TTIP - szanse i zagrożenia
Bezpieczeństwo i Higiena Żywności 2015-07-06
O Transatlantyckim Partnerstwie w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP)mówi się, że to najbardziej tajemnicze i kontrowersyjne porozumienie w historii, porównywane pod tym względem do ACTA. Negocjacje są tajne, co jest motywowane ochroną tajemnicy handlowej. Jakie są podstawowe założenia TTIP, czy jest się czego obawiać i jak TTIP ma się do bezpieczeństwa żywności?
Oficjalnie TTIP jest przedstawiane przede wszystkim jako bilateralna umowa mająca na celu ograniczenie barier pozataryfowych we wzajemnym handlu między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Chodzi tu o obopólnie uznawane normy i wymagania techniczne dotyczące towarów oraz o otwarcie europejskiego sektora usług publicznych na prywatnych inwestorów.
Negocjowane są trzy główne obszary: dostęp do rynku, współpraca regulacyjna oraz nowe ramy prawne ułatwiające wymianę handlową.
Za prowadzenie negocjacji, w imieniu członków Unii, odpowiedzialna jest Komisja Europejska. Finalnie to jednak rządy państw mają samodzielnie zadecydować o przyjęciu lub odrzuceniu porozumienia.
Według szacunków Komisji Europejskiej TTIP może przynieść całej Unii Europejskiej po pełnym wdrożeniu zapisów umowy 119 mld euro zysku rocznie, ale długoterminowe skutki makroekonomiczne będą widoczne w perspektywie 15-20lat. TTIP pobudzi nie tylko ruch handlowy pomiędzy UE a USA, lecz także ożywi wewnętrzną wymianę w Unii.
Głos optymistów
Planowana liberalizacja ma skutkować wzrostem wzajemnej konsumpcji dóbr i usług. Porozumienie zakłada obniżenie kosztów stosunków handlowych. Szczególnie podkreślane są szansę małych i średnich przedsiębiorstw na wejście na rynek amerykański. Bardzo ważnym aspektem umowy jest ujednolicenie i uproszczenie regulacji prawnych przy zachowaniu wysokich standardów bezpieczeństwa żywności oraz ochrony praw pracowniczych i środowiska naturalnego.
Zwolennicy TTIP twierdzą, że dzięki porozumieniu możemy zyskać coś jeszcze - jest szansa, aby zwiększyć niezależność energetyczną, np. dzięki lepszemu dostępowi do amerykańskiego gazu. Może to też zachęcić amerykańskie kompanie wydobywające gaz łupkowy do inwestowania w Polsce.
Z powodu niejawności i nietransparentności negocjacji pojawiają się liczne wątpliwości obywateli i organizacji pozarządowych, co budzi wiele wątpliwości m.in. w tak istotnej dla nas wszystkich dziedzinie jak bezpieczeństwo żywności.
Bezpieczeństwo żywności
Jak twierdzi Komisja Europejska w wyniku TTIP unijne prawo i procedury w zakresie organizmów genetycznie modyfikowanych nie ulegną zmianie, ponieważ tzw. prawa podstawowe (czylinp. te odnoszące się do GMO lub chroniące życie i zdrowie ludzkie, zdrowie i dobrostan zwierząt, środowisko naturalne lub interesy konsumentów) nie podlegają negocjacjom w ramach TTIP. Zwolennicy porozumienia przekonują, że ewentualne wprowadzenie TTIP nie obniży norm bezpieczeństwa żywności obowiązujących w Europie poprzez zrównanie ich z normami USA, nie zmieni listy substancji zakazanych przez UE w produkcji kosmetyków ani norm dotyczących chemikaliów i pestycydów. Zapewniają zatem o utrzymaniu (w pewnych ramach, oczywiście) autonomii zarówno USA i UE, jak i poszczególnych krajów członkowskich Unii.
TTIP a rolnictwo
18 stycznia 50 tysięcy rolników i konsumentów protestowało w Berlinie przeciwko TTIP. Organizatorzy protestu podkreślali prawo konsumentów do pełnej wiedzy na temat produktu: chowu zwierząt, uprawy roślin, kraju ich pochodzenia itd. Jedną z największych obaw napędzających powszechną wyobraźnię jak wkroczenie na rynek europejski amerykańskich gigantów, a tym samym unicestwienie produkcji lokalnej, ekologicznej i niszowej oraz bankructwo krajowych producentów. Krytycy TTIP wieszczą katastrofę dla europejskiego rolnictwa i jego wysokich - szczególnie w porównaniu z amerykańskimi - standardów. Także z racji spełniania tych standardów koszty produkcji w Europie są zdecydowanie większe niż w Stanach. Ministerstwo Gospodarki nie podziela tych obaw. Twierdzi, że TTIP może być szansą dla małych i średnich przedsiębiorstw, które dotychczas obawiały się ekspansji na rynek amerykański z powodu przeszkód formalnych i kosztów. Mają temu służyć: obniżenie ceł, implementacja przepisów ułatwiających handel i przejrzystość informacji w wielu aspektach handlu, np. w odniesieniu do środków sanitarnych i fitosanitarnych kluczowych w eksporcie artykułów rolno-spożywczych.
Głos pesymistów
Do maja już ponad 1,7 min obywateli krajów Unii podpisało się pod petycją wzywającą Komisję Europejską do zaprzestania negocjacji i do nieratyfikowania umowy gospodarczo-handlowej(CETA)z Kanadą. 18 kwietnia aktywiści z całej Europy protestowali przeciwko TTIP. W Warszawie protestujący przynieśli pod siedzibę Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej konia trojańskiego, który chyba jest najlepszym symbolem stosunku sceptyków do TTIP.
Umowa przyciąga niższymi cenami produktów importowanych, ale według krytyków konsumentom rzuca się tylko okruchy, bowiem główną pulę zgarną amerykańskie korporacje. Pomoże im w tym system, który ułatwia dochodzenie odszkodowań od rządów państw, jeśli prawo krajowe w jakiś sposób uniemożliwi firmie osiąganie zysku. W tej perspektywie nie ma mowy o partnerskiej umowie, lecz o utrzymaniu status quo, czyli relacji słabszy - silniejszy. Mrzonką zdaje się być także obietnica wzrostu liczby miejsc pracy w UE - obecnie szacuje się, że po podpisaniu umowy może dojść do utraty od 600 tys. do 1,3 min miejsc pracy.
Spornych kwestii w związku z TTIP jest zdecydowanie więcej. W Polsce ten temat traktowany jest marginalnie: rząd od czasu do czasu uspokaja, aktywiści nieśmiało protestują. Jaka jest opinia ekspertów?
Oto nasza sonda:
• Jan Krzysztof Ardanowski - Wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Transatlantyckie Porozumienie o Wolnym Handlu i Inwestycjach, którego ideą byłoby zniesienie lub znaczne ograniczenie barier handlowych i inwestycyjnych między UE a Ameryką Północną i, co za tym idzie, wzmocnienie roli w globalnej gospodarce, stworzyłoby szansę na wiele lat dla euroatlantyckiej wspólnoty cywilizacyjnej na utrzymanie konkurencyjności w ramach rysującego się na naszych oczach nowego podziału świata. Wzrost znaczenia gospodarek Chin, Indii czy Brazylii jest oczywisty. Wzmocnienie świata cywilizacji zachodniej byłoby także najlepszą odpowiedzią na imperialne zakusy Rosji, prowadzącej wojnę z Ukrainą i straszącej agresją kolejnych swoich sąsiadów.
Chociaż zharmonizowanie prawa nie będzie łatwe, życzę temu przedsięwzięciu jak najlepiej. Oczywiście ujawniają się przeciwnicy wzrostu strategicznego znaczenia państw tego obszaru. Straszą przede wszystkim dominującą pozycją USA w porozumieniu z UE. TTIP nie jest na rękę w szczególności europejskim eksponentom wpływów rosyjskich - zarówno aktywnym funkcjonariuszom wywiadu, jak i „agentom wpływu" rozlokowanym w mediach i innych instytucjach wpływających na opinię publiczną.
W Polsce także mamy do czynienia z osobami, ba, nawet partiami, które mówią, że nie wolno drażnić Putina; że najlepiej siedzieć cicho, nawet gdy koło ciebie mordują niewinnych; że oni wiedzą lepiej, jak rozmawiać z „towarzyszami radzieckimi", bo przez parędziesiąt lat z nimi współpracowali i ich interesów w Polsce bronili. Są też w Europie naiwni głupcy, których niechęć do Ameryki tak zaślepia, że są gotowi atakować „wuja Sama", nawet szkodząc sobie. Stalin i Lenin, z właściwym sobie cynizmem, nazywali tę część intelektualistów i polityków Europy Zachodniej „użytecznymi idiotami".
Nie mam złudzeń, że rozwiązanie wszystkich problemów będzie łatwe. Polska musi bronić przede wszystkim swoich interesów.
Nasza gospodarka, zwijana pod rządami PO-PSL, polskie firmy niszczone dumpingowymi przywilejami dla inwestującej w Polsce konkurencji zagranicznej muszą być chronione. Dotyczy to przede wszystkim polskiego rolnictwa.
Wiem, jak trudny to obszar negocjacyjny. Spotykałem się i rozmawiałem z amerykańskimi negocjatorami TTIP.
Europa musi chronić swoje unikalne rolnictwo, bronić jakości swojej żywności i przyjętych standardów, np. zakazu GMO czy też dopuszczonych w USA technologii w produkcji zwierzęcej. Amerykanie chyba rozumieją, że muszą ustąpić, by dotrzeć do szczęśliwego końca negocjacji. Rozumieją, że w sprawach zasadniczych Europa nie pójdzie na kompromis. Jednak jestem absolutnie przekonany, że silny północnoatlantycki blok gospodarczy jest dla nas korzystny i może pomóc w zapewnieniu Europie bezpieczeństwa w różnych jego aspektach.
• Waldemar Broś - Prezes Zarządu Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich
Korzyści płynące z przyjęcia TTIP to m.in. :ograniczenie biurokracji i zniesienie barier celnych, co ma pośrednio napędzać eksport produktów rolno-spożywczych, a zatem spowodować pobudzenie gospodarki. Powstaną nowe miejsca pracy. Konsumenci niewątpliwie będą mieli szerszy dostęp do towarów i usług (może to być również zagrożeniem dla macierzystego rynku unijnego).
Istotnym aspektem jest możliwość zdywersyfikowania źródeł energii wykorzystywanych przez UE - stworzenie transatlantyckiego rynku energii.
Obecnie USA niemal nie sprzedają do Europy ropy naftowej i gazu. Dzięki TTIP mogłoby się to zmienić. Wbrew niepokojom różnych środowisk, TTIP zapewniłoby ochronę rygorystycznych norm UE i naszego modelu w niepewnym współczesnym świecie.
Zagrożeń dostrzegam znacznie mniej: niższe koszty produkcji żywności oraz bardziej liberalne wymogi wobec producentów żywności w USA, co może sprawić, że będą bardziej konkurencyjni niż producenci z UE, ryzyko napływu żywności GMO i stosowanie hormonów w hodowli zwierząt w Stanach. TTIP może być także zagrożeniem dla małych polskich firm, które zostaną wyparte z rynku przez większych graczy.
• Jerzy Chróścikowski - Senator RP, Przewodniczący Związku NSZZ „Solidarność" Rolników Indywidualnych
Transatlantyckie Partnerstwo Handlowe i Inwestycyjne zakłada wyeliminowanie ceł, barier administracyjnych i regulacyjnych, które utrudniają handel i inwestycje pomiędzy UE i USA. Umowa TTIP w kwestiach czysto handlowych, wymianie towarów, zredukowaniu taryf celnych i kontyngentów jest szansą dla polskiego rolnictwa. Nasze produkty mogą konkurować z amerykańskimi pod wieloma względami, zwłaszcza wysoką jakością. Produkujemy żywność ekologiczną, regionalną, lokalną, zdrową i dobrą. Coraz częściej konsumenci zwracają uwagę na to, co jedzą, skąd pochodzi żywność, czy jest wysokiej jakości i jak jest produkowana. To jest nasza szansa. Oczywiście, aby ją wykorzystać, należy promować polską żywność.
Więcej zagrożeń niż korzyści upatrywałbym przede wszystkim w kwestii bezpieczeństwa żywności. W UE te standardy są wyższe, bardziej wymagające, obecnie amerykańscy eksporterzy produktów rolnych muszą się do nich dostosować. Dotyczy to głównie używanych w USA hormonów wzrostu i nieoznakowanych produktów zawierających GMO. Zagadnienia takie jak odmienne standardy w zakresie dobrostanu zwierząt, jakości, kwestii sanitarnych i fitosanitarnych, ochrony środowiska oraz kosztów energii powinny być dookreślone w umowie, tak aby nie zostały obniżone. W umowie powinny być również zawarte zapisy chroniące równowagę ekonomiczną na rynkach rolnych. Należy w niej zawrzeć również bezterminową klauzulę ochronną umożliwiającą całkowite lub częściowe wycofanie preferencji w przypadku zakłóceń równowagi rynków rolnych, wynikających z nadmiernego importu.
Obawiam się, że polskie rolnictwo nie będzie w stanie konkurować z amerykańskim pod względem cen produktów rolnych i żywności, czy nie spadnie już i tak niska opłacalność i dochodowość w polskim rolnictwie. Pamiętajmy, że w naszym rolnictwie dominują gospodarstwa rodzinne. Europejski rynek jest bardzo atrakcyjny dla wielkopowierzchniowych gospodarstw rolnych z USA, są tam niższe koszty energii, a rolnictwo jest wspierane przez rząd.
Na forum Copa-Cogeca podnoszone są różne kwestie z zakresu umowy TTIP, m.in. dostępu do rynku, dobrostanu zwierząt i oznaczeń geograficznych. Copa-Cogeca zwraca uwagę na konieczność utrzymania w ramach negocjacji kategorii produktów wrażliwych, w tym systemu zarządzania kontyngentami taryfowymi z pozwoleniami na przywóz.
Kolejną kwestią jest stworzenie równowagi między unijnymi i amerykańskimi przepisami w zakresie dobrostanu zwierząt, gdyż w USA zwierzęta gospodarskie nie są objęte ustawą w tym zakresie. Tylko w ok. 10 stanach obowiązują konkretne przepisy, z wyjątkiem produkcji mięsa drobiowego. W kwestii oznaczeń geograficznych Copa i Cogeca chcą zagwarantowania prawidłowego oznaczania produktów. Copa-Cogeca zwraca również uwagę na system wstępnej odprawy celnej warzyw i owoców, którego koszty ponoszą producenci.
Uważam, że rząd polski reprezentowany przez ministra gospodarki zaniedbał w negocjacjach zagadnienia dotyczące GMO, dobrostanu zwierząt i środowiska. W negocjacjach i w stanowisku ministra gospodarki mało jest akcentów, które by broniły rolniczych spraw, interesu polskich rolników oraz polskich konsumentów.
• prof. dr hab. Stanisław Kowalczyk - Główny Inspektor JHARS
Podpisanie porozumienia handlowego, którego głównym celem jest utworzenie strefy wolnego handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską spowoduje liberalizację wzajemnego dostępu do rynków wewnętrznych USA i UE. TTIP przyczyni się do likwidacji barier regulacyjnych w handlu (m.in. barier celnych w handlu towarami i usługami oraz ograniczeń w zakresie inwestycji poprzez tworzenie przedsiębiorstwom lepszych warunków inwestowania na obu kontynentach). Będzie to niewątpliwie wynik wszechobecnej globalizacji, budowania współzależności i ciągłej integracji państw, a co za tym idzie - również ich gospodarek. Handel światowy, w tym również handel artykułami rolno-spożywczymi, staje się coraz bardziej liberalny i poza ewidentnymi korzyściami, niesie za sobą także obniżenie standardów jakości ochrony środowiska i usług publicznych, jak również praw konsumentów w zakresie bezpieczeństwa życia i zdrowia.
Porozumienie handlowe pomiędzy UE a USA poza z założenia pozytywnymi efektami (otwarcie rynków i ułatwienie wymiany towarowej) będzie miało również negatywne konsekwencje. Amerykańskie normy w zakresie bezpieczeństwa żywności są znacznie niższe (inne)niż te obligatoryjnie przyjęte w Europie, np. stosowanie hormonów wzrostu (raktopaminy) w żywieniu trzody chlewnej oraz używanie chloru do dezynfekcji mięsa z kurcząt.
Przyjęcie i akceptacja przez europejskich producentów norm amerykańskich oraz zasada wzajemnego akceptowania w wielu przypadkach może doprowadzić do obniżenia standardów jakościowych ze szkodą dla konsumentów w UE.
W obliczu podpisanego porozumienia oferta europejskich producentów żywność ostatecznie może być mało konkurencyjna w porównaniu z tą zza oceanu. Ekspansywny import żywności z USA wyprodukowanej zgodnie z mniej restrykcyjnymi, w porównaniu do unijnych, normami spowoduje nierówną walkę 0 konsumenta.
Reasumując, warto zaznaczyć, że w obszarach takich jak agrobiznes 1 produkcja żywości (w tym jej bezpieczeństwo) przeważają negatywne konsekwencje, które odczują unijni producenci i konsumenci.
• prof. dr hab. Andrzej Lenart - Pełnomocnik Rektora SGGW ds. Wspótpracy z Gospodarką
Przygotowana umowa o wolnym handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki (USA)i Unią Europejską (UE) - TTIP całościowo może przyczynić się do rozwoju gospodarki rolno-żywnościowej w Polsce. Natomiast wywołuje szereg obaw i niepokój ze względu na zagrożenia wynikające głównie ze zróżnicowanego potencjału obu gospodarek, ich odmiennej struktury oraz aktualnie obowiązujących regulacji prawnych.
Jednym z najważniejszych czynników zapewniających innowacyjny i prorynkowy rozwój sektora rolno-żywnościowego gospodarki polskiej jest efektywna współpraca nauki z biznesem. Wypracowane w USA przez kilka dziesięcioleci zasady współpracy naukowców z przedsiębiorcami owocują innowacyjnymi rozwiązaniami w skali światowej. Podejmowane w UE działania w ramach kolejnych perspektyw finansowych 2007-2013 i 2014-2020zmierzają w podobnym kierunku - do osiągnięcia założonego celu, tj. efektywnej pracy nauki w Unii, w tym w Polsce, na rzecz gospodarki rolno-żywnościowej.
Nowa forma współpracy obu gospodarek, tj. USA i UE poprzez wdrożenie TTIP powinna przyczynić się do podniesienia innowacyjności sektora rolno-żywnościowego gospodarki unijnej, a więc i polskiej. Dla innowacyjnego i efektywnego rozwoju sektora rolno-żywnościowego w Polsce, obok potencjalnych dużych zasobów wiedzy polskich naukowców, niezbędna jest kreatywność pro gospodarcza polskich środowisk naukowych. Ich właściwe przygotowanie oraz odpowiednie wyposażenie w narzędzia technologiczne i analityczne do podejmowania prac badawczo-rozwojowych i wdrożeniowych zgodnych ze strategią rozwoju sektora rolno-żywnościowego w Polsce jest niezbędne. W dalszym ciągu największym zagrożeniem dla sektora rolno-żywnościowego w Unii, a szczególnie w Polsce, jest równoległość działań naukowców i przedsiębiorców, czyli brak efektywnych form nie tylko współpracy, lecz także wspólnego rozwiązywania problemów i opracowywania innowacyjnych rozwiązań produktowych i procesowych.
Można przewidywać, że przygotowywana umowa o wolnym handlu pomiędzy USA i UE ma szansę przyczynić się do wzmocnienia innowacyjności i kreatywności w rozwoju sektora rolno-spożywczego Polsce.
• Marek Marzec - Członek Zarządu PPH Ewa-Bis Sp. z o.o
Negocjowane porozumienie pomiędzy Unią Europejską a rządem USA, zwane też „WielkąUmową", wzbudza w polskich środowiskach biznesowych wiele emocji. W mojej opinii biorą się one głównie z braku wiedzy na ten temat bądź poprzez widzenie partykularnych interesów danej branży. Na zagadnienie należy jednak spojrzeć z szerokiej perspektywy i tu na pewno można zobaczyć całą masę pozytywów, które przyniesie wejście w życie TTIP. Wolny handel w skali światowej, nie mówiąc już o wolnym handlu pomiędzy makroregionami ekonomicznymi, był od zawsze marzeniem większości przedsiębiorców. Rosnąca globalna konkurencja, szczególnie ze strony Azji, ale też Ameryki Południowej, powinna unaocznić Europejczykom zagrożenia dla dalszego rozwoju naszego kontynentu.
Oczywiście, im wcześniej będziemy mieli pełną wiedzę na ten temat, tym szybciej będziemy mogli się przygotować do nowych wyzwań. Niestety, jak dotychczas brak regularnej, profesjonalnej informacji ze strony instytucji, które takowe powinny przekazywać. Przy całym zrozumieniu dla procesu negocjacji (wielestanowisk stron wymaga zachowania poufności do czasu finalnych ustaleń) środowiska biznesowe powinny posiadać aktualne dane. W mojej ocenie TTIP ułatwi znacznie wymianę handlową, choćby poprzez zniesienie ceł.
Po wejściu w życie porozumienia należy się spodziewać wzrostu konkurencji, bo tak jak przedsiębiorcy z Polski będą aktywniej penetrować rynek amerykański, tak i przedsiębiorcy z USA będą starali się sprzedać swoje produkty na rynku polskim. Biorąc jednak pod uwagę rozmiary rynków, ewentualną utratę sprzedaży w Polsce z nawiązką będzie można zrekompensować poprzez sprzedaż na rynki USA czy Kanady. Zapewne nie obędzie się bez ofiar, gdyż niektóre małe i średnie polskie firmy nie zdołają prowadzić sprzedaży na tak odległych i bardzo wymagających rynkach. Wiele tu mogą pomóc firmy handlowe, które będą kupować towary od polskich producentów i wysyłać je do Ameryki. Jak zwykle w pokonaniu barier mogą pomóc instytucje państwowe wspomagające rozwój eksportu. Powinny ten proces rozpocząć już dzisiaj, nie czekać na ostatnią chwilę i zacząć od profesjonalnej informacji na temat wszystkich szansach i zagrożeniach dla polskich przedsiębiorców. Na szczęście wiele nauczyliśmy się, przystępując do UE oraz po wprowadzeniu embarga przez Rosję. Te doświadczenia mogą kluczem do udanej ekspansji po podpisaniu umowy TTIP.
• Marek Przeździak - Członek Zarządu Stowarzyszenia Polskich Producentów Wyrobów Czekoladowych i Cukierniczych Polbisco
Polska branża czekoladowo-cukiernicza nie boi się otwarcia na nowe rynki. Ze względu na dużą konkurencję w kraju od lat jesteśmy obecni na wielu rynkach, zarówno unijnych jak i krajów trzecich. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są dla nas bardzo ważnym kierunkiem eksportowym. W pełni popieramy prowadzone przez UE negocjacje umowy o Transatlantyckim Partnerstwie Handlowym i Inwestycyjnym (TTIP),w tym eliminację ceł na wszystkie wyroby czekoladowo-cukiernicze, bez żadnych wyłączeń dla tzw. produktów wrażliwych. Oczekujemy, że porozumienie to doprowadzi do ograniczenia biurokracji i zniesienia barier pozataryfowych. Kluczową dla nas sprawą są negocjacje dotyczące preferencyjnych zasad pochodzenia. Polbisco i cały europejski przemysł czekoladowo-cukierniczy popiera preferencyjne zasady pochodzenia oparte na kryterium wartościowym stosowanych surowców, w szczególności cukru.
Strefa wolnego handlu pomiędzy UE a USA będzie wymagała większej zgodności, wzajemnego uznawania i koordynacji w zakresie prawa, przy jednoczesnym zachowaniu wysokich standardów w zakresie bezpieczeństwa żywności, zdrowia i środowiska. Oczekujemy, że produkty amerykańskie eksportowane na rynek unijny będą spełniały standardy zdrowotne i jakościowe obowiązujące w UE. Aby osiągnąć większą spójność przyszłych regulacji i sprzyjające warunki prowadzenia działalności gospodarczej, konieczna będzie ściślejsza współpraca pomiędzy administracjami rządowymi UE i USA, przemysłem i wszystkimi zainteresowanymi stronami. Naszym zdaniem TTIP da nowy impuls do wielostronnej wymiany handlowej i przyczyni się do rozwoju wysokich standardów w kreowaniu globalnych zasad bezpieczeństwa i jakości produktów.
• Janusz Rodziewicz - Prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP
W świetle ostatnich doniesień o wynikach rozmów rosyjsko-chińskich, podjęcie w 2003 r. rozmów nad stworzeniem strefy wolnego handlu i inwestycji pomiędzy UE a USA jest wielkim osiągnięciem polityków obu stron. Jak trudne są te rozmowy, najlepiej świadczy czasu, który upłynął od ich rozpoczęcia.
Brak informacji o wynikach i zakresie rozmów powoduje zaniepokojenie europejskich producentów żywności pochodzenia zwierzęcego. Związane jest to ze znacznie niższymi kosztami produkcji mięsa w USA niż w Europie. To wynik głównie stosowania w żywieniu zwierząt pasz z roślin GMO oraz szeregu tzw. stymulatorów wzrostu (hormonów, antybiotyków i in.), dotychczas nie stosowanych w tak szerokim zakresie w państwach UE.
Pomimo zapewnień negocjatorów, że państwa członkowskie UE będą mogły decydować, jakie produkty będą dozwolone w danym kraju, trudno sobie wyobrazić, aby udało się utrzymać solidarność wszystkich członków, którzy nie wykorzystaliby możliwości sprzedawania tańszych produktów z USA. Najlepszym na to dowodem są praktyki stosowane przez sieci handlowe, ściągające produkty o najniższej cenie, ale i o stosunkowo niskiej jakości.
A jakość europejskiego mięsa i jego przetworów miały być podstawą konkurencyjności na rynkach państw członkowskich i państw trzecich. Nawet częściowe odstąpienie od tej zasady spowoduje, że produkcja mięsa (przede wszystkim) w państwach UE będzie wypierana przez tańsze produkty importowane z USA. Dowodem na to są już narzekania producentów wołowiny z Irlandii i Francji związane z podobnym traktatem podpisanym w 2014 r. z Kanadą (ale jeszcze nie ratyfikowanym przez obie strony).
Jeżeli na dodatek Unia ugnie się pod naciskiem WTO (Światowej Organizacji Handlu) domagającej się ograniczenia barier dostępu znacznie tańszej żywności z krajów rozwijających się na rynek europejski, to w perspektywie kilkunastu lat możemy spodziewać się istotnego spadku produkcji mięsa w Europie, w tym również w Polsce.
• Marek Sawicki - Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Transatlantic Trade and Investment Partnership (TTIP) (Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji) to interesujący projekt porozumienia handlowego pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej. Decyzja o podjęciu negocjacji została podjęta dwa lata temu. Jest to projekt wielopoziomowy, wielopłaszczyznowy i dlatego bardzo skomplikowany. Proszę pamiętać, że państwa członkowskie nie uczestniczą bezpośrednio w negocjacjach i trudno mówić na obecnym etapie o bardzo szczegółowych kwestiach. Z mojego punktu widzenia najistotniejsze są sprawy dotyczące rolnictwa i produkcji żywności. W tej materii jest też najwięcej problemów do rozwiązania. Z jednej strony doskonale zdajemy sobie sprawę z konieczności zwiększenia produkcji żywności i to aż o 70% do roku 2050. To ogromne zadanie stojące przed światowym rolnictwem.
Z drugiej strony TTIP będzie musiał pogodzić zupełnie odmienne warunki prowadzenia nie tylko gospodarstw rolnych, ale i przetwórstwa żywności.
Struktura rolnictwa w USA i UE jest odmienna. Pamiętajmy, że średnia wielkość gospodarstwa rolnego w USA to ponad 200 ha, w UE -kilkadziesiąt hektarów, a w Polsce jeszcze mniejsza. Warto też zwrócić uwagę na poziom koncentracji, zarówno w odniesieniu do gospodarstw, jak i do przetwórstwa. Po drugiej stronie Atlantyku jest ona zdecydowanie większa. Dzięki temu amerykańscy rolnicy i przetwórcy mają znaczne korzyści wynikające ze skali, czyli przede wszystkim niższych kosztów produkcji. Istotne jest również to, że inne są kryteria jakościowe i wymagania produkcyjne. Rolnicy europejscy muszą spełniać wyśrubowane normy dotyczące warunków produkcji rolnej oraz ochrony środowiska. Również normy dotyczące przetwórstwa i bezpieczeństwa żywności w zakładach przetwórczych są w Unii Europejskiej na wyższym poziomie. Spełnienie tych wymagań nie pozostaje oczywiście bez wpływu na koszty produkcji, a w konsekwencji - na cenę wyrobu finalnego.
Już tylko te aspekty pokazują, jak długą drogę mamy do przebycia, aby osiągnąć porozumienie w tych kwestiach. Dochodzi do tego jeszcze sprawa finansowania rolnictwa. W tym obszarze również występują różnice.
Na szczęście mamy jeszcze trochę czasu. Nie sądzę, aby w obecnej perspektywie finansowej do roku 2020 te negocjacje się zakończyły. To daje nam szansę na lepsze przygotowanie się do ewentualnych zmian. Przed nami bardzo dużo pracy, zwłaszcza w kwestiach dotyczących koncentracji, i to praktycznie na każdym poziomie. W Polsce ma to szczególne znaczenie. Już dziś eksportujemy, w ujęciu wartościowym, około 1/3naszej produkcji rolnej. Kurczą się proste metody zdobywania nowych rynków. Bez konsolidacji zakładów przetwórczych, bez wypracowania wspólnej płaszczyzny sprzedażowej nie będzie możliwości dalszej ekspansji na nowych kierunkach eksportu. Doświadczenia ostatniego roku, a zwłaszcza po wprowadzeniu przez Federację Rosyjską embarga, przypomniały wystarczająco dobitnie o konieczności podejmowania prac w tym właśnie kierunku. To m.in. dlatego wprowadziliśmy do Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020mechanizmy wspierające tworzenie powiązań poziomych oraz pionowych. Powinny ulec przyspieszeniu procesy tworzenia grup producentów i stowarzyszeń tych grup. Tylko wówczas będziemy mieli szansę na dalszy rozwój konkurencyjności polskiego rolnictwa. Produkujemy żywność wysokiej jakości i jesteśmy w tym dobrzy, musimy być tylko lepiej zorganizowani, znacznie bardziej zintegrowani. To klucz do sukcesu i warunek dalszego rozwoju oraz naszych szans po ewentualnym osiągnięciu porozumienia w ramach negocjowanej umowy TTIP.
• Czesław Siekierski - Poseł do Parlamentu Europejskiego przewodniczący komisji do spraw rolnictwa (AGRI)
Mijają już dwa lata, od kiedy przedstawiciele UE i USA rozpoczęli negocjacje w sprawie zawarcia Transatlantyckiego Porozumienia o Handlu i Inwestycjach (TTIP). Obecnie entuzjazm związany z tą umową jest już znaczenie mniejszy niż miało to miejsce jeszcze choćby rok temu. Po obu stronach Atlantyku, a szczególnie w Europie, rośnie opór części grup społecznych, który stawia całe porozumienie pod znakiem zapytania. Stosunki UE -USA w obszarze handlu i inwestycji są kluczowe dla światowej gospodarki. Łączne PKB obu stron stanowi ponad 50% produkcji globalnej, a wzajemny handel to 30% światowej wymiany. Wzajemne relacje gospodarcze odpowiadają również za 15 milionów miejsc pracy po obu stronach Atlantyku.
Deklarowanym celem negocjowanej umowy jest wykorzystanie dodatkowego potencjału relacji europejsko-amerykańskich poprzez likwidację i tak niskich ceł, ograniczenie barier pozataryfowych oraz znaczącą liberalizację usług oraz zamówień publicznych. Z szacunków Komisji Europejskiej wynika, że pełne wdrożenie porozumienia powinno przynieść dodatkowe 0,5% wzrostu PKB dla UE oraz 0,4% dla USA, chociaż te wyliczenia są często uważane za zbyt optymistyczne.
Narastający opór wobec TTIP w Europie jak wynika w znacznej mierze z rozczarowania dużej części społeczeństwa procesem globalizacji, z którego korzyści odniosły głównie wielkie korporacje, a gospodarka europejska doświadczyła w tym czasie negatywnych skutków deindustrializacji. Dodatkowo obawy budzą różnice w kosztach pracy na korzyść Amerykanów wykorzystujących tanią siłę roboczą z Ameryki Łacińskiej oraz ponad dwukrotnie tańsza energia w USA.
Analizując powiązane z TTIP szansę dla Polski, należy, wydaje się, że będą one miały głównie charakter pośredni, tzn. nasza gospodarka może odnieść korzyści w niektórych sektorach w związku ze wzrostem popytu u naszych głównych partnerów handlowych jak Niemcy czy Wielka Brytania (oile Zjednoczone Królestwo będzie jeszcze członkiem UE). Należy zakładać, że decydujące znaczenie będzie miał efekt skali produkcji oraz staż i kanały dystrybucji na trudnym rynku amerykańskim, a obecnie zdecydowana większość naszych firm nie posiada tych przewag komparatywnych. Wydaje się więc, że największe szansę na sukces będą miały duże koncerny z Europy Zachodniej o ugruntowanej pozycji na rynku amerykańskim. Oczywiście dostęp do ogromnego rynku USA otwiera naszym firmom nowe horyzonty i zapewne spora część najbardziej innowacyjnych i efektywnych przedsiębiorstw, w tym również tych z branży rolno-spożywczej, może na TTIP skorzystać.
Znacznie dłuższa jest lista zagrożeń związanych z negocjowaną umową. Po pierwsze, w UE mamy poważne obawy o utrzymanie naszych najwyższych na świecie standardów w zakresie produkcji żywności i dobrostanu zwierząt. Stanowcze „nie" mówimy importowi naszpikowanego hormonami mięsa, drobiu płukanego chlorem czy inwazji żywności modyfikowanej genetycznie. Od lat walczyliśmy o to w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego i zamierzamy być konsekwentni. Ponadto w obszarze praw własności intelektualnej opowiadamy się za utrzymaniem europejskich oznaczeń geograficznych, które gwarantują, że interesy naszych producentów są chronione. Wspólna Polityka Rolna w coraz większym stopniu jest zależna od uwarunkowań zewnętrznych. Postępująca globalizacja handlu światowego ma istotny wpływ na sektor rolny w Europie. W tych trudnych negocjacjach musimy bronić naszego europejskiego rolnictwa przed przemysłowym rolnictwem amerykańskim. W ostatnim czasie największe obawy w społeczeństwie europejskim budzi jednak planowany w ramach umowy system arbitrażu inwestycyjnego, który zakłada możliwość pozywania państw europejskich przez korporacje niegodzące się z niekorzystnymi dla nich zmianami prawnymi w danym kraju.
Popieram ideę TTIP jako odpowiedź Zachodu na dynamiczne zmiany zachodzące w układzie sił na świecie, ale nie jestem tak wielkim jego zwolennikiem, jak autorzy niektórych analiz, w których wyliczają, jak wielkie korzyści miałyby osiągnąć gospodarki obu stron. Jak już wspomniałem, w USA są znacząco niższe ceny energii, większa skala produkcji, a więc bardzo trudno będzie nam konkurować na rynku bez ograniczeń. Nie może być to strefa w pełni wolnego handlu i pewne ograniczenia dla wrażliwych produktów powinny być zagwarantowane. Często mamy takie wrażenie, że gdy stworzymy strefę wolnego handlu, to wzrost gospodarczy, który jest obecnie znacznie wyższy w USA, przeniesie się automatycznie do Europy. Tak nie będzie, ponieważ są to bardziej złożone problemy. Myślę też, że jest trochę racji w tym, że powinniśmy mieć obawy przed amerykańskim lobby, które może wymusić określone ustępstwa po stronie europejskiej. Mam wrażenie, że czasami zachowujemy się, jakbyśmy byli słabszym partnerem i zabiegamy o względy Stanów Zjednoczonych, co zapewne wynika z tego, że Waszyngton swoje interesy gospodarcze coraz bardziej przenosi do Azji i tam widzi ogromne możliwości zbytu, a z Europą chce utrzymywać dobre relacje polityczne.
Bez wątpienia zrównoważona umowa o handlu i inwestycjach jest potrzebna obu stronom zmagającym się z coraz większą presją gospodarczą wywieraną przez nowe potęgi, tj. Chiny, Indie czy Brazylię. Utworzenie transatlantyckiej strefy wolnego handlu może przynieść dalszy rozwój handlu i inwestycji po obu stronach oceanu oraz wypracować wspólne podejście do zasad handlu światowego, które można by następnie upowszechniać na forum WTO jak wzorcowe. Z drugiej jednak strony istnieją wyraźne przesłanki ku temu, by wierzyć, że rachunek zysków i strat nie rozłoży się równo ani dla obu stron, ani w ramach samej Unii Europejskiej.
• Wiktor Szmulewicz - Prezes Zarządu Krajowej Rady Izb Rolniczych
Jako przedstawiciel Krajowej Rady Izb Rolniczych, będącej krajowym reprezentantem samorządu rolniczego, uważam, że umowa o wolnym handlu pomiędzy UE a USA stanowi zagrożenie dla europejskiego rolnictwa. USA jako czwarte państwo na świecie pod względem powierzchni ma większą koncentrację produkcji, co przekłada się na niższe koszty. Dodatkowo niższe koszty energii (oleju napędowego, prądu) mogą sprawić, że rolnictwo europejskie nie będzie konkurencyjne względem amerykańskich producentów.
Kolejna kwestia to europejskie i amerykańskie standardy bezpieczeństwa, które znacznie się różnią. W Stanach Zjednoczonych dość powszechnie stosuje się GMO. Jak wynika z danych Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO),w 2010 r. w Stanach Zjednoczonych prowadzono niemal 70 milionów hektarów upraw genetycznie modyfikowanych. W Europie były one wtedy dozwolone w ośmiu krajach, ale ich łączny areał nie przekraczał 1 miliona hektarów.
Inne jest też podejście do stosowania sztucznych hormonów i antybiotyków. Za Atlantykiem są one dozwolone, a w UE zostały one zakazane w latach 90. W amerykańskim przemyśle mięsnym stosuje się środki chemiczne do odkażania mięsa: chlor do kurczaków, kwasy organiczne do wieprzowiny, a aż 80% sprzedawanych antybiotyków używanych jest w produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego, w tym jako środki wspomagające wzrost.
UE zapewnia, że negocjacje nie będą wiązały się z narażeniem zdrowia naszych konsumentów dla korzyści handlowych. Rygorystyczne przepisy prawa UE, takie jak te dotyczące GMO, hormonów lub chroniące życie i zdrowie ludzkie, zdrowie i dobrostan zwierząt, środowisko lub interesy konsumentów nie są częścią negocjacji. Czy oznacza to, że produkty z USA będą musiały bezwzględnie spełniać przepisy prawa UE, czy jednak będą zwolnione z przestrzegania norm UE?
W opinii samorządu rolniczego powinno dojść do harmonizacji norm. UE, podobnie jak USA, posiada liczne normy i przepisy, które powodują ponoszenie przez rolników ogromnych kosztów. Zgadzamy się na handel produktami żywnościowymi ze Stanów Zjednoczonych pod warunkiem, że będą spełniały takie same normy jakościowe jak produkty europejskie. Jesteśmy zaniepokojeni, że negocjacje dotyczące TTIP w zakresie rolnictwa są utajnione, a w zakresie innych gałęzi gospodarki - jawne.
• prof. dr hab. Stanisław Zięba
W ostatnich latach Unia Europejska stanęła wobec zupełnie nowej sytuacji w kwestii regulowania stosunków gospodarczych z USA. W 2013 roku rozpoczęły się na wysokim szczeblu unijno-amerykańskie konsultacje na temat projektu budowy Transatlantyckiego Partnerstwa Handlowo-Inwestycyjnego. W rzeczy samej nie chodzi tu tyle o kwestie taryfowe w handlu USA/UniaEuropejska, gdyż obecne stawki celne są bardzo niskie (3,5% z kilkoma wyjątkami, np. branży cukierniczej), chodzi natomiast o rozległą harmonizację norm i standardów (wtym sanitarnych, weterynaryjnych, fitosanitarnych, ekologicznych, uprawnień przedsiębiorstw, GMO, dopuszczenia stosowania hormonów wzrostu do pasz czy też gwarancje inwestycyjne. Już blisko 2 lata trwają unijno-amerykańskie negocjacje w sprawie przyjęcia nowej umowy handlowej i inwestycyjnej, która zakłada regulowanie wielu obszarów gospodarki, zniesienie bardzo wielu protekcjonistycznych ograniczeń stosowanych dotychczas w relacjach państw po obydwu stronach Atlantyku. Jednym z najważniejszych deklarowanych celów miałoby być ułatwienie inwestycji i uwolnienie od biurokracji z korzyścią dla obydwu stron umowy. Podobne deklaracje odnoszą się do fundamentalnych kwestii regulacyjnych, harmonizacji wielu norm, wymogów jakościowych oraz standardów technologicznych i towarowych. Szczególnie wrażliwym obszarem są zasadniczo różne w UE i USA normy i standardy zrównoważonego ekologicznie rolnictwa i produkcji żywności oraz wielkiego dziedzictwa kulturowego rodzinnych gospodarstw rolnych. Te gospodarstwa w Polsce chroni konstytucyjna norma, zaś cała Unia Europejska charakteryzuje się zrównoważonymi społecznie, ekonomicznie i przyrodniczo gospodarstwami farmerskimi, podczas gdy w USA ma miejsce wielka, skoncentrowana, zintegrowana pionowo i poziomo agroprzemysłowa struktura i przemysłowa technologia wytwarzania żywności.
Zwolennicy umowy pomiędzy UE a USA bronią prawa do poufności negocjacji, zapewniając o spodziewanych korzyściach z TTIP dla małych i średnich przedsiębiorstw w UE.
Przeciwnicy wskazują na tajność szczegółowych rozmów jako na zagrożenie dla demokratycznej debaty i alarmują, że wygranymi po negocjacjach mogą być przede wszystkim korporacje amerykańskie. Gdyby była to zwykła umowa handlowa, poufność negocjacji nie wywoływałaby wielkich kontrowersji. Jeśli negocjowane byłyby wyłącznie stawki celne, a umowa dotyczyłaby wybranych gałęzi gospodarki, brak dostępu do informacji byłby problemem tylko dla określonych grup interesu. Tu w grę wchodzą w zasadzie cale gospodarki krajowe. Eksperci potwierdzają, że choć w wielu kontrowersyjnych kwestiach nie ma negocjacyjnego konsensusu, tym nie mniej są symptomy, które pozwalają domniemywać, że TTIP obejmuje swoim zakresem bezpośrednio lub pośrednio zdecydowaną większość gospodarki, a więc w konsekwencji będzie wpływać na cale społeczeństwo UE, które powinno mieć wgląd i kontrolę względem projektowanych regulacji. Historia z ACTA pokazała, że negocjacje międzynarodowe prowadzone w tajemnicy nie mogą być wiarygodne i nie mogą rokować sukcesu.
Społeczna krytyka tajności prowadzenia prac nad dokumentem zaowocowała bardzo licznymi protestami sygnowanymi przez europejskie pozarządowe organizacje gospodarcze i społeczne. Krytyka sprowadza się do tego, że - po pierwsze - do dokumentów negocjacyjnych nie mają dostępu nawet europarlamentarzyści, wybrani w demokratycznych wyborach w krajach Unii Europejskiej; po drugie - oficjalnie TTIP to umowa handlowa rzekomo projektowana z myślą o małych i średnich firmach po obu stronach Atlantyku. Zniesienie barier regulacyjnych i obniżenie ceł ma otworzyć przed nimi nowe rynki zbytu, ale w praktyce mogą utracić konkurencyjność wobec przewag korporacji.
Przedmiotem negocjacji są bowiem m.in. :zamówienia publiczne, inwestycje, usługi, tekstylia, energetyka i surowce, regulacje sanitarne i egospodarka. I jak zapewniała podczas styczniowej debaty w Warszawie Danuta Hubner, negocjatorzy nie otrzymali jeszcze mandatów do rozmów na tematy wrażliwe jak GMO, hormony w paszach, normy bezpieczeństwa zdrowotnego żywności, sanitarne, fitosanitarne, ochrona środowiska, służba zdrowia i płaca minimalna. Po trzecie - dla znających zasady konstruowania umów takich jak TTIP oczywiste jest, że jeśli jakiś sektor ma być faktycznie wyłączony z negocjacji, musi to regulować jasny i czytelny zapis. W języku liberalizacji handlu negatywne znaczenie ma określenie „bariera pozataryfowa". Może być ona podstawą do zakwestionowania przez firmę X praktycznie każdej państwowej czy unijnej regulacji prawnej z żądaniem odszkodowania.
Po czwarte - nie jest jasna kwestia przepływu danych osobowych. Komisja Europejska zapewnia, że nie zamierza negocjować z USA kwestii ochrony prywatności, jednak ze strony amerykańskiej pojawiają się odmienne oczekiwania, a trzeba pamiętać, że Stany Zjednoczone oferują znacznie niższy standard ochrony danych osobowych niż Unia Europejska. Transfer danych z UE do USA jest obecnie możliwy tylko w określonych sytuacjach i po spełnieniu odpowiednich warunków przez podmioty amerykańskie.
Próby rozluźnienia tych regulacji mogą mieć przykre konsekwencje dla obywateli Unii Europejskiej, bo Europejczykom nie przysługuje w USA m.in. prawo do weryfikowania swoich danych. W sytuacjach spornych nie mogą też zwrócić się do niezależnego sądu.
Po piąte - zbliżenia stanowisk zapewne nie ułatwia jednostronność przekazu. Wiedzę mają zapewnić liczne publikacje niezależnych ośrodków badawczych, które są dostępne w internecie i bezpłatne. Nadal jednak brak publicznej wiedzy o konkretach umowy. Na przykład, pojawiły się sygnały prognozujące utratę 1 200 miejsc pracy w Europie w wyniku TTIP. Emilly 0'Reilly,europejska rzeczniczka praw obywatelskich, zademonstrowała jednoznaczne stanowisko w omawianych kwestiach: „Tajne może być tylko to, co absolutnie musi być tajne, a wszystkie inne dokumenty muszą być jawne". Komisja Europejska powinna odtajnić zdecydowaną większość dokumentów, a utajnianie uczynić wyjątkiem. I nie może nim być wyłącznie jednostronne prawo sprzeciwu USA wobec publikacji jakiegoś dokumentu, jak to ma miejsce obecnie.
Pod koniec 2014 roku odbyły się konsultacje społeczne. Wyniki zmuszają do refleksji, bowiem aż 97% uczestników głosowało przeciwko mechanizmowi ISDS w TTIP, czego efektem stało się zawieszenie negocjacji i opóźnienie prac nad tym punktem umowy.
ISDS (Inwestor-StateDispute Settlement) to projektowany mechanizm rozstrzygania sporów na linii państwo-inwestor, który pozwalałby firmom ponadnarodowym zaskarżać rządy państw do arbitrażu (nie do sądu!) przy każdym wprowadzeniu przepisów, które ograniczałyby zyski tychże, nawet jeśli władze publiczne podjęłyby decyzję w interesie danego kraju.
Jest to jedno z większych zagrożeń umowy. Sędziami w procesach arbitrażowych są z automatu prawnicy korporacyjni, a ich decyzje jako ostateczne zamykałyby drogę sądową. W praktyce oznaczałoby to, że ISDS uwalnia transnarodowe korporacje od obowiązku przestrzegania prawa wewnętrznego krajów, w których działają. Jest obawa, że projekt umowy mógłby preferować korporacje jako sposób na transfer pieniędzy z budżetów państw, a ISDS stałaby się narzędziem dyscyplinowania rządów na rzecz ograniczenia regulacji niekorzystnych dla wielkich firm. Trybunały, co nie jest tajemnicą, wykazują znaczną aktywność w rozszerzaniu interpretacji zapisów w ten sposób, aby inwestorzy mogli się powoływać na zasady ochrony inwestorów, które nie zostały wprost zapisane w danej umowie.
Są już niepokojące przykłady. Abris Capital Partners zapowiadał pozew przeciw Polsce, w którym miałby się domagać odszkodowania w wysokości 2 mld złotych z tytułu utraconych planowanych korzyści.
Reasumując kilka refleksji na temat dylematów i natury prac nad TTIP, można wyrazić nadzieję, że sprzeciw organizacji pozarządowych i negatywne wyniki konsultacji społecznych dla utajnianych projektów regulacyjnych skłonią strony do kontestacji i przyjęcia akceptowalnych społecznie, transparentnych zasad negocjacji w ekwiwalentnym interesie USA i UE.
Katarzyna Kowalska