Grupom grozi bankructwo
Nasz Dziennik 2016-09-13
Kilkudziesięciu grupom producentów rolnych grozi bankructwo, ponieważ Komisja Europejska domaga się od nich zwrotu dotacji przyznanych na inwestycje.
Bruksela twierdzi, że pieniądze były wydawane niezgodnie z prawem unijnym.
Sprawa dotyczy lat 2010-2014, gdy grupy z sektora owoców i warzyw występowały o wsparcie z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2013. Pieniądze trafiły do kilkuset grup, które otrzymały łącznie 7,6 mld zł dotacji. Jak stwierdził wiceminister rolnictwa Jacek Bogucki, była to największa kwota, jaką otrzymała jakakolwiek branża rolnicza w Polsce, biorąc pod uwagę skalę produkcji.
Jednak teraz, często już kilka lat po zakończeniu inwestycji, niektóre grupy wpadły w kłopoty, bo zakwestionowano wydatkowanie otrzymanych dotacji. – Kontrole Komisji Europejskiej stwierdziły, że wykorzystanie pieniędzy było niewłaściwe, że wydawano je niezgodnie z prawem unijnym – powiedział wiceminister rolnictwa.
Z tego powodu KE nałożyła na Polskę karę w wysokości 700 mln zł. – To są ogromne kary – zauważa Bogucki.
Jak podkreśla, Polska nie zgadza się z zarzutami, podnosi, że nieprawidłowości były skutkiem nieprecyzyjnych przepisów unijnych. Ponadto realizowany jest program naprawczy w grupach producenckich (ponad 200), aby Bruksela nie nakładała kolejnych kar.
Bruksela żąda zwrotu
Niemniej KE wciąż kwestionuje rozliczenie dotacji w przypadku 53 grup. Kontrolerzy zarzucili im, że środki finansowe trafiały do zrzeszeń, które były tworzone np. przez członków rodzin, a w dodatku te osoby najpierw dzieliły gospodarstwo na kilka części, aby zawiązać grupę – wystarczyły do tego deklaracje pięciu osób. W raportach wskazano, że grupy niegospodarnie wykorzystywały środki, że miały być podpisywane umowy między grupą a jej członkami na zakup nieruchomości i środków produkcji po „zawyżonych cenach”, że dochodziło do „zawyżania kosztów inwestycji”, np. budowy magazynów, sortowni, chłodni.
Bruksela żąda więc zwrotu tych pieniędzy i jeśli rolnicy nie obronią się przed sądami administracyjnymi, będą musieli oddać pobrane dotacje lub przynajmniej ich część. A wtedy sytuacja członków takich grup będzie nie do pozazdroszczenia. – Część grup ma trudną sytuację finansową, grozi im bankructwo – nie kryje Jacek Bogucki. – To nie były przeważnie grupy duże, zazwyczaj liczą pięciu członków – dodaje wiceminister rolnictwa.
Bogucki zastrzega jednocześnie, że w tych przypadkach nie można mówić o przestępstwach podpadających pod kodeks karny, ale o nieprawidłowościach przy przyznawaniu i wydatkowaniu dotacji.
Sami rolnicy przyznają, że czasami dochodziło do nieracjonalnego powstawania grup producenckich. – Ostrzegano, że to się zawali i że te obiekty będzie mógł potem ktoś przejąć za grosze – mówi Leszek Kumorek z sekcji sadowników NSZZ Rolników Indywidualnych. Jerzy Chróścikowski, przewodniczący rolniczej „Solidarności”, mówi, że były niestety grupy, które nierozważnie brały unijne pieniądze, nie zdając sobie sprawy z zobowiązań, jakie na siebie biorą. – To nie jest tak, że unijne fundusze trzeba było koniecznie brać, „bo dawali”, jak tłumaczą się teraz niektórzy rolnicy. Bruksela za darmo nic nie daje, stawia też wymagania i teraz je egzekwuje. Dlatego zawsze konieczne jest rozważenie na chłodno, czy trzeba i warto występować o dotację – mówi Jerzy Chróścikowski. – Mamy nadzieję, że jednak perypetie grup zakończą się pozytywnie – podkreśla przewodniczący rolniczej „Solidarności”.
Problemy z grupami producenckimi spowodowały, że z PROW 2014-2020 zniknęły przeznaczone dla nich dotacje inwestycyjne. Rolnicy mogą zaś tworzyć organizacje innego typu i występować o wsparcie dla nich.
Krzysztof Losz