UNIA IGNORUJE ROLNIKÓW
NASZ DZIENNIK 2024-01-25
Rolnicy zablokowali ponad 250 miejscowości w Polsce. To największy protest w ostatnich latach przeciwko szkodliwej polityce Unii Europejskiej.
To tliło się od dawna. Rolnicy w ostatnich miesiącach - a nawet latach - nieprzerwanie zwracali uwagę, że nieodpowiedzialna polityka Brukseli skończy się masowymi protestami. Sygnał do nich. na początku tego roku, dali Niemcy. Protesty trwają już w ośmiu innych krajach Unii Europejskiej: we Francji, w Niderlandach, na Litwie, Słowacji, w Bułgarii, Rumunii, na Węgrzech i także w Polsce. Protestują również brytyjscy rolnicy - ci z kolei przeciwko krzywdzącym ich umowom z dużymi sieciami handlowymi. - Straciliśmy cierpliwość. Zamiast poprawy sytuacji rolnictwa, które jest gwarantem bezpieczeństwa Europy, mamy do czynienia z systematycznym uderzaniem w produkcję. Polityka Europejskiego Zielonego Ładu jest szkodliwa - domagamy się jej odrzucenia. Do tego sprzeciwiamy się rozszerzeniu UE o Ukrainę. Jej rolnictwo zniszczy nasze - podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Edward Kosmal, wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność".
Wczoraj rolnicy zorganizowali ponad 250 protestów w całym kraju. - Idea była taka, żeby rolnicy organizowali protesty oddolnie, żeby do szczytów Unii Europejskiej dotarło, że nie jest to akcja sterowana przez kogokolwiek. To jest głos ludzi, którzy zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe nam wszystkim. I skala tych protestów przeszła najśmielsze oczekiwania. To największy w ostatnich latach protest przeciwko polityce Unii Europejskiej - mówi nam Jerzy Chróścikowski, senator Prawa i Sprawiedliwości.
Lista zarzutów, które rolnicy stawiają Komisji Europejskiej, jest naprawdę długa. Nie zgadzają się m.in. na funkcjonowanie ugorowania, a więc pozostawianie gruntów, na których nie można prowadzić produkcji rolnej. Dodatkowo punktują plany KE dotyczące odtwarzania przyrody - czyli zalania wodą m.in. 400 tys. hektarów ziemi. Chcą też odrzucenia planów ograniczenia, a następnie odejścia od używania środków ochrony roślin. - To, co różni ten protest od innych, to fakt, że połączył on rolników z całej Europy. Tak jak my byliśmy w Niemczech i wspieraliśmy naszych kolegów, tak oni wczoraj byli z nami i będą w przyszłości. Postulaty są wspólne. I razem chcemy doprowadzić do ich realizacji -zwraca uwagę Edward Kosmal.
Rolnicy zdają sobie sprawę z tego, że społeczeństwo popiera ich protest, toteż zdecydowali się na taką formę sprzeciwu, która będzie najmniej uciążliwa Na razie zrezygnowano z blokad dróg i autostrad. Wybrano protest w formie przejazdu drogami, co i tak w jakimś stopniu utrudnia ruch. - Sytuacja jest coraz poważniejsza. Widać to szczególnie na Zachodzie, w Niemczech. Tam czarę goryczy przelały zapowiedzi cięć budżetowych, które dotkną rolników. W Polsce to, co wprowadziło Prawo i Sprawiedliwość, jest jeszcze kontynuowane. Zobaczymy, jak długo. Ale coraz poważniejszym problemem jest bezcłowy handel Unia Europejska - Ukraina - zauważa w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" dr Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista oraz poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Nadmierny import z Ukrainy
Ciągle otwarta pozostaje kwestia liberalizacji handlu z Ukrainą. Komisja Europejska, ignorując głos rolników, prze do przedłużenia stanu otwarcia na import ukraińskich towarów rolno-spożywczych. Domaga się tego też Kijów, który nie przejmuje się losem milionów rolników z Unii Europejskiej. - To, że przepisy liberalizujące handel z Ukrainą zostaną przedłużone na rok, nie ulega wątpliwości. Tylko na jakich warunkach ma się to odbywać? Rolnicy zwracają uwagę, że jest to olbrzymi problem. Nadmierny import z Ukrainy powoduje ogromne napięcia - zaznacza dr Zbigniew Kuźmiuk.
Trudna sytuacja nie dotyczy jedynie rynku zbóż. - Polskie embargo powinno być rozszerzone - i to jak najszybciej - o jaja, cukier i mięso drobiowe. Cukier z Ukrainy niszczy cały unijny rynek, nie tylko w Polsce - przypomina ekonomista. Związek Producentów Cukru wskazuje, że „od momentu tymczasowego zawieszenia ceł i kontyngentów na import ukraińskich produktów rolnych, import cukru z Ukrainy do UE wzrósł w sposób bardzo gwałtowny". Tylko w roku gospodarczym 2022/2023 jego wolumen sięgnął prawie 415 tys. ton. Jest to więc przekroczenie oficjalnej rocznej kwoty importowej Ukrainy, i to dwudziestokrotnie.
- A zyski ze sprzedaży ukraińskich towarów rolno-spożywczych nie budują ich gospodarki. To są pieniądze, które zarabiają międzynarodowe korporacje rozdające karty w ukraińskim rolnictwie, a następnie są one wyprowadzane do rajów podatkowych z wykorzystaniem metod unikania opodatkowania. W tej sytuacji rolnicy nie widzą powodów, aby się poświęcać dla międzynarodowych korporacji - wyjaśnia Jerzy Chróścikowski.
Rolnicy podkreślają, że jeżeli Ukraina chce mieć możliwość wejścia na rynek unijny, to musi przyjąć te same zasady funkcjonowania, które dotyczą rolników z UE. Ma to podwójne znaczenie. Nie tylko sprawi, że konkurencja na rynku będzie uczciwa, ale też ochroni europejskich konsumentów przed żywnością marnej jakości. Strategia dosypywania pieniędzy, którą od lat realizują politycy w UE i Polsce, niewiele pomoże. Rolnicy domagają się zmian systemowych, które przywrócą im radość z pracy. Francja jest obecnie największym beneficjantem Wspólnej Polityki Rolnej. Do jej rolników trafia z tego tytułu 9 mld euro rocznie. Jak się okazuje, to w żaden sposób nie rozwiązuje problemów. - Polityka UE destabilizuje rynek, utrudnia pracę rolników, a to wpływa na ich sytuację gospodarczą. I nie można być zaskoczonym tym, że protestują - podsumowuje dr Zbigniew Kuźmiuk.
RAFAŁ STEFANIUK