Była bieda będzie bieda
Tygodnik Zamojski 2012-04-11
Dotychczasowe emerytury, nowe emerytury, emerytury częściowe - wszystkie oferują nam grosze
Podniesienie wieku emerytalnego - zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet - do 67 !at. Wprowadzenie emerytur częściowych dla osób w wieku 62 lat w wysokości 50 proc. normalnej emerytury. Oto najważniejsze założenia reformy emerytalnej, uzgodnione przez koalicję PO i PSL.
Podniesienie wieku emerytalnego z 60 do 67 lat dla kobiet oraz z 65 do 67 lat dla mężczyzn premier Donald Tusk zapowiedział już w expose wygłoszonym po wygranych wyborach.
Zasadniczym powodem takiego zreformowania systemu emerytalnego ma być stale rosnąca w naszym kraju dysproporcja między liczbą osób w wieku produkcyjnym i emerytów. Teraz w wieku produkcyjnym jest 68,1 proc. Polaków na emeryturach - 16,8 proc. W 2040 r. w wieku produkcyjnym będzie 58,7 proc. Polaków, na emeryturach 29,2 proc. Liczba osób w wieku produkcyjnym zmaleje z prawie 26 mln do 21 mln.
Rząd przelicza na wszelkie sposoby i uprzedza - o ile w 2010 r. na jednego emeryta przypadało 4,1 osoby w wieku produkcyjnym, to w roku 2040 przypadać będą tylko 2. Deficyt Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wzrośnie z 40 mld zł w 2013 r. do 70 mld zł w 2030 r. Jeśli wiek emerytalny nie zostanie podniesiony, czeka nas drastyczne ograniczenie wysokości emerytur, a w konsekwencji rosnące ubóstwo osób starszych - uprzedza.
Dużo dłużej. Czy więcej?
Na reformie najwięcej zyskają (jak chcą zwolennicy reformy) lub stracą (tak uważają przeciwnicy) kobiety. O ile mężczyźni mają pracować "tylko" o 2 lata dłużej, to kobiety aż o 7. Wiek emerytalny ma być podnoszony stopniowo.
Na przykład kobiety w wieku 55 lat będą pracować o 1 rok i 7 miesięcy dłużej, w wieku 50 lat - o 3 lata i 3 miesiące dłużej, w wieku 45 lat - o 4 lata i 11 miesięcy dłużej, w wieku 40 lat - o 6 lat i 7 miesięcy dłużej, w wieku 38 lat - o 7 lat dłużej. Z kolei mężczyźni w wieku 64 lat będą pracować o 3 miesiące dłużej, w wieku 63 lat - o 7 miesięcy dłużej, w wieku 62 lat - o 11 miesięcy dłużej, w wieku 61 lat - o 1 rok i 3 miesiące dłużej, w wieku 60 lat - o 1 rok i 7 miesięcy dłużej, w wieku 59 lat - o 1 rok i 11 miesięcy dłużej, w wieku 58 lat - o 2 lata dłużej.
Z wyliczeń przedstawionych przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów wynika przy tym, że wydłużenie czasu pracy kobiet o 7 lat podwyższy ich emerytury o 70 proc. Mężczyźni na podniesieniu wieku emerytalnego o 2 lata mają zyskać 20 proc. Związkowcy z "Solidarności" i OPZZ uważają jednak, że to fikcja.
- Rząd nie przedstawił żadnych rzetelnych symulacji dotyczących wysokości przyszłych emerytur. Operuje jedynie jakimiś cyframi wziętymi z sufitu. Nie to jest jednak najgorsze -uważa Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", która koordynuje ogromną akcję protestacyjną przeciwko rządowym planom.
- Fałszywe jest założenie, że wydłużanie wieku emerytalnego ma coś wspólnego z aktywnością zawodową i tym samym wysokością emerytury. Otóż nie. Jeżeli dla ludzi nie będzie pracy, to składki na ubezpieczenie emerytalne nie będą odprowadzane. Skąd więc wezmą się wyższe emerytury? W całej reformie chodzi jedynie o to, by ratować budżet państwa przed coraz większym dotowaniem ZUS. Ludzie w wieku ponad 60 lat nie będą mieć ani pracy, ani emerytur - prognozuje rzecznik.
Lewandowski wskazuje, że już teraz 25 proc. kobiet w wieku ponad 50 lat nie ma pracy, a rządowy program 50+, mający skłonić pracodawców do zatrudniania osób w takim właśnie wieku, zakończył się totalnym fiaskiem. - Skąd więc przekonanie, że znajdzie się praca dla osób w wieku 60+?-pyta.
Osoby, które nie czują się na siłach, by pracować do późnego wieku, będą mogły skorzystać z emerytur częściowych. Według dotychczasowych ustaleń z wcześniejszych emerytur będą mogły korzystać kobiety w wieku 62 lat oraz mężczyźni w wieku 65 lat. Taka wcześniejsza emerytura ma wynosić zaledwie 50 proc. właściwej (patrz ramka obok).
Wskaźnik w dół
Różnica między wysokością pensji, którą pobierała osoba przechodząca na emeryturę, a emeryturą będzie coraz większa. To tzw. wskaźnik zastąpienia. W Polsce wynosi on obecnie prawie 60 proc, co oznacza, że osoba kończąca pracę z wynagrodzeniem w wysokości 2600 zł, otrzyma emeryturę w wysokości ok. 1600 zł, zarabiająca 1800 zł - w wysokości ok. 1000 zł.
Jednak z wyliczeń specjalistów, a także z raportu Komisji Europejskiej (znanego już od prawie dwóch lat) wynika, że ów wskaźnik zastąpienia będzie systematycznie malał, a w 2060 r. osiągnie poziom 25 proc. - oczywiście przy założeniu, że żadnych zmian w systemie emerytalnym nie będzie. To oznacza, że osoba zarabiająca 2600 zł będzie wtedy odchodzić z pracy z emeryturą w wysokości ok. 650 zł, zarabiająca 1800 zł - ok. 450 zł.
To nie żarty. Przekonał się o tym każdy, kto otrzymał z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wyliczenie tzw. hipotetycznej emerytury. Kto zobaczył więcej niż tysiąc złotych, należy do nie lada szczęściarzy. Symulacje przyszłych emerytur, wyliczane przez ZUS, są co prawda hipotetyczne, ale oparte na solidnych podstawach. ZUS sumował dotychczas zgromadzone na indywidualnym koncie składki i ewentualnie kapitał początkowy (dysponują nim osoby, które rozpoczęły pracę przed 1999 r.) oraz składki, które mogą wpłynąć na konto do czasu osiągnięcia wieku emerytalnego (przyjmując, że będą one równe dotychczas płaconym składkom). Otrzymaną sumę dzielił przez liczbę miesięcy, które pozostały do osiągnięcia przez emeryta średniej życia w naszym kraju.
Trudno wyżyć
To pokazuje, na czym opierają się założenia nowej rządowej reformy emerytalnej: liczba miesięcy, za które odprowadzane będą składki, wzrośnie; liczba miesięcy, przez które wypłacana będzie emerytura, zmaleje - w przypadku mężczyzn o 24 miesiące, w przypadku kobiet o 84 miesiące. Nowe emerytury mają być więc wyższe, ale wciąż śmiesznie małe -o czym niewiele się mówi. To pokazują wyliczenia (choć nieautoryzowane przez ZUS), które publikujemy w ramce. Osoba przechodząca na emeryturę w wieku 67 lat i zarabiająca 2600 zł może liczyć miesięcznie na ok. 840-960 zł (zależnie od czasu pracy), zarabiająca 1800 zł - na 580-660 zł. Kwota zastąpienia będzie więc wynosić 32-37 proc.
Tymczasem już teraz z polskich emerytur (z kwotą zastąpienia zbliżającą się do 60 proc.) trudno wyżyć. Wysokość przeciętnej emerytury w kraju w 2011 roku wynosiła 1669 zł, w województwie lubelskim - 1605 zł. Emeryt w Wielkiej Brytanii dostaje ok. 6 tys. zł, w Austrii - ok. 7,5 tys. zł, w Szwecji - ok. 8 tys. zł (wszystkie kwoty brutto).
Polski emeryt dostawać będzie także drugą emeryturę - z otwartych funduszy emerytalnych. Obowiązek ubezpieczania się w nich wprowadziła reforma emerytalna z 1999 r. Podczas wielkiej ofensywy reklamowej OFE obiecywały wówczas przyszłym emerytom bogatą starość i wakacje w ciepłych krajach. Pierwsze wypłaty emerytur z OFE (2008 r.) miały wysokość... kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Dalsze są wielką niewiadomą nawet dla specjalistów od ubezpieczeń społecznych, ale pewne jest, że na wakacje (jakiekolwiek) nie starczy.
Rolnicy jak wszyscy
Podniesienie wieku emerytalnego ma dotyczyć także rolników i rolniczek - oni też mają pracować do 67. roku życia. Minister rolnictwa Marek Sawicki zapowiedział przy tym, że po 5-letnim okresie przejściowym zostanie zniesiona możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę rolniczą. Dziś z przywileju tego mogą korzystać osoby, które opłaciły w KRUS 120 składek kwartalnych (czyli opłacały je przez 30 lat).
Średnia emerytura wypłacana przez KRUS wynosi dzisiaj niewiele ponad 1000 zł i jest o 60 proc. niższa od emerytury zusowskiej.
- Z symulacji przeprowadzonej przez członków Rady KRUS wynika, że podniesienie wieku emerytalnego dla rolniczek będzie skutkować podniesieniem ich emerytury o 28 zł, a dla rolników - o 8 zł. To śmieszne - mówi senator i przewodniczący " Solidarności" RI Jerzy Chróścikowski. - System ubezpieczenia rolników działa na zupełnie innych zasadach, emerytury nie są bardzo zróżnicowane. Ale nikt nie zaprosił organizacji rolniczych do rozmów na ten temat - ubolewa.
Wskazuje też, że warunkiem otrzymania emerytury z KRUS (bądź unijnej renty strukturalnej) jest oddanie gospodarstwa. - To znacznie opóźni zmiany pokoleniowe na wsi i zaburzy funkcjonowanie gospodarstw rodzinnych. Ile lat będzie miał syn przejmujący gospodarstwo od ojca? - pyta.
Anna Rudy