NIE KARAĆ ROLNIKÓW
NASZ DZIENNIK 2024-09-20
Rolnicy czekają na prawo, które będzie ich chroniło przed skargami i roszczeniami sąsiadów z powodu dźwięków i woni towarzyszącym działalności rolniczej.
Niedawno na naszych tamach informowaliśmy o hodowcy trzody spod Łodzi, który ma zapłacić ponad 100 tys. zl, ponieważ sąsiedzi skarżą się na przykre zapachy z jego chlewni. Wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Adam Nowak poinformował, że resort stoi po stronie hodowcy trzody. Zapowiedział też, że minister rolnictwa podjął działania, aby doprowadzić do skargi nadzwyczajnej i kasacji wyroku.
- Obietnica złożona przez wiceministra Adama Nowaka dotycząca wniesienia przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi skargi kasacyjnej to bardzo dobra wiadomość. Sytuacja, w której rolnik jest karany za prowadzenie zgodnej z prawem produkcji rolnej, nie powinna nigdy mieć miejsca. Sprawa, w której znaleźliśmy się po wyroku drugiej instanq'i, ma kilka bardzo niebezpiecznych wymiarów. Po pierwsze, pomimo że w Polsce nie obowiązuje prawo precedensu, to niestety ten wyrok sam w sobie stanowi precedens - i to bardzo niebezpieczny. Wyrok sprawia, że istnieje obawa, iż wielu sąsiadów poczuje się nagle niekomfortowo w pobliżu gospodarstw rolnych, i szukając dodatkowych, stosunkowo łatwych pieniędzy, zacznie pozywać rolników - mówi nam Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.
Szymon Kluka, producent trzody chlewnej z Grodziska w gminie Rzgów, od kilkunastu lat walczy w urzędach i sądach o możliwość prowadzenia normalnej działalności rolniczej w gospodarstwie, które przejął po rodzicach. Sąd Apelacyjny w Łodzi podtrzymał wyrok niższej instancji. Orzekł, że hodowca ponad miarę korzysta ze swojej nieruchomości, co niekorzystnie wpływa na jego sąsiadów. Co więcej, sąd poinstruował również rolnika, jak ma teraz prowadzić produkcję zwierzęcą. Ten precedensowy wyrok jest groźny dla wielu polskich gospodarstw.
Wieś to hodowla
- Problem polega na tym, że my od dawna walczymy o to, żeby wieś miała charakter wiejski, a nie jakąś formę osiedla mieszkańców, którzy rolnikom utrudniają życie. Na wsi istnieje potrzeba prowadzenia hodowli i my wszyscy zabiegamy o to, aby ona się tam rozwijała. W związku z tym naturalnym procesem jest fakt, że hodowla musi tam być. I takie zachowanie sądu jest po prostu skandaliczne - ocenia w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Jerzy Chróścikowski, senator Prawa i Sprawiedliwości.
Zwraca jednocześnie uwagę na potrzebę wprowadzenia odpowiednich rozwiązań prawnych. - Uważam, że trzeba wprowadzić takie rozwiązania prawne jak na Zachodzie. Ten, kto chce mieszkać na wsi, musi się zgodzić na warunki mówiące o tym, że rolnik ma prawo do hodowli - uzasadnia nasz rozmówca.
Dodaje, że jest potrzebna zmiana zabezpieczenia ustawowego określającego, co to jest wieś i co wolno rolnikowi.
- Nie może być tak, że kogut pieje i przeszkadza, nie może być też tak, że nie możemy jeździć ciągnikiem - tłumaczy.
Powstaje pytanie, jak w takiej sytuacji można prowadzić gospodarstwa rolne. - Warto podkreślić, że prowadzenie gospodarstwa rolnego w Polsce, zwłaszcza związanego z hodowlą zwierząt, wymaga spełnienia szeregu restrykcyjnych wymagań. Nie może być tak, że na koniec dnia, mimo przestrzegania wszystkich przepisów, rolnik jest karany - alarmuje dyrektor IGR.
Nie tylko rumianki
- Potrzebujemy prawa, które jasno określi, czym są obszary wiejskie. Może dzięki takiej ustawie osoby decydujące się na zamieszkanie na wsi zrozumieją, że praca rolnika ma swoją specyfikę. Zwierzęta i ich odchody nie pachną rumiankiem, krowy doimy wcześnie rano, a na polach często pracujemy również nocą-wyjaśnia i dodaje, że wieś to teren produkcji rolnej, a nie wyłącznie obszar rekreacyjny.
- Na koniec apel do mieszkańców żyjących w sąsiedztwie rolników: przypomnijcie sobie, skąd pochodzi żywność w waszych sklepach - puentuje dyrektor IGR.
Jacek Sądej