Miała być druga Irlandia
Nasz Dziennik 2008-12-18
Dialogu z rządem i rozwiązywania bieżących problemów mieszkańców wsi domagało się wczoraj kilkuset rolników w Warszawie. Protestujący, trzymając transparenty "PSL się lansuje, rolnik głoduje", pikietowali przed ministerstwem rolnictwa i kancelarią premiera. Nieco wcześniej przed rozpoczęciem protestu o sprawach rolników rozmawiano na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa. Posłowie domagali się od ministra rolnictwa równego traktowania rolników i przetwórców. Ich zdaniem to, że działalność firm, które importowały skażone dioksynami mięso z Irlandii, nie została nawet zawieszona, prowadzi do psucia polskiego rynku i jakości produktów i świadczy o nierównym traktowaniu stron.
Podczas obrad sejmowej komisji posłowie wskazywali również na słabe działanie ministerstwa rolnictwa i podległych mu organizacji, kiedy wykryto w mięsie wieprzowym pochodzącym z Irlandii dioksyny. Posłowie Mojzesowicz, a później Dolata wskazywali na nierówne traktowanie rolników i przetwórców mięsnych. - Rolnikowi, u którego zostanie wykryte skażone mleko, czy stwierdzi się zarażone stado, zamyka się produkcję, często stado ulega wybiciu i utylizacji, a przywrócenie produkcji odbywa się dopiero po wielu kontrolach - argumentowali posłowie. - W przypadku sprowadzania przez firmę mięsa niewiadomego pochodzenia i skażonego dioksynami nawet nie zatrzymano jego produkcji do czasu wyjaśnienia sprawy - zwrócili uwagę posłowie, domagając się bardziej zdecydowanych działań. - Trwają intensywne kontrole i trzeba poczekać na ich wyniki - przekonywał wiceminister. - Czy od razu zamykać zakład, jeśli 30 proc. produktu pochodzi z importu, a 70 proc. od polskich producentów? - pytał wiceminister. Jego zdaniem, zamknięcie produkcji w zakładzie przełoży się również niekorzystnie na dostawców żywca wieprzowego, rolników, którzy nie będą mieli gdzie sprzedać swojej produkcji. Jednak z tą argumentacją nie mógł zgodzić się poseł Dolata. - Jeśli takich argumentów używałby pan na spotkaniu z rolnikami, to nie wyszedłby pan bez garnituru obrzuconego jajkami - przestrzegał poseł Dolata. - Jeżeli będziemy stosować różne miary dla rolników i dla firm zajmujących się przetwórstwem mięsa, to zaszkodzimy jakości rynku i rolnikom - ocenia poseł. Jego zdaniem, należy traktować firmy zajmujące się przetwórstwem rolno-spożywczym w taki sam, równy sposób.
To, przed czym przestrzegał poseł PiS wiceministra Ławniczaka, nieco później stało się faktem. Gdy do zgromadzonych i protestujących przed ministerstwem rolników wyszedł wiceminister Ławniczak, został trafiony... jajkiem.
Rolnicy zrzeszeni w NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych (Rl) przybyli wczoraj do Warszawy, aby protestować przed gmachem resortu rolnictwa i kancelarią premiera. Rolnicy domagali się dialogu z rządem i rozwiązania bieżących problemów rolników. Protest rozpoczął się przed budynkiem ministerstwa rolnictwa.
Do kilkuset rolników wyszedł wiceminister rolnictwa Artur Ławniczak, zapraszając delegację na rozmowy do gmachu ministerstwa. Ławniczak zapewnił, że resort uważnie śledzi sytuację w rolnictwie i pracuje, dokładając wszelkich starań, by ją poprawić. Zapewnienia wiceministra, że resort dba o sprawy rolników, nie przekonały manifestujących, którzy rzucili w niego... jajkiem. Protestujący nie przyjęli zaproszenia do rozmów i przeszli pod kancelarię premiera. - Przed budynkiem KPRM przewodniczący rolniczej "S" senator Jerzy Chróścikowski. odczytał petycję skierowaną do premiera Tuska. Miała być druga Irlandia, a jest skażone irlandzkie mięso - mówili rolnicy, oceniając politykę rolną rządu Tuska.
- Protestujemy przeciwko bankructwu polskich gospodarstw rolnych. Żądamy zwiększenia środków finansowych na rolnictwo - podkreślił Chróścikowski. Mówił też o zbyt małych środkach na paliwo rolnicze i ubezpieczenia, na pomoc dla gospodarstw chcących przekwalifikować się z produkcji mleka na chów krów mięsnych.
Ponadto wśród rolniczych postulatów znalazły się: znowelizowanie ustawy o ustroju rolnym (ułatwienie kupowania ziemi na powiększenie gospodarstw rodzinnych), konieczność utrzymania systemu KRUS, potrzeba zwiększenia środków na inwestycje w przetwórstwie i modernizację gospodarstw rolnych oraz na niską dochodowość w rolnictwie. Protestujący chcieli rozmów z przedstawicielami premiera, jednak nikt do nich nie wyszedł. - Nie będziemy pukać do drzwi, jeżeli nikt ich nie otwiera - mówił Chróścikowski. Jak zaznaczył, jest to ostatni protest w takiej formie. - Następnym razem zastosujemy ostrzejsze środki protestu - zapewnił szef "Solidarności" RI.
Grzegorz Lipka