IDEOLOGIA NISZCZY NASZE ROLNICTWO
Nasz Dziennik 2021-01-19
ROZMOWA / z Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Jest Pan spokojny o sprawy związane z Europejskim Zielonym Ładem?
- Trudno mówić o spokoju, gdy negocjacje trwają, a płynące do nas komunikaty nie napawają optymizmem. Dopiero dyrektywy pokażą, jak ma funkcjonować Europejski Zielony Ład (EZL). Ale optymistą nie jestem, gdy słucham wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który odpowiada za kwestie związane z klimatem, a więc wpływa też na rolnictwo. On oficjalnie zapowiada, że trzeba zrewidować Wspólną Politykę Rolną, tak aby była ona dostosowana do EZL Pamiętajmy, że EZŁ to szersza strategia funkcjonowania Unii Europejskiej. Ma ona jednak swoje gałęzie tematyczne, które odnoszą się do rolnictwa: strategie „Od pola do stołu" i zachowania bioróżnorodności. Bardzo się boję, że skoro jest tak wielka presja, to istnieje prawdopodobieństwo, że to, co dotychczas wypracowaliśmy w Europie, zostanie zniszczone i zbuduje się coś nowego - w myśl ideologicznej wersji EZŁ.
Dlaczego podejmowane są starania, by tak strategiczny sektor jak produkcja żywności ograniczać?
- Bo ktoś wymyślił, że do 2050 roku Unia Europejska ma być „neutralna klimatycznie". Rolnictwo jest teraz znaczącą częścią europejskiej gospodarki. Bez niego te wszystkie zmiany szły by bardzo wolno, a Bruksela twierdzi, że w sprawach klimatu nie mamy już czasu. Przeglądam oficjalne dokumenty KE i czuję niepokój. Timmermans, opisując planowane zmiany, podpiera się naprawdę ogromnymi kwotami. Na te zmiany wydane zostaną miliardy euro. Bez dziesiątek miliardów euro EZŁ się nie wdroży. Jak wiadomo, w tej perspektywie pieniędzy na to nie ma.
Wiadomo skąd wziąć pieniądze na realizację planu KE?
Pomysł jest taki: w ramach wynegocjowanych już środków należy szukać pieniędzy w różnych działach i przeznaczać je na walkę z emisją gazów cieplarnianych i ociepleniem klimatu. Co to oznacza dla rolnictwa? Rolnicy dostaną mniej środków, niż to było pierwotnie planowane. To ma jeszcze drugą stronę. W ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) wymaga się od nas przeznaczania tych pieniędzy na ogólnie rozumiane programy środowiskowe i nowoczesne technologie. Gdy konfrontuję to z tezami, które głosi Timmermans, to większość zatwierdzonych dla nas środków będzie musiała być przeznaczona na realizację EZŁ. Jeżeli rolnicy i przedsiębiorstwa nie będą realizować tych zadań, to będą mieć ograniczane środki.
Każdy kraj ma też przedstawić projekt planu strategicznego dla Wspólnej Polityki Rolnej.
-I on trafił do senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jest on ogólnym zarysem przygotowanym przez rząd. On musi być zgodny z ogólnymi zasadami nakreślonymi przez Brukselę. I co w nim jest takiego niepokojącego? Programy mają być realizowane w danym roku. Jeżeli ich nie realizujemy, to korekty mają nastąpić w następnym roku. W przypadku niezrealizowania i tego, zostaniemy pozbawieni środków finansowych. Rozumiem to, że pieniądze muszą być wydawane zgodnie z pewną racjonalną ideą, ale jeżeli nie trafimy z programem, to możemy mieć dużo problemów. Koniunktura może się zmieniać, jeszcze nie uporaliśmy się z kryzysem gospodarczym i możliwe, że nie uda się zrealizować planu strategicznego. Jeżeli trafimy z planem i nic złego się nie wydarzy, to środki będą niezagrożone. Ale życie często pokazuje, że nie zawsze jest tak jak chcemy. Zadania stawiane nam przez KE wydają się nielogiczne i nierealne.
Poda Pan przykład?
- Według projektu unijnej strategii bioróżnorodnościowej do roku 2030 ma nastąpić ograniczenie użycia środków ochrony roślin o 50 proc. UE będzie jedynym miejscem na ziemi, gdzie będą obowiązywały takie ograniczenia. A więc wiadomo, jaki to będzie miało wpływ na rolnictwo: ograniczenie konkurencyjności naszych rolników. Będziemy produkowali dużo drożej, więc nasi dotychczasowi odbiorcy poszukają innych dostawców.
Mówi się też o zmniejszeniu nawożenia o 20 proc. Oczywiście, chciałbym, żeby żywność była produkowana z jak najmniejszym ich udziałem, ale to doprowadzi do zmniejszenia plonów. Wątpliwości mam co do instrukcji ws. rolnictwa ekologicznego. Jest to ten dział, który wspieram całym sercem. Jestem jego zwolennikiem, tyle że w Polsce będą z tym duże problemy. Ale jeżeli do 2030 roku aż 25 proc. gruntów ma być objętych produkcją ekologiczną, to ja się zaczynam denerwować. Austria ma 24 proc. gruntów objętych rolnictwem ekologicznym, a Polska jedynie 3 proc. Gospodarstwa ekologiczne intensywnie promujemy od lat 90. XX wieku, a jesteśmy dopiero na poziomie 3 proc. To jakim sposobem w tak krótkim czasie dojdziemy do takiego poziomu? Wydaje mi się, że maksymalnie będziemy w stanie osiągnąć poziom 10 proc. To będzie oddziaływać na nas wszystkich. Obawiam się, że drugą grupą poszkodowaną po rolnikach będą konsumenci.
Wzrost cen żywności będzie nieunikniony?
- Tylko czy konsumenci to zaakceptują? Czy będą chcieli kupować żywność ekologiczną? Mnie się wydaje, że sięgną po żywność importowaną, bo będzie dużo tańsza.
Kiedy senacka Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi przedstawi swoje uwagi do polskiego planu strategicznego?
- Najpierw musi zostać on opracowany i zaakceptowany przez rząd. Potem trafi on do parlamentu i dopiero wtedy będziemy go zatwierdzać. Teraz jesteśmy na etapie ogólnych konsultacji. Zwykle uczestniczą w nich związki, a także organizacje rolnicze i społeczne. W ostatnich dniach pochylaliśmy się nad tym dokumentem i przedstawiliśmy stronie rządowej nasze zastrzeżenia do strategii „Od pola do stołu" i zachowania bioróżnorodności. Chcieliśmy pokazać, jakie niebezpieczeństwa mogą spotkać rolników, gdyby doszło do wprowadzenia nowych zasad w obecnej formie. Rolę senackiej komisji rozumiem tak, że jest to miejsce, które ma umożliwić jak najszerszej grupie rolników wyrażanie swoich poglądów, trosk i obaw. Im więcej odwiedzi nas organizacji rolniczych - tym lepiej. Wsłuchiwanie się w głos rolników jest kluczową sprawą. A naszym obowiązkiem jest reprezentowanie ich interesów. Bez względu na to, jaki jest rząd w Warszawie i kto rozdaje karty w Komisji Europejskiej.
Dziękuję za rozmowę.
Rafał Stefaniuk