Jest źle, ale bierzcie tę kasę
Kronika Tygodnia 2005-05-10
Jest źle. W województwie lubelskim wnioski złożyło tylko 104 tys. gospodarzy. Obecnie w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zarejestrowanych jest 216 tys. rolników. Jeśli ci, którzy wniosków nie złożyli nie pospieszą się, koło nosa przejdą im setki milionów zł.
W ubiegłym roku termin przyjmowania wniosków został przesunięty o 2 tygodnie, dzięki czemu w woj. lubelskim wnioski złożyło dodatkowo ponad 20 tys. rolników. W tym roku nie będzie taryfy ulgowej - terminy są takie same jak w całej UE. Ostatnim dniem na złożenie wniosku jest 16 maja. Po tym terminie można jeszcze złożyć wniosek, ale każdy dzień zwłoki oznacza utratę 1 proc. należnej dopłaty.
Biorąc pod uwagę, że w tym roku rolnicy za pośrednictwem poczty otrzymali już częściowo wypełnione druki i że oswoili się z unijnymi procedurami, tak słabe tempo napływu wniosków może budzić niepokój.
- Jesteśmy trochę zaniepokojeni, ale myślę, że nie będzie tak źle - mówi Łukasz Osik, z Oddziału Regionalnego ARiMR w Lublinie. - W ubiegłym roku także wielu rolników zwlekało do ostatniej chwili. Coś takiego już mamy w naturze, przecież podobnie jest z PIT-ami w urzędach skarbowych.
O to, czy będą chętni na dopłaty, boją się nawet samorządowcy. Rada Powiatu zamojskiego zaapelowała ostatnio do rolników, żeby wzięli się za składanie wniosków.
Będzie tłoczno
Osik zapewnia, że ARiMR zrobi co w jej mocy, aby sprawnie uporać się ze zmasowanym napływem interesantów. W dni powszednie biura powiatowe będą pracować od 6.00 do 22.00, w sobotę - od 8.15 do 16.15. W razie potrzeby kierownicy biur mogą je otworzyć także w niedzielę. Kolejki są jednak nieuchronne, bo rolnicy wolą osobiście składać wnioski, niż wysyłać je pocztą.
W ubiegłym roku rolnicy otrzymali do każdego hektara działki rolnej 210,53 zł dopłaty podstawowej. W przypadku takich roślin jak chmiel, zboża i ich mieszanki, rośliny wysokobiałkowe, rośliny oleiste czy rośliny strączkowe dopłata podstawowa i uzupełniająca wyniosły 503, 31 zł do 1 ha. Zgodnie z Traktatem Akcesyjnym, w roku 2005 polscy rolnicy mogą otrzymać maksymalnie 60 proc. normalnej dopłaty unijnej (w ub.r. było to 55 proc.). Niestety z uwagi na "mocną" złotówkę i słaby kurs euro, rolnicy nie tylko nie dostaną większych dopłat, ale jak wynika z nieoficjalnych informacji otrzymają minimalnie mniej niż przed rokiem - prawdopodobnie będzie to kwota 494-496 zł za 1 ha.
Niezadowoleni z członkostwa?
Powszechnie uważa się, że na integracji z UE najszybciej i najwięcej zyskali właśnie rolnicy. Trudno jednak spotkać mieszkańca wsi zadowolonego z pierwszego roku naszego członkostwa.
- Na kolanach bym szedł do Katedry, aby wróciły czasy sprzed wejścia - mówi Janusz Szewera, gospodarujący na 106 ha rolnik z Lipska. - Moje gospodarstwo straciło na wejściu do Unii. Nastawiłem się na produkcję zbóż. Pszenicę sprzedawałem kiedyś średnio po 55 zł za q, dzisiaj niektóre punkty oferują zaledwie 30 zł. Ceny płodów spadły, a środków produkcji wzrosły i to znacznie. Za saletrę amonową rok temu płaciłem ok. 500 zł, teraz kosztuje ponad 800. Wprowadzono VAT na maszyny, a niektóre podrożały nawet o 40 proc. Dopłat jeszcze nie otrzymałem. Była u mnie kontrola i chociaż wszystko wypadło idealnie, pieniędzy jeszcze nie ma. One zresztą nawet nie rekompensują poniesionych strat. Kiedyś byłem pełen optymizmu, dzisiaj sieję, bo muszę. Nie widzę żadnych perspektyw, aby moje gospodarstwo mogło się rozwijać.
Podobnie mówią liderzy rolniczych związków zawodowych.
- Jesteśmy rozczarowani członkostwem w UE - mówi Feliks Rębacz, przewodniczący Roztoczańskiego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. - Propaganda przed referendum głosiła, że będzie super, a są tylko problemy. Ceny wołowiny i wieprzowiny wzrosły, ale na krótko i są w punkcie wyjścia. Ceny zbóż są nieopłacalne, w dodatku firmy termin zapłaty odraczają nawet o 75 dni. Za fasolę płacono przed rokiem 2,2 zł, dzisiaj można dostać 1,4 zł. W dodatku unijni farmerzy dostają 100 procent dopłat, a my tylko 55 proc.
Jaki jest bilans?
- Nie dziwię się, że rolnicy są zniechęceni, bo nawet to co mamy nie funkcjonuje zbyt dobrze - wtóruje Jerzy Chróścikowski, przewodniczący Rady Regionalnej NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" w Zamościu. - Nie wszyscy dostali dopłaty na czas, opóźniają się wypłaty premii dla młodych rolników i rent strukturalnych oraz refundacje z SAPARD-u. Mieliśmy klęskę cenową w owocach miękkich, interwencyjny skup zboża nie jest przystosowany do polskich realiów - bo nasi rolnicy nie są w stanie zgromadzić partii 70 ton zboża. Nie skupuje się żyta. Zlikwidowano bony paliwowe, dopłaty do wapnowania i materiału siewnego, mniej jest dopłat do kredytów obrotowych. Nie można też zapominać, że obsługa administracyjna unijnych programów także dużo kosztuje - w samej ARiMR pracuje ponad 9 tys. osób. Myślę, że bilans jest dla nas niekorzystny.
Nieco inaczej widzą to specjaliści z doradztwa rolniczego.
- Są możliwości inwestowania i rolnicy to wykorzystują - zapewnia Józef Majkutewicz, kierownik Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego oddział w Sitnie. - Szczególnie ci, którzy poważnie myślą o przyszłości w rolnictwie. W naszym regionie ponad 6 tys. rolników ubiegało się o środki z funduszy strukturalnych. Dla porównania z SAPARD-u - zaledwie 450. Rolnicy uwierzyli, że to nie są obiecanki, tylko prawdziwe pieniądze, które ich gospodarstwo może mieć. Jednak wielu z nich zgłosiło się do nas zbyt późno, gdy praktycznie skończyły się już pieniądze. Prawdą też jest, że tempo wzrostu kosztów było ostatnio bardzo duże.
Autor Zygmunt Nosal