Ratować, co się da
Nasz Dziennik 2016-01-04
Wydatki na wieś i rolnictwo w tegorocznym budżecie to 54 mld zł. Będą o kilka procent wyższe niż przed rokiem. To rok przejściowy, znaczący wzrost wydatków na ten cel może nastąpić od 2017 roku – mówią politycy Prawa i Sprawiedliwości. Z projektu budżetu państwa wynika, że połowę tych wydatków będą stanowić fundusze unijne, a połowę wydatki na zadania krajowe, w tym 18mld zł to dotacja do Kasy Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych na wypłatę rolniczych rent i emerytur.
W porównaniu z 2015 r. wydatki na rolnictwo i rozwój wsi rosną o ponad 2 proc., czyli nieco powyżej wskaźnika inflacji.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości podkreślają, że projekt ustawy budżetowej przyjął jeszcze poprzedni rząd i można było w nim dokonać niedużych korekt. Mimo to w części dotyczącej rolnictwa plan dochodów i wydatków państwa nie wygląda najgorzej.
– W moim przekonaniu, przyjęty projekt budżetu w części dotyczącej rolnictwa umożliwi także realizację programu PiS, który został zaakceptowany jednoznacznie przez polską wieś, umożliwi realizację tego programu przez resort rolnictwa we współpracy z innymi resortami – zapewnia poseł Gabriela Masłowska (PiS).
Pieniędzy byłoby więcej, gdyby nie spadek wydatków na rozwój wsi o 5 proc., które i tak stanowią ponad 70 proc. budżetu, jakim dysponuje minister rolnictwa.
Ponosimy jednak skutki tego, że rząd Donalda Tuska nie zadbał o interesy wsi i rolnictwa przy negocjowaniu budżetu unijnego na lata 2014-2020.
Gorzki spadek
Jak wskazuje poseł Masłowska, w związku z uzyskaniem mniejszych środków na Program Rozwoju Obszarów Wiejskich 20142020 budżet wyda też mniej pieniędzy na współfinansowanie unijnych programów. Być może te błędy uda się resortowi rolnictwa naprawić przynajmniej w części, podczas przeglądu Wspólnej Polityki Rolnej, która ma się zacząć w tym roku. Przy tej okazji możliwa jest korekta niektórych zapisów WPR, także tych finansowych.
Jutro nad budżetem będzie debatować sejmowa komisja rolnictwa. I można się spodziewać, że posłowie zgłoszą jeszcze kilka poprawek. Gabriela Masłowska mówi m.in. o konieczności zwiększenia dopłat do ubezpieczeń upraw rolnych i zwierząt gospodarskich. Na ten cel zapisano 100 mln zł, a poseł Masłowska wyliczyła, że wydatki na ten cel muszą sięgnąć 168 mln zł.
– Umożliwiłoby to ubezpieczenie 4,5 mln ha upraw rolnych z dopłatą z budżetu państwa w wysokości 65 proc. do składki ubezpieczeniowej w miejsce planowanych 2,9 mln ha. To jest naszym zamiarem, to jest naszym celem, do którego będziemy zmierzać, i w miarę możliwości będziemy o to się ubiegać i poszukiwać środków na te zadania – mówi Masłowska.
Posłowie sygnalizują też konieczność podniesienia dopłat do kwalifikowanego materiału siewnego czy na utrzymanie urządzeń melioracji wodnych. To ostatnie zadanie nie może być bowiem dofinansowane z funduszy unijnych, bo nie pozawala na to prawo europejskie.
Zmiany za rok
Poprawki mogą też wprowadzić jeszcze senatorowie i jak zastrzega senator Jerzy Chróścikowski (PiS), przewodniczący rolniczej „Solidarności”, będą one uzależnione od tego, w jakim kształcie budżet wyjdzie z Sejmu.
PiS zapowiada, że istotnych zmian w finansowaniu rolnictwa można się spodziewać w 2017 r., gdy obecny rząd przygotuje swój pierwszy autorski budżet.
Minister Krzysztof Jurgiel podkreśla, że będzie to szło w parze ze zmianami organizacyjnymi i prawnymi w otoczeniu rolnictwa i gospodarce żywnościowej. Planowane jest m.in. powołanie jednej agencji odpowiadającej za bezpieczeństwo żywnościowe, która powstanie z połączenia kilku inspekcji, m.in. weterynaryjnej, sanitarnej czy inspekcji jakości artykułów spożywczych. – Przykładamy ogromną wagę do bezpieczeństwa żywnościowego – zapewnia Jurgiel. Dowodem na to ma być fakt, że aż o 9,5 proc. wzrosną w tym roku wydatki na Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Przy konstruowaniu kolejnych budżetów istotne będą priorytety, jakie postawi sobie resort rolnictwa.
W ocenie posła Jana Krzysztofa Ardanowskiego, są dwie dziedziny, które na pewno wymagają szczególnej uwagi rządu: podniesienie dochodowości małych gospodarstw, choćby przez ułatwienia w rozwijaniu sprzedaży bezpośredniej żywności, i odnawialne źródła energii. Chodzi o inwestycje w biogazownie, małe elektrownie wiatrowe i wodne. Te kwestie zostały zaniedbane przez poprzedników.
– Kiedyś w Polsce było 2 tys. małych młynów wodnych i gdyby przy każdym powstała mała turbina, moglibyśmy produkować znaczne ilości energii – podkreśla Jan Krzysztof Ardanowski. – Nie trzeba też stawiać wielkich farm wiatrowych, ale małe urządzenia przy gospodarstwach. Od dawna mówi się też o rozwoju biogazowni, ale niewiele podjęto działań w tym kierunku. Tymczasem inwestycje w OZE oznaczają nie tylko podniesienie bezpieczeństwa energetycznego kraju, ale również powstanie nowych miejsc pracy na wsi – argumentuje poseł.
Zdaniem Ardanowskiego, priorytetem rządu powinny być szeroko rozumiane wydatki inwestycyjne, a nie transfery socjalne na wieś. Te pierwsze bowiem dadzą środki na dokonanie trwałego rozwoju i wzmocnienia ekonomicznego rolnictwa i terenów wiejskich.
Krzysztof Losz