Chwasty zamiast paszy
Nasz Dziennik 2015-08-25
Rolnicy ponieśli straty z powodu suszy liczone w miliardach złotych, a teraz jeszcze padają ofiarą oszustów sprzedających im podrabiane pasze.
Hodowcy zwierząt, zwłaszcza bydła, mają ogromne problemy z powodu suszy z karmieniem zwierząt, bo wyschły pastwiska. A jeszcze większy ból głowy doskwiera im z powodu braku paszy na zimę. Rolnicy muszą więc kupować siano, sianokiszonkę lub koncentraty paszowe, co wykorzystują także oszuści.
Warmińsko-Mazurska Izba Rolnika ostrzega gospodarzy przed zakupem paszy z niewiadomego źródła. Okazuje się bowiem, że po wsiach jeżdżą „handlowcy” oferujący sprzedaż balotów – zafoliowanych beli, w których ma być rzekomo siano lub sianokiszonka. Ponieważ zawartości beli nie da się sprawdzić bez rozerwania grubej, nieprzezroczystej folii, rolnicy muszą kupować towar w ciemno.
Zdesperowani gospodarze, którzy nie mają czym karmić krów, zdecydowali się na taką transakcję. Niestety, okazało się, że zamiast paszy w środku było bezwartościowe pocięte sitowie, chwasty lub liście.
Podobne przypadki zdarzały się też w innych regionach dotkniętych suszą. – Trudno się dziwić rolnikom, bo wielu karmi krowy sianem, które mają na zimę, i są zmuszeni do kupowania paszy. Niestety, gotowa pasza, taka jak w naszym sklepie, jest droga i każdy szuka możliwości tańszych zakupów. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ceny mleka są bardzo niskie – mówi nam przedstawiciel jednej z firm handlujących gotowymi paszami.
Pomoc będzie za mała?
Wiele gospodarstw szacuje swoje straty na 50 proc. i więcej. Sama produkcja zbóż może być niższa o 20-30 proc., co by oznaczało spadek zbiorów przynajmniej o 5-6 mln ton. Do tego dochodzą duże ubytki w plonach ziemniaków, warzyw, owoców, buraków cukrowych.
Ogromne straty ponieśli też hodowcy zwierząt, którzy opierali się na paszach wytwarzanych we własnych gospodarstwach. Susza spowodowała bowiem, że o 40-50 proc. uboższe były sianokosy, wysycha też kukurydza i rośliny pastewne używane do wytwarzania kiszonek. W efekcie rolnicy będą musieli kupować gotowe pasze.
Organizacje rolnicze obawiają się, że pomoc państwa dla gospodarzy będzie niedostateczna. Zresztą do tej pory nie wiadomo, jak duża będzie skala tego wsparcia, bo rząd nie podał kwot, na jakie mogą liczyć producenci rolni. Być może zostanie ona podana po dzisiejszym posiedzeniu rządu, którego jednym z punktów ma być właśnie susza w rolnictwie. Premier Ewa Kopacz unika składania deklaracji na temat wysokości pomocy dla rolników. – Będziemy na ten temat na pewno bardzo długo dyskutować. Dzisiaj szacujemy straty, ale też oceniamy możliwości pomocy dla wszystkich – powiedziała wczoraj podczas wizyty w Warce. Ale na konferencji w Warszawie Kopacz skrytykowała tylko poseł Beatę Szydło za to, że wiceprezes PiS zarzuciła rządowi zwlekanie z uruchomieniem pomocy dla rolników. Jednak na ewentualne pytania dziennikarzy na ten temat premier już nie chciała odpowiadać.
Tymczasem właściciele gospodarstw mają powody do niepokoju. – Boimy się, że pomoc rządu dla rolników poszkodowanych przez suszę będzie za niska – mówi Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Chodzi o to, iż bardzo możliwa jest sytuacja, że rząd ma już przewidziane w budżecie pieniądze dla rolników i w ramach tej kwoty będzie rozdzielał pomoc. Może się okazać, że w efekcie poszczególne gospodarstwa otrzymają bardzo nieduże wsparcie.
Polisy nie do wykupienia
Część ekonomistów oskarża z kolei rolników o brak zapobiegliwości, bo w całym kraju wykupiono tylko 86 ubezpieczeń na wypadek suszy. Okazuje się jednak, że chętnych na takie polisy nie brakowało, tylko były one zbyt drogie. – Składka zazwyczaj wynosiła aż 6 proc. wartości ubezpieczenia, czyli dużo więcej niż w przypadku innych ryzyk, np. przymrozków. To często były znaczące kwoty, a ponadto przy tak dużej składce rolnicy nie dostawali też dopłat z budżetu państwa – mówi „Naszemu Dziennikowi” Artur Bronowski, doradca ubezpieczeniowy. Jego zdaniem, w tym roku polisy jeszcze bardziej podrożeją ze względu na klęskę suszy.
Rolnicy skarżą się też na to, że w wielu powiatach, które wcześniej były dotknięte klęską suszy, odmawiano im zawarcia umów ubezpieczeniowych albo oferowano warunki nie do przyjęcia. Zdarzało się też, że umowy były tak skonstruowane, iż rolnik musiałby spełnić wiele dodatkowych warunków, aby uzyskać odszkodowanie. To też podważało ekonomiczny sens wykupywania polis.
Krzysztof Losz