Grzywna za „miasteczko”
naszdziennik.pl 2015-05-20
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nałożyła na rolników protestujących w „zielonym miasteczku” wysokie kary pieniężne.
Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, poinformował, że pierwsza decyzja prezydent stolicy z 29 kwietnia dotyczy 21 dni protestu, za które grzywna ma wynosić 17 tys. zł. Chróścikowski obawia się, że za 100 dni funkcjonowania „zielonego miasteczka” (ten czas minie 29 maja) Hanna Gronkiewicz-Waltz nałoży na „Solidarność” karę w wysokości nawet 100 tys. zł. Ale związek grzywny nie zamierza płacić, bo twierdzi, że protest jest legalny.
Jerzy Chróścikowski poinformował, że wczoraj złożono odwołanie od decyzji Hanny Gronkiewicz-Waltz do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Przewodniczący rolniczej „Solidarności” powołuje się na opinie konstytucjonalistów, którzy stwierdzili, że „miasteczko” jest legalne.
– Odwołujemy się do SKO, bo nie wolno stosować represji względem protestujących. Chce się nas zmusić, żebyśmy to „miasteczko” opuścili. Proszę zauważyć, jak w tej kampanii wyborczej pani premier pięknie mówi o dialogu, a względem nas tego dialogu nie ma, lecz nakłada się na nas represyjne kary – mówił Chróścikowski. I zaapelował do Gronkiewicz-Waltz o wycofanie się z decyzji o nałożeniu kar.
– Pani prezydent nie decyduje o takich rzeczach, to Zarząd Dróg Miejskich wydaje decyzję o możliwości zajęcia pasa drogowego i pobiera za to opłaty, które z tego, co pamiętam, są ustawowe – powiedział „Naszemu Dziennikowi” Bartosz Milczarczyk, rzecznik stołecznego ratusza. Eksperci wskazują jednak, że ZDM podlega pani prezydent.
Szef rolniczej „Solidarności” przypomniał, że władze w różny sposób szykanują rolników, którzy zaangażowali się w protesty: są karani mandatami, grzywnami albo nawet tracą prawo jazdy – tak jak rolnik spod Konina, którego sprawę opisaliśmy w „Naszym Dzienniku” 15 maja. – W ten sposób uniemożliwiono mu wykonywanie pracy zawodowej. Nie może jeździć samochodem i załatwiać spraw administracyjnych, a co najważniejsze, nie może jeździć traktorem i obrabiać nim swojej ziemi. A jest to rolnik, który posiada około 200 hektarów ziemi i ponad 150 krów mlecznych – powiedział „Naszemu Dziennikowi” Sławomir Dąbrowski, wiceprzewodniczący Wielkopolskiej Rady Wojewódzkiej NSZZ RI „Solidarność”. – Napisałem w tej sprawie pismo do rzecznika praw obywatelskich, ale nie ma żadnego odzewu – dodał.
Grzywną ukarano ks. Stanisława Chodźkę, proboszcza parafii w Zbuczynie koło Siedlec, który przywiózł herbatę rolnikom blokującym drogę E-30 podczas lutowego protestu. Policja uznała, że kapłan… źle zaparkował samochód, choć ten odcinek drogi był akurat wyłączony z ruchu przez funkcjonariuszy.
Zbigniew Obrocki, zastępca przewodniczącego NSZZ RI „Solidarność”, podał z kolei przykład z województwa zachodniopomorskiego. Protest był legalny, ale gdy rolnicy zjechali z drogi na pole, ktoś podpalił oponę. – Przez pół roku rolnicy byli co tydzień ciągani na rozprawy sądowe, gdzie próbowano udowodnić, kto i dlaczego podpalił tę oponę – mówił Obrocki. Stwierdził on, że na surową rozprawę z rolnikami naciskały władze wojewódzkie.
Rolnicy mają cały czas nadzieję na spotkanie z premier Ewą Kopacz i rozmowy na temat swoich postulatów. Jeśli szefowa rządu nie podejmie z nimi dialogu, zapowiadają radykalizację protestu. – Chodzi nam o sprawę najważniejszą, czyli polską ziemię. Wiemy, że jest jej sporo niesprzedanej w Agencji Nieruchomości Rolnych, tylko nie trafia ona do polskich rolników, lecz do spekulantów – podkreślił Józef Znamirowski, rolnik z Inowrocławia. Znamirowski zaznaczył, że władze państwa, w tym także prezydent Bronisław Komorowski, udają, że nic o tym nie wiedzą.
Piotr Czartoryski-Sziler