Solidarność RI wzywa rolników do oflagowania gospodarstw i zapowiada marsz na Warszawę
Tygodnik Zamojski 2009-09-30
Wieś coraz mocniej pogrąża się w kryzysie. Zboże -dla lwiej części rolników podstawa utrzymania - jest tanie jak nigdy. Rolnicy próbują wymusić wzrost cen, wstrzymując sprzedaż, przynosi to jednak całkiem odwrotny skutek. Związki rolnicze zapowiadają protesty, próbują interweniować u ministra rolnictwa i w unijnych instytucjach. Padła już nawet propozycja, by pszenicę spalić w elektrociepłowniach.
Czy lepiej, by zgniła w spichlerzach? - pyta Marian Sikora, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych, skupiającej 23 związki rolnicze. Federacja zwróciła się w ub. tygodniu do wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka o uruchomienie skupu zbóż na cele energetyczne z gwarantowaną ceną minimalną w wysokości 450 zł za tonę.
Rynek zbóż załamał się. Ceny, które już teraz nie gwarantują nawet minimalnych dochodów, nadal idą w dół. Rolnicy zwlekający ze sprzedażą mogą stracić jeszcze więcej. - Na rynku nie ma popytu na zboże - mówi właściciel firmy skupującej w naszym regionie zboże i przerabiającej ją na mąkę.
Alarm na rynku
Rolnicy nie mogą zarobić na uprawie zbóż już drugi rok z rzędu. Podaż pszenicy - nie tylko polskiej, ale i pochodzącej z innych krajów Unii - jest za duża. Stąd sprawdzony w poprzednich latach instrument walki o jej cenę - wstrzymanie sprzedaży - zawodzi z kretesem. - Rolnicy nie przywożą ziarna, jeśli już, to tylko bardzo małe partie; tyle, by ze sprzedaży pokryć ratę kredytu albo inny pilny wydatek - przyznaje właściciel dużej firmy skupowej działającej na Zamojszczyźnie. - Nam jest to nawet na rękę - szybko pozbawia złudzeń co do możliwości wzrostu cen. - Przerabiamy zapasy, które każdemu z producentów mąki mogą wystarczyć na kilka miesięcy. Mamy dostęp do taniej i dobrej pszenicy ze Słowacji i Czech, którą można kupić po 85 euro za tonę (ok. 360 zł - dop. red.). Z transportem wychodzi nie więcej jak 450 zł za tonę.
To też maksymalna cena, jaką mogą dziś dostać nasi rolnicy. Częściej proponuje im się tylko ok. 400 zł za tonę. To na razie, bo nie brak głosów, że cena spadnie o kolejne 50 zł. Za ok. 200 zł sprzedać można tonę żyta, za ok. 300 zł tonę jęczmienia, za ok. 120 zł tonę owsa. - Takie ceny to czysty absurd komentuje Romuald Śmieciuszewski, specjalista ds. produkcji roślinnej z Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Sitnie. Z analiz ekonomicznych, które ODR przygotował w tym roku, wynika, że koszt uprawy 1 hektara pszenicy przekroczył 3,5 tys. zł, innych zbóż - ok. 3 tys. zł. To oczywiście przy założeniu, że pola są odpowiednio nawożone i zabezpieczone przed szkodnikami. - Kalkulowaliśmy, że pszenica będzie w tym roku po 550 zł za tonę. I gdyby tak było, a plon wynosiłby 6 ton, razem z dopłatą bezpośrednią rolnik zarobiłby na hektarze niecałe 400 zł wylicza Śmieciuszewski. - A ceny są przecież dużo, dużo niższe. Plony w większości gospodarstw także. Widzimy, że rolnicy nie kupują nawozów, bo ich na to nie stać. Ziemia się zemści - alarmuje. - Kto może, dokłada do gospodarstwa z renty rodziców, ale Dzieci Zamojszczyzny już wymierają. Taka jest brutalna prawda.
Feliks Rębacz, przewodniczący Roztoczańskiego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych przyznaje, że jeśli producenci zbóż kupują nawozy - a właśnie rozpoczęły się siewy - to te najtańsze. Zdaje sobie sprawę, że to "oszukiwanie" ziemi. - Żeby kupić fosforan, sól potasową, zaprawę do hektara uprawy, trzeba wydać 900 zł, czyli sprzedać 2 tony pszenicy. A paliwo, około 30 litrów, i inne wydatki? Tragedia - mówi. Nie są to wyliczenia "książkowe", ale rolnika, który zbiera z hektara 3 do 4,5 t pszenicy.
Z wyliczeń Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wynika, że w ub. roku dochody polskich rolników zmalały o 16 proc. W tym roku przewiduje się dalszy ich spadek. Winna temu jest nie tylko zapaść na rynku zbożowym. - Duże straty przyniosła w tym roku rolnikom uprawa truskawek. Rynek wiśni - to tragedia. Ceny nie pokrywają kosztów zbioru, o kosztach produkcji nawet nie wspominając. Na rynku jabłek przemysłowych też mamy powtórkę z ub. roku i ceny po 15-20 groszy za kilogram. Bardzo tanie jest mleko. Spadły ceny rzepaku - wylicza kolejne przyczyny coraz trudniejszej sytuacji ekonomicznej na wsi Jerzy Chróścikowski, szef senackiej Komisji Rolnictwa i równocześnie przewodniczący rolniczej "Solidarności", która właśnie wezwała rolników do oflagowania gospodarstw.
Co się stało?
Po wejściu do UE ceny płodów rolnych rosły wolniej niż ceny nawozów i innych środków do produkcji. Gdy tzw. nożyce cenowe rozwierają się, dochody rolników maleją. A nożyce rozwierają się coraz szybciej: w ciągu roku środki ochrony roślin podrożały nawet o 50 proc, soli potasowej o 30 proc, energii elektrycznej o ponad 10 proc. Po żniwach 2007 r. rolnicy sprzedawali pszenicę po 800-900 zł za tonę, w ub. roku po ok. 500 zł, w tym -po 450400 zł.
Ale dlaczego zboże tak znacznie staniało? Bo zboża jest coraz więcej. Od czasu wejścia do Unii redukowane są uprawy ziemniaków i buraków cukrowych. Ich miejsce zajmuje pszenica. - Nie zapominajmy, że rośnie wydajność, plony zbierane z hektara są coraz wyższe - dodaje Piotr Doligalski, członek zarządu Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych. - W poprzednich latach nadwyżki zboża zdejmowały z rynku mieszalnie pasz. Ale teraz hodowla jest bardzo ograniczona, po kryzysie na rynku wieprzowiny sprzed dwóch lat rolnicy polikwidowali stada. Pogłowie świń w Polsce rzeczywiście spadło (z ok. 18 mln do ok. 13,5 mln), ceny wieprzowiny poszybowały w górę, długo utrzymywały się na bardzo wysokim poziomie (ponad 5 zł za kg żywca), przynosząc rolnikom dobre zarobki. Ale i ceny wieprzowiny zaczęły w ostatnich tygodniach spadać. - Co tydzień mamy obniżkę o 20 groszy na kilogramie. Masarnie w naszym regionie płacą rolnikom już tylko po 4-4,20 zł. To niespodziewane, bo świń jest ciągle mało, stada nie zostały odbudowane wyjaśnia Teresa Jawor z ODR w Sitnie.
To jednak nie wszystko tłumaczy. Pszenica w większości krajów zachodniej UE ma o wiele większą wartość - cena za tonę przekracza 500 zł. Rolnicy narzekają więc, że rząd i ministerstwo rolnictwa nawet nie próbują ich chronić. - Tegoroczne ceny pszenicy ukształtowała spółka Elewarr, kontrolowana przez Agencję Rynku Rolnego i Ministerstwo Rolnictwa - przypomina senator Chróścikowski, a inni działacze dodają, że polski rynek zbóż kontrolowany jest tak naprawdę przez kilka osób, które swobodnie narzucają ceny.
Związki rolnicze apelują więc do rządu o wypracowanie zasad długofalowej polityki, która ustabilizowałaby sytuację ekonomiczną w polskim rolnictwie: stworzenia warunków do większego wykorzystania ziarna zbóż w produkcji biopaliw czy wreszcie o podjęcie negocjacji w sprawie wyrównania dopłat bezpośrednich, wypłacanych w krajach starej i nowej Unii. Solidarność RI szuka sojuszników w związkach rolniczych z innych krajów Unii i promuje podniesienie stawek w skupie interwencyjnym zboża (obecnie 101 euro). Pomysł spalenia nadwyżek zboża w elektrociepłowniach nie wszystkim się jednak podoba. - To nierealne, a przy tym niemoralne - uważa Robert Jakubiec.
Anna Rudy