KOMISJA IGNORUJE NAUKOWCÓW
NASZ DZIENNIK 2021-10-14
Unijne organizacje rolnicze domagają się od Komisji Europejskiej przedstawienia twardych wyliczeń wpływu strategii "Od pola do stołu" na system produkcji żywności.
Gdy Komisja Europejska zapewnia o zbawiennym wpływie o proponowanych sposobów walki ze zmianami klimatu, to kolejne ośrodki naukowe przestrzegają przed ich tragicznymi skutkami. Organizacje rolnicze w Unii Europejskiej mówią „stop" dotychczasowej polityce zarządzania europejskim rolnictwem.
„Czas na działania polityczne wokół strategii „Od pola do stołu” już minął. Teraz trzeba zająć się analizą dostępnych danych" - napisało we wspólnym oświadczeniu prawie 30 unijnych organizacji zajmujących się produkcją żywności.
- Komisja Europejska popełnia poważny błąd, ignorując ostrzeżenia naukowców. Teraz jest jeszcze czas na to, aby wprowadzić ewentualne poprawki, wyeliminować to, co szkodzi. Potem może być już za późno - ostrzega w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" senator Jerzy Chróścikowski, wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność", członek grupy Copa-Cogeca, która podpisała się pod oświadczeniem.
Wnioski ośrodków naukowych - m.in. Uniwersytetu Kilońskiego, Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA) czy unijnego Wspólnego Centrum Badawczego są niemal identyczne. Europa stanie się importerem żywności, a jej producenci będą uciekać poza UE. Cele strategii „Od pola do stołu" mogą doprowadzić do zachwiania bezpieczeństwa żywnościowego. - Osoby, które dzisiaj kreują politykę UE, nie pamiętają czasów głodu, gdy świeży chleb był luksusem. KE sama uwierzyła w propagandę, którą szerzy, jakoby rolnictwo było złem planety. W ciągu najbliższych lat UE zapłaci za to ogromną cenę - mówi nam Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.
Przesunięta emisja
Unijni rolnicy zwracają uwagę, że z prognozy Wspólnego Centrum Badawczego wynika, że Europa za obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 40-60 proc. wytwarzanych przez rolnictwo zapłaci outsourcingiem europejskiej produkcji rolnej do państw trzecich. Nie poprawi to klimatu, gdyż razem z europejskimi firmami wyemigruje emisja gazów cieplarnianych.
Uniwersytet Kiloński podnosi, że wraz z wdrożeniem strategii „Od pola do stołu" Europa będzie więcej żywności importować niż sprzedawać do krajów trzecich. Rolnicy zwracają uwagę, że jest to całkowite zaprzeczenie obranej przez UE strategii czasów COYID-19. W momencie gdy świat zaczął zamykać granice, chroniąc się przed wirusem, KE zapowiedziała, że kluczowe elementy przemysłu muszą funkcjonować na terytorium UE, gdyż tylko tak Europejczycy będą mogli czuć się bezpiecznie. Ten sam ośrodek naukowy wylicza, że spadek produkcji wołowiny wyniesie 20 proc. z kolei wieprzowiny 17 proc. Na ten sam problem zwraca również uwagę Wspólne Centrum Badawcze. Ostrzega ono również przed spadkiem produkcji produktów mlecznych. Efekt tych zmian to spadek dochodów rolników przy znacznym wzroście cen w sklepach.
Niepokojące są również wyniki badań USDA. Według nich aż 22 mln ludzi w Europie może stracić dostęp do żywności. Uniwersytet i Ośrodek Badawczy Wageningen (WUR) nie ma wątpliwości, że średnia produkcja żywności zmniejszy się od 10 do 20 proc., a wśród niektórych upraw nawet o 30 proc.
„Najwyższy czas, aby Komisja Europejska przeprowadziła holistyczną ocenę skutków. Czas strategii „Od pola do stołu” się zbliża. Dla sektora rolnego osiem lat to nie jest długi okres. Musimy jak najszybciej otrzymać konkretne propozycje i wziąć udział w szerokiej dyskusji dotyczącej dokonywanych wyborów - ale musi się to wszystko opierać o lepsze dane" - żądają w swoim oświadczeniu unijni rolnicy i producenci.
Polityka psuje rynek
Już teraz rolnicy mają poważne problemy, które stawiają pod dużym znakiem zapytania kondycję unijnego rolnictwa. - To, co się dzieje na rynku nawozów, jest skandalem. W ramach Copa--Cogeca od dawna domagamy się od Komisji Europejskiej zajęcia się tym tematem. Chcemy zniesienia cel antydumpingowych na nawozy, które są jednym z głównych powodów niewydolności systemu. Chcemy, żeby w tej kwestii wróciły zasady wolnego rynku, gdyż jak urzędnicy biorą się za regulowanie jakichś kwestii, to z reguły kończy się to tragicznie - wskazuje Jerzy Chróścikowski. KE nałożyła cła na przywóz mocznika i azotanu amonu z USA Rosji oraz Trynidadu i Tobago, aby chronić unijny rynek produkcji nawozów. Doprowadziło to do wystrzelenia ich cen. Nawozy są obecnie jednym z głównych czynników generujących koszty produkcji.
„Europejski zielony ład" jest przedstawiany jako szansa zwłaszcza dla małych i średnich gospodarstw na zwiększenie produkcji ekologicznej.
- Produkowana przez nas żywność już teraz jest zdrowa i spełnia najwyższe światowe standardy. Jeżeli KE szuka winnych zanieczyszczeń planety i żywności, to niech przyjrzy się pracy zakładów przetwórczych, które potrafią z 1 kg mięsa zrobić 3 kg szynki. Jeżeli rolników zmusi się do tego, żeby produkowali mniej i drożej, a nie zmieni się podejścia do obróbki żywności, to o jakiej ekologii może być mowa? - pyta Wiktor Szmulewicz.
Ostatni moment na zmiany
Strategia „Od pola do stołu" nie jest jeszcze obowiązującym aktem prawnym, więc jest czas na zmiany. - W obecnej formie te zapisy nie mogą zostać zaakceptowane. Mam nadzieję, że albo zostaną one zawetowane, albo opracowane od nowa, z uwzględnieniem potrzeb rolnictwa - stwierdza senator Chróścikowski. Dodaje przy tym, że zapewnienia ze strony KE że planowane programy będą dobrowolne, nie przekonują rolników. - Obawiamy się przemocy ekonomicznej. Jeżeli rolnik usłyszy, że jeżeli „dobrowolnie" nie zacznie realizować postanowień strategii, to będzie mógł liczyć jedynie na podstawowe 110 euro do hektara i na nic więcej, to jest to przemoc. Z takich pieniędzy nie będzie mógł wyżyć -zwraca uwagę wiceprzewodniczący NSZZ RI „Solidarność".
Jacek Podgórski, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" akcentuje, że rolnicy będą zmuszeni stoczyć ostry bój o swoją przyszłość. - Za walką ze zmianami klimatycznymi stoją tzw. organizacje ekologiczne. Ich lobbing sięga Komisji Europejskiej. Oni wyżej stawiają los zwierząt i roślin niż człowieka - wskazuje Jacek Podgórski. Nie ma on wątpliwości, że „Europejski zielony ład" ma podstawy ideologiczne.
- Komisja Europejska nigdy nie zdecyduje się na opublikowanie prognoz naukowych forsowanych strategii, bo wie, że każdy Europejczyk który potrafi czytać i liczyć do stu, zaobserwuje, jak bardzo planowane działania są szkodliwe. Jednak wierzę w to, że rolnikom uda się wyrwać komisarzy z ich utopijnego snu i jeszcze do Europy wróci normalność, w której rolnik będzie mógł spokojnie prowadzić uprawy, hodować zwierzęta i będzie otrzymywał za to godziwą zapłatę. Nie oszukujmy się, dzisiaj potężne grupy zarabiają olbrzymie pieniądze na tzw. walce ze zmianami klimatu, a traci na tym rolnik i hodowca - zaznacza Jacek Podgórski.
Rafał Stefaniuk