Rolnicy naciskają na referendum
naszdziennik.pl 2015-08-13
Z senatorem Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, rozmawia Rafał Stefaniuk
W imieniu „Solidarności” RI domaga się Pan dopisania pytań proponowanych przez Beatę Szydło do referendum zapowiedzianego na 6 września. Dlaczego?
– Aby to referendum nabrało większego sensu i żeby zachęcić ludzi do wzięcia w nim udziału, chcielibyśmy, aby pytania o Lasy, sześciolatki i wiek emerytalny zostały dodane. Przypomnę, że referendum będzie nas kosztowało 100 mln zł i wszystko wskazuje na to, że pieniądze te będą zmarnowane, gdyż nie uda się osiągnąć wymaganej frekwencji. Pytania w tych trzech istotnych kwestiach zmotywują ludzi do pójścia do urn. W każdej z tych trzech spraw ludzie „Solidarności” RI zbierali podpisy. Skoro nie udało się przeprowadzić referendum w każdej z tych spraw, to dlaczego nie spróbować teraz?
Sam fakt, że prezydentem jest Andrzej Duda, który oficjalnie opowiedział się w tych trzech istotnych kwestiach, nie jest dla Pana wystarczającym gwarantem?
– Cenię sobie bardzo stanowisko prezydenta. Jednak głos Narodu wypowiedziany w referendum będzie wiążący dla rządzących. Nawet gdy nie uda się przekroczyć progu frekwencji i referendum będzie jedynie sondażowe, to rząd i tak dostanie sygnał, czego społeczeństwo się domaga. To nie są wytyczne dla prezydenta. To rząd i parlament tworzą ustawy, które głowa państwa podpisuje.
Z kolei Marek Sawicki zaapelował do prezydenta o rezygnację z referendum 6 września. Proponuje, żeby zaoszczędzone pieniądze przekazać na pomoc poszkodowanym przez suszę rolnikom.
– To nowy pomysł i na pewno jedynie hasłowy. Trzeba przyznać, że bardzo dobrze wpisujący się w sytuację kryzysową. Ciężko mi to jednak komentować od strony prawnej. Trzeba by zapytać prawników i konstytucjonalistów, czy można wycofać się z referendum. Przypomnę, że senatorowie Prawa i Sprawiedliwości nie wzięli udziału w głosowaniu w Senacie nad rozpisaniem referendum. Uważaliśmy, że z tymi pytaniami to referendum nie ma sensu. Ale gdyby referendum było konieczne do przeprowadzenia, to niech dotyczy spraw istotnych dla społeczeństwa.
Spływają już do Pana informacje o wielkości szkód wyrządzonych przez suszę?
– Oczywiście. Codziennie spotykam się z rolnikami. Wiem, jak wygląda to w terenie. Natomiast związek nie zbiera szczegółowych danych. Od tego są specjalne komisje. Efekty ich pracy wojewodowie prześlą do rządu, aby ten ocenił skalę strat i opracował możliwości udzielenia pomocy. Jest to bardzo zróżnicowane w zależności od regionu. W tej chwili susza, która postępuje, jest rzeczą, która szczególnie nas martwi. Obawiamy się, że zbiory roślin okopowych i strączkowych są zagrożone. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, co jeszcze może się zdarzyć.
Susza odbije się na cenach produktów rolnych?
– Rynek jest wspólny, a więc europejski czy nawet światowy. Ceny dyktowane są przez giełdy. Jeżeli na świecie nie zaobserwujemy kryzysu, to giełda nie zareaguje zmianami cen. W tej chwili najwięcej na produktach rolniczych tracą rolnicy. Niezrozumiałe jest, dlaczego przy niskich plonach zbóż ceny, które otrzymują rolnicy, spadają!
Sugeruje Pan celowe sterowanie cenami?
– Tak uważam. Rolnicy w tej chwili potrzebują pieniędzy. Mają zobowiązania, potrzebują inwestycji. Muszą więc sprzedawać. W niektórych regionach tworzą się nawet kolejki na skupach. A skoro rolnik przywiózł i musi sprzedać, a przy tym ustawiają się kolejki, to zbija się ceny.
Ograniczenia w dostawie prądu odbiją się na produkcji żywności i hodowli zwierząt?
– Raczej nie. Nie wprowadzono ograniczenia dla gospodarstw indywidualnych. Zastosowano je jedynie do dużych przedsiębiorstw. Rolnicy nie odczuwają więc ograniczenia i nie ma ono wpływu na gospodarstwa. Mówię teraz o gospodarstwach indywidualnych. Nie mogę wypowiedzieć się w imieniu dużych gospodarstw farmerskich, ale mam nadzieję, że i te nie mają ograniczeń.
Dziękuję za rozmowę.