Punkt 11. porządku obrad: ustawa o zmianie ustawy o paszach
Sprawozdanie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Senator Sprawozdawca Jerzy Chróścikowski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze!
Mam zaszczyt przedstawić sprawozdanie w imieniu Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Będzie ono krótkie, bo dużej dyskusji nie było.
Spotkaliśmy się na posiedzeniu, na którym omówiliśmy to zagadnienie. Sprawa dotyczy pasz, a dokładnie importu roślin genetycznie modyfikowanych. Chcemy przedłużyć obowiązywanie delegacji jeszcze o 2 lata, gdyż uważamy, że program białkowy, który mamy, trzeba bardziej rozwijać, trzeba dać jeszcze szansę, aby polscy rolnicy mogli wyprodukować jak najwięcej roślin białkowych i nie trzeba było sprowadzać soi genetycznie modyfikowanej. Takie programy są prowadzone, przygotowywane są następne działania, jest coraz więcej nowych technologii. Tak że naukowcy starają się dzisiaj wprowadzić takie odmiany, które by w naszym klimacie dawały większe plonowania. Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda nam się te rozwiązania wprowadzić. Pamiętamy też taką historię, że kiedyś kukurydzę uprawiało się tylko na paszę, a dzisiaj uprawia się ją na nasiona. Mam nadzieję, że przy tak dużym postępie i innowacyjności, jakie obserwujemy, może i soja będzie w Polsce jeszcze lepiej plonować, bo rolnicy już zaczynają ją uprawiać.
Tak że w imieniu komisji przekazuję gorącą prośbę o to, abyśmy poparli projekt uchwały. Jest krótki, to jest tylko 1 zmiana: przesunięcie terminu o 2 lata. Dziękuję.
Dyskusja
Senator Jerzy Chróścikowski:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni goście!
Miałem dzisiaj za wiele nie zabierać głosu, zwłaszcza że ta omawiana ustawa jest krótka i oczywista, ale zadane pytania jakby obligują mnie do tego, żeby odpowiedzieć tu na niektóre z nich.
Było pytanie: od kiedy to jest? To Senat Rzeczypospolitej Polskiej w 2006 r. wprowadził, na wniosek, tę poprawkę do ustawy o paszach. Ja byłem autorem tej poprawki. Cały czas walczymy o to, chyba już od 2000 r., ale w 2006 r. zdecydowanie wprowadziliśmy tę walkę z roślinami genetycznie modyfikowanymi, m.in. w przypadku pasz, i rozwiązanie, żeby ich nie sprowadzać. Słyszymy zarzuty, że zachowujemy się trochę dziwacznie, bo roślin genetycznie modyfikowanych uprawiać nie można, ale pasze to już można sprowadzać. W związku z tym, jak widać, ta walka jest dość długa. No ale wiadomo, że przemiany następują powoli, trwa to długo, ale zaangażowanie rolników jest coraz większe. A i Komisja Europejska ogranicza w tej chwili ilość gatunków roślin genetycznie modyfikowanych, które są uprawiane w Europie. W związku z tym klimat wokół tego, który, można powiedzieć, jest tworzony przez opinię publiczną, w Unii Europejskiej jest generalnie przeciwny używaniu roślin genetycznie modyfikowanych, a tym bardziej pasz.
Ta walka trwa w tej chwili na zasadzie tzw. mówienia społeczeństwu – i konsumenci chcą o tym wiedzieć – co jest zawarte w żywności. I w przypadku importowanej żywności, która jest genetycznie modyfikowana, jest obowiązek oznakowania. Czyli każdy konsument wybiera sobie produkty – patrzy, czy dany produkt, który kupuje, np. soja, jest genetycznie modyfikowany, czy nie. No i tu już decyduje konsument.
Nie można tego zastosować wprost do pasz, nie ma zgody na takie przepisy, na to, żebyśmy zapisali, że te produkty hodowlane, które są wyprodukowane z użyciem pasz, mają być oznaczane, że zwierzęta były karmione paszami genetyczne zmodyfikowanymi. Ale w Polsce i w wielu innych krajach jest już opisywane, że produkty zwierzęce, czyli mięso czy mleko, nie zostały wyprodukowane przy użyciu pasz genetycznie zmodyfikowanych. Konsumenci bardzo chętnie kupują produkty, które są oznakowane takim właśnie logiem, jest to coraz bardziej popularne. I niektóre produkty, które są produktami regionalnymi, produktami rejestrowanymi przez ministerstwo rolnictwa czy produktami wysokiej jakości – jak mówimy, bardzo wysokiej, uważane są one za tzw. żywność ekologiczną… W ich produkcji też nie może być stosowana pasza genetycznie modyfikowana. Te produkty są sprawdzane, kontrolowane i tam nie ma możliwości stosowania pasz genetycznie modyfikowanych. Dlatego duża część importu do Polski to pasze, które są dla hodowców hodujących zwierzęta właśnie w systemie ekologicznym. Są one importowane, np. z Ukrainy sprowadzana jest soja, która jest soją niemodyfikowaną genetycznie. A więc w świecie produkuje się też soję, która jest niemodyfikowana genetycznie. Ona jest droższa, ale nie aż tak dużo, żeby jej nie kupować.
Ale największym bólem dla hodowców jest to, że np. różnica cen w paszach to jest ok. 10% – tak to jest wyliczane przez różnych ekspertów, bo każdy wyraża inne opinie. No, można powiedzieć że średnio to jest… Maksymalnie to jest 10%, a niektórzy mówią, że to jest 5% w cenach. W związku z tym można by było importować soję, która jest niemodyfikowana genetycznie – dokładnie to chodzi o śrutę, bo karmi się głównie śrutą… Ale rolnicy są najbardziej oburzeni może nie tym, że ta cena jest tak wysoka, bo konsument chętnie zapłaci wyższą cenę, jeśli widzi to oznakowanie, o którym mówiłem; największym problemem są tzw. spadki spekulacyjne, które są na rynku. Tu rolnik traci np. 5% na kosztach, a ostatnio na rynkach traci np. 30%.
A więc jest pytanie: gdzie jest właściwie problem? Czy jest to problem pasz, czy problemem są właściwie te spekulacje rynkowe? Co się dzieje na rynkach światowych, że my dzisiaj tracimy np. 30% na drobiu, a w innych okresach nawet więcej? Tak więc największym niebezpieczeństwem dla rolników jest właśnie to, o czym mówię, te spekulacje, jak to często nazywam, które powodują, że rolnicy ogromnie tracą na hodowli. Stąd mój stały apel, abyśmy doprowadzili do tego, żeby w Polsce coraz częściej uprawiało się tak, jak obecnie życzy sobie Komisja Europejska, abyśmy my stosowali zmiany, czyli tzw. płodozmiany, i coraz więcej zazielenienia, co daje szansę uprawy w Polsce roślin bobowatych, roślin białkowych, takich jak grochy czy inne, czy nawet soja, chodzi o to, abyśmy to uprawiali i żebyśmy ich nie importowali, nie wydawali tylu środków finansowych na import.
I drugi element, który świat cały czas podnosi. Mówi się o Zielonym Ładzie, mówi się o klimacie, mówi się o wszystkich innych sprawach, ale zapomina się o kwestii przewożenia tych produktów. Przecież cały czas płyną statki i to oznacza potężne zanieczyszczenia, bez przerwy odbywa się przewożenie towarów. Dlatego ostatnio komisarz Unii Europejskiej do spraw rolnictwa, nasz pan komisarz Janusz Wojciechowski podkreśla, że jest kierunek związany z żywnością regionalną – taki, żeby było jak najbliżej, żeby były jak najkrótsze łańcuchy. Jest to kierunek nieprzewożenia, nieimportowania, a wykorzystywania tego, co jest lokalne. I to jest najważniejsze, bo człowiek najlepiej się czuje, jak się odżywia i wpływa na zdrowie żywnością lokalną, regionalną, a nie importowaną. My powinniśmy jak najbardziej dążyć do tego, żebyśmy byli samowystarczalni, a możemy być samowystarczalni. Stąd ja jestem zwolennikiem tego, żeby ograniczać… No ale sytuacja jest taka, że jeszcze się nie dostosowaliśmy, w związku z tym, mimo że byłem wtedy inicjatorem, to wyrażam zgodę na ten okres, tylko na te 2 lata, żeby jak najszybciej dostosować naszą produkcję lokalną. Dziękuję.