Wciąż bez pomocy
naszdziennik.pl 2015-08-18
Z senatorem Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, rozmawia Mariusz Kamieniecki
Susza doskwiera rolnikom od kilku tygodni, tymczasem premier Ewa Kopacz dopiero dzisiaj zapowiedziała, że rząd zajmie się przygotowaniem pomocy finansowej dla rolników, których uprawy i hodowle ucierpiały najbardziej. Czy nie za późno?
– Pomoc polskim rolnikom jest cały czas potrzebna. Susza postępuje i jeśli chodzi o zboża, to większość została już skoszona i jeżeli komisje wcześniej się nie zebrały i nie oszacowały strat, to wiele wskazuje, że powstałe szkody nie będą w sposób prawidłowy wycenione. Tym bardziej że jak się okazuje, o czym świadczą sygnały od rolników – nie wszędzie prace komisji odbywały się z należytą starannością. Mam informacje, że restrykcje, jakie stosują urzędnicy, a wcześniej wojewodowie eliminują wielu rolników z możliwości zakwalifikowania ich strat do odszkodowań powstałych w wyniku suszy. Takie podejście jest skandaliczne, tym bardziej że podczas jednego z ostatnich spotkań związków rolniczych z ministrem rolnictwa ustaliliśmy, że nie będzie rygorystycznego traktowania, ale tam, gdzie jest potrzeba, komisje będą oceniały stan faktyczny, a nie kierowały się zaleceniami wojewodów. Możemy mieć zatem do czynienia z sytuacją, kiedy rolnicy zostaną wyeliminowani z możliwości otrzymania jakichkolwiek odszkodowań mimo suszy na ich terenie, bo wojewoda nie zalecił kontroli.
Czy nisko oprocentowane kredyty, jakie rolnikom proponuje rząd, to satysfakcjonujące rozwiązanie?
– Od dawna mówimy, że kwestie dotyczące rozwiązań pomocy na wypadek suszy powinny wykraczać znacznie dalej niż obecnie. Tymczasem od lat mamy sytuację, kiedy poszkodowanym proponuje się: kredyty preferencyjne, umorzenia podatków czy rozłożenie na raty zobowiązań, co jest kompletną bzdurą, nieporozumieniem i nie ma nic wspólnego z pomocą, której poszkodowani rolnicy oczekują od państwa. Rząd PO – PSL wprowadził zmiany ubezpieczeń, które były kiedyś pakietowe i były ubezpieczeniami od ryzyka klęsk powodzi, suszy i to jest największe draństwo, jakiego dopuściła się ta koalicja wobec rolników. Gdyby nie te wprowadzone zmiany, gdyby to pakietowe ubezpieczenie obowiązywało nadal, to dzisiaj firmy ubezpieczeniowe uczestniczyłyby w wypłatach odszkodowań rolnikom poszkodowanym w wyniku suszy czy innych klęsk.
Minister rolnictwa Marek Sawicki zachęca jednak do tych pakietowych rozwiązań…
– Owszem, ale z taką sytuacją mamy do czynienia już nie pierwszy raz. Nie wystarczą deklaracje, których potem się nie dotrzymuje, tu zamiast słów potrzebne są działania. Przed kampanią wyborczą przed czterema laty minister również obiecywał, że wrócimy do tego pakietowego rozwiązania, a co jest, to widzimy.
Z czym takie pakietowe rozwiązanie się wiąże?
– Wiąże się przede wszystkim z oszczędnościami budżetu państwa. Kiedyś, kiedy takie pakietowe rozwiązanie stosowano, dopłaty z budżetu państwa wyniosły blisko 700 milionów złotych. Środki te nie były realizowane. W związku z tym rząd oszczędza sobie ok. 200 milionów złotych, które tylko planuje w budżecie, co wskazuje, że przez ostatnie lata zaoszczędził rocznie ok. pół miliarda złotych. Tymczasem rolnicy żadnych poważnych środków pomocy z tytułu utraconych dochodów nie otrzymali i wszystko wskazuje, że nie dostaną. Dzisiaj premier Kopacz znów zapowiada pomoc – ciekawe, co wymyśli tym razem. Gdyby planowane w budżecie pieniądze rzeczywiście służyły temu celowi, to dziś mielibyśmy na pomoc rolnikom w związku z suszą kilka miliardów złotych. Jestem bardzo ciekaw, czy premier Kopacz stanie przed społeczeństwem i powie dzisiaj, że tych kilka miliardów, które zaoszczędziliśmy na ubezpieczeniach, teraz znajdą się na wsparcie dla poszkodowanych suszą, przynajmniej w zakresie wkładu pracy włożonego przez rolników.
Czy nie należałoby zadziałać w zdecydowany sposób i zgodnie z żądaniami rolników wprowadzić stan klęski żywiołowej z powodu suszy?
– Z pewnością byłoby to rozwiązanie ze wszech miar pożądane, ale jest to już decyzja polityczna w gestii rządu i wojewodów, którzy wnioskują o to. Na razie nie słyszałem, żeby którykolwiek z wojewodów zwrócił się do pani premier Kopacz o ogłoszenie stanu klęski suszy. Taki stan wprowadza się w nadzwyczajnych sytuacjach, w związku z czym być może istnieje obawa, że jeśli to nastąpi, to rząd będzie musiał wyłożyć nadzwyczajne środki. Myślę, że choćby z tego względu ten rząd się nie odważy na takie rozwiązanie i będzie szukał oszczędności, innymi słowy, aby pięknie mówić, a wydać jak najmniej.
Skoro mowa o wojewodach, to trudno żeby ludzie wywodzący się z tej samej koalicji rządzącej wnioskowali o ogłoszenie stanu klęski…
– Według mnie, nie powinno to mieć żadnego znaczenia. Wojewodowie są przedstawicielami rządu w terenie i najlepiej powinni wiedzieć, jaka jest sytuacja na dole, w związku z czym mają obowiązek zgłaszać to do premiera. Powtórzę raz jeszcze: każdy urzędnik państwowy ma święty obowiązek wypełniać dobrze powierzone mu zadania, nie oglądając się na linię partyjną czy poprawność polityczną.
Jeżeli mowa o kosztach, to chyba więcej będzie kosztowała hipotetyczna pomoc frankowiczom, tymczasem to rolnikom próbuje się wyliczać koszty ewentualnej pomocy…
– Nie jest to żadna nowość. Rolnik zawsze był stawiany na uboczu i jeżeli nie zaprotestował, to nie mógł liczyć na żadną pomoc rządu. Podczas protestu przed Urzędem Prezesa Rady Ministrów zwracaliśmy uwagę obok kwestii własności ziemi m.in. na konieczność rozwiązań prawnych, w tym powrotu do pakietowego systemu ubezpieczeń, bo tylko systemowe rozwiązania mogą zagwarantować bezpieczeństwo. Gdyby rząd wsłuchiwał się w głos wsi, to dziś nie mielibyśmy problemu z rekompensatą rolnikom za straty w wyniku klęski suszy, bo byłoby to rozwiązane w sposób systemowy. Na razie mamy poważny problem, tymczasem rząd jak zwykle próbuje to załatwić słowami. Tak się nie da.
Dziękuję za rozmowę.