Ustawa nie działa
Nasz Dziennik 2018-05-12
Tylko dwa tysiące rolników prowadzi zarejestrowaną sprzedaż detaliczną żywności
Ustawa o rolniczej sprzedaży detalicznej zawiodła pokładane w niej nadzieje. Konieczna jest zmiana prawa, aby zachęcić gospodarzy do legalizowania tej działalności. Przepisy pozwalające rolnikom legalnie sprzedawać wytworzone w swoim domu produkty spożywcze, takie jak wędliny, sery, ciasta, pieczywo, miód, pierogi, przetwory warzywne i owocowe czy marynaty, funkcjonują od początku 2017 r. Wcześniej w ramach sprzedaży bezpośredniej można było sprzedawać tylko nieprzetworzone produkty, takie jak mięso, mleko, surowe owoce i warzywa.
Wprowadzenie rolniczej sprzedaży detalicznej było więc dużym krokiem do przodu, ale okazuje się, że zainteresowanie rejestrowaniem tej działalności jest znikome. Z danych resortu rolnictwa wynika, że w całej Polsce zajmuje się tym oficjalnie zaledwie 2 tyś. rolników. Około 300 sprzedaje tylko produkty pochodzenia roślinnego i są zarejestrowani przez sanepid, a około 1700 rolników wpisało się do rejestru służb weterynaryjnych, gdyż sprzedają produkty pochodzenia zwierzęcego.
To znacznie mniej, niż spodziewał się rząd i wielu ekspertów. - Mamy kilkaset tysięcy małych gospodarstw rolnych, które nie produkują na rynek, ale czasem posiadają nadwyżki i mogą sprzedawać swoje produkty - przyznaje minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel.
Dlaczego więc tak niewielu się na to decyduje? - To wszystko jest zbyt skomplikowane, obłożone kontrolami, są też wciąż bariery w rozwijaniu handlu. Nie wszędzie możemy sprzedawać naszą żywność i wielu producentów dalej działa poza systemem - to najczęstsze skargi rolników.
Resort rolnictwa zapowiada nowelizację ustawy. - Chodzi o uproszczenie systemu, aby jeszcze więcej rolników było zainteresowanych rejestrowaniem działalności - zapewnia minister Jurgiel. Resort ma zgłosić propozycje zmian jeszcze w maju. Rolnicy liczą, że wreszcie zostaną uwzględnione ich postulaty, czyli że mniej będzie biurokracji i zakazów.
Dlaczego rolnicy niechętnie rejestrują sprzedaż detaliczną, choć wiadomo, że zajmują się tym tysiące gospodarstw w każdym województwie? Jerzy Chróścikowski, przewodniczący senackiej komisji rolnictwa, a jednocześnie wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność", wskazuje na kilka ułomności w ustawie. - Jeszcze na etapie prac nad ustawą w parlamencie wskazywaliśmy, że ma ona złe rozwiązania. Przede wszystkim zbyt niski jest próg zwolnienia podatkowego, bo rolnik nie płaci podatku, jeśli rocznie nie przekroczy 20 tyś. zł obrotu, a powyżej jest naliczany 2-procentowy podatek od obrotu - mówi „Naszemu Dziennikowi" Chróścikowski. - Ponadto bezskutecznie wnioskowaliśmy, aby złagodzić zasady takiej sprzedaży. Nie rozumiem np. tego, dlaczego rolnik nie może pojechać na targ i sprzedać nie tylko swoją żywność, ale i tę, którą wyprodukują jego sąsiedzi. Po co zmuszać do takiego wyjazdu pięciu rolników, skoro mógłby to zrobić tylko jeden? - zastanawia się Jerzy Chróścikowski.
Obawa przed kontrolami
Dochodzą do tego także wymogi kontroli ze strony sanepidu i weterynarii, które rolnicy uważają za przesadne. - Kontrole są zbyt restrykcyjne. Ja tu widzę brak zaufania urzędników, administracji państwowej do rolnika - uważa Sebastian Kołodziejski, miody rolnik, który przygotowuje się do przejęcia gospodarstwa od dziadka. - Jeden z sąsiadów dziadka zarejestrował sprzedaż detaliczną i narzeka, że miał już kilka dość drobiazgowych kontroli. Więc inni sąsiedzi się z tym wstrzymali, a przecież wiem, że produkują wiele przysmaków, które kupują od nich klienci z Olsztyna, Szczytna, a nawet z Warszawy - tłumaczy nam rolnik.
Jeszcze inny problem polega na tym, że rolnik nie wszędzie może sprzedać swoją żywność, np. zamknięte oficjalnie są dla niego restauracje. Nie rozumie tego Kajetan Jastrzębski, menedżer w jednej z restauracji w Warszawie. - Wielu naszych gości, także z zagranicy, pyta o dania regionalne. Mamy je w ofercie, przygotowują je nasi kucharze, ale wiem, że nic nie zastąpi pierogów, naleśników czy rolad mięsnych wytwarzanych przez gospodynie według tradycyjnych receptur i przepisów. Tylko że ja nie mogę kupić takiej żywności od rolnika, bo grożą mi wysokie kary. A chętnie bym się zaopatrywał na wsi, tym bardziej że w internecie nie brakuje takich ofert - tłumaczy Jastrzębski.
Niektórzy restauratorzy obchodzą zakaz i jeżdżą na zakupy do rolników. - Sprzedajemy spore ilości żurku, barszczu, białej i wiejskiej kiełbasy. Sprzedajemy też trochę pierogów i kiszonych ogórków. Kupuje je od nas kilka zajazdów zlokalizowanych przy krajowej „siódemce" - zdradza nam pani Jadwiga, która z córkami zajmuje się produkcją specjałów lokalnej mazowieckiej kuchni.
- Ale się nie rejestrujemy, bo i tak nie moglibyśmy legalnie zaopatrywać naszych klientów. A tak oficjalnie są to zupy, które oni gotują sami w swojej kuchni - tłumaczy pani Jadwiga. Z mężem prowadzi nieduże gospodarstwo, które jest źródłem surowców do jej kuchni.
Smakowa promocja
- Żeby rolnicy zaczęli masowo rejestrować sprzedaż detaliczną, muszą mieć możliwość sprzedawania swoich produktów praktycznie każdemu potencjalnemu odbiorcy, a tak jeszcze nie jest, bo ich klientem może być tylko konsument. I mam nadzieję, że w tym kierunku pójdzie nowelizacja - mówi „Naszemu Dziennikowi" Barbara Mieszkowska, ekspert ds. żywienia. - Teraz rolnik nie może sprzedać swojej przetworzonej żywności także do lokalnego sklepu - dodaje.
Zmiana prawa jest więc koniecznością, ale resort rolnictwa stara się też skłonić rolników do wejścia w łańcuch producentów, pomagając w promocji ich żywności. Witold Strobel, dyrektor generalny Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, poinformował o uruchomieniu specjalnej strony internetowej i aplikacji na smartfony „Polska smakuje". To mapa pokazująca, gdzie i jaki rodzaj certyfikowanej żywności można kupić od rolników. Strona i aplikacja będą cały czas rozbudowywane, będzie poszerzana baza gospodarstw. Docelowo jeśli ktoś będzie zainteresowany lokalną kuchnią, to wystarczy, że wskaże region, dokąd jedzie i jaki rodzaj żywności go interesuje, i otrzyma informacje, gdzie konkretnie mieści się gospodarstwo wytwarzające dany gatunek sera, chleba czy kiełbasy. Autor: Krzysztof Losz