Euro bije rolnika
Tygodnik Zamojski 2009-03-18
Dopłaty bezpośrednie po starym kursie, ceny środków ochrony roślin, nawozów i maszyn rolniczych po nowym
We wrześniu ub. roku euro kosztowało tylko 3,4 zł. I po takim właśnie kursie przeliczane były dopłaty bezpośrednie. Większość rolników dostała pieniądze w ostatnich tygodniach, część wciąż na nie czeka. Gdyby płacono im po kursie aktualnym, za każdy hektar dostawaliby aż 130 zł więcej.
Problem znany jest od dawna. Dopłaty bezpośrednie miary rosnąć o 5 proc. - w stosunku do dopłat, które otrzymują rolnicy w krajach starej Unii - w skali roku. I rzeczywiście rosną, ale tylko w euro. W 2004 roku, gdy pomoc unijna po raz pierwszy zasiliła konta naszych rolników, dopłata podstawowa do jednego hektara upraw wynosiła ok. 44 euro.
W 2008 r. - już ok. 100 euro. Teoretycznie wzrosła ponad dwukrotnie. Jednak praktycznie czyli w złotówkach - tylko o 130 zł. Odczuwalną podwyżkę rolnicy otrzymali zresztą tylko w jednym roku - 2006 i zawdzięczali ją właśnie temu, że kurs euro do złotówki utrzymał się wówczas, w porównaniu z rokiem poprzednim, na podobnym poziomie (w 2005 r. dopłata wynosiła ok. 57, a w 2006 r. ok. 69 euro).
W tym roku rolnicy czują się wręcz rozgoryczeni i uważają, że padli ofiarą słabnącej złotówki bardziej niż inni. Dopłaty na dany rok naliczane są wg kursu euro z ostatniego dnia września ub. roku (na konta rolników trafiają ok. pół roku później). Euro kosztowało wówczas 3,4 zł. Dziś - 4,5 zł. Rolnicy liczą więc, że na 10 ha "tracą" 1,1 tys. zł.
- To paradoks. Wysokość dopłat uzależniona jest od kursów z jednego dnia w ciągu roku. Należy zastanowić się nad zmianą tego przepisu. Wyliczanie średniej z jakieś okresu byłoby na pewno sprawiedliwsze. Domagamy się od rządu, by zajął się tą sprawą - mówi Jerzy Chróścikowski, szef Solidarności RI i senackiej Komisji Rolnictwa. Jego zdaniem sprawa jest trudna do przeprowadzenia, wymaga oczywiście uzgodnień z UE, ale nie niemożliwa. - Już raz zmienialiśmy dzień, z którego brany jest kurs do przeliczeń - przypomina.
W tym roku dopłaty naliczane po wyjątkowo niskim kursie przyjdzie rolnikom wydawać w okresie, gdy euro jest rekordowo drogie. Wiosna za pasem i producenci już zapowiadają podwyżki środków ochrony roślin nawozów. Drożeć będą maszyny rolnicze. - Co prawda większość środków do produkcji rolnej wytwarzana jest w Polsce, ale w 80-90 proc. w oparciu o importowane komponenty. Więc jak mają teraz nie drożeć? - pyta Robert Jakubiec, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej. - Rolnictwo bardziej zależy od euro niż komukolwiek się wydaje. Ceny zboża i wszystkich innych płodów rolnych w naszym kraju coraz bardziej zależą od cen na europejskich, nawet światowych giełdach, a te nie znają innych walut niż euro i dolar. Stabilizację na naszym rynku rolnym może przynieść wyłącznie przystąpienie Polski do strefy euro.
Zdanie dużych producentów rolnych jest w tej sprawie podobne. - To co się dzieje obecnie, to lichwa. Modlimy się, by otrzymywać dopłaty w euro - mówi Janusz Spustek, właściciel gospodarstwa rolnego w Księżpolu i członek Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
Od niekorzystnego kursu euro rolnicy mogą się co prawda ubezpieczyć, ale kogo na to stać?
- Co prawda większość środków do produkcji rolnej wytwarzana jest w Polsce, ale w 80-90 proc. w oparciu o importowane komponenty. Więc jak mają teraz nie drożeć? - pyta Robert Jakubiec.
(ar)