Jaka strata, taka wypłata
Nasz Dziennik 2016-01-20
Ronicy mają otrzymywać pełne odszkodowania za szkody wyrządzone w uprawach przez dzikie zwierzęta.
Taki jest cel nowelizacji Prawa łowieckiego, która przygotowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Obecny stan prawny jest taki, że za szkody, które w uprawach spowodują dziki, jelenie, daniele czy sarny, płacą rolnikom odszkodowania koła łowieckie, które też szacują wysokość strat. PiS chce to zmienić. Szkody miałyby szacować komisje powoływane przez wojewodów, w których posiedzeniach uczestniczyliby rolnicy i myśliwi. I mieliby prawo wnosić zastrzeżenia do decyzji komisji. Według Prawa i Sprawiedliwości taka zmiana jest konieczna.
– To będzie zdecydowanie lepsze rozwiązanie, bo teraz koła łowieckie są sędziami we własnej sprawie – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” poseł Robert Telus (PiS), jeden z inicjatorów nowelizacji Prawa łowieckiego. – Rolnicy bardzo często skarżą się, że odszkodowania wyliczane przez myśliwych są zaniżane – dodaje poseł Telus.
Potwierdza to Stanisław Kotarba, rolnik z Podkarpacia. –Kilka lat temu zwierzyna zniszczyła mi znaczną część uprawy ziemniaków i jęczmienia. Odszkodowanie, jakie wyliczyło i wypłaciło koło łowieckie, stanowiło może 40 proc. rzeczywistych strat – twierdzi rolnik. Inny z rolników, który ma gospodarstwo w regionie lubuskim, mówi nam, że jest w sporze z myśliwymi, bo nie zgadza się z wyliczonym odszkodowaniem. – Ono nawet nie pokrywa połowy strat w kukurydzy, jakie poniosłem. Rozważam, czy przyjmować pieniądze, czy też raczej iść do sądu – relacjonuje nasz rozmówca.
Budżet się dołoży
Jerzy Chróścikowski, przewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, podkreśla, że związek od dawna apeluje o zmianę prawa w tym zakresie, bo problem zbyt niskich odszkodowań od lat doskwiera rolnikom. – Każdy gospodarz, któremu zniszczą uprawy dzikie zwierzęta, powinien dostać odszkodowanie pokrywające w stu procentach poniesione straty – zaznacza Jerzy Chróścikowski. – Problemu nie stanowią zające czy inna drobna zwierzyna, ale głównie dziki, które jednej nocy potrafią zniszczyć ogromne połacie pól, ryjąc w ziemi. Wtedy nawet zniszczą więcej upraw, niż zjedzą – dodaje.
Problem niskich odszkodowań – jak mówi Jerzy Chróścikowski – jest widoczny zwłaszcza na Podlasiu, gdzie doszło do wzrostu populacji dzików, bo ich odstrzał został ograniczony w związku z afrykańskim pomorem świń (ASF), a przez to zwierzęta te częściej wchodzą na pola uprawne w poszukiwaniu żywności. I choć z czasem limity odstrzału dzików znacznie wzrosły, to jednak spór o odszkodowania się zaostrzył. Podlascy rolnicy protestowali przeciwko zbyt niskim wypłatom za szkody spowodowane przez dziki, organizując pikiety, manifestacje, blokady dróg. Musiał interweniować rząd, który w 2015 roku przeznaczył 6 mln zł na dodatkowe odszkodowania dla rolników z Podlasia.
Klub PiS proponuje, aby wprowadzić do Prawa łowieckiego zapisy, które spowodowałyby zwiększenie budżetu odszkodowawczego. Mieliby się na niego składać nie tylko myśliwi, ale część pieniędzy wykładałby na ten cel budżet państwa. – Nie można obowiązku wypłaty odszkodowań zrzucać tylko na barki myśliwych – mówi Robert Telus. – Państwo nie powinno się uchylać od wypłacania odszkodowań rolnikom, bo przecież zwierzyna łowna należy do Skarbu Państwa – argumentuje poseł PiS.
Wkład budżetu państwa wynosiłby około 30 mln zł, dla porównania Polski Związek Łowiecki wypłacił rolnikom w latach 2014-2015 ponad 62 mln zł. Przewodniczący Jerzy Chróścikowski wskazuje, że pieniędzy na odszkodowania nie musiałby bezpośrednio wypłacać minister finansów, ale te środki mógłby przekazywać wojewodom Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Co z bobrami?
Uregulowania wymaga także kwestia odszkodowań za straty powodowane w gospodarstwach rolnych przez zwierzęta prawnie chronione, takie jak bobry, wilki, żubry, rysie, niedźwiedzie. Obowiązek wypłaty pieniędzy spoczywa całkowicie na budżecie państwa. Wielu rolników narzeka, iż w tym przypadku również nie otrzymują pełnych odszkodowań, np. za zalane łąki i pastwiska w wyniku działalności bobrów. – Nie możemy nawet we własnym zakresie bronić się przed bobrami, bo np. za niszczenie ich tam, płoszenie, można być surowo ukaranym – mówi nam rolnik z powiatu kętrzyńskiego (warmińsko-mazurskie). – U nas bobrów jest bardzo dużo, nawet za dużo, jak mówią sami leśnicy. Ale nie można na nie polować, niespełnione zostały też obietnice, że zwierzęta te będą odławiane i przenoszone do innych regionów kraju, gdzie bobrów jest mało – wyjaśnia rolnik.
Krzysztof Losz