Toksyczny lobbing
Nasz Dziennik 2016-03-12
To lobby dużych dzierżawców nakręca kampanię przeciwko ustawie o zakazie sprzedaży przez pięć lat państwowej ziemi – twierdzą rolnicy.
Sejm rozpoczął pracę nad rządowym projektem ustawy. Wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski, który reprezentował rząd podczas pierwszego czytania ustawy, podkreślił, że jednym z najważniejszych celów zmian w prawie jest ochrona polskiej ziemi przed jej spekulacyjnym wykupem. – W tym celu sprzedaż państwowej ziemi zostanie wstrzymana na okres pięciu lat – wyjaśnił Babalski.
Opozycja przypuściła atak na projekt, strasząc, jakoby rząd chciał ograniczyć rolnikom prawo własności ziemi czy też możliwość jej swobodnego przekazywania w ramach dziedziczenia. – Z pewnością jest to zamach na własność rolników – stwierdziła poseł Dorota Niedziela (PO). Wtórował jej szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. – Chcecie odebrać prawo do samostanowienia polskim rolnikom – zarzucał posłom PiS lider ludowców. Padały też oskarżenia, że państwo chce znacjonalizować prywatne grunty przez danie Agencji Nieruchomości Rolnych prawa pierwokupu ziemi sprzedawanej przez rolników.
Zdaniem przedstawicieli organizacji rolniczych, które popierają wstrzymanie sprzedaży państwowej ziemi, zarówno politycy, jak i media ulegają lobby dzierżawców, zwłaszcza tych dużych, którzy liczyli, że odkupią od państwa grunty, a potem je z zyskiem sprzedadzą.
Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, zwraca uwagę, że w ostatnim czasie znacznie wzrosły na przetargach czynsze dzierżawne za ziemię ANR, które czasami wynoszą równowartość ponad 30 decyton pszenicy za hektar. To dlatego, że wielu dzierżawców liczyło, że za jakiś czas wykupią grunty od Agencji i szybko ją z zyskiem sprzedadzą, zwłaszcza w sytuacji, gdy 1 maja obcokrajowcy mieli uzyskać swobodny dostęp do zakupu polskiej ziemi. – I teraz te interesy zostaną ucięte. Nic dziwnego, że takie osoby krytykują nową ustawę, bo nie zarobią na spekulacyjnym obrocie ziemią – uważa Jerzy Chróścikowski.
Edward Kosmal, przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego (komitet od 2012 do 2015 r. prowadził akcję w obronie polskiej ziemi), wskazuje, że do tej pory handel państwowymi gruntami uprawnymi był intratnym biznesem.
I podaje przykład swojego regionu, gdzie w ostatnich latach różni nabywcy kupili 30 tys. ha ziemi. – Przez kilka lat ceny ziemi wzrosły z 17 tys. zł do 30 tys. zł. Więc zysk na sprzedaży tych gruntów wyniósł kilkaset milionów złotych. Ustawa rządowa ten biznes zlikwiduje – mówi nasz rozmówca.
Jerzy Chróścikowski powołuje się na sygnały, jakie dostał od rolników z całego kraju, że bardzo często w te transakcje zaangażowany był kapitał spekulacyjny, który dysponuje ogromnymi możliwościami, aby teraz z kolei nakręcać kampanię przeciwko ustawie. W taki sposób jego zdaniem powstała duża część krytycznych artykułów w prasie czy internecie. I potem te argumenty trafiają do przekonania osobom nieznającym szczegółów projektu ustawy i są chętnie podchwytywane przez polityków, którzy często nie orientują się w tych zagadnieniach. – To jest celowe sianie zamętu, bo nie ma żadnego zamachu na rolniczą własność ziemi – podkreśla Edward Kosmal.
Ojcowizny nikt nie ruszy
Działacze rolniczych związków zawodowych przyznają, że rolnicy też ulegają tej antyrządowej kampanii, bo najczęściej pytają o to, czy ANR będzie mogła im zakazać sprzedaży swoich gruntów innym rolnikom. Ale najbardziej obawiają się, że nie będą mogli oddać gospodarstwa spadkobiercom. – Po rozmowie, wyjaśnieniach te obawy znikają – zapewnia Chróścikowski. – To znamienne, że żadna inna rolnicza sprawa, nawet głęboki kryzys na rynku, groźba bankructw tysięcy gospodarstw nie wywołała takich emocji jak ta ustawa – dodaje.
Wiceminister Zbigniew Babalski wskazuje, że w projekcie bardzo jasno zapisano, że rolnik będzie mógł przekazywać swoje grunty krewnym i powinowatym w drodze dziedziczenia. Będzie też mógł nadal przenieść własność ziemi w drodze umowy darowizny, dożywocia czy też sprzedaży. Co więcej, przekazywanie ziemi na drodze spadku nie będzie obłożone żadnymi ograniczeniami dotyczącymi powierzchni oddawanych gruntów, a osoba, która przejmie spadek, nie będzie musiała wykazywać się posiadaniem wykształcenia rolniczego.
Wiceminister zwraca też uwagę, że zamiast prowadzenia kampanii w mediach politycy i organizacje rolnicze powinni się skoncentrować na dalszych pracach nad ustawą. – Podczas procedowania projektu w komisji rolnictwa będzie można wprowadzić poprawki do tych zapisów, które jeszcze mogą budzić wątpliwości rolników. Jesteśmy otwarci na argumenty – podkreślił Babalski.
O tym, że państwowa ziemia długo była przedmiotem spekulacji, jest też przekonany minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Podczas jednego z sejmowych posiedzeń Jurgiel poinformował, że tuż przed powstaniem rządu PiS masowo podpisywane były umowy sprzedaży państwowej ziemi przez byłe kierownictwo ANR. – Były i takie przypadki, że prezes Agencji osobiście podpisywał akty notarialne w terenowych oddziałach ANR. Ziemia trafiała nie tylko do spekulantów, także cudzoziemców – podkreślił minister Jurgiel. Sprawa została też skierowana do prokuratury.