Pierwszy krok

Nasz Dziennik 2015-03-26

ROZMOWA / z Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”

Sejmowa komisja rolnictwa zajęła się projektem PSL ustawy o ustroju rolnym, która ma regulować zasady obrotu ziemią rolniczą i ma też służyć ochronie tych gruntów przed wyprzedażą w obce ręce. Czyli protest rolników dał pierwsze efekty.

– To rzeczywiście dobra informacja, ale to tylko pierwszy krok, bo do sukcesu jest jeszcze daleko. Mamy obawy, że może to być przedwyborcza gra koalicji, żeby pokazać, że zajmują się sprawami rolników. Tym niemniej widać, że warto było zorganizować „zielone miasteczko”, bo pewnie bez tego protestu ta ustawa dalej leżałaby w sejmowej zamrażarce. Oczywiście, projekt nie jest idealny, ale w trakcie prac parlamentarnych można go jeszcze poprawić i my będziemy swoje uwagi do niego zgłaszać. Najważniejsze, żeby ustawa znowu gdzieś nie utknęła.

Boi się Pan, że władze będą przeciągać procedowanie projektu?

– Tak, bo są różne możliwości, aby w Sejmie nad ustawą pracować, ale jej nie poddać pod głosowanie, nie uchwalić. Tak można się „bawić” do końca kadencji. Dlatego nasz związek będzie się starał różnymi sposobami wpłynąć na posłów koalicji PO – PSL, żeby, po pierwsze, nie blokowali prac nad ustawą, a po drugie, żeby ją poparli podczas głosowania. Powinni tak uczynić, jeśli zależy im na rozwoju polskiego rolnictwa.

W jaki sposób związek może skłonić posłów do przyjęcia ustawy o ustroju rolnym?

– Możemy np. wysyłać listy do parlamentarzystów, podnosić te kwestie podczas spotkań posłów z mieszkańcami. Innych metod perswazji nie chciałbym teraz ujawniać. Chodzi o to, żeby parlamentarzyści czuli presję, żeby widzieli, jak rolnikom zależy na tej ustawie. Niestety, w Polsce dialog społeczny kuleje, my byśmy woleli takie sprawy załatwiać podczas normalnych negocjacji z rządem, ale władze nie chcą z nami rozmawiać. A jak coś nawet podpiszą, jak to porozumienie dwa lata temu o zasadach sprzedaży ziemi rolniczej, to nie wprowadzają tego w życie. Dlatego „zielone miasteczko” musi pozostać przed kancelarią premier Kopacz, bo tylko tak możemy zmusić rząd do zajęcia się postulatami rolników.

Dziękuję za rozmowę.

Krzysztof Losz