Kopacz napisze program dla wsi?
naszdziennik.pl 2015-07-21
Z senatorem Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, rozmawia Rafał Stefaniuk.
Ewa Kopacz zapowiedziała, że we wrześniu Platforma przedstawi program dla polskiej wsi. To oznacza, że obecnie Platforma nie ma propozycji dla rolników czy może pracuje nad rewolucyjnymi zmianami?
– Gdyby premier miała program, to dzisiaj znalibyśmy rozwiązania na pewne bolączki wsi, a sytuacja rolnictwa nie byłaby aż tak tragiczna. Także my nie musielibyśmy wnioskować o rozwiązania systemowe oraz nie naciskalibyśmy na spotkania z premier. Wtedy to szef rządu sama by nas zaprosiła i przedstawiła nam program. Zakładam, że Ewa Kopacz stworzy program dla wsi po zapoznaniu się z pomysłami innych partii i dlatego mówi o nim w perspektywie czasu.
To, że resortem rolnictwa kieruje PSL, zwalnia Platformę z odpowiedzialności za sprawy wsi?
– Nie można zaprosić kogoś do koalicji i nie odpowiadać za to, co dzieje się w resortach koalicjanta. Platforma jest największą partią i jej odpowiedzialność za wieś jest większa niż PSL. Tak to już jest, że premier odpowiada także za koalicjanta.
Premier zawsze chwali Marka Sawickiego.
– Każda myszka swój ogonek chwali. Natomiast ocena rolników oraz czas trwania „zielonego miasteczka” pokazują wyraźnie, jakim ministrem jest Marek Sawicki. Co więcej, szef resortu rolnictwa nie był w stanie przekonać Ewy Kopacz do tego, żeby spotkała się z nami wcześniej. Osobiście mi powiedział, żebym próbował rozmawiać, bo on nie jest w stanie załatwić spotkania.
A jak wyglądała Pana współpraca z rządem jako przewodniczącego senackiej komisji rolnictwa?
– Parlament i rząd mają obowiązek współpracy. Nie wykracza to jednak poza to, co konieczne. Trafiają do mnie niezbędne dokumenty, projekty ustaw. Rząd wyraża do nich swoje stanowisko. Inną sprawą jest to, czy ja lub moi koledzy jesteśmy zadowoleni z tego, co twierdzi rząd. Czy proponowane rozwiązania posłużą poprawie sytuacji, czy jest to tylko pozorowanie? Często otrzymuję odpowiedzi: „Nie, bo nie”, „Nie jesteśmy w stanie”, „Nie podołamy finansowo” albo „Unia nie pozwala”. Otrzymuję więc odpowiedzi wymijające albo odmowne. To, że w ramach współpracy spotykamy się i dyskutujemy, nie oznacza, że wszystkie rozwiązania są dobre dla Polski.
Łatwiej jest kierować komisją senacką niż związkiem zawodowym?
– To nie ulega wątpliwości, na pewno jest łatwiej. Organy parlamentu mają narzędzia, które we współpracy z rządem muszą być realizowane. Z kierowaniem związkiem jest znacznie trudniej, gdyż jest to instytucja społeczna, która nie posiada środków finansowych czy tak znaczącej administracji. W większości wszystko musi być realizowane w oparciu o wolontariat. Jako szef związku zawodowego nie mam także możliwości współpracy z tak wieloma ekspertami. Warunki, w których pracują parlamentarzyści, są znacznie lepsze. I to jest zdrowe zjawisko. Nie wyobrażam sobie, aby parlament nie posiadał takich narzędzi.
W niektórych mediach pojawiają się twierdzenia, że znaleźć można liderów protestu, którzy na nim zarabiali.
– To jest drwina z ludzi. Zamiast im podziękować i przekazać wyrazy uznania, że potrafią walczyć, spotykają ich słowa szyderstwa. Ci ludzie doszli do swojej pozycji ciężką pracą. Decydowali się na powiększanie gospodarstw, na zakup nowych sprzętów, to odbywało się na kredyt, więc było obłożone ryzykiem. Teraz, gdy wysuwa się zarzuty pod adresem ludzi, którzy stawiali na innowację, to chyba ktoś czegoś nie rozumie. Szydzono także ze związkowców, których gospodarstwa przeżywały problemy ekonomiczne. Słyszymy wtedy, jaki on niezaradny, sam nie umie sobie poradzić, a chce troszczyć się o innych. To w końcu, co chcemy? Chcemy mieć zaradnych rolników, którzy walczą o dobrze funkcjonujący rynek rolny, czy ich nie chcemy? Skończmy z ośmieszaniem ludzi, którzy mają pomysł i inicjatywę.
Można także usłyszeć, że Prawo i Sprawiedliwość finansowało protest.
– Protest finansowało wiele osób i instytucji. Wspierano nas groszem i produktami. Pomagały nam m.in. zakłady przetwórcze czy rolnicy zrzeszeni w grupy producenckie. Protest kosztował kilkaset tysięcy złotych. Gdy spojrzymy na sponsorów protestu, były to osoby związane z rolnictwem. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość jako partia nie finansowała protestu. Dostawaliśmy wsparcie finansowe od niektórych posłów czy senatorów. Robili to z własnych diet. Jeżeli ktoś chciał nam pomóc, robił to ze swoich pieniędzy, a nie z budżetu partii. Prawo i Sprawiedliwość w żaden sposób nas nie finansowało.
Protest jest tylko zawieszony. Istnieje ryzyko, że rolnicy wrócą pod Kancelarię Prezydenta?
– Na dzień dzisiejszy nic takiego nam nie grozi. W środę nad wynegocjowanymi zmianami będzie pracował Senat. Pewne propozycje będą dalej zgłaszane. Gdyby jednak Senat wstrzymał procedowanie uzgodnionych rozwiązań, a prezydent nie będzie chciał podpisać przyjętych ustaw, to wtedy, żeby nie psuć tego, co już zostało wypracowane na drodze kompromisu między rządem a związkiem „Solidarność”, może dojść do sytuacji, że protest będzie wznowiony. Rolnicy są przygotowani do tego, żeby w każdej chwili przyjechać i ponownie zaprotestować.
Dziękuję za rozmowę. Rafał Stefaniuk