ZABÓJCZE RESTRYKCJE
NASZ DZIENNIK 2023-03-02
Realizacja postulatu ograniczenia stosowania Środków ochrony roślin o 80 proc. zniszczy unijne rolnictwo
Europejska lewica licytuje się w pomysłach uderzających w funkcjonowanie rolnictwa. Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego przygotowała sprawozdanie dotyczące unijnego rozporządzenia w sprawie zrównoważonego stosowania pestycydów (SUR). Domaga się w nim ograniczenia stosowania pestycydów o ponad 80 proc. w stosunku do ich zużycia w latach 2018-2020. - Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie instytucje UE wskazują cele. Komisja Europejska chce, aby redukcja wyniosła 50 proc. Parlament zaś forsuje 80 proc. Na oba rozwiązania nie zgadza się środowisko rolnicze - mówi „Naszemu Dziennikowi" Jerzy Chróścikowski, przewodniczący senackiej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Tak duże ograniczenie stosowania środków ochrony roślin doprowadzi do gwałtownego spadku produkcji żywności, wzrostu jej cen, a także ucieczki producentów poza Unię Europejską. - Rządy krajów UE - w tym Polski - muszą zablokować te zmiany. Ile razy słyszałem, że rząd nie zgadza się z polityką klimatyczną Unii? Tylko samo mówienie nie znajduje przełożenia na realizowaną przez Polskę politykę. Nasze prawo zalewane jest ideologicznymi pomysłami Brukseli. Jesteśmy zakładnikami Komisji Europejskiej. W tej ważnej sprawie musimy bronić rolnictwa i produkcji żywności - akcentuje w rozmowie z nami Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP Z kolei Copa Cogeca w swoim stanowisku stwierdza, że propozycje nakreślone przez Parlament Europejski oraz Komisję Europejską są całkowicie oderwane od realiów panujących w gospodarstwach i nie mają nic wspólnego z wiedzą naukową.
Walka ze zmianami klimatycznymi prowadzona przez Unię Europejską postępuje. Można odnieść wrażenie, że trwa wyścig, kto zaproponuje najbardziej radykalne rozwiązanie, które rzekomo przysłuży się uratowaniu planety przed kataklizmem. Energetyka została już poważnie osłabiona -odchodzi się od węgla. Przy tym likwiduje się transport spalinowy. Wszystko po to, aby zrealizować cel - ograniczyć ocieplanie się klimatu do maksymalnie 2 st. C względem epoki przedprzemysłowej. W stanie wszechogarniającego Europę szaleństwa broni się jeszcze rolnictwo. Nie wiadomo jednak jak długo, bo eurokraci poważnie biorą się za kwestię ograniczenia pestycydów i środków ochrony roślin. Za radykalną została uznana propozycja Komisji Europejskiej, aby redukcja w tym segmencie wyniosła 50 proc. poziomu z lat 2015--2017. Kr ok dalej idzie jednak Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego. Domaga się ograniczenia stosowania pestycydów o ponad 80 proc. w stosunku do ich zużycia w latach 2018-2020. - W ostatnich latach już i tak następuje ograniczenie stosowania środków ochrony roślin. Jest to efekt wycofywania części z nich z rynku. A na ich miejsce nie pojawiają się nowe. Mamy coraz większy problem z ochroną roślin - wskazuje Jan Krzysztof Ardanowski. Jak dodaje, pestycydy pełnią niejako rolę leków roślin. -To stwierdzenie nie jest nadużyciem. Chronią one rośliny przed grzybami, bakteriami, a nawet szkodnikami. Bez nich plony będą dużo mniejsze i niskiej jakości - zaznacza. Zwraca uwagę, że bez środków ochrony roślin grzyby czy wirusy będą przedostawały się do żywności. – Absurdem jest niszczenie ochrony roślin. Jeżeli nie chcemy zniszczyć całego systemu produkcji żywności, to redukcja może wynieść maksymalnie kilka procent. Wysuwanie postulatu redukcji zużycia pestycydów o 80 proc. wpisuje się w obecne trendy w UE - układania nam życia przez ludzi, którzy nie mają większego pojęcia o tym, czym się zajmują - stwierdza Jan Krzysztof Ardanowski.
Nierealne założenia
Podnoszona kwestia jest dzisiaj jednym z kluczowych problemów, który skupia uwagę rolników z całej Europy. Również Copa Cogeca przypomina, że ewentualna redukcja zużycia pestycydów w produkcji żywności musi być oparta na dowodach naukowych.
„Dostępne informacje wskazują jednak, że zaproponowany cel nie wynika z żadnej oceny skutków i nie zawiera żadnych danych agronomicznych dotyczących tego podejścia. Nawet cel w wysokości 50 proc. nie był podparty solidnymi dowodami naukowymi ani technicznymi, trudno więc będzie znaleźć uzasadnienie dla 80 proc. Wyobraźmy sobie jedynie, jak bardzo odbije się to na sytuacji w UE i poza nią!'' - alarmuje największa organizacja rolnicza w Europie. Informuje także, że „projekt nakłada dodatkowo liczne obowiązkowe i prawne ograniczenia na państwa członkowskie i rolników, które wydają się niemożliwe do realizacji". Dodatkowo - jak zauważa - „podejście to jest całkowicie oderwane od realiów panujących w gospodarstwach i nie uwzględnia wcześniejszych wysiłków, jak wdrożenie praktyk integrowanej ochrony roślin, a nawet lekceważy potrzebę znalezienia technicznych rozwiązań i alternatyw".
Proponowany poziom jest nierealny do wykonania bez zniszczenia produkcji żywności. Dodatkowo uderza on w kraje Europy Środkowej i Wschodniej. Dzisiaj to Europa Zachodnia masowo używa środków ochrony roślin - w skali, która nie jest spotykana u nas. Przy zastosowaniu proponowanego ograniczenia oni nadal będą mogli korzystać szeroko z pestycydów, a my już nie - ostrzega w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Robert Telus, przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Według danych z 2017 r. -jednak ciągle aktualnych - w Unii Europejskiej średnie zużycie substancji chemicznych na hektar wynosi 3,5 kg. Liderem pod względem ich wykorzystania jest Holandia - 8 kg na hektar. Następnie Irlandia i Belgia - 6,8 kg. Dalsze miejsca w zestawieniu zajmują: Włochy -6,5 kg, Portugalia - 6 kg, Słowenia - 5 kg, Niemcy - 4,5 kg, we Francji i Hiszpanii po 4 kg. Polska i Węgry zużywają średnio po 2,5 kg środków chemicznych na hektar. Tym samym wśród krajów UE zajmujemy 13. miejsce. Co ciekawe, Włochy, Niemcy, Francja i Hiszpania odpowiadają za zużycie 65 proc. środków ochrony roślin w całej Unii Europejskiej. - Kraje, które dzisiaj szeroko korzystają z pestycydów - np. Holandia - twierdzą, że są skłonne poprzeć redukcję na poziomie 50 proc. A to dlatego, że jeżeli ich zużycie wynosi dzisiaj 8 kg/ha, to i tak będą mogli korzystać z pokaźnej ilości środków - 4 kg/h. W Polsce średnio zużywa się ich 2,5 kg/h, to po redukcji będą to śladowe ilości. Polska nie może dopuścić do przyjęcia tych zmian - podkreśla Jerzy Chróścikowski.
Copa Cogeca przypomina, że „wszystkie badania przeprowadzone w odniesieniu do strategii Od pola do stołu, które opierały się na celu Komisji -redukcji w wysokości 50 proc., wskazują na to samo: znaczne ograniczenie produkcji, dodatkowe koszty dla konsumentów przewyższające inflację występującą aktualnie w niektórych krajach, a także poważną ucieczkę emisji do krajów trzecich, które będą w przyszłości wytwarzać wielką część spożywanej u nas żywności
Obawiam się, że produkcja rolna przeniesie się na Ukrainę, gdzie normy są śladowe, dalekie od standardów europejskich. Wojna na Wschodzie nie będzie trwać wiecznie i wówczas wzrośnie rola Rosji i Białorusi -stwierdza Jerzy Chróścikowski.
Zablokować redukcje
O ostatecznym kształcie przepisów i poziomie redukcji zdecydują kraje członkowskie. - Decyzję w tej sprawie podejmie Rada Europejska. Osobiście przekazałem premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, że w interesie Polski jest zablokowanie redukcji na proponowanych poziomach. Obniżenie zużycia pestycydów o 50 proc. to by była klęska. Poziom 80 proc. byłby już dla nas zabójczy -mówi Jerzy Chróścikowski.
Już teraz tworzy się koalicja państw UE, które chcą zablokowania proponowanych zmian.
- Zagrożenie dostrzega Hiszpania, także kraje naszego regionu. Jesteśmy zgodni co do tego, że musimy produkować zdrową żywność. Redukcja - w przypadku takiego kraju jak Polska - może wynieść maksymalnie 0,5 kg/ha. Leczyć trzeba Europę Zachodnią, która wykorzystuje środki ochrony roślin w nadmiarze - zauważa Robert Telus. Jak stwierdza, stosowanie wymogu 50 proc. lub 80 proc. redukcji jest niesprawiedliwe.
- Wiemy, czym skończyło się uzależnienie Europy do gazu i ropy z Rosji. Teraz chodzi o uzależnienie Europy od importu żywności. Coraz więcej słyszymy o produkcji żywności z owadów lub w laboratoriach. Niestety, ale decydenci UE nie rozumieją potrzeb żywnościowych ludzi - akcentuje Jan Krzysztof Ardanowski. - Ludzie, którzy będą zagrożeni głodem, ruszą w kierunku Europy i zniszczą świat, który znamy. Może taki jest ten plan? -zastanawia się nasz rozmówca.
Rafał Stefaniuk