Rachunek za pakiet
Nasz Dziennik 2015-10-12
Rolnicy zbiorą tragiczne żniwo decyzji Ewy Kopacz
Projekt unijnej dyrektywy drastycznie ograniczającej hodowlę bydła i trzody chlewnej w Polsce to efekt porozumienia rządów państw członkowskich w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego.
Ubiegłoroczne decyzje Ewa Kopacz przedstawiła jako swój sukces negocjacyjny w UE. Premier zapewniała wtedy, że udało się uratować polskie górnictwo i energetykę przed negatywnymi skutkami pakietu, co jednak podważa wielu ekspertów zajmujących się przemysłem energetycznym.
Teraz okazuje się, że konsekwencje ubiegłorocznego porozumienia poniosą też rolnicy. Bo jeśli dyrektywa o Krajowych Pułapach Emisji wejdzie w życie, spowoduje znaczne zmniejszenie pogłowia bydła i trzody chlewnej we wszystkich państwach członkowskich po to, aby ograniczyć emisję metanu, amoniaku i innych związków. WPolsce, żeby spełnić normy zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, stado bydła trzeba by zredukować o 1,5 mln sztuk, a o prawie drugie tyle zmniejszyć także poziom hodowli trzody chlewnej.
– Dyrektywa jest w prostej linii konsekwencją porozumienia, jakie rządy przyjęły w październiku 2014 r. w sprawie polityki klimatycznej – mówi „Naszemu Dziennikowi” eurodeputowana PiS Jadwiga Wiśniewska (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy).
– Gdyby nie było wtedy zgody premierów i prezydentów na kolejne zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych, to dokument dotyczący nigdy by do nas nie został skierowany – podkreśla Wiśniewska.
Europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk (EKR) od początku krytykuje unijną politykę klimatyczną, która szkodzi gospodarce europejskiej i polskiej.
Zbigniew Kuźmiuk jest też zdziwiony tym, że minister rolnictwa Marek Sawicki nie zablokował projektu dyrektywy podczas spotkań unijnych szefów resortów rolnictwa.
Projektem zajęli się europosłowie z komisji ochrony środowiska naturalnego i tam zyskała ona poparcie większości. Jadwiga Wiśniewska relacjonuje, że próbowała podczas głosowania przeforsować poprawki chroniące rolnictwo, ale podobnego zdania była niestety mniejszość deputowanych.
Dyrektywa będzie głosowana podczas sesji Parlamentu Europejskiego rozpoczynającej się 26 października. Jadwiga Wiśniewska zapewnia, że wszyscy europosłowie reprezentujący PiS będą przeciw. Można oczekiwać, że podobne będzie zdanie większości członków grupy politycznej EKR. Dyrektywę popierają za to socjaliści i liberałowie, więc kluczowe okaże się stanowisko najliczniejszej frakcji – Europejskiej Partii Ludowej, w której zasiadają eurodeputowani z PO i PSL. Polscy posłowie co prawda deklarują w większości głosowanie przeciwko dyrektywie o pułapach emisji, ale nie wiadomo, ilu deputowanych z innych państw uda im się przekonać do takiego samego zachowania.
Eksperci dziwią się polityce UE. Wskazują, że przede wszystkim zwierzęta hodowlane mają znikomy wpływ na ocieplenie klimatu. A na pewno dotyczy to rolnictwa unijnego, gdzie hodowla bydła i trzody wygląda inaczej niż w obu Amerykach czy Australii – tam zwierzęta są wypasane na ogromnych powierzchniach, liczących setki tysięcy hektarów. W takich warunkach emisja gazów cieplarnianych jest wyższa niż przy hodowli europejskiej. Marcin Kędzierski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie uważa, że problem emisji gazów cieplarnianych przez rolnictwo jest sztuczny.
Tadeusz Pikus, doradca rolny, wskazuje, że UE i tak już nałożyła na rolnictwo duże obowiązki w zakresie ochrony klimatu. Chodzi np. o tzw. zazielenienie, czyli obowiązek wyłączania części gruntów z produkcji rolnej na rzecz środowiska. Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, wskazuje, że dyrektywa uderzy nie tylko w hodowców bydła i trzody chlewnej, ale pośrednio także w producentów roślin. Mniejsze pogłowie oznacza wszak spadek zapotrzebowania na paszę, a przez to spadnie także powierzchnia upraw zbóż w UE, również w Polsce. – Ta dyrektywa będzie negatywnie skutkować na cały sektor rolno-spożywczy – nie ma wątpliwości Jerzy Chróścikowski.
Krzysztof Losz