Senatorowie zjechali się do Dorohuska z kontrolą i apelem. "Bądźcie patriotami"

miasta.tokfm.pl 2023-07-05

- Próbujemy ten problem rozładować, ale w dalszym ciągu on jest - rozkładał ręce Józef Łyczak z PiS, który wraz z innymi senatorami z komisji rolnictwa przyjechał w środę do Dorohuska, by przyjrzeć się kontroli zboża z Ukrainy

4,5 miliona ton zboża wyeksportowano z Polski w ostatnich czterech miesiącach - to oficjalne dane Ministerstwa Rolnictwa. Rolnicy nie kryją, że są pełni obaw, co będzie dalej ze żniwami. Nie wiedzą, jaką cenę zaproponują im skupy i czy w magazynach rzeczywiście będzie wystarczająca ilość miejsca na polskie ziarno. Wszystko przez kryzys na rynku zbożowym i zalanie polskiego rynku zbożem z Ukrainy.

Do Dorohuska, czyli na przejście graniczne z Ukrainą, przyjechali w środę członkowie senackiej komisji rolnictwa, by na własne oczy zobaczyć, jak odbywają się kontrole zboża.

Senator Józef Łyczak z PiS przyznał, że sytuacja ze zbożem z Ukrainy nie jest łatwa. - Próbujemy ten problem rozładować, ale w dalszym ciągu on jest. Prawdziwi rolnicy, jak patrzą na to, co jest na polu, to są pełni obaw, bo jest susza. Plony na pewno nie będą duże, ale mimo wszystko, to co się urodzi, trzeba zebrać, gdzieś schować, zmagazynować - mówił.

Gustaw Jędrejek - prezes Lubelskiej Izby Rolniczej - potwierdził, że duża część zboża z państwowych magazynów rzeczywiście już wyjechała za granicę, ale w prywatnych halach wciąż to zboże zalega. - Mieszalnie pasz i młyny są załadowane pod sufit. Przed żniwami taka sytuacja doprowadzi do tego, że w żniwa i zaraz po żniwach nikt nie będzie kupował, nawet gdyby granica z Ukrainą była zamknięta na te produkty - mówił.

W jego ocenie, głównym rozwiązaniem problemu ukraińskiego zboża byłoby wprowadzenie cła na ziarno z Ukrainy. - Unia Europejska powinna to zrozumieć, a mimo to nie wprowadza ceł. Tegoroczne żniwa na dziś widzę w ciemnych barwach - kręcił głową nasz rozmówca. Jak podkreślał, z jednej strony to kwestia ceny, z drugiej pytanie, czy w magazynach będzie miejsce na tegoroczne ziarno.

Senatorowie poruszyli też w Dorohusku kwestię problemów na rynku owoców miękkich. Od wielu dni protestują plantatorzy malin. Kolejny protest ma odbyć się środę (5 lipca) o godz. 17 w Opolu Lubelskim. Rolnicy sprzeciwiają się zbyt niskim cenom w skupie owoców - proponuje im się 4-5 zł za kilogram malin. - To kompletnie nieopłacalne. Maliny zostają na krzakach. Nie mam za co zapłacić zbieraczom, a mam około 30 ton malin na krzakach - mówił nam jeden z plantatorów.

- Apeluję do naszych przetwórców, którzy skupują maliny: nie kupujcie malin z zagranicy, a jedynie od naszych lokalnych rolników. Bądźcie patriotami. Jeśli przestaniecie od polskiego rolnika kupować, to niedługo nie będziecie mieli co w swoich firmach przetwarzać, bo nasi rolnicy zlikwidują swoje plantacje - apelował w Dorohusku senator Jerzy Chróścikowski (PiS), przewodniczący senackiej komisji rolnictwa.

- Takie apele, by firmy nie kupowały maliny od importerów, nie mają sensu. Tu liczy się biznes. Myślę, że nikt takich apeli nie posłucha - komentował szef Lubelskiej Izby Rolniczej. Jak dodał, na dziś rozwiązaniem problemu malin byłby skup interwencyjny. Trzeba byłoby go uruchomić jak najszybciej, bo inaczej duża część owoców się zmarnuje. Spadną na ziemię i zaczną gnić. To już zaczyna się dziać.

W Dorohusku pojawił się też Główny Inspektor Ochrony Roślin i Nasiennictwa Andrzej Chodkowski. Jak mówił, do Polski nie wjeżdżają transporty ze świeżą maliną z Ukrainy (od kwietnia wjeżdżała za to malina zamrożona), ale pojawiają się tiry wypełnione borówką. Dodał, że nie ma ich wiele. - Pamiętam jedną sytuację, że owoce nie spełniały polskich norm. Został wydany zakaz wwozu do Polski - podał inspektor.

Anna Gmiterek-Zabłocka