POROZUMIENIE JEST MOŻLIWE
Nasz Dziennik 2023-05-11
Czy Polsce uda się skłonić Komisję Europejską do interwencyjnego zakupu nadwyżek zboża zalegającego w Polsce?
Coraz więcej światła pada na wstrzymaną przez Polskę ratyfikację tzw. porozumienia z Kolonu - umowy między Unią Europejską a członkami Organizacji Państw Afryki, Karaibów i Pacyfiku (AKP), którą tworzy 79 krajów.
Kilka dni temu „Nasz Dziennik" informował, że Warszawa wstrzymała ratyfikację tego dokumentu, żądając od Unii Europejskiej - w zamian za podpis - wykupienia nadwyżek zboża w Polsce i przekazania go do krajów potrzebujących. Informacja ta była długo niepotwierdzana przez przedstawicieli rządu.
Jednak, jak udało nam się ustalić, rzeczywiście rząd Mateusza Morawieckiego czasowo wstrzymuje ratyfikację. - Polska na ten moment nie wyraziła zgody na przyjęcie na poziomie Komitetu Stałych Przedstawicieli decyzji dotyczącej podpisania i tymczasowego stosowania umowy o partnerstwie między Unią Europejską i jej państwami członkowskimi z jednej strony a członkami Organizacji Państw Afryki, Karaibów i Pacyfiku z drugiej strony (tzw. umowy post-Kotonu) - informuje „Nasz Dziennik" Łukasz Jasina, rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jakie są powody? - Proces akceptacji umowy post-Kotonu jest opóźniony z uwagi na konieczność wypracowania w tonie Unii Europejskiej najlepszych i długofalowych rozwiązań w odniesieniu do bezpieczeństwa żywnościowego państw AKP, postulowanych przez Polskę -podkreśla rzecznik MSZ.
Konstruktywne podejście
Nasza dyplomacja uważa, że porozumienie jest możliwe do wypracowania - i to w ciągu najbliższych tygodni. - Polska pracuje intensywnie nad tą kwestią z Komisją Europejską i państwami członkowskimi, licząc na ich konstruktywne podejście, które pozwoli pozytywnie zakończyć sprawę w ciągu najbliższych tygodni - wyraża nadzieję Łukasz Jasina.
Na wejściu w życie tego porozumienia szczególnie zależy Komisji Europejskiej oraz krajom Europy Zachodniej. Zagraniczne media informowały, że decyzja Polski o zablokowaniu ratyfikacji dokumentu nie spotkała się z entuzjazmem Berlina czy Paryża. Oficjalnie podnoszono, że każdy dzień opóźnień w ratyfikacji dokumentu jest wpychaniem krajów Afryki, Karaibów i Pacyfiku w silne objęcia Rosji i Chin. W ostatnich dekadach postawiły one mocno na międzynarodową dyplomację i szukaj ą partnerów - także biznesowych - w krajach biednych. Europa jest z nich naturalnie wypchana, głównie przez swoją kolonialną przeszłość. To dzisiaj jeden z powodów, dla którego Chiny i Rosja śmiało wchodzą do Afryki. - Europa powinna postawić bardzo mocno na poprawienie swoich relacji z Afryką Azją czy Karaibami, a sprawy związane z żywnością są do tego dobrą okazją. Zboże zalegające w polskich czy rumuńskich magazynach byłoby dobrą kartą w grze, którą prowadzimy z Pekinem i Moskwą. Jeżeli Europa chce pomagać, to kryzys zbożowy jest do tego dobrą okazją -mówi „Naszemu Dziennikowi" Jerzy Chróścikowski, przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Element dyplomacji
Porozumienie z Kotonu zakłada również silną współpracę polityczną między stronami. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że UE będzie domagać się od krajów AKP poświęcenia większej uwagi zagadnieniom związanym z szerzeniem demokracji - tradycyjnie w lewackim wydaniu. Stąd też silna presja na to, aby ratyfikować tę umowę. - Jest też inny, ważny czynnik Komisja Europejska negocjuje wiele umów dwustronnych, które mają poszerzać strefy wolnego handlu lub też go ułatwiać. Ich cel jest jeden: znalezienie nowych rynków zbytu na towary wyprodukowane przez przemysł Europy Zachodniej. Nie dziwi mnie więc to, że próbuje się wymusić na nas akceptację porozumienia - zwraca uwagę Jerzy Chróścikowski.
I chociaż nikt nie mówi tego oficjalnie, kartą przetargową ma być zboże, m.in. ukraińskie, które zalega w polskich magazynach. Jeżeli UE nie kupi nadwyżki ziaren, to Polska będzie dalej wstrzymywać ratyfikację dokumentu. - Blokowanie konkretnych rozwiązań lub prób wprowadzenia pewnych ustaleń jest naturalnym elementem dyplomacji. Oczywiście można to robić w mniej lub bardziej subtelny sposób, ale osobiście uważam, że stanowczo za rzadko stosujemy ten mechanizm w walce o nasze interesy - wskazuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Szczepan Wójcik, rolnik, hodowca zwierząt, a także prezes Instytutu Gospodarki Rolnej oraz Fundacji Polska Ziemia. Jak podnosi, „najwięcej pomagamy Ukrainie i najwięcej na tym tracimy". - Zamiast wdzięczności, spotyka nas ostracyzm na arenie międzynarodowej. Polska nie jest chłopcem na posyłki. Chociaż jesteśmy w strukturach unijnych, to cały czas jesteśmy państwem, które powinno walczyć o możliwie suwerenną politykę. Jeżeli Unia nie rozumie, jakie konsekwencje spadły na nas po redukcji części ceł i części kontyngentów, jeżeli nie poczuwa się do pomocy, poza mydleniem nam oczu dotacjami, to musimy zacząć stosować inne metody. Cieszę się, że zaczęliśmy to robić - akcentuje nasz rozmówca.
Jednak wysłanie zboża do krajów potrzebujących nie jest proste. - Do kogo należy to zboże, że ktoś ma decydować o jego przeznaczeniu? Jeżeli jest prywatne, to na podstawie jakiego prawa będziemy decydować za właścicieli, gdzie ono trafi? Jeżeli należy do państwa, to powstaje pytanie: dlaczego państwo kupiło to zboże? - zastanawia się Szczepan Wójcik. Niedawno słyszeliśmy, że to zboże techniczne fatalnej jakości. - A dziś chcemy je wysyłać ludziom do jedzenia? Widzę w tym pewną nieścisłość. Europejczycy myślą że wysłanie zboża do biednych krajów w Afryce to tak jak wsiąść do pociągu w Warszawie i wysiąść w Krakowie. To nie są proste sprawy - dodaje prezes IGR.
Również Jerzy Chróścikowski zwraca uwagę, że osiągnięcie porozumienia w kwestii nadwyżek zboża w Polsce będzie niełatwe. - Komisja Europejska stosuje metodę kropelkową -ostrożnie dozuje pomoc, która jest kierowana do rolników w naszej części Europy. Skup interwencyjny jest potrzebny i prawnie możliwy do przeprowadzenia. Domagają się go organizacje rolnicze. I dopiero tak pozyskane zboże mogłoby być wystane do Afryki czy Azji w celu wsparcia ludzi głodnych. Obawiam się jednak, że KE zaproponowałaby ceny dużo niższe niż rynkowe, a to wywróciłoby cały proces skupowania zboża - zauważa senator. W jego ocenie Bruksela nie jest skora do wydawania pieniędzy na rolników. Dużo chętniej kieruje do nich programy oparte na środkach pochodzących z budżetu dedykowanego rolnictwu lub woli, aby to kraje członkowskie wydawały na ten cel pieniądze.
Szczepan Wójcik radzi, aby dokładnie przyjrzeć się umowom zawieranym przez UE z krajami trzecimi. - Coraz częściej polityka Unii jest sprzeczna z polskimi interesami gospodarczymi. Rezygnujemy świadomie z ogromnych rynków, takich jak Indie, Chiny czy państwa arabskie, bo wiatr w Brukseli wieje akurat w tym, a nie innym kierunku, a na koniec musimy prosić, aby ratowali nasz rynek przed fatalnymi w skutkach konsekwencjami ich decyzji - konstatuje Szczepan Wójcik. Nasz rozmówca chce wiedzieć, co Polska zyska na porozumieniu z Kotonu. - Tego nikt jeszcze nie powiedział. Nikt nie pokazał dokładnych analiz. Chciałbym wiedzieć, ilu mamy dyplomatów gospodarczych w Afryce, na Karaibach i Pacyfiku - wylicza nasz rozmówca.
Rafał Stefaniuk