Jaka będzie żywność
Przegląd Techniczny 2011-01-30
Unijne normy i wymagania, kwotowanie produkcji, dopłacanie za nieprodukowanie oraz wszystko to, co obejmuje prawo żywnościowe Unii Europejskiej, jest poddawane krytycznej ocenie w okresie przygotowań do Nowej Wspólnej Polityki Rolnej po 2013 r. Wiadomo już, że normy dotyczącej "krzywizny unijnego ogórka" już w niej nie będzie, ale może warto określić normy na produkty mięsne - zastanawiają się unijni eksperci.
Wiadomo już, że w unijnej polityce po 2013 r. nacisk na bezpieczeństwo żywnościowe będzie coraz większy. Niedawna wpadka z niemieckimi jajami naszpikowanymi dioksynami zapewne jeszcze bardziej to uzasadni. Preferowana będzie jednocześnie produkcja lokalna, a więc produkty lokalne i regionalne będą w cenie dosłownie i w przenośni.
Istnieją zapowiedzi, że w 2015 r. ma zakończyć żywot restrykcyjna polityka wobec producentów mleka. Chodzi o kwoty mleczne, które wyznaczano dla każdego kraju i każdego farmera, aby ograniczyć tzw. unijną górę masła. Co ciekawe, przedstawiciele polskich producentów mleka oburzali się, gdy te kwoty im narzucono, ale teraz, gdy chce się ten antyrynkowy absurd wyeliminować, są wręcz przestraszeni.
Absurdalną okazała się unijna polityka dotycząca rynku cukru. Bruksela, chcąc zaoszczędzić na dopłatach do eksportu cukru, ostro ograniczała w minionych latach uprawę buraków cukrowych. Co ciekawe, wymuszano na ten cel opłaty od cukrowni. Konsekwencje są żałosne. W minionym roku kraje Unii Europejskiej musiały zaimportować 6 mln t cukru (trzcinowego), w tym były eksporter - Polska - 200 tys. t. W konsekwencji ten ważny produkt żywnościowy musiał zdrożeć i to o kilkadziesiąt procent. Za unijne błędy płacimy więc my - konsumenci, ale negatywne konsekwencje ponoszą także rolnicy, którzy rezygnując z uprawy buraków nie mają doskonałych pasz dla bydła w postaci kiszonek z liści i pachnących wysłodków.
WSPÓLNA POLITYKA
Popełnianiu podobnych błędów mają zapobiec systematyczne spotkania ministrów rolnictwa krajów Unii Europejskiej - wiele z nich organizował polski minister Marek Sawicki. Niezależnie od tych spotkań trwają konferencje i narady w gronie krajowych ekspertów i producentów rolnych. "Wspólna Polityka Rolna po 2013 roku - szansa czy zagrożenie dla Polski" - tak brzmiał tytuł konferencji zorganizowanej niedawno w Warszawie przez przewodniczącego Senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jerzego Chróścikowskiego. W sali Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich byli rolnicy i przedstawiciele przemysłu przetwórczego, naukowcy i politycy.
Od tych ostatnich można było usłyszeć, że zagrożeniem jest możliwość ograniczenia środków dla wsi w unijnym budżecie po 2013 r. Naukowcy zauważali natomiast, że Nowa Polityka Rolna UE stwarza jednak pewną szansę, ale głównie dla dobrych producentów. O jednym i drugim mówiła Maria Zwolińska dyrektor generalny Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Z jej wypowiedzi wynika, iż nie wyklucza się, że płatności bezpośrednie będą kierowane głównie do efektywnych rolników, a środki w ramach tzw. drugiego filaru będą bardziej ukierunkowane na wszystko to, co kojarzy się z ekologią. Powinien zniknąć podział na starą i nową Unię, a to też ma być korzystne dla Polski.
Mówiono też o wspomnianym zniesieniu kwot mlecznych. Prof. Michał Sznajder z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu nie widzi istotnych zagrożeń dla polskiego mleczarstwa z tego wynikających. Rynek produktów mleczarskich - jego zdaniem - będzie falował, na czym skorzystają zarówno wielcy producenci surowca, jak i wielcy przetwórcy. Optymizmu poznańskiego naukowca nie podzielał Waldemar Broś - prezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, który widzi już przyszłą wojnę cenową na rynkach, zarówno w skupie jak i w detalu, a najlepiej na tym wyjdą sieci handlowe.
Na razie polskie produkty w UE i poza nią zdobywają coraz większe grono konsumentów, co podkreślał prof. Andrzej Kowalski - dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Świadczy o tym fakt, że 20% wyprodukowanej u nas żywności trafia na eksport, a od kilku lat branża ma wysoko dodatni bilans płatniczy z zagranicą. Polska żywność daje więc sobie radę przy ostrej konkurencji.
BĘDZIE ZDROWIEJ?
Konsumentów wszystkich produktów żywnościowych uspokajał Główny Inspektor Jakości i Handlu Artykułami Rolno-Spożywczymi prof. Stanisław Kowalczyk. Jego zdaniem UE ma najlepszy system kontroli jakości i bezpieczeństwa żywnościowego na świecie. Dzięki m.in. systemowi RASFF (Rapid Alert Systems for Food and Feed) zafałszowana żywność do nas nie trafia. Prof. Kowalczyk wspomniał jednak, że system RASFF jest przez niektóre kraje (np. Wielką Brytanię) wykorzystywany dla preferowania tego, co swoje.
W UE są dopuszczone do spożycia - w małych ilościach - różne dodatki chemiczne. Z pieczywem, napojami, konserwami itp. konsumujemy ich rocznie ok. 2 kg. Uchodzą one oficjalnie za nieszkodliwe. Co jakiś czas jednak kolejny związek z tego grona jest uznawany za niewłaściwy i szybko wycofywany.
Zdaniem prof. St. Kowalczyka w Polsce musimy w większym niż dotychczas stopniu postawić na edukację konsumentów. Chodzi m.in. o to, aby nie byli oni nabijani w butelkę nie tylko hałaśliwymi reklamami, ale potrafili z napisów na opakowaniach wyciągać korzystne dla siebie wnioski. Wiedzieli np., że napis "śniadaniowe" na kostce czegoś przypominającego masło wcale nie oznacza, iż produkt ten jest masłem i nie uważali, że dopisanie na soku, iż jest on "bez dodatku cukru", czyni go zdrowszym. Do produkowanych w Polsce soków cukru po prostu się nie dodaje.
Wielu ekspertów od produktów żywnościowych niepokoi brak unijnych uregulowań jakości produktów mięsnych. Przez to np. mamy w Polsce kilkanaście - co najmniej - rodzajów kiełbasy podwawelskiej, a inspektorzy jakości są bezradni podczas kontroli. Nie zanosi się chyba, żeby w kwestii jakości szynek czy kiełbas Komisja Europejska chciała coś regulować. Polscy przetwórcy starają się jednak wprowadzać znaki promujące produkty wysokiej jakości (np. PQS). Będzie więc znowu jak w znanej reklamie z Markiem Kondratem, że "nasza kiełbasa dawno wyprzedziła ich kiełbasę".
Henryk Piekut