Na razie - hurtowe zaległości
Chłopska Droga 2006-10-22
Rolno-spożywcze rynki hurtowe istnieją na całym świecie i odnoszą spore sukcesy. W Polsce, niestety, aż tak dobrze jeszcze nie jest. Chociaż już 10 lat temu powstał ,,Program organizacji rynków hurtowych i giełd towarowych do 2000 roku", a trzy lata później "Rządowy program budowy i rozwoju rynków hurtowych".
W ramach tych programów zaczęły powstawać ponadregionalne i regionalne rynki hurtowe oraz zaczęły lepiej lub gorzej działać. Zaangażowano kapitał państwowy, weszły w ten interes rządowe agencje, banki. To był jeden nurt. Bo obok rynków hurtowych, powstałych z inicjatywy rządu, pojawiły się także rynki hurtowe o kapitale prywatnym i samorządowym. Także w miastach, gdzie już wpompowano duże pieniądze w rynki tworzone z inicjatywy rządu. Pytanie - po co? Klasycznym przykładem jest Białystok, gdzie są dwa rynki hurtowe, działające na pół gwizdka, zadłużone, bez perspektyw - w obecnej ich sytuacji. Dobry przykład, do czego prowadzi konkurencja polsko-polska. Ale problem jest dziś znacznie poważniejszy. Otóż został ogłoszony Program Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013, w którym na realizację wielu działań ma być przeznaczone ponad 15 mln euro, ale wśród beneficjentów nie ma rynków hurtowych. Dlaczego zostały pominięte?
O tym i innych wielu ważniejszych sprawach dyskutowano na zorganizowanej przez Senat RP konferencji ,,Przyszłość rolno-spożywczych rynków hurtowych i giełd w Polsce". Przy okazji otwarto wystawę fotograficzną "Polskie jarmarki'', którą przygotowała Praska Giełda Spożywcza odchodząca właśnie 15 lat działalności. Która z biegiem lat, z żywiołowego sposobu handlowania, zmieniła się w nowocześnie funkcjonujący rynek hurtowy z rosnącą liczbą zaopatrujących się tam detalicznych punktów sprzedaży.
Na konferencji padło m.in. i takie stwierdzenie, że nasze rynki hurtowe to byt realny i niebyt formalny. Realny, bo one istnieją, zainwestowano w nie masę pieniędzy, ale formalnie to ich nie ma. Bo nadal nie wiemy - jak mówił związany od początku z tworzeniem rynków hurtowych i giełd Dariusz Bliżniak - co jest rynkiem hurtowym, co rynek hurtowy powinien robić, a czego nie powinien, nadal nie ma rynku hurtowego w systemie PKD (Polska Klasyfikacja Działalności). No i sprawa najważniejsza - mimo tylu lat działalności tych rynków nie ma ustawy o rolno-spożywczych rynkach hurtowych. Funkcjonują nieformalnie, bo bez podstawowego aktu prawnego.
Tu dodajmy, że uczestnikom konferencji dostarczono przygotowany przez grupę posłów klubu parlamentarnego "Prawo i Sprawiedliwość" projekt takiej ustawy. Bardzo syntetyczny, zaledwie 8 artykułów zawartych na trzech stronach. Nie wiadomo, czy akurat ten projekt będzie materiałem do parlamentarnych prac nad taką ustawą, ale ważne, że wreszcie coś upichcono. Zanim o innych problemach z tej konferencji, wyjaśnijmy czytelnikom pewne niuanse, czyli różnice między rynkiem hurtowym a giełdą.
Bo potocznie mówimy, że jedziemy na giełdę np. do Bronisz pod Warszawą, czy do Elizówki pod Lublinem, ale tak naprawdę, udajemy się po zakupy na rynek hurtowy. Bo tam handluje się głównie towarami jak warzywa, owoce i kwiaty, towar jest fizycznie obecny na tym rynku i sprzedawany przez samych producentów lub innego operatora, a rynek nie pobiera prowizji od transakcji, jedynie czynsz lub opłatę wjazdową. Natomiast na klasycznej giełdzie handluje się towarami masowymi jak zboże, cukier, mięso głęboko zmrożone, ale towar fizycznie nie jest na giełdzie obecny, a sprzedawany jest przez maklerów, zaś giełda pobiera prowizję od transakcji. Chociaż tyle trzeba wiedzieć o różnicach.
Wracamy do naszych rolno-spożywczych rynków hurtowych. Mimo tych niedostatków, mankamentów odgrywają one ważną rolę w obrocie produktami rolnymi. Z materiałów Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowanych na tę konferencję wynika, że do sklepów detalicznych trafia, poprzez rynki hurtowe, połowa z produkowanych w Polsce rocznie 3,4 mln ton owoców i 5,7 mln ton warzyw. I przykład jeszcze bardziej konkretny. Roczne obroty na Warszawskim Rolno-Spożywczym Rynku Hurtowym SA w Broniszach sięgają miliona ton owoców i warzyw. Jest tam 600 starych najemców powierzchni handlowej, a każdego dnia zaopatruje się kilka tysięcy sklepów detalicznych. Szacuje się, że zasięg oddziaływania Bronisz to 14 mln konsumentów - mówił o tym prezes Bronisz, Janusz Byliński.
A dzieje się tak, gdy wiele elementów rynków hurtowych po prostu szwankuje. Występują spore opóźnienia w realizowaniu inwestycji, a tym samym opóźnienia w uruchomieniu działalności operacyjnej. Nie są wykorzystywane w pełni powierzchnie handlowe, w okolicy nie zlikwidowano dotychczas funkcjonujących prymitywnych targowisk i nie przeniesiono operatorów na teren powstałych rynków. Problemem jest
zadłużenie największych rynków hurtowych. Powstały one w dużej mierze na bazie kapitału państwowego i kredytów zabezpieczonych przez Skarb Państwa i obecnie mają duże trudności z terminowym regulowaniem zobowiązań kredytowych.
To przewijało się w wystąpieniach wielu osób na tej konferencji - te rynki muszą się unowocześniać, sporo inwestować, ale nie mają na to pieniędzy i nie są w stanie wykreować własnych środków, a właściciele (główni udziałowcy) nie są w stanie (lub nie chcą) ich dofinansować. Jedynym źródłem rozwoju mógłby być Program Rozwoju Obszarów Wiejskich. Mógłby, gdyby rynki hurtowe zostały w nim uwzględnione.
Na dziś wygląda to tak. W notyfikowanym obecnie w Unii PROW na lata 2007-2013 w działaniu ,,Zwiększenie wartości dodanej podstawowej produkcji rolnej i leśnej" znalazł się co prawda taki zapis: w ramach działania udzielana będzie pomoc finansowa na realizację projektów związanych z modernizacją lub budową zakładów przetwórstwa produktów rolnych lub infrastruktury handlu hurtowego produktami rolnymi. Do tego miejsca jest w porządku. Ale jak przeczytamy kto, według zapisów w PROW, może być beneficjentem tych środków, to okaże się, że może nim być "osoba fizyczna, osoba prawna lub jednostka organizacyjna nie posiadająca osobowości prawnej, która prowadzi działalność w zakresie przetwórstwa i wprowadzenia do obrotu produktów rolnych". A tymczasem rynek hurtowy z definicji nie prowadzi przetwórstwa ani nie wprowadza do obrotu produktów rolnych czy żywnościowych. Jest tylko organizatorem dla operatorów, którzy to robią.
To jest ten element, który nie pozwala rynkom hurtowym skorzystać ze środków przewidzianych w PROW. Nie mogą one za te pieniądze dostosować swojej infrastruktury do wymogów i standardów europejskich, nie mówiąc już o stworzeniu naszym producentom rolnym nowoczesnych warunków do prowadzenia obrotu tymi artykułami.
Wyjście jest jedno, trzeba w odpowiednim miejscu w PROW dokonać takich poprawek, by rynki hurtowe mogły też zostać pełnoprawnym beneficjentem tych środków. Jak podano na konferencji, wystarczy do definicji beneficjenta jedynie dopisać, dodać na koniec ".... lub zarządzająca infrastrukturą handlu hurtowego". I to już wystarczy, by rynki hurtowe razem z producentami warzyw i owoców, grupami producenckimi oraz operatorami działającymi na tych rynkach mogły w najbliższych latach za unijne środki rozwijać się, inwestować, poprawiać standard.
Tak, jak to robią inne państwa unijne. Na konferencji podano szereg przykładów. Włochy tylko w jednym 2005 roku wykorzystały na budowę rynków hurtowych 500 mln euro. Portugalia po wejściu do Unii, mając odpowiednią ustawę, wybudowała za unijne pieniądze od podstaw trzy rynki hurtowe. A my przez 10 lat nie potrafiliśmy przyjąć nawet ustawy.
Prowadzący konferencję przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska, Jerzy Chróścikowski kilkakrotnie podkreślał, że tej sprawy nie odpuszczą, że będzie zrobiony kolejny krok. Materiały z konferencji powinny pomóc w tym, by nasze rynki hurtowe dostały wreszcie skrzydeł, a handlujący tam producenci rolni byli partnerami, współgospodarzami, a nie - pariasami - takiego porównania także użyto w dyskusji na konferencji.
Autor artykułu: Piotr Piekar