Berlin gra ideologią dla zysku
Nasz Dziennik 2023-08-01
Organizacje rolnicze zwracają uwagę, że umowa z krajami Mercosuru podważa fundamenty Europejskiego Zielonego Ładu.
Wynegocjowana przez Brukselę umowa o wolnym handlu z krajami Mercosuru daleka jest od wizji ekologicznego rolnictwa, którą tak gorliwie narzuca Komisja Europejska.
- Sytuacja jest kuriozalna. Na europejskich rolników nakłada się obciążenia, które z trudem mogą unieść - wszystko dzieje się pod pozorem walki o klimat. Gdy jednak szczegółowo przyjrzymy się umowie z Mercosurem, to ona w żaden sposób nie wpisuje się w ramy EZŁ. Nasze rolnictwo jest niszczone, a latynoskie - gdzie nie obowiązują wyśrubowane normy środowiskowe - jest faworyzowane. To musi negatywnie wpływać na klimat - mówi „Naszemu Dziennikowi" Jerzy Chróścikowski, przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, członek grupy COPA-COGECA.
Komisja Europejska oraz prezydencja hiszpańska deklarują, że chcą ratyfikować dokument - i to jak najszybciej, najlepiej jeszcze w tym roku. Pojawiają się apele na forum UE, aby dokonać tego pomimo sprzeciwów parlamentów państw narodowych. Jednak jak zwracają uwagę rolnicy - umowa ta nie uwzględnia rzeczywistości, którą stworzył Europejski Zielony Ład. Umowa została ustalona w 2019 r., a w jej finalnej fazie KE kierował Jean-Claude Juncker. Następnie przyszedł czas ogłoszonej pandemii, dalej wojna gospodarcza i energetyczna Rosji z Europą, a także ta militarna na Ukrainie.
Od 2019 r. Komisja Europejska i Parlament Europejski wyprodukowały tony dokumentów, które dotyczą rolnictwa. - Wprowadzają one na rolników szereg zobowiązań, które nie obowiązują Latynosów. Obecna sytuacja - chociaż jest bardzo trudna, to jeszcze ją można nazwać spokojną, gdyż funkcjonujemy wczasach, które można jeszcze nazwać przejściowymi. Poważne problemy zaczną się, gdy przyjęte lub przyjmowane dokumenty prawa UE wejdą w życie - wskazuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady do Spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP.
Przewodnicząca COPA Christiane Lambert oraz przewodniczący COGECA Ramón Armengola zwracają uwagę, że dysonans między unijnymi celami w zakresie klimatu dla sektora rolnego w UE a tym, co Komisja Europejska jest gotowa zaakceptować w umowach handlowych, jest coraz większy. „W COPA-COGECA opowiadamy się za handlem międzynarodowym, pod warunkiem że jest on uczciwy, wyważony i przejrzysty. W żadnym wypadku nie jesteśmy jednak w stanie zaakceptować obniżenia europejskich norm ani tego, by unijni rolnicy odczuwali reperkusje rynkowe ze względu na ich przestrzeganie" - poinformowali liderzy największej organizacji rolno--spożywczej w Europie.
Klauzule to za mało
Bruksela często powołuje się na zawieranie w umowach klauzul ochronnych, które mają chronić interesy rolników. Ci jednak mają dużo uwag do kształtu porozumienia. I rzeczywiście, dokument gwarantuje unijnym producentom -wina, nabiału, oliwy z oliwek, niektórych owoców i warzyw - dostęp do latynoskiego rynku. Łatwiej dostać się tam będzie także produktom z oznaczeniami geograficznymi. Jednak jak podnosi COPA--COGECA - rozdział umowy dotyczący rolnictwa w porozumieniu z Mercosurem nie jest wyważony. Widać to zwłaszcza w odniesieniu do towarów rolnych, jak wołowina, drób, ryż, cukier czy etanol. Co więcej, dalsze wdrażanie inicjatyw wynikających z Europejskiego Zielonego Ładu doprowadzi do zwiększenia luki między normami obowiązującymi rolników w UE i w bloku Mercosuru. Ta sytuacja dla rolników z krajów UE jest nie do przyjęcia. - Porozumienie z Mercosurem jedynie pogłębi ten problem, jako że zostało opracowane na wiele lat przed publikacją strategii „od pola do stołu" oraz wojną na Ukrainie. Już wtedy było nie do przyjęcia, a teraz nie ma w ogóle o czym mówić -wskazują Christiane Lambert oraz Ramón Armengola.
Pytania bez odpowiedzi
Rolnicy stawiają Komisji Europejskiej konkretne pytania. Czy Bruksela będzie w stanie narzucić krajom Ameryki Południowej prawo o odbudowie zasobów przyrodniczych? Jak zmusi Latynosów do obniżenia stosowania pestycydów o 50 proc. do 2030 r.? Czy normy dobrostanu zwierząt będą wprowadzane w krajach Mercosuru? Jak KE chce to kontrolować? - Od miesięcy stawiamy pytania, które pozostają bez odpowiedzi. Komisja Europejska dociska bardzo mocno europejskich rolników, przeszkadzając im produkować żywność. W tym samym czasie hoduje giganta na drugiej półkuli ziemi, który jest dużym trucicielem klimatu i będzie większym. Umowa UE Mercositr uderza w EZŁ i jego idee. To jest dokument, którego realizacja pozwoli na szybsze niszczenie klimatu - ostrzega Jerzy Chróścikowski.
Dlatego COPA-COGECA chce, aby Komisja Europejska jak najszybciej odniosła się do podnoszonych przez rolników wątpliwości.
Zysk kosztem rolników
Od czasu do czasu pojawiają się głosy na forum UE - szczególnie we Francji czy w Holandii - że umowa z Mercosurem musi zawierać zobowiązania środowiskowe. Na razie mówi się o aneksie, gdyż ingerencja w treść dokumentu wiązałaby się z otwarciem negocjacji od nowa, a na to Bruksela - jak twierdzi - nie ma czasu. Przewodnictwo w Mercosurze przejął prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, który wprost odrzuca wszelkie pomysły nakładania na nich dodatkowych zobowiązań. Niszczenie środowiska, wysiedlanie rdzennych mieszkańców, praca niewolnicza, praca dzieci - to wszystko ma miejsce w Brazylii. I ta żywność jest wytwarzana w sposób nie akceptowalny przez UE - podkreśla Jan Krzysztof Ardanowski. Jak dodaje, zawieranie przez KE także innych umów o wolnym handlu również podaje w wątpliwość szczerą troskę komisarzy o klimat. - Idea ochrony klimatu przegrywa z prostą kalkulacją ekonomiczną. Niemieckie, francuskie czy holenderskie firmy muszą na czymś zarabiać - tym bardziej że trwa kryzys ekonomiczny. Zależy im więc na sprzedaży samochodów, maszyn, technologii i chemii na inne rynki. Ameryka Południowa jest świetnym odbiorcą. A skoro nie ma czym płacić -Argentyna kilka miesięcy temu ogłosiła swoje dziesiąte bankructwo w historii - to niech płaci żywnością. To jest misternie przygotowany plan zarabiania pieniędzy. Przecież Bruksela świetnie zdaje sobie sprawę, że to nie przysłuży się klimatowi - akcentuje Jan Krzysztof Ardanowski. Dochodzi do tego jeszcze inny, finezyjny mechanizm. - Dlaczego to Niemcom zależy na tej umowie? Bo nie tylko ich przemysł na tym zarobi, ale oni się staną głównym dystrybutorem żywności w UE. I tak jak kiedyś chcieli zarabiać na rosyjskim gazie, decydując o tym, komu, w jakich ilościach i za ile go sprzedadzą, tak teraz - na tym samym mechanizmie - chcą oprzeć uzależnienie Europy od żywności, którą oni będą sprowadzać. Nie wyszło z gazem, to swój plan uzyskania pełnej hegemonii gospodarczej w Europie chcą uzyskać, zdobywając monopol na żywność. To Berlin będzie decydował o tym, kto kupi żywność - konstatuje Jan Krzysztof Ardanowski. Jak dodaje, system, który obecnie próbuje stworzyć Bruksela - na wyraźne życzenie Niemiec - znacząco osłabi bezpieczeństwo Europy. I w ten sposób KE nie poprawi ani klimatu, ani też pozycji gospodarczej UE na świecie.
Rafał Stefaniuk