nawet o 15 procent. Producentom mleka grozi to bankructwem - mówił Krzysztof Jurgiel. Podkreślił on, że państwo nie może opierać swojej polityki rolnej jedynie na regulacjach Unii Europejskiej, a musi stworzyć własny program dotyczący polskiego rolnictwa. Jedynie jego realizacja może zapewnić to, iż będzie ono konkurencyjne i zdolne się obronić przed przemysłem rolniczym innych krajów europejskich. Takim programem ma być właśnie "Nowoczesna polska wieś".
Pozytywnie na jego temat wypowiadał się senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność". - To pierwszy program długofalowego działania dla polskiej wsi, jaki powstał w demokratycznej Polsce. Mocną jego stroną jest, to że stawia na gospodarstwa rodzinne, produkujące zdrową żywność - powiedział senator. Wzywał również rząd do przeciwdziałania skutkom kryzysu na wsi. - Kryzys jest też u rolników. Mówi się dużo o wsparciu w spłacie kredytów mieszkaniowych. A dlaczego nikt nie mówi o wspieraniu rolników? - pytał Jerzy Chróścikowski. Głos w debacie zabrał również Gabriel Janowski, były minister rolnictwa. Zwracał uwagę na ekspansję zagranicznych firm i banków, które chcą czerpać korzyści z polskiego rolnictwa. Mówił, iż pragną one "wyssać z polskiej ziemi, ile się da, niszcząc przy tym polskich gospodarzy". W tej sytuacji wskazywał na konieczność jednoczenia się rolników, tworzenia nowych rodzimych firm, spółdzielni przetwórczych i banków spółdzielczych. Gabriel Janowski przestrzegał w swoim wystąpieniu, że jeżeli nasi gospodarze nie podejmą współpracy w obronie polskiego rolnictwa, to mogą zostać przez obce podmioty finansowe "wdeptani w ziemię".
Debata odbyła się z licznym udziałem przedstawicieli organizacji rolniczych z terenu województwa podlaskiego. W swoich wypowiedziach wyrażali oni obawy związane z obecnym rokiem, w którym w przypadku braku natychmiastowych działań rządu sytuacja na wsi może stać się krytyczna. Zauważono, że na kryzysowy rok 2009 rząd przeznaczył mniej środków na wsparcie rolnictwa niż w roku 2008, w którym skutki kryzysu nie były jeszcze na wsi tak silnie odczuwane. Dlatego rolnicy obawiają się, że zabraknie pieniędzy na dopłaty do rolniczego paliwa i na ich ubezpieczenia. Gospodarze nie mogą liczyć w tym roku na pieniądze z ubezpieczenia w razie suszy, która w ostatniej dekadzie niemal co roku nawiedza Polskę.
Adam lliuloiis, Białystok

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-21

Rolnicy czują się zmuszeni odwiedzić gabinet Tuska

NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" ogłasza pogotowie strajkowe oraz zapowiada podjęcie działań w terenie przygotowujących akcję protestacyjną. Ta decyzja
- w opinii związkowców - jest spowodowana brakiem realizacji zgłaszanych przez nich postulatów m.in. na temat zahamowania spadku dochodowości w rolnictwie, szczególnie na rynku mleka i zbóż. Zapowiadają, że jeśli premier Donald Tusk nie podejmie z nimi poważnych rozmów, złożą mu niezapowiedzianą wizytę w gabinecie.
- Jesteśmy oburzeni, że premier rządu RP Donald Tusk traktuje lekceważąco polskich rolników, którzy wielokrotnie zwracali się z prośbą o spotkanie w celu rozwiązania kryzysu w rolnictwie, wymagającego działania całego rządu, a nie tylko ministra rolnictwa - powiedział na wczorajszej konferencji prasowej Jerzy Chróścikowski, senator i przewodniczący NSZZ RI "Solidarność".
Oświadczył on, że w związku z brakiem skutecznych działań i realizacji ze strony rządu wniosków i postulatów zgłaszanych w trakcie konferencji prasowej 3 marca bieżącego roku i w piśmie skierowanym do prezesa Rady Ministrów w sprawie zahamowania spadku dochodowości w rolnictwie, szczególnie na rynku mleka i zbóż, oraz wprowadzenia mechanizmów mających doprowadzić do opłacalnej produkcji rolnej NSZZ RI ogłasza pogotowie strajkowe i podejmie dziania w terenie przygotowujące akcję protestacyjną. - W tej sytuacji "S" RI uważa, że premier rządu "chowa głowę w piasek" i uznaje, że problemu nie ma i nie warto rozmawiać z przedstawicielami polskich rolników - zauważył szef "S" RI. Według niego, postawa premiera Tuska zmusza rolników do nieproszonego odwiedzenia jego gabinetu, gdyż rząd ma służyć obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej, a nie obywatele rządowi. - Zwracamy się za pośrednictwem mediów, aby uszanował pan godność polskiego rolnika i nie zmuszał nas do desperackich działań - zaapelował Chróścikowski.
Elżbieta Miziołek, wiceprzewodnicząca NSZZ RI "S", zaznaczyła na spotkaniu, że pogotowie strajkowe jest z jednej strony uzewnętrznieniem decyzji o przyszłej akcji protestacyjnej. - Ze swej strony podejmujemy wszelkie procedury, zgodne ze statutem i ustawą o związkach zawodowych rolników indywidualnych, potrzebne do podjęcia protestu.
Marian Dembiński, wiceprezes "S" RI, zauważył natomiast że związek jest przerażony obecną sytuacją związaną z ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym. - Rolnicy są w dodatku narażeni na straty z tytułu kryzysu w rolnictwie już od prawie roku. Jeśli natychmiast nie podejmie się działań systemowych w celu uregulowania problemów w produkcji rolniczej, będzie naprawdę źle - alarmował Dembiński.
Jacek Dytkowski

powrót


Tygodnik Zamojski 2009-03-18

Euro bije rolnika

Dopłaty bezpośrednie po starym kursie, ceny środków ochrony roślin, nawozów i maszyn rolniczych po nowym

We wrześniu ub. roku euro kosztowało tylko 3,4 zł. I po takim właśnie kursie przeliczane były dopłaty bezpośrednie. Większość rolników dostała pieniądze w ostatnich tygodniach, część wciąż na nie czeka. Gdyby płacono im po kursie aktualnym, za każdy hektar dostawaliby aż 130 zł więcej.

Problem znany jest od dawna. Dopłaty bezpośrednie miary rosnąć o 5 proc. - w stosunku do dopłat, które otrzymują rolnicy w krajach starej Unii - w skali roku. I rzeczywiście rosną, ale tylko w euro. W 2004 roku, gdy pomoc unijna po raz pierwszy zasiliła konta naszych rolników, dopłata podstawowa do jednego hektara upraw wynosiła ok. 44 euro.
W 2008 r. - już ok. 100 euro. Teoretycznie wzrosła ponad dwukrotnie. Jednak praktycznie czyli w złotówkach - tylko o 130 zł. Odczuwalną podwyżkę rolnicy otrzymali zresztą tylko w jednym roku - 2006 i zawdzięczali ją właśnie temu, że kurs euro do złotówki utrzymał się wówczas, w porównaniu z rokiem poprzednim, na podobnym poziomie (w 2005 r. dopłata wynosiła ok. 57, a w 2006 r. ok. 69 euro).
W tym roku rolnicy czują się wręcz rozgoryczeni i uważają, że padli ofiarą słabnącej złotówki bardziej niż inni. Dopłaty na dany rok naliczane są wg kursu euro z ostatniego dnia września ub. roku (na konta rolników trafiają ok. pół roku później). Euro kosztowało wówczas 3,4 zł. Dziś - 4,5 zł. Rolnicy liczą więc, że na 10 ha "tracą" 1,1 tys. zł.
- To paradoks. Wysokość dopłat uzależniona jest od kursów z jednego dnia w ciągu roku. Należy zastanowić się nad zmianą tego przepisu. Wyliczanie średniej z jakieś okresu byłoby na pewno sprawiedliwsze. Domagamy się od rządu, by zajął się tą sprawą - mówi Jerzy Chróścikowski, szef Solidarności RI i senackiej Komisji Rolnictwa. Jego zdaniem sprawa jest trudna do przeprowadzenia, wymaga oczywiście uzgodnień z UE, ale nie niemożliwa. - Już raz zmienialiśmy dzień, z którego brany jest kurs do przeliczeń - przypomina.
W tym roku dopłaty naliczane po wyjątkowo niskim kursie przyjdzie rolnikom wydawać w okresie, gdy euro jest rekordowo drogie. Wiosna za pasem i producenci już zapowiadają podwyżki środków ochrony roślin nawozów. Drożeć będą maszyny rolnicze. - Co prawda większość środków do produkcji rolnej wytwarzana jest w Polsce, ale w 80-90 proc. w oparciu o importowane komponenty. Więc jak mają teraz nie drożeć? - pyta Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. - Rolnictwo bardziej zależy od euro niż komukolwiek się wydaje. Ceny zboża i wszystkich innych płodów rolnych w naszym kraju coraz bardziej zależą od cen na europejskich, nawet światowych giełdach, a te nie znają innych walut niż euro i dolar. Stabilizację na naszym rynku rolnym może przynieść wyłącznie przystąpienie Polski do strefy euro.
Zdanie dużych producentów rolnych jest w tej sprawie podobne. - To co się dzieje obecnie, to lichwa. Modlimy się, by otrzymywać dopłaty w euro - mówi Janusz Spustek, właściciel gospodarstwa rolnego w Księżpolu i członek Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.

Od niekorzystnego kursu euro rolnicy mogą się co prawda ubezpieczyć, ale kogo na to stać?
- Co prawda większość środków do produkcji rolnej wytwarzana jest w Polsce, ale w 80-90 proc. w oparciu o importowane komponenty. Więc jak mają teraz nie drożeć?
- pyta Robert Jakubiec.
(ar)

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-13

Więcej eksportujemy, niż importujemy

Sawicki: Dynamika eksportu artykułów rolno-spożywczych się utrzyma

Minister rolnictwa Marek Sawicki zgodził się na uruchomienie akcji kredytów inwestycyjnych w 2009 roku na poziomie porównywalnym do 2008 roku oraz na uruchomienie akcji kredytów klęskowych w wysokości 1 mld złotych. Zdaniem senatora PiS Jerzego Chróścikowskiego, przewodniczącego senackiej komisji rolnictwa, na razie trudno oceniać, czy suma ta wystarczy, ponieważ dużo będzie zależało od potrzeb rolników.
W bieżącym roku podejmujący inwestycje w rolnictwie lub przetwórstwie produktów rolnych mogą ubiegać się w bankach współpracujących z Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o kredyty preferencyjne, m.in. na zakup gruntów rolnych, zakup nieruchomości rolnych przeznaczonych na utworzenie lub powiększenie gospodarstwa rodzinnego, realizację inwestycji w zakresie nowych technologii produkcji w rolnictwie.
Zdaniem senatora Chróścikowskiego (PiS), przewodniczącego senackiej komisji rolnictwa, suma może nie być wystarczająca. - Zapowiedź a realizacja to są dwie różne rzeczy. Rolnicy często po raz kolejny występują po kredyty i pytanie jest takie, czy uzyskają poręczenia, aby je uzyskać. Jeśli nie będzie gwarancji dla tych rolników, to chęci pomocy okażą się niewystarczające - mówi nam senator. Według niego, czy suma 1 mld zł starczy, zależy od tego, ilu rolników się zgłosi i w jaki sposób banki będą udzielać kredytów. Poza tym - jak podkreśla - kredyty klęskowe są droższe o 0,7 proc. niż w ubiegłych latach.
Minister Sawicki informował, że w roku ubiegłym i pierwszych miesiącach te-
go roku utrzymuje się dynamika wzrostu w handlu artykułami rolno-spożywczymi. - Polska żywność broni się przede wszystkim swoją jakością i niepowtarzalnym smakiem - podkreślił szef resortu i dodał, że w zakresie handlu polskimi artykułami rolno-spożywczymi dynamika eksportu się utrzyma. Dodatnie saldo handlu tymi artykułami rolno-spożywczymi osiągnęło poziom 1,5 mld euro w roku 2008. Jednak-jak podkreśla senator Chróścikowski - do kraju importujemy wieprzowinę o obniżonej wartości, a jednocześnie eksportujemy ten gatunek mięsa dobrej jakości. Dodaje, że w Polsce mięso z importu jest wykorzystywane do produkcji wędlin, nie dając szansy krajowym konsumentom na spożywanie wartościowego produktu. W 2008 r. pod względem wartości dominowa) eksport takich wyrobów jak: papierosy, mięso drobiowe, wyroby piekarnicze, przetwory mleczarskie oraz przetworzone warzywa.
Wiceminister Kazimierz Plocke poinformował o podjętych przez resort działaniach w obszarze rybołówstwa. Powiedział, że wkrótce będzie można przystąpić do wykorzystania środków pochodzących z Programu Operacyjnego "Zrównoważony rozwój sektora rybołówstwa i nadbrzeżnych obszarów rybackich 2007-2013", w ramach którego dostępne jest 980 mln euro. Sekretarz stanu poinformował także o rozpoczęciu od najbliższego poniedziałku - 16 marca, procedur składania przez armatorów wniosków o rekompensaty za przestój w połowach dorszy. Podkreślił, że KE przedłużyła do końca czerwca br. możliwość wykorzystania środków pochodzących z programu sektorowego Rybołówstwo 2004-2006.
Panel Tunia

powrót


Niedziela 2009-03-15

OŚWIADCZENIE SENATORÓW RP

Skierowane do Przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witolda Kołodziejskiego w sprawie fali odwołań w publicznym radiu i telewizji
Panie Przewodniczący!
Jako Senatorowie Rzeczypospolitej domagamy się wyjaśnień w sprawie fali odwołań w Polskim Radiu i Telewizji. To niebywałe, jakich zmian kadrowych w publicznym radiu dokonuje nowy, dwuosobowy zarząd tworzony przez p.o. prezesa Roberta Wijasa i członka zarządu Michała Dylewskiego. Znakomity dziennikarz, twórca m.in. Teleexpressu, Wiadomości TVP i Radia Wawa, wiceszef Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia, Wojciech Reszczyński o swoim odwołaniu dowiedział się... przypadkiem podczas konferencji prasowej.
Dotychczasowy szef radiowej „Trójki"- Krzysztof Skowroński, został odwołany w podobny sposób, mimo że "Trójka" odniosła ogromny sukces medialny. Te odwołania, podobnie jak wcześniejsze - prezesa Krzysztofa Czabańskiego i wiceprezesa Jerzego Targalskiego - są działaniami na szkodę spółki.
Podobne odwołania dotyczą publicznej telewizji. Odwołano już kilkunastu dyrektorów w centrali oraz niemal wszystkich dyrektorów telewizji regionalnych. W żaden sposób obecne kierownictwo Polskiego Radia i Telewizji nie wytłumaczy tych odwołań trudną sytuacją
finansową spółki, dokonywaniem oszczędności. To nie są dobre zmiany nie tylko dla mediów, ale i dla Polski. To, co się dzieje obecnie w publicznych mediach, to nic innego jak stare czystki polityczne w nowej postaci. Usuwa się ludzi niezależnych, samodzielnie myślących, fachowców, według politycznego zamówienia.
Panie Przewodniczący! Zwracamy uwagę, że media publiczne są wspólną wartością wszystkich Polaków, dobrem narodowym, dlatego protestujemy przeciwko praktykom obecnych władz mediów publicznych, które zachowują się jak szajka, która zdobyła władzę nad radiem i telewizją w wyniku nieczytelnej i zagmatwanej intrygi politycznej. Prosimy o wykorzystanie wszelkich ustawowych środków, aby położyć kres temu piractwu.
Podpisali: Czesław Ryszka, Ryszard Bender, Stanisław Zając, Zdzisław Pupa, Stanisław Piotrowicz, Wiesław Dobkowski, Wojciech Skurkiewicz, Norbert Krajczy, Grzegorz Wojciechowski, Waldemar Kraska, Janina Felińska, Jan Dobrzyński, Adam Massalski, Jerzy Chróścikowski, Bronisław Korfanty, Maciej Klima, Henryk Górski, Stanisław Gogacz, Kazimierz Wiatr.
Warszawa, 4 marca 2009 r.

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-11

Bez kredytu trudno siać

Już za miesiąc zaczną się prace polowe. W tym roku to pierwsze wyjście w pole będzie jednak szczególnie trudne z powodu dotkliwego braku gotówki w kieszeniach rolników i ogromnych trudności w pozyskaniu przez nich kredytów w bankach. Może to spowodować spadek popytu na nawozy, środki ochrony roślin i nasiona.
Prac polowych nie sposób dziś zacząć bez zakupu takich podstawowych środków produkcji, jak: nawozy, paliwo, ziarno siewne i środki ochrony roślin. Wszystko to jednak kosztuje, i to coraz więcej. A na przednówku w gospodarskiej kasie pusto. W latach poprzednich sytuację ratował często bankowy kredyt, pozyskiwany przez rolników na preferencyjnych warunkach z dopłatami do oprocentowania z budżetu państwa. W tym roku, kiedy już na jego początku kryzys daje się prawie wszystkim ostro we znaki, banki obwarowały kredyty takimi warunkami, że są one dla rolników niemalże niedostępne. Obecnie banki nie oferują już rolnikom korzystnych dla nich krótkoterminowych pożyczek na preferencyjnych warunkach, a jedynie drogie kredyty komercyjne, a i na te trzeba zbyt długo czekać Kredyty niskooprocentowane z dopłatami państwa są dostępne praktycznie tylko dla ofiar kataklizmów, takich jak susza czy huragan. Co gorsze, gospodarze mają również coraz większe trudności z tanimi kredytami na inwestycje, a bez nich wsi grozi regres.
Ministerstwo rolnictwa twierdzi, że przekazało wystarczające środki na dopłaty do kredytów. Problem jednak polega na tym, że banki rzeczywiście nie chcą obsługiwać kredytów preferencyjnych, jest to bowiem dla nich nieopłacalne. Z powodu bardzo niskich stóp procentowych, które od kilku miesięcy systematycznie obniża Rada Polityki Pieniężnej, wysokość odsetek od kredytów preferencyjnych maleje. Jest ona ustawowo ustalona jako współczynnik redyskonta. Bank nie może więc pobierać wyższych odsetek, niż pozwala na to ustawa. Nie było z tym problemu, gdy stopy procentowe były dość wysokie - teraz sytuacja jest jednak odmienna. - Potrzebna jest tu interwencja państwa - nie ma wątpliwości senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący rolniczej "Solidarności". Na razie jednak takiej interwencji, która skłoniłaby banki do udzielania kredytów, nie widać, i niewielkie są na to szansę, bo budżet państwa musiałby na ten cel wysupłać kolejne miliony. A tych w państwowej kasie brakuje. Rolnicy tracą na tym podwójnie, ponieważ zazwyczaj w miesiącach poprzedzających wiosenne prace polowe producenci stosują spore zniżki na nawozy czy środki ochrony roślin. I dlatego wielu rolników w styczniu, lutym i marcu robiło większe zakupy. Teraz nie mają na to pieniędzy, więc niedługo będą zmuszeni płacić więcej. Można się spodziewać, iż wielu właścicieli gospodarstw ograniczy zakupy, co odbije się latem na plonach zbóż i innych roślin.
Adam Białous

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-05

A cukier i tak nie staniał

W ocenie senatorów z komisji rolnictwa, poprzedni zarząd Krajowej Spółki Cukrowej popełnił szereg błędów przy realizacji unijnego programu reformy sektora cukrowniczego
Od 2004 roku, czyli wejścia Polski do Unii Europejskiej, ceny skupu buraków cukrowych spadły o ponad 60 proc, ale ceny cukru są niższe raptem o kilka procent. To najlepszy dowód na fiasko unijnej reformy rynku cukru, który Bruksela z uporem maniaka wdraża od kilku lat. A Polska, czwarty producent cukru w UE, jest zmuszona ten produkt importować (200 tys. ton rocznie), bo musieliśmy zamknąć własne cukrownie i zlikwidować ponad połowę plantacji buraków cukrowych.
O kondycji sektora cukrowniczego dyskutowano podczas posiedzenia senackiej komisji rolnictwa, przy okazji spotkania senatorów z nowym zarządem Krajowej Spółki Cukrowej. Jak już pisaliśmy, Polska z powodu spadającej powierzchni upraw, a przez to i zbiorów buraków nie wykorzystuje w pełni nawet krajowej kwoty cukrowej. Co więcej, za każdą niewykorzystaną tonę musimy zapłacić 127 euro. Senator Jerzy Chróścikowski (PiS), przewodniczący senackiej komisji rolnictwa, powiedział, że błędem poprzedniego zarządu KSC była rezygnacja z przeniesienia części produkcji ponad limit z sezonu 2006/2007 na następny. Zamiast tego spółka część cukru sprzedała nie jako kwotowy, ale przemysłowy, a ten jest dużo tańszy. Chodzi jednak nie tylko o straty finansowe KSC. Przeniesienia kwoty na kolejny rok spodziewali się rolnicy i dlatego ograniczyli uprawy buraków. W efekcie powstał duży niedobór cukru. - To była niegospodarność poprzedniego
zarządu - podkreśla przewodniczący komisji rolnictwa.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bo zdaniem naszych rolników żaden z celów stawianych przez UE nie został osiągnięty. Komisja Europejska obiecywała przede wszystkim, że na reformie unijnej skorzystają głównie konsumenci, którzy będą kupować tańszy cukier. - Gdy ruszyła reforma w 2004 roku, to obiecywano, że kilogram cukru będzie kosztować w polskich sklepach tylko 2 złote. Wówczas cena wynosiła prawie 4 złote. Teraz zaś kilogram cukru kosztuje około 3,5 zł - wylicza Janusz Walczak z rolniczej "Solidarności". Tak więc podstawowy cel reformy nie został osiągnięty i małe są szansę na to, aby tak się stato. Jak bowiem inaczej oceniać sytuację, gdy jeszcze pięć lat temu za tonę buraków płacono rolnikom ponad 240 zł, a teraz jest to tylko ponad 100 złotych. Jest to zaś podstawowy koszt produkcji cukru. Ponadto pięć lat temu działało więcej
cukrowni (likwidacja objęła ponad połowę zakładów), a przez to, że wzrosła średnia wielkość przerobu buraków przypadających na jedną cukrownię, obniżyły się koszty. Były więc warunki do tego, aby cukier byt w sklepach tańszy. Dlaczego tak się nie stało? Po prostu w Polsce i Europie brakuje tego produktu. - Miał być import cukru trzcinowego z Ameryki Południowej, ale ten mechanizm nie zadziałał - ocenia Janusz Walczak. -Cukier stamtąd nie jest wcale tani, gdyż ogromne ilości trzciny są uprawiane nie z myślą o produkcji syropu cukrowego, ale z przeznaczeniem na bioetanol. W końcu Brazylia to kraj, w którym biopaliwa na bazie alkoholu są od lat stosowane w motoryzacji -dodaje.
Przyszłość plantacji buraków cukrowych nie rysuje się najlepiej. Dawno minęły czasy, gdy powierzchnia tych upraw sięgała 400 tys. hektarów - teraz jest mniejsza o ponad połowę. W dodatku zagraniczne koncerny (pierwszy jest niemiecki Sud Zucker) chciałyby część limitu, którego nie wykorzystały w Polsce, przenieść do swoich krajów. Byłaby to dla nas niepowetowana strata, bo raz wyprowadzona kwota już by do Polski nie wróciła.
Krzysztof Losz

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-04

Albo odpowiedź, albo protesty

Jeśli do 20 marca rząd nie rozpocznie negocjacji z NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" na temat realizacji postulatów zgłoszonych przez związkowców, zostanie podjęta decyzja o przeprowadzeniu ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Senator Jerzy Chróścikowski (na zdjęciu), przewodniczący rolniczej "Solidarności", uważa, że związek jest ignorowany przez obecny rząd.
- To pierwszy rząd, który takich rozmów unika, premier nie chce się spotkać z naszym związkiem - stwierdza senator Chróścikowski (PiS). - Wszyscy poprzedni premierzy chcieli i rozmawiali z rolniczymi związkami - dodaje. "Solidarność" RI jest rozżalona, iż rząd nie zauważa kryzysu na wsi, że rozmawia na ten temat z bankami, zakładami przemysłowymi, ale z producentami rolnymi nie chce się spotkać. Co więcej, rolnicy obawiają się, że koszty kryzysu dotkną właśnie najbardziej wieś.
Chróścikowski przypomina, że jego związek zgłosił w tamtym roku całą listę postulatów, na które do tej pory nie uzyskał od ministerstwa rolnictwa i rządu żadnej odpowiedzi. Chodzi m.in. o zahamowanie wzrostu cen środków do produkcji rolnej, skuteczniejszą kontrolę importu mięsa, ograniczenie ekspansji farm wielkoprzemysłowych trzody chlewnej, zwiększenie zwrotu akcyzy i wsparcie rozwoju rynku biopaliw. Poza tym związek domagał się kontroli wielkich sieci handlowych, które nagminnie stosują w przypadku żywności bardzo wysokie marże kosztem rolników i zakładów przetwórczych.
NSZZ RI "Solidarność" stawia rządowi ultimatum: albo do 20 marca związek otrzyma wreszcie odpowiedź na swoje postulaty, albo zostanie podjęta decyzja o rozpoczęciu ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Związek ma świadomość, że nastroje wśród rolników są coraz gorsze, bo spadają dochody gospodarstw. A jednocześnie rząd chce podnieść rolnikom składki chorobowe. Chróścikowski podkreśla, że nie chodzi o samą kwotę, bo składki miałyby wzrosnąć z 78 do 90 zł kwartalnie, ale o to, że nie ma potrzeby ich podnoszenia. Elżbieta Miziołek, wiceprzewodnicząca "Solidarności" RI, obawia się, iż kosztem rolników będą realizowane inne wydatki KRUS. Związek jest też przeciwny podnoszeniu składek emerytalnych dla rolników mających gospodarstwa poniżej 100 hektarów.
Ponadto "Solidarność" jest zaniepokojona kłopotami rolników z dostępem do kredytów preferencyjnych, których nie chcą im udzielać banki, bo im się to nie opłaca. Rolnicy zaś nie chcą płacić aż 4 proc. prowizji, bo kredyt wówczas byłby za drogi. Zdaniem Chróścikowskiego, to efekt nieroztropnej polityki rządu, który już dawno powinien podjąć rozmowy z bankami na temat kredytów rolniczych. Jeśli banki nie zaczną ich szybko udzielać, właściciele gospodarstw nie skorzystają z okazji zakupu tańszych poza sezonem nawozów i środków ochrony roślin. Potem, wraz z początkiem prac polowych, ceny tych produktów wzrosną.
Krzysztof Losz

powrót


Nasz Dziennik 2009-03-03

Kryzys zagląda wsi w oczy

Sytuacja w rolnictwie stale się pogarsza, bo i ten sektor nie uciekł od problemów wywołanych przez światowy kryzys gospodarczy. Rząd zdaje się tego nie zauważać

Jeszcze w styczniu minister rolnictwa Marek Sawicki z charakterystyczną dla rządu PO - PSL postawą nie krył nadziei, że kryzys jednak nie będzie w rolnictwie zbyt odczuwalny. - Jesteśmy w stosunkowo niezłej sytuacji. W mojej ocenie, kryzys nie jest aż tak głęboki, żeby popyt na żywność malał - stwierdził minister Sawicki.
Jednak optymizm ministra został wystawiony na ciężką próbę, gdyż naukowcy i analitycy spodziewają się jednak spadku popytu. Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej czy eksperci Banku Gospodarki Żywnościowej tak czarnego scenariusza w postaci spadku wydatków Polaków na żywność nie mogą wykluczyć, co więcej, jest on według nich bardzo realny. Dlaczego? Z powodu rosnącego bezrobocia i spadku wynagrodzeń w części przedsiębiorstw. W ten sposób zmaleje siła nabywcza polskich rodzin i siłą rzeczy ograniczą one wydatki na żywność. - Tym bardziej że wzrosły od początku roku ceny energii elektrycznej, gazu, ogrzewania, a więc tzw. pozażywnościowych kosztów utrzymania. I ludzie będą oszczędzać na jedzeniu - uważa ekonomista Anna Suchocka. - Tak zresztą zawsze jest w czasach kryzysu, że ludzie oszczędzają na wszystkim i na żywności także - podkreśla.
GUS wyliczył, że już w styczniu popyt na żywność wzrósł tylko o niespełna 1,5 procent. Rok temu ten wzrost wynosił miesięcznie w granicach 7-10 procent. Jeśli zaś popyt zacznie spadać, dojdzie do dalszego obniżania się cen artykułów rolnych, bo przetwórcy będą musieli obniżać ceny gotowych produktów, aby je sprzedać. - Realna jest groźba deflacji, czyli spadku cen żywności w drugiej połowie roku. Średnio w ciągu całego 2009 r. ceny mogą spaść o 3 proc. - zapowiada w jednym ze swoich raportów BGŻ. Deflacji jak ognia boją się zakłady spożywcze, które i tak działają na minimalnej, niemal zerowej, rentowności. Każdy spadek cen oznacza straty i nacisk na rolników, aby obniżali ceny.
Sytuacja jest poważna, bo coraz mniejszy popyt wewnętrzny nie może być uzupełniany przez eksport. W poprzednich latach sprzedaż naszej żywności za granicę, głównie do państw unijnych, rosła z roku na rok, a bilans handlowy w tym sektorze eksportu mieliśmy imponujący, bo osiągaliśmy dużą nadwyżkę eksportu nad importem. Jeszcze w okresie od stycznia do września 2008 r. eksport żywności wyniósł ponad 8,4 mld euro (wzrost o 14 proc. w stosunku do okresu od stycznia do września 2008 r.), a import sięgnął tylko niespełna 7,2 mld euro (wzrost o 25 proc). Nadwyżka wyniosła więc około 1,2 mld euro. Ale już w listopadzie w porównaniu z październikiem eksport wyhamował o niemal 18 proc, a i tak listopad był lepszy od grudnia o kilkanaście procent. Danych za styczeń 2009 r. jeszcze nie ma, ale też będą najpewniej kiepskie, bo przecież większość naszego eksportu kierujemy do krajów UE, a u nich gospodarka idzie ostro w dół.

Rolnicy tracą cierpliwość
Nic dziwnego, że nastroje na wsi są coraz gorsze. - Kryzys dopiero dotknie rolników, ale sytuacja już jest trudna uważa Władysław Serafin, prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Jerzy Chróścikowski, przewodniczący "Solidarności" Rolników Indywidualnych, precyzuje, że sytuacja na wsi jest zróżnicowana. - Na pewno z cen skupu mogą być zadowoleni producenci trzody chlewnej, ale już na rynku mleka jest tragedia, bo ceny wciąż spadają - mówi Chróścikowski. Co więcej, nawet instrumenty interwencyjne uruchamiane przez Unię Europejską (np. dopłaty do eksportu produktów mleczarskich) działają zbyt krótko i są zbyt niskie, aby poprawić sytuację rolników.
Już w najbliższym czasie rolnicy rozpoczną wiosenne prace polowe, a brakuje im pieniędzy. Nawet dopłaty bezpośrednie, które od grudnia ubiegłego roku trafiają na konta rolników, nie są na tyle duże, aby pokryć wszystkie koszty, a zwłaszcza zakupu nasion, nawozów, środków ochrony roślin czy paliwa. Producenci i firmy handlujące tymi produktami, jak również producenci maszyn rolniczych narzekają na stagnację na rynku, o czym świadczą pełne magazyny. - Niestety, ceny zapewne nie spadną i wielu rolników nie będzie stać na zakup nawozów czy innych środków produkcji - obawia się Chróścikowski. Przewodniczący rolniczej "Solidarności" podkreśla, że kiepskie nastroje na wsi widać najlepiej podczas spotkań z rolnikami w terenie, gdy pada wiele gorzkich słów także pod adresem rządu. Rolnicy skarżą się często na to, że bardzo trudno jest im uzyskać kredyt w banku na zakup środków produkcji, podczas gdy w tamtym roku dostawali pieniądze bez większych kłopotów.
Teraz rolnictwo dla banków to bardzo ryzykowny sektor, a ponieważ rolnicy nie mają wystarczających zabezpieczeń pod kredyt, odmawia im się pożyczek.
- Jeśli sytuacja będzie się pogarszać, wiosną może dojść do protestów rolniczych - obawia się Jerzy Chróścikowski. - Po prostu nastroje wśród rolników są coraz gorsze - dodaje.

Fundusze pomogą?
Minister Marek Sawicki przekonuje, że kryzys w rolnictwie uda się ograniczyć dzięki szybszemu uruchamianiu funduszy unijnych. Szefowi resortu rolnictwa trudno odmówić racji, gdy tłumaczy, że napływ dotacji unijnych spowodowałby, że na wsi pojawi się duża ilość pieniędzy, które rolnicy wydadzą na inwestycje w swoje gospodarstwa, bo przecież właśnie brak środków w obrocie gospodarczym spowodował, jak wyżej wspomniano, spadek wydatków rolników na środki produkcji. - W tym roku, podobnie jak w ubiegłym, największe wykorzystanie środków unijnych będzie właśnie w rolnictwie - przekonywał minister Marek Sawicki.
Optymizmu ministra nie podziela szef rolniczej "Solidarności". Jerzy Chróścikowski argumentuje, że do tej pory wydaliśmy tylko 8 proc. pieniędzy zapisanych w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013. - Mamy już trzeci rok funkcjonowania tego programu i jest to bardzo słaby wynik. Gdy realizowaliśmy poprzedni program (2004-2006), to w trzecim roku wykorzystanie funduszy unijnych było o wiele wyższe - przekonuje Chróścikowski. Jego zdaniem, sytuacja byłaby inna, gdyby nie bałagan i liczne zmiany personalne w instytucjach odpowiedzialnych za wdrażanie funduszy unijnych.
Krzysztof Losz

powrót


onet.pl 2009-03-03

Rolnicza "Solidarność": protest po 20 marca,
jeśli nie będzie rozmów z rządem

NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" zapowiada, że jeżeli do 20 marca rząd nie podejmie rozmów ze związkowcami o sytuacji w rolnictwie i stawianych przez związek postulatach, wówczas zdecyduje o przeprowadzeniu akcji protestacyjnej.

"To pierwszy rząd, który takich rozmów unika, nie chce się spotkać z naszym związkiem" - powiedział na konferencji we wtorek szef związku, senator PiS Jerzy Chróścikowski. Zaznaczył, że swoje postulaty NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" zgłosiła rok temu.
"Premier i rząd rozmawiają ze wszystkimi - z bankami, przemysłem, pracownikami, pracodawcami, a z rolnikami nie chcą rozmawiać. Obawiamy się, że koszty tego kryzysu najbardziej dotkną polską wieś" - mówił szef związku.
W lutym 2008 roku związek domagał się m.in. sprawdzenia, czy sieci handlowe nie stosują praktyk monopolistycznych, skutecznej kontroli weterynaryjnej w imporcie mięsa, ograniczenia rozwoju farm wielkoprzemysłowych, wsparcia rozwoju rynku biopaliw, zwiększenia zwrotu akcyzy na paliwa oraz ustalenia zasad określających wzrost cen środków do produkcji rolnej.
Związek opowiada się za zmianami w składkach emerytalnych Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS), ale jest przeciw podwyższaniu składek bez podnoszenia świadczeń. "Jeśli gospodarstwa rodzinne o większej powierzchni - np. do 100 ha mają płacić wyższe składki, to powinny też otrzymywać wyższe świadczenia emerytalne" - uważa rolnicza "S".
Chróścikowski poinformował też, że przedstawiciele związku opowiedzą się przeciw podniesieniu z 78 do 90 zł miesięcznej składki na ubezpieczenie wypadkowe rolników w KRUS.
Rolnicy ostrzegają przed załamaniem produkcji cukru i uprawy buraków cukrowych w Polsce oraz przeniesieniem limitów produkcji do firm, które są właścicielami polskich cukrowni - do Niemiec czy Wielkiej Brytanii.
"Rolników zachęca się do rezygnowania z upraw, limity przenosi się za granicę, a tymczasem trzeba importować cukier do Polski" - mówił Chróścikowski.
W ocenie rolników, podobna sytuacja może dotyczyć rynku skrobi ziemniaczanej - rolnicy będą ograniczać produkcję ziemniaków przerabianych na skrobię i ten produkt również trzeba będzie importować.
Związkowcy podkreślali też, że rolnicy nie mogą uzyskać kredytów preferencyjnych. Jak mówił Chróścikowski, banki nie chcą ich udzielać, bo - w ich ocenie - to im się nie opłaca.
W jego opinii, dla rolników nie do przyjęcia jest proponowana przez banki 4 proc. prowizja, którą rolnicy mieliby płacić bankom za taki kredyt.
"Może lepiej ograniczyć swoje zyski, a mieć jakiś obrót na tych kredytach niż nie udzielać ich wcale" - pytał szef NSZZ RI "S".
NSZZ RI "Solidarność" powstał na początki lat 80. ubiegłego wieku. Został zarejestrowany w maju 1981 r. Związek szacuje, że skupia 200 tys. członków w całym kraju.

powrót


Agro Serwis 2009-03-01

Perspektywy polskiego mleczarstwa

O perspektywach polskiego mleczarstwa w kontekście zmian Wspólnej Polityki Rolnej dyskutowano 10 lutego w Warszawie na konferencji zorganizowanej przez Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi Senatu RP. Jej przewodniczący Jerzy Chróścikowski ocenił, że rok 2008 był bardzo trudny dla mleczarstwa. Spadające ceny zbytu na produkty mleczarskie zmuszały mleczarnie do obniżania cen płaconych rolnikom za mleko. Dalszy rozwój branży to koegzystencja między małymi i dużymi zakładami oraz utrzymanie kursu na wzbogacanie oferty handlowej i zachowanie tradycyjnych receptur - powiedział przewodniczący.

Ocena resortu rolnictwa
Omawiając tendencje występujące od kilku lat w produkcji i przetwórstwie mleka, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Artur Ławniczak poinformował, że wprowadzony system kwot mlecznych przyspieszył zmiany w polskim mleczarstwie. Od 2004 r. liczba dostawców hurtowych dostarczających mleko do zakładów przetwórczych zmalała o 45%. Na początku lutego br. sprzedaż mleka do podmiotów skupujących prowadziło 195,5 tys. gospodarstw, tj. o 25% mniej niż w 2007 r., kiedy to liczba dostawców przekraczała 245 tysięcy.
Do połowy 2007 r. spadało pogłowie krów. Przez następne kilka miesięcy gospodarstwa powiększały pogłowie tych zwierząt. Stąd na koniec 2008 r. liczba krów wzrosła do 2772 tys. i była o 1,5% większa niż na początku 2007 r. Korzystnie zmieniła się w omawianym czasie wydajność krów mlecznych. Za 2007 r. ich średnia wydajność wynosiła 4503 kg mleka od sztuki. Znacząco, bo o ponad 20% wzrosła od 2004 r. liczba krów objętych oceną użytkowości mlecznej, a ich średnia wydajność osiągnęła poziom 6688 kg mleka rocznie. Unowocześniane i modernizowane były gospodarstwa nastawione na produkcję mleka. Wiele z tych gospodarstw to dziś wysoko wyspecjalizowane podmioty stosujące technologie żywienia, utrzymania i dojenia krów na najwyższym poziomie.
Od 2004 r. liczba podmiotów skupujących mleko spadła o 19%. Obecnie na rynku mleka funkcjonuje 289 pomiotów prowadzących skup, z tego 240 zajmuje się również przetwórstwem mleka. Proces koncentracji przetwórstwa mleka, który może poprawić możliwości konkurencyjne naszego mleczarstwa na rynkach zagranicznych, został zahamowany szczególnie w 2008 r., z powodu pogorszenia się sytuacji ekonomicznej zakładów, które nie wypracowują zysków przy utrzymujących się na niskim poziomie cenach zbytu masła, serów i mleka w proszku.
Restrukturyzacji mleczarstwa nie sprzyja też polityka banków, które w okresie kryzysu finansowego niechętnie udzielają kredytów. Przy wyhamowanym procesie koncentracji przetwórstwa i bez lepszego zorganizowania się branży, pozycja pojedynczych zakładów mleczarskich, chociażby w rozmowach z kontrahentami zagranicznymi i sieciami handlowymi, nie będzie wystarczająco silna do wynegocjowania wyższych cen zbytu. Jeśli mleczarnie nie będą w stanie lepiej spieniężyć swoich wyrobów, nie zapłacą rolnikom wyższych cen za mleko. Od początku 2008 r. ceny skupu mleka systematycznie spadały, osiągając w grudniu poziom 96,03 zł/100 kg (spadek o 27% w stosunku do grudnia 2007 r.).
Słabnąca złotówka przyczynia się do wzrostu wpływów z eksportu, ale kryzys na głównych rynkach zagranicznych wpływa ostatnio na ograniczenie popytu na wiele przetworów mlecznych. W okresie styczeń-listopad 2008 r. wzrastał jeszcze eksport zagęszczonego mleka i śmietany o 32%, serów i twarogów - o 13,7% w porównaniu z analogicznym okresie 2007 r. W tym samym czasie eksport masła spadł o 5,8%, a napojów fermentowanych - o 2,2%. W ciągu 11 miesięcy 2008 r. polski sektor mleczarski wyeksportował towary za ponad 1,09 mld euro i był to w cenach bieżących eksport o około 4% wyższy niż w analogicznym okresie 2007 r. Dodatnie saldo w handlu zagranicznymi przetworami mlecznymi, według wstępnych danych, wyniosło za okres styczeń - listopad 2008 r. około 870 mln euro.

Spojrzenie z Brukseli
Z prognoz dla mleczarstwa, które na konferencji przedstawił prof. Andrzej Babuchowski z Wydziału ds. Rolnictwa i Rybołówstwa Stałego Przedstawicielstwa RP przy Unii Europejskiej, wynika, że do 2017 r. ceny masła utrzymywać się będą na poziomie 2300 -2500 USD/t, sera dojrzewającego 3500-3700 USD/t, a mleka odtłuszczonego w proszku - ok. 3000 USD/t. Światowa produkcja masła i serów ma kształtować się na poziomie światowej konsumpcji. Tylko w przypadku mleka odtłuszczonego w proszku produkcja będzie przewyższała konsumpcję.
Zdaniem prof. Babuchowskiego, zniesienie kwot mlecznych w 2015 r. jest więcej niż prawdopodobne, a do dyskusji jest sposób przeprowadzenia tej operacji. Eksperci z Brukseli oceniają, że zmiana ta doprowadzi do wzrostu produkcji mleka w UE o blisko 4% i spadku jego cen o 8,2%. Produkcja masła może wzrosnąć o 8,5%, a cena tego produktu może się obniżyć o 8,5%. W przypadku serów prognozowany jest wzrost produkcji o 1,4% i spadek cen o 6,4%.
Spadające ceny mogą się przyczynić do wzrostu spożycia produktów mleczarskich w UE (masła - o 1,4%, sera - o 0,7%) i znaczącego zwiększenia eksportu. Według tych przewidywań, w Polsce cena mleka po zniesieniu kwotowania może obniżyć się o ok. 15%.
Prof. Babuchowski poinformował, że Komisja Europejska, rozumiejąc trudną sytuację krajów członkowskich, jest skłonna przygotować działania pomocowe. Do 31 grudnia 2010 r. oraz do końca 2012 r. Parlamentowi Europejskiemu i Radzie będą przedstawiane raporty na temat ewolucji rynku mleka oraz warunków, jakie powinny być spełnione do bezproblemowej eliminacji systemu kwot mlecznych. O ile to będzie konieczne, raportowi powinny towarzyszyć propozycje odpowiednich działań. W sytuacjach kryzysowych mogą być uruchamiane mechanizmy interwencyjne.
Według prof. Babuchowskiego, zakończenie kwotowania mleka w 2015 r. będzie wymagało od rolników wysiłku w dostosowaniu się do nowej sytuacji, szczególnie w regionach o niekorzystnych warunkach gospodarowania. Dlatego specyficzną sytuację, jaka może powstać po zniesieniu kwotowania, trzeba traktować jako nowe wyzwanie, na którym każdy kraj członkowski powinien skupić swoją uwagę w celu zapewnienia "miękkiego lądowania" dla swojego sektora mlecznego.
Ekspert uważa, że polski sektor mleczarski, aby sprostać konkurencji na rynku europejskim i światowym, musi przejść gruntowną restrukturyzację. W celu umocnienia pozycji na iynku przemysł mleczarski musi wzbogacać swoją ofertę handlową. Bezpieczeństwo sektora mleczarskiego może poprawić zwiększanie konsumpcji mleka i przetworów mlecznych w kraju.

Konsolidacja i mleczarstwo alternatywne
Nieunikniona jest konsolidacja polskiego sektora mleczarskiego, która musi objąć produkcję i przetwórstwo mleka. Tempo tej konsolidacji powinno odpowiadać przemianom w zatrudnienieniu i dochodowości ludności na terenach wiejskich i powinno być skorelowane z polityką wielofunkcyjnego rozwoju wsi - powiedział prof. Michał Sznajder z Wydziału Ekonomiczno-Społecznego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. W jego ocenie, Polska prawdopodobnie powtórzy model niemiecki konsolidacji przetwórstwa, w którym wiodącą rolę odegra 10-15 dużych podmiotów, pozostanie też z różnych względów 25--35 mniejszych zakładów mleczarskich. Liczba gospodarstw specjalizujących się w produkcji mleka może ulec zmniejszeniu w najbliższych kilkunastu latach nawet do 10-20 tys. W krajach UE produkujących podobne ilości mleka jak Polska, zarejestrowanych jest od 'l 0 do 30 tys. producentów mleka. Natomiast u nas liczba gospodarstw, którym przyznano indywidualną kwotę mleczną, wynosi obecnie około 200 tysięcy.
Przy postępującej konsolidacji w sektorze, należy się liczyć z restytucją drobnej produkcji i przetwórstwa mlecznego, czyli z rozwojem mleczarstwa alternatywnego. Mleczarstwo takie, rozwiną gospodarstwa rodzinne nastawione na agroturystykę, rolnictwo ekologiczne bądź na wytwarzanie wyrobów lokalnych i prowadzące sprzedaż bezpośrednią. Może ono za 10-15 lat objąć nawet 10% rynku mleka surowego -ocenił prof. Sznajder.
Stanowisko Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich w sprawie uwolnienia kwot mlecznych po 2015 r. przedstawił Marek Murawski. Jest wiele przesłanek wskazujących, że w najbliższym czasie konsumpcja mleka i jego przetworów nie powinna znacząco wzrosnąć ani zmaleć. Obecnie ponad 20% skupionego i przerobionego na różne produkty mleka (rocznie ok. 2 mln ton w ekwiwalencie mleko) jest eksportowana, w 80% na rynek UE. Kluczowym zagadnieniem dla polskiego mleczarstwa pozostaje opłacalność tego eksportu. Na jego konkurencyjność bezpośredni wpływ ma kurs wymiany złotówki. Ze wspomnianych wyżej powodów, do czasu, w którym będzie coś więcej wiadomo odnośnie przyszłego kursu wymiany PLN/EUR, stanowisko polskie w sprawie likwidowania kwotowania mleka w UE po 2015 r. powinno kierować się w stronę bezpieczniejszych rozwiązań kompromisowych. Jednym z takich rozwiązań może być wprowadzenie unijnej kwoty mlecznej, będącej sumą krajowych kwot państw członkowskich. Dopiero przekroczenie unijnej kwoty w danym roku uprawniałoby do egzekucji opłat za przekroczenie indywidualnych kwot mlecznych w tych krajach, w których przekroczone zostały w danym roku krajowe kwoty. Ze względu na potencjalne możliwości dalszego wzrostu skupu mleka w Polsce w najbliższych latach, to rozwiązanie powinno być wprowadzone po przeglądzie Wspólnej Polityki Rolnej w 2010 r.
Wdrażane i przygotowywane programy promujące spożycie mleka przedstawił prezes Agencji Rynku Rolnego Władysław Łukasik.

Wsparcie finansowe konsolidacji
Uczestnicy dyskusji zwracali uwagę, że kiepska koniunktura na rynku mleczarskim nie pozwala rolnikom i mleczarniom na wypracowanie środków pozwalających samofinansować inwestycje poprawiające konkurencyjność polskiego mleczarstwa. Wiceminister Ławniczak powiedział, że rząd zamierza w najbliższym czasie podjąć działania zmierzające do przyspieszenia w latach 2009-2011 absorbcji środków z UE. W grudniu 2008 r. powołany został specjalny zespół, który ma wypracować zmiany, jakie należałoby wprowadzić w finansowaniu sektora mleczarskiego środkami z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013. W pracach tego zespołu uczestniczą przedstawiciele związków branżowych, zakładów mleczarskich, producentów mleka oraz placówek naukowych i instytucji, które zajmują się sprawami mleczarstwa.
Zanotował Andrzej Kasperowicz

powrót


Nasz Dziennik 2009-02-12

Uchwała Okolicznościowa Rady Krajowej NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" z dnia 30 stycznia 2009 r.

Z okazji 11. rocznicy powstania "Naszego Dziennika" składamy gratulacje i serdeczne podziękowanie za wieloletni trud szlachetnej i heroicznej służby prawdzie, niezbędnej do życia w wolności dla każdego człowieka. Wyrażamy wdzięczność całemu Zespołowi Redakcyjnemu na czele z Redaktor Naczelną Panią Ewą Sołowiej za to, że słowem pisanym służycie Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie, uczycie, jak poszukiwać tego, co Boże, i tego, co polskie.
Doceniamy głoszenie przez "Nasz Dziennik" wiedzy w zakresie różnych dziedzin życia i nauki, pielęgnowanie i przybliżanie nadrzędnych wartości istotnych w życiu rodzinnym, społecznym, narodowym. Szczególne wyrazy wdzięczności składamy w imieniu rolników za artykuły zamieszczane w cyklu "Polska wieś". Wierzymy, że nie zabraknie Państwu sił i pokonacie trudności, aby wskazywać drogę odrodzenia Polski, strzec naszego sumienia narodowego, ocalić naszą pamięć i tożsamość.
Dziękując za 11 lat pięknej i owocnej pracy, choć było w niej wiele cierni, ale i moc zasług, życzymy sił i łask Bożych na dalsze lata. Jerzy Chróścikowski, senator RP, przewodniczący NSZZ RI "Solidarność", Warszawa

powrót


Nasz Dziennik 2009-02-11

Otrzymaliśmy
Warszawa, 5 lutego 2009 r.

Oświadczenie senatorów Prawa i Sprawiedliwości skierowane do Marszałka Senatu Bogdana Borusewicza w sprawie wypowiedzi negatywnie oceniającej decyzje Papieża Benedykta XVI
Panie Marszałku
W "Sygnałach dnia" w programie I Polskiego Radia, 29 stycznia br., skrytykował Pan publicznie Papieża Benedykta XVI, zarzucając Ojcu Świętemu, że "odchodzi od linii, którą nakreślił i realizował Jan Paweł II" i "popełnia błąd za błędem". Dalej stwierdził Pan Marszałek, że "to nie jest dobra sytuacja. Ja jako członek tego Kościoła jestem zaniepokojony". Pan Marszałek odniósł się w swojej ocenie do papieskiej decyzji znoszącej ekskomunikę z czterech biskupów Bractwa św. Piusa X, którym w 1988 r. bez zgody Stolicy Apostolskiej sakry udzielił ks. abp Marcel Lefebvre.
Panie Marszałku. Zupełnie nie rozumiemy Pańskiej wypowiedzi. Dlatego na wstępie chcielibyśmy Panu Marszałkowi przypomnieć, że dla Jana Pawła II podjęcie 21 lat temu decyzji o ekskomunice było źródłem niesłychanego bólu. Papież Polak bardzo długo zwlekał z tą decyzją. Podjął ją, ponieważ znalazł się w sytuacji wyjątkowej. Ale co ważne, już wówczas lianę rozmowy z Bractwem św. Piusa X prowadził ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, obecny Ojciec Święty, czyli ks. kard. Joseph Ratzinger. To on obecnie uznał, że nadeszła chwila zniesienia tych ekskomunik. Uczynił to zresztą na prośbę przełożonego generalnego Bractwa św. Piusa X, biskupa Bernarda Fellaya, który w liście do Stolicy Apostolskiej z 15 grudnia 2008 r. prosił usilnie o zdjęcie ekskomuniki. Prosta sprawa: decyzja Benedykta XVI stanowiła odpowiedź na tę prośbę, a zarazem była konsekwencją posługi Jana Pawła II.
Ponadto nieprzypadkowo zniesienie ekskomuniki zostało ogłoszone w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan. To jest dobry znak, bardzo pozytywny w Kościele, za to należy się wdzięczność Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI. Znosząc ekskomunikę, Papież chciał pokazać, że w Kościele nie nastąpiło zerwanie z tradycją. Ze skoro w jego obrębie mieszczą się ci, którzy odrzucają zmiany posoborowe, to znaczy, że sobór nie podważył ciągłości drogi Kościoła. Ta decyzja ma więc charakter ściśle religijny i w żadnym wypadku nie oznacza akceptacji przez Watykan czyichkolwiek historycznych, politycznych czy społecznych poglądów.
Panie Marszałku.
Na koniec chcielibyśmy podnieść ważny problem polityczny. Uważamy, że krytykowanie Papieża, Głowy Państwa Watykańskiego, z którym wiąże Rzeczpospolitą umowa konkordatowa, przez trzeciego co do ważności polskiego polityka może być uznane za naruszenie autonomii Kościoła i państwa. Marszałek Senatu powinien o tym wiedzieć i pamiętać.
Dlatego chcielibyśmy, aby w przyszłości komentowanie decyzji papieskich przez wysokich urzędników państwowych było głęboko przemyślane. Zwłaszcza jeżeli ci urzędnicy deklarują się jako osoby wierzące. Ktoś, kto przynależy do Kościoła katolickiego, powinien wiedzieć, iż powinnością wierzących jest wsłuchiwanie się w głos Kościoła, w głos Magisterium Kościoła - a Papież jest najwyższym autorytetem i to nauczanie jest wyrażone zarówno w słowach, jak i w gestach.
Z poważaniem senatorowie:
Dorota Arciszewska-Mielewczyk Piotr Kaleta, Grzegorz Banaś, Stanisław Karczewski, Ryszard Bender, Stanisław Kogut, Przemysław Błaszczyk, Bronisław Korfanty, Jerzy Chróścikowski, Waldemar Kraska, Zbigniew Lechoń, Krzysztof Majkowskl, Lucjan Clehosz, Władysław Ortyl, Grzegorz Czele], Bohdan Paszkowskl, Władysław Dajczak, Zdzisław Pupa,
Wiesław Dobkowskl, Czesław Ryszka, Jan Dobrzyński, Tadeusz Skorupa, Janina Fetllńska, Wojciech Skurklewlez, Stanisław Gogacz, Kazimierz Wiatr, Henryk Górski, Grzegorz Wojelechowskl, Witold Lech Idczak, Stanisław Zając, Kazimierz Jaworskl.

powrót


Tygodnik Zamojski 2009-01-28

Opłatek Radia Maryja

Ponad 500 członków i sympatyków Radia Maryja uczestniczyło w diecezjalnym spotkaniu opłatkowym w Biłgoraju. Gospodarzem uroczystości było biuro Radia Maryja działające przy parafii św. Jerzego.
Spotkanie rozpoczęła msza św. odprawiona w intencji Ojczyzny, Radia Maryja i TV Trwam. Przewodniczył jej ks. bp Wacław Depo,
ordynariusz diecezji zamojsko-lubaczowskiej, który wygłosił też homilię. Nabożeństwo odprawiali również ks. Adam Firosz, kanclerz kurii oraz proboszczowie biłgorajskich parafii: ks. Wiesław Galant, ks. Witold Batycki, ks. Józef Flis i ks. Henryk Stec.
- Trzeba spotkać Chrystusa. Bardzo osobiście doświadczyć jego łaski, która z jednej strony powala na ziemię, ale nie zniewala człowieka. To jest prawda, której dzisiaj uczymy
się tutaj - mówił podczas homilii ks. bp Wacław Depo.
Po mszy uczestnicy uroczystości przeszli do Liceum Ogólnokształcącego, gdzie dzielili się opłatkiem, składali sobie życzenia i śpiewali kolędy. Do Biłgoraja nie przyjechał o. Tadeusz Rydzyk, dyrektor Radia Maryja w Toruniu, pomimo zaproszenia. Był za to jeden z publicystów o. Benedykt Cisoń. Wśród gości byli także: poseł Sławomir Zawiślak (PiS), senator Jerzy Chróścikowski (PiS), poseł do Parlamentu Europejskiego Mirosław Piotrowski oraz przedstawiciele władz samorządowych.
Były życzenia, dzielenie się opłatkiem i śpiewanie kolęd.
map

powrót


Farmer 2009-01-15

WYDARZENIA
Solidarność RI na proteście

Polskie rolnictwo nie od dzisiaj jest w bardzo złej sytuacji. Rolnicy twierdzą, że kryzys ekonomiczny uderzył przede wszystkim w ich branżę. Dlatego w połowie grudnia demonstrowali swoje niezadowolenie pod Ministerstwem Rolnictwa i kancelarią premiera. Symbolem rozgoryczenia była trumna dedykowana polskiemu rolnictwu (jak głosił napis na klepsydrze). Do protestujących wyszedł wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak. Przekonywał, że wiele spraw, które zostało założonych przez rząd, zrealizowano. Zapewnił, że resort śledzi sytuację na polskiej wsi i dokłada starań, aby poprawić sytuację gospodarzy. Senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych, a zarazem organizator protestu, mówił co innego. Podkreślał, że ceny środków produkcji dla rolnictwa rosną, a ceny uzyskiwane za płody rolne są za niskie. Chróścikowski zwrócił też uwagę, że z rolniczymi związkami zawodowymi nie są konsultowane zmiany w budżecie na 2009 r. Zamiast zwiększyć wydatki na rolnictwo, zmniejsza sieje o ponad 150 mln zł.^ mm

powrót


Przegląd Geologiczny 2009-01-01

Barbórka w Państwowym Warszawa

Święta Barbara (z łac. cudzoziemka, obca - obca wśród swoich) jest jedną z najbardziej czczonych świętych chrześcijańskich. Postrzegana jest jako patronka dobrej śmierci i dlatego związani są z nią szczególnie ci, którzy na śmierć są najbardziej narażeni. Zwracają się do niej chrześcijanie zagrożeni utratą zdrowia lub życia. Za swą patronkę przyjęli ją ludzie wykonujący niebezpieczne zawody, przede wszystkim górnicy.
Co roku na początku grudnia w całym kraju górnicy i geolodzy obchodzą święto - dzień, w którym szczególną cześć oddają swej patronce.
W Państwowym Instytucie Geologicznym święto górników i geologów obchodzono w tym roku w wigilię imienin świętej Barbary, w środę 3 grudnia. O godzinie 14:00 w sali Muzeum Geologicznego zgromadzili się goście oraz pracownicy instytutu, w sumie około 550 osób.
Nasze górnicze święto zaszczycili swą obecnością m.in.:

- Jerzy Chróścikowski - przewodniczący Senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska;
- Arkadiusz Litwiński - zastępca przewodniczącego Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa;
- Jan Rzymełka - poseł na Sejm;
- dr Henryk Jacek Jezierski - podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska, główny geolog kraju;
- Bronisław Lewicki - zastępca głównego inspektora ochrony środowiska;
- prof. dr hab. Andrzej Sadurski - prezes Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej;
- Ewa Zalewska - dyrektor Departamentu Geologii i Koncesji Geologicznych w Ministerstwie Środowiska oraz jej zastępca Andrzej Przybycin;
- Jacek Jaśkiewicz - dyrektor Departamentu Zmian Klimatu i Zrównoważonego Rozwoju w Ministerstwie Środowiska;
- Karolina Kulicka - dyrektor Departamentu Edukacji i Komunikacji Społecznej w Ministerstwie Środowiska;

powrót

 

 

Senat

Solidarność RI

Prawo i Sprawiedliwość