Oblężenie Sejmu
Nasz Dziennik 2012-05-12
Warszawa, słoneczny dzień. Przed gmachem Sejmu ulokowały się dwa namioty, wokół tłum ludzi w kamizelkach z napisem "Stop 67", biało-czerwone flagi oraz transparenty z hasłami sprzeciwiającymi się podwyższeniu wieku emerytalnego.
Na skwerze przed wjazdem do Sejmu przy ulicy Wiejskiej rozłożyło się "miasteczko emerytalne". Wokół dwóch namiotów grupa związkowców z Regionu Dolny Śląsk i Śląsk Opolski. W sumie około 600 osób. Będzie więcej, kiedy przyjadą związkowcy z Regionu Koszalin Pobrzeże. Wszyscy mają na sobie białe kamizelki z napisem "Stop 67", na tym tle widoczny rysunek łańcucha z ołowianą kulą. To logo spotu NSZZ "Solidarność", emitowanego przez TVP Info. Wywieszania w Warszawie billboardów z nim związanych zabroniła spółka miejska Warexpo realizująca na terenie stolicy kampanie reklamowe. Wokół miasteczka powiewają transparenty z napisem NSZZ "Solidarność". Widać też zdjęcia posłów, którzy głosowali przeciwko obywatelskiemu wnioskowi o referendum w sprawie reformy emerytalnej. Ludzie trzymają też transparenty: "Bóg, Honor, Ojczyzna", "Pracuj, kobieto, do późnej starości, aż ci wysiądzie głowa i kości", oraz plakat "Jak żyć? >krótko<", na którym widać premiera Donalda Tuska, wicepremiera Waldemara Pawlaka i ministra finansów Jacka Rostowskiego. Związkowcy są spokojni, opanowani, ale na twarzach widać determinację. - Pracowałem 36 lat w jednym zakładzie, od kiedy padł, jestem na bezrobociu - mówił "Naszemu Dziennikowi" Wiesław Obcas z Dzierżoniowa. - Nie ma nigdzie pracy, jestem tylko na zasiłku, ostatnio zmarła moja matka, nie ma mi kto pomóc. Te 67 lat to głupota, przecież wielu z nas tego wieku nie doczeka, mój kolega, z którym pracowałem, zmarł w wieku 57 lat, pracował w trudnych warunkach, nie było tam wentylacji, zabił go pył - dodaje pan Wiesław.
Już po raz drugi
Pierwsze miasteczko, również ulokowane przed Sejmem, funkcjonowało w ostatnim tygodniu marca, kiedy w parlamencie odbywały się głosowania nad wnioskiem o referendum w tej sprawie. - Jesteśmy tu, by parlamentarzyści wiedzieli, że nie odpuścimy, będziemy tu aż do skutku, dopóki ta ustawa nie wyląduje w koszu. Kropla drąży skałę. Jedno miasteczko było, a wniosek o referendum został odrzucony. Wydawałoby się, że czas został stracony. Nic bardziej błędnego. Gdyby nie nasz nacisk, nie doszłoby m.in. do spotkania przedstawicieli "Solidarności" na czele z przewodniczącym Piotrem Dudą z premierem Tuskiem, który przyjął nasze projekty ustaw. Teraz wielu polityków ma wielki dylemat. Nie wątpię, że sercem są z nami, ale dyscyplina partyjna każe im głosować inaczej. Zależy nam na tym, by za pośrednictwem mediów dotrzeć do jak największej liczby osób, które tak naprawdę w dalszym ciągu nie wiedzą, o co jest ta bitwa. A to pod wpływem niektórych mediów, które lansują hasła typu: "Żyjcie sobie spokojnie, to was nie dotyczy". A tak przecież nie jest. My przestrzegamy przed wielkim niebezpieczeństwem - tu nie chodzi tylko o to, że będziemy pracować do 67. roku życia, ale o to, że tej pracy dla osób w takim wieku nie będzie. Przecież już teraz ludzie młodzi nie mają pracy. Pan premier sam dał przykład 60-letni fotograf został zwolniony, bo już był nieprzydatny - mówi Tadeusz Majchrowicz, zastępca przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
Od dwóch dni lokatorzy namiotowego miasteczka systematycznie się zmieniają - przed dwoma dniami byli to związkowcy z Regionu Ziemi Łódzkiej. Teraz są ze Śląska. - Chodzi o to, by się ludzie zbytnio nie męczyli. Stąd ta rotacja - tłumaczy Majchrowicz. Do jego głosu dołączają inni. - Jesteśmy przekonani, że racja jest po naszej stronie. Ta propozycja przedstawiona przez koalicję jest krzywdząca dla ludzi pracy. Przy wprowadzeniu reformy emerytalnej potrzebna jest głębsza debata publiczna. A tej zabrakło. Dlatego tutaj dziś jesteśmy - deklarują Kazimierz Kimso, szef NSZZ "Solidarność" Regionu Dolny Śląsk, i Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" zarządu Regionu Śląsk Opolski.
Sejm oblężony
Związek przygotował niespodziankę dla posłów, którzy poprą projekt rządowy - blokadę wyjść z Sejmu. - Niech w końcu zaczną myśleć, a nie przepychać kolanem ustawę, która jest szkodliwa dla społeczeństwa. Niech pójdą po rozum do głowy - mówią organizatorzy. - Jest argumentacja ze strony rządu, że jeśli będziemy dłużej pracować, to będziemy mieli wyższe emerytury. To oczywista bzdura. Przecież nikt nie chce już zatrudniać ludzi w wieku 50 lat. A gdzie 67 lat? Są regiony, w których bezrobocie sięga dwudziestu kilku procent, co z tymi ludźmi? - dopytują związkowcy. - Mamy bardzo silną motywację, ponad dwa miliony ludzi poparło nasz wniosek o przeprowadzenie referendum -mówią. - Nikt z nami, rolnikami, nie rozmawiał - tłumaczą. - To zgromadzenie dziś tutaj, przed Sejmem, to efekt tego braku dialogu społecznego. To jest skandal i buta władzy, lekceważenie ludzi pracy, którzy potrzebują prawdziwej reformy, a nie tylko pracy do śmierci - komentuje Jerzy Chróścikowski, senator PiS i zarazem przewodniczący Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych "Solidarność". - Wydłużając wiek, eliminują dostęp do pracy młodym ludziom - dodaje. - Temu rządowi nie wierzyliśmy i nie wierzymy. Oni łamią obietnice. Pani redaktor, u nas wieś się wyludnia, młodych ludzi jest coraz mniej. Rolnicy pracują bardzo ciężko, są bardziej spracowani i schorowani, nie dożyją tych emerytur - mówi Jolanta Szczypiór z powiatu zwoleńskiego, z gminy Kazanów. - Kiedy zamieszkałam na wsi, 25 lat temu, wieś była zapełniona, wszędzie było widać zwierzęta, pracujących ludzi. Teraz jest pusto. Młodzi wyjechali, żeby te parę groszy przywieźć do domu, a tym, co pozostali, często pomagają staruszkowie rodzice, którzy mają jeszcze jakieś emerytury. Jak ci poumierają -będzie tragedia. Szkoda też tych młodych ludzi, którzy uciekają z kraju, ten rząd ich wygania, a jest to młodzież fantastyczna, wspaniała, ale już myśli, co zrobić po maturze. Już teraz deklaruje, że jak dostanie się na studia, to musi też pracować, bo ich rodziców nie stać na czesne - mówi pani Jolanta.
PiS w miasteczku
W czwartek około południa do związkowców wyszli senatorowie PiS. Przemawiali z podestu otoczonego biało-czerwonymi flagami, zebrali głośny aplauz. - Byłam już osobą dorosłą, kiedy powstawały zręby "Solidarności". Zarówno ja, jak i mój mąż włączyliśmy się w ten ruch. On, adwokat z zawodu, był przez wiele lat obrońcą, wsparciem dla "Solidarności". Nie sądziłam, że doczekam takich czasów, kiedy będę musiała wyjść z "Solidarnością" na ulicę. Ale dziś to jedyny sposób, byśmy zostali zauważeni i wysłuchani. Bo kiedy nas się obraża i obrzuca inwektywami, to cóż nam pozostaje - mówiła do zgromadzonych Alicja Zając, senator PiS, wdowa po Stanisławie Zającu, który zginął w katastrofie pod Smoleńskiem. - Cieszę się, że są związki zawodowe, które bronią interesów pracowniczych. Rząd jednak nie jest zainteresowany ich stanowiskiem i wprowadza tzw. pozorną reformę, zmusza Polaków do pracy do 67. roku życia, nie zapewniając im jednocześnie tej pracy. Polacy są jawnie oszukiwani - wskazuje Beata Gosiewska. - Wszyscy zostaliśmy obrażeni, bo jak premier Donald Tusk nazwał przewodniczącego Dudę "pętakiem", wziąłem to do siebie, gdyż ja również wniosek o referendum podpisałem - mówi Stanisław Karczewski, wicemarszałek Senatu (PiS). - My też! -przytakują głośno związkowcy. Oczywiście, do związkowców nie wychodzą posłowie koalicji. - Boją się nam spojrzeć w oczy - kwitują ludzie.
Wszędzie widać doskonalą organizację, w namiotach można zjeść gorący posiłek, napić się kawy, herbaty, rozdawana jest prasa, w tym "Nasz Dziennik", przed namiotami stoi telebim, na którym związkowcy oglądają transmisję z nadzwyczajnego posiedzenia Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Po raz pierwszy odbywa się ono przed gmachem Sejmu. Wcześniej do miasteczka przyszedł - gorąco witany przez szefa "Solidarności" Piotra Dudę - prezes PiS Jarosław Kaczyński. - To bardzo dobry pomysł, że jesteście tu, pod Sejmem. Trzeba powiedzieć wyraźnie całemu społeczeństwu, czym jest ten projekt, że on godzi w dobro nas wszystkich -mówił.
Co po miasteczku? "Solidarność" nie składa broni, po pikietach będą inne akcje. - Ludzie są zdeterminowani, niektórzy od lat bez pracy. Nie wiadomo, jakie emocje się ujawnią - ostrzegają związkowcy.
Związkowcy byli dobrze przygotowani do protestu. Przywieźli ze sobą m.in. zdjęcia postów, którzy głosowali przeciwko obywatelskiemu wnioskowi o referendum w sprawie reformy emerytalnej
Anna Ambroziak