Kosztem europejskiego rolnictwa
NASZ DZIENNIK 2024-11-16
ROZMOWA z Jerzym Chróścikowskim, senatorem Prawa i Sprawiedliwości
W poniedziałek rozpoczyna się szczyt grupy G-20 w Rio de Janeiro. Podczas niego prawdopodobnie zostanie zawarta umowa o wolnym handlu między Unią Europejską a krajami Mercosur. W Brazylii zapadnie wyrok na europejskie rolnictwo?
– W mojej ocenie jest to możliwe, ponieważ interes gospodarczy, szczególnie przemysłu, w tym sektora motoryzacyjnego, przeważa nad interesami rolników. Eksporterzy, którzy zyskają na tym porozumieniu, mogą przekonać decydentów, że saldo korzyści jest dodatnie – niestety kosztem rolnictwa. Z moich informacji wynika, że Hiszpanie, którzy dużo importują, nie protestują, wręcz popierają tę umowę, co pokazuje, że unijne kraje są podzielone. Państwa, które nie produkują wystarczającej ilości zbóż i innych produktów rolnych, są mniej zainteresowane ochroną rodzimego rynku, podczas gdy dla krajów eksportujących, takich jak Polska, sytuacja może być niekorzystna. Dla nas skutki takiego porozumienia mogą być poważne, zwłaszcza w sektorach, w których jesteśmy liderami w Europie, jak hodowla drobiu, bydła. Również sektor cukrowniczy stanie w obliczu poważnych wyzwań. W przypadku zalania rynku unijnego tańszymi produktami spoza Europy nasi rolnicy mogą stracić możliwość konkurowania, a eksport z Unii Europejskiej stanie się znacznie trudniejszy. Produkty te są często wytwarzane według niższych standardów jakościowych, podczas gdy europejscy rolnicy, w tym polscy, muszą przestrzegać restrykcyjnych norm i regulacji.
Unia Europejska uspokaja, że umowa z krajami Mercosur nie będzie aż tak dotkliwa, jak mogłoby się wydawać. Wiemy, że kontyngenty na import z Ukrainy nie zadziałały zgodnie z założeniami. Czy więc z Mercosur będzie inaczej?
– W rzeczywistości czeka nas podwójne uderzenie. To trzeba powiedzieć wprost. Od czasu wybuchu wojny na Ukrainie otworzyliśmy granice dla ukraińskiego importu, zalany został unijny rynek i nastąpiła destabilizacja cen, co dziś skutkuje brakiem zwrotu kosztów produkcji dla rolników. Jeśli teraz dojdzie kolejna fala tanich produktów z krajów Mercosur, europejskie, w tym polskie, rolnictwo może nie przetrwać na dłuższą metę. To rodzi zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego – bo gdy nasze produkty znikną z rynku, ceny pójdą drastycznie w górę, a koszty spadną na konsumentów. Przeciwko umowie z Mercosur zdecydowanie opowiada się Francja, a wspierają ją Austria, Irlandia i Holandia. Paryż próbuje stworzyć szeroką koalicję państw odrzucających to porozumienie, a Polska powinna w niej uczestniczyć. Takie stanowisko prezentujemy również na forum unijnych organizacji rolniczych Copa Cogeca. Choć nie wszystkie kraje są tak zainteresowane blokowaniem umowy, wiodące rolnicze potęgi jasno wyrażają swój sprzeciw. Prezydium Rady Krajowej NSZZ RI „Solidarność”, reagując na dzisiejsze działania, ogłosiło już pogotowie strajkowe, które wkrótce może przerodzić się w czynny strajk.
Czy to poważny problem w relacjach Polski z Unią, że zamiast działać zawczasu, czekamy, aż stanie się coś nieodwracalnego?
– Praktycznie wszystkie istotne polskie organizacje, w tym izby rolnicze, jednoznacznie sprzeciwiają się tej umowie. To rząd powinien wsłuchać się w głos rolników, izb rolniczych i przemysłu rolno-spożywczego, dostrzegających zagrożenia. Tym bardziej że opór wobec tej umowy trwa nie od dziś – rozmowy przeciągają się od dłuższego czasu. Do wyborów do Parlamentu Europejskiego udawano, że wciąż toczą się negocjacje, ale teraz sprawa może zostać rozstrzygnięta bez konsultacji. Dlatego rolnicy zrzeszeni w „Solidarności” RI oraz inne organizacje planują nacisk na rząd. Jeśli premier nie posłucha, należy spodziewać się protestów.
Dlaczego premier milczy?
– W senackiej komisji rolnictwa stanowisko jest jednoznaczne: jesteśmy przeciwko podpisaniu tej umowy. Decyzję odejmuje jednak nie Polska, ale Unia Europejska, reprezentowana przez Ursulę von der Leyen. Co prawda, po podpisaniu umowy konieczna będzie jeszcze jej ratyfikacja, ale obawiamy się, że jeśli już dojdzie do podpisania, to wszelkimi sposobami mogą próbować prze- forsować ratyfikację. Jeśli jednak nie zostanie ona ratyfikowana, to umowa nie będzie wiążąca.
Jeśli umowa zostanie podpisana, czy protesty rolników będą gwałtowne?
– Trudno przewidzieć skalę protestów, ale problemów narasta coraz więcej. Rolnicy za- kończyli żniwa, skończyli wykopki buraków i inne prace. Mają więcej czasu, by wyrazić stanowczy sprzeciw wobec polityki forsowanej przez Komisję Europejską. Unia może jednak znowu spróbować przeczekać” rolników – gdy nadejdzie wiosna, wrócą do pracy. Mamy tu dwa kluczowe elementy: po pierwsze, podpisanie porozumienia między Unią a krajami Ameryki Południowej, po drugie, protesty, które powinny wywrzeć presję na niezgodę na ratyfikację tej umowy.
Unia Europejska rzekomo ma uruchomić specjalny fundusz, który miałby częściowo zrekompensować rolnikom straty wynikające z nowej umowy. Czy jednak pieniądze wystarczą, by zniwelować ten problem?
– Powiem tak: już teraz Unia nie jest w stanie zrekompensować nam bieżących strat w dochodach. Perspektywa finansowa jest coraz skromniejsza, a niewykluczone, że środki będą jeszcze zmniejszane. Dodatkowo, nawet jeśli sięgnie się po środki z rezerwy – te pół miliarda euro na wsparcie w kontekście wojny na Ukrainie i pandemii – to potem my sami, rolnicy, musimy oddać 2 proc. naszych dopłat bezpośrednich, by znowu zasilić fundusz naprawczy. Tak naprawdę Unia „pomaga” z pieniędzy, które my sami odkładamy. To działanie pozorne – przydziela się wsparcie, a potem każdy musi dołożyć się do tej puli. Unia Europejska nie dokłada własnych środków, a przecież trudno sobie wyobrazić, by opodatkowano wszystkie kraje pod kątem większej składki, zwłaszcza po ostatnich negocjacjach budżetowych. Po pandemii i wybuchu wojny na Ukrainie Unia za- ciągnęła nowe zobowiązania, finansując je z emisji obligacji, co oznacza, że sama zaczyna się zadłużać.
Niezależnie od umowy Mercosur, Francja przygotowuje ustawę, która uznaje rolnictwo za strategiczną gałąź gospodarki. Paryż chce utrzymać 400 tys. gospodarstw i nawet pół miliona rolników do 2035 roku. Czy rolnictwo w Polsce również powinno zyskać status specjalny?
– Zdecydowanie. Od lat zwracamy uwagę na konieczność nadania rolnictwu szczególnego znaczenia. Dziś sytuacja na obszarach wiejskich staje się coraz trudniejsza. Sądy zaczynają orzekać na korzyść nowych mieszkańców wsi, ograniczając możliwości produkcji rolniczej. Rolnicy są przytłoczeni wymaganiami, które ciężko spełnić, zwłaszcza przy produkcji zwierzęcej. Mniejsze gospodarstwa wypadają z rynku, bo nie są w stanie podołać wymogom sanitarnym i bioasekuracyjnym. Dotyczy to hodowli trzody chlewnej, produkcji mleka – coraz mniej małych gospodarstw jest w stanie spełnić te standardy. Niestety, jeśli ten trend się utrzyma, to za kilka lat możemy być świadkami scenariusza podobnego do tego, który widzimy na Ukrainie, gdzie rynek opanowały wielkie agroholdingi. Dla koncernów globalnych, które już przejmują przemysł rolno-spożywczy w Europie, Polska stanie się atrakcyjnym celem. Nie muszą to być wyłącznie europejskie podmioty – proszę spojrzeć na sektor tłuszczowy, gdzie dominują kapitały spoza UE. Możemy wkrótce zobaczyć, jak ukraińskie agroholdingi przejmują nasze zakłady i przetwarzają u nas własny rzepak.
Dziękuję za rozmowę.
Rafał Stefaniuk