Nasze być albo nie być
naszdziennik.pl 2015-02-21
To bieda zmusza nas do protestu – podkreślają rolnicy, którzy w czwartek rozpoczęli manifestację przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów.
Są rolnikami, producentami trzody chlewnej bądź mleka. Zdeterminowani i konsekwentni w swych działaniach. Niestraszna jest im perspektywa dziesięciodniowego protestu. Skoro powiedzieli „A”, teraz mówią „B”. – Tu chodzi o nasze rodziny, nasze być albo nie być – mówi w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl pan Maciej, rolnik z Mazowsza.
Również pan Wiesław zaznacza, że dramatyczna sytuacja polskich rolników zmusza ich do protestu. – Nie pozostało nam już nic innego. Dotychczas nikt z rządzących nie słuchał naszych próśb, nie słuchał naszych postulatów i chyba nie traktował poważnie – dodaje rolnik, który przyjechał do stolicy Polski z województwa zachodniopomorskiego.
Wśród obecnych dużą grupę stanowią ludzie młodzi. Wojciech Mnich z miejscowości Mońki przyjechał, by pokazać, że nie ma zgody na takie traktowanie Polaków przez rządzących. Jednocześnie nasz rozmówca zwraca uwagę, że „młodzi rolnicy z Polski nie mają szansy konkurować z zachodnimi rolnikami”. – Dlatego to państwo polskie powinno pomagać nam, byśmy mieli możliwość rozwijania swoich gospodarstw. Te wszystkie działania wynikają z jednego: my chcemy pracować. Jednak praca ta musi się opłacać, w innym przypadku nie ma ona sensu – zaznacza pan Wojciech.
Rolnicy wspierani są przez przedstawicieli różnych branż, a także przez samych warszawiaków. – Nie jestem rolnikiem i nie mam z rolnictwem za wiele wspólnego. Jestem tu, by wesprzeć protestujących. Oni walczą w słusznej sprawie – podkreśla Katarzyna Kopyt. Grupa rolników ze spokojem protestuje po przeciwnej stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Oczekują, że być może tym razem premier Ewa Kopacz znajdzie czas na rozmowę. Szum i zamieszanie wywołała za to wczorajsza wizyta wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego. Polityk PSL owszem przyszedł, ale jego obecność jedynie podburzyła atmosferę. Rolnicy nie mieli możliwości usłyszenia, co szef ludowców chce powiedzieć, i to nie dlatego, że byli zbyt głośno. – Przyszedł znienacka do pikietujących wicepremier Piechociński, a wraz z nim wielu przedstawicieli mediów. Szef Polskiego Stronnictwa Ludowego nawet nie przywitał się z rolnikami, tylko promuje się w świetle reflektorów – wyjaśnia w rozmowie z NaszymDziennikiem.pl senator Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.
Takie zachowanie polityka PSL wywołało oburzenie. Nie dziwi więc fakt, że jego odejściu od protestujących towarzyszyły okrzyki „Hańba!” i głośne gwizdy. – To nie rząd, a Polacy walczą o to, by nasz kraj pozostał suwerenny i niepodległy. Oni dawno nas wysprzedali – puentuje zachowanie wicepremiera jeden z pikietujących.
Izabela Kozłowska