Likwidacja rolnictwa
NASZ DZIENNIK 2024-11-21
Dania jako pierwszy kraj na świecie wprowadza podatek od emisji gazów cieplarnianych w rolnictwie. Nowa oplata ma wejść w życie już w 2030 r.
Opłata za emisję w gospodarstwach rolnych ma wynieść docelowo 40 euro za tonę CO2. Podatek zostanie wprowadzony w pełni do 2035 r. Początkowo - w 2030 r. - rolnicy będą wnosić opłatę w wysokości 120 koron, a więc około 16 euro za tonę.
Kolejne lata mogą być dla duńskiego rolnictwa katastrofalne. Tamtejszy rząd bezwzględnie dąży do osiągnięcia celu klimatycznego - ograniczenia emisji gazów cieplarnianych o 70 proc. do 2030 r. W tych działaniach rolnictwo traktowane jest jako poważna przeszkoda. Według oficjalnych rządowych wyliczeń jest to jedna z najbardziej emitujących gazy cieplarniane dziedzina gospodarki w Danii. Oplata za emisję w gospodarstwach rolnych ma wynieść docelowo 40 euro za tonę CO2. Podatek zostanie wprowadzony w pełni do 2035 r. Opłata będzie się zwiększać wraz z czasem. Początkowo - w 2030 r. - rolnicy będą płacić 120 koron, a więc około 16 euro za tonę. Z kolei w 2035 r. będzie to już 300 koron, czyli około 40 euro za tonę.
W opinii ekspertów wprowadzenie podatków od emisji w rolnictwie może być krokiem w stronę likwidacji europejskiego rolnictwa na rzecz importu żywności z krajów spoza UE, takich jak Argentyna, Ukraina czy Brazylia. - W państwach tych standardy produkcji są znacznie mniej restrykcyjne, a koszty niższe. W efekcie europejscy rolnicy, obarczeni rosnącymi kosztami i dodatkowymi regulacjami, mogą nie sprostać konkurencji. Importowana żywność, choć tańsza, nie będzie podlegała rygorystycznym normom środowiskowym i jakościowym, jakie obowiązują w Unii - mówi „Naszemu Dziennikowi" prof. Roman Niżnikowski z Katedry Hodowli Zwierząt Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
Decyzja Danii, jako pierwszego kraju, który wprowadza tak precyzyjnie datowane regulacje, budzi poważne obawy o konsekwencje dla rolnictwa - zarówno lokalnego, jak i w całej Unii Europejskiej. - Przy obecnych obciążeniach finansowych wielu rolników dodatkowe podatki mogą stać się dla nich przysłowiowym gwoździem do trumny. W krajach, takich jak Polska, gdzie znacząca część gospodarstw opiera się na kredytach zaciągniętych na modernizację i rozwój, nowe opłaty mogą prowadzić do pogorszenia się sytuacji ekonomicznej rolników i dalszego zadłużenia sektora - podkreśla nasz rozmówca.
Już w latach 90., po podpisaniu protokołu z Kioto, pojawiały się głosy o konieczności ograniczania emisji metanu, co miało wiązać się z dodatkowymi opłatami nakładanymi na hodowców zwierząt. Dziś te zapowiedzi nabierają konkretnych kształtów. - Jednocześnie widzimy skutki realizacji polityki unijnej, której filarem jest Europejski Zielony Ład. Protesty holenderskich hodowców przeciwko ograniczeniom w hodowli to jedynie wierzchołek góry lodowej. Jeśli podobne rozwiązania rozprzestrzenią się na inne kraje, europejscy rolnicy staną przed ogromnymi wyzwaniami - akcentuje w rozmowie z nami Jerzy Chróścikowski, senator Prawa i Sprawiedliwości, członek senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Dania, mały kraj o ograniczonej skali produkcji rolnej, może pozwolić sobie na eksperymenty, jednak duże państwa europejskie, takie jak Niemcy, Francja czy Polska, mogą odczuć skutki takich zmian o wiele bardziej dotkliwie. - Nie ukrywajmy tego: eksperyment, który odbywać się będzie wkrótce w Danii - już za niecałe 6 lat - będzie przenoszony na inne kraje Europy. Zawsze tak było. Europejska lewica sprawdza, na ile może sobie pozwolić, a potem przenosi ideologiczne rozwiązania na inne państwa. Teraz będzie tak samo - ostrzega prof. Roman Niżnikowski.
Fundament bezpieczeństwa
Europejskie rolnictwo jest dziś fundamentem bezpieczeństwa żywnościowego kontynentu, a jednocześnie przykładem produkcji wysokiej jakości, spełniającej surowe normy sanitarne i środowiskowe. Zniszczenie tego systemu może prowadzić do utraty niezależności żywnościowej i uzależnienia się od dostaw zewnętrznych.
Dyskusje o kosztach i skutkach takiej polityki nie pozostawiają złudzeń. - Podatek podniesie ceny mięsa, co może uczynić je dobrem luksusowym. Jednocześnie rosną obawy, że rynki zostaną zalane tańszym mięsem z krajów spoza Unii Europejskiej, takich jak Ukraina, Rosja czy Argentyna. Umowy handlowe, jak ta planowana z grupą państw Mercosuru, mogą dodatkowo wzmocnić ten trend - zwraca uwagę Jerzy Chróścikowski. W efekcie rolnicy z państw członkowskich UE, obciążeni wysokimi kosztami produkcji i podatkami, mogą nie wytrzymać konkurencji. - Wzrost importu mięsa z krajów, w których normy środowiskowe są mniej restrykcyjne, stoi w sprzeczności z deklarowanymi celami klimatycznymi - podnosi parlamentarzysta.
Jednocześnie coraz częściej pojawiają się głosy promujące alternatywne źródła białka, takie jak robaki czy żywność hodowana w laboratoriach. Wprowadzenie takich produktów do masowego obrotu wymaga jednak ogromnych nakładów finansowych i wsparcia globalnych koncernów, które dążą do przekształcenia nawyków konsumentów. - Zmiany te mają na celu przede wszystkim zwiększenie zysków międzynarodowych korporacji kosztem lokalnych społeczności i tradycyjnych metod produkcji - akcentuje prof. Roman Niżnikowski.
Jak wskazują przedstawiciele środowisk rolniczych, bez odpowiedniego wsparcia dla producentów żywności może dojść do sytuacji, w której Europa stanie się zależna od importu żywności o niepewnej jakości i pochodzeniu. To zaś nie tylko podważy dotychczasowe osiągnięcia w dziedzinie bezpieczeństwa żywnościowego, ale również zagrozi przyszłości całego sektora.
Na końcu pozostaje pytanie: kto rzeczywiście skorzysta na tej transformacji? - Trudno oprzeć się wrażeniu, że głównymi beneficjentami będą globalne korporacje, które przejmą znaczną część rynku, eliminując lokalnych producentów. To wizja świata, w którym tradycyjne zasady i lokalne społeczności ustępują miejsca interesom wielkiego kapitału - podnosi senator PiS. Czy taki kierunek rzeczywiście prowadzi do poprawy sytuacji klimatycznej, czy jedynie do zaostrzenia nierówności i marginalizacji europejskiego rolnictwa?
Rafał Stefaniuk