DZIURAWE PRZEPISY
NASZ DZIENNIK 2024-02-10
Rolnicy podnoszą alarm, że błędy, które spowodowała liberalizacja handlu z Ukrainą, mogą się powtórzyć
Relacje gospodarcze Unii Europejskiej z Ukrainą są dzisiaj kluczowe dla rolnictwa. Komisja Europejska proponuje nowe zasady, które mają umożliwić dalszy import ukraińskich towar ów rolno-spożywczych. - Bruksela zapowiada wprowadzenie bezpieczników, ale nie mają one nic wspólnego z gwarancją ochrony naszych interesów. Wśród branż wrażliwych nie znalazły się m.in. zboża i nasiona oleiste. Oznacza to, że sytuacja, która ma miejsce od początku wojny, będzie kontynuowana -mówi „Naszemu Dziennikowi" Edward Kosmal, wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność".
Komisja Europejska chce przedłużenia zasad o rok, z uwzględnieniem rozwiązali, które - w założeniu - mają chronić europejski rynek. Copa Cogeca, największa organizacja rolno--spożywcza w Europie, alarmuje, że przepisy są dziurawe. Już teraz przedstawiciele branż związanych ze zbożami, nasionami oleistymi, drobiem, jajami i cukrem krytykują przedłożone rozwiązania, - Wielokrotnie podczas spotkań w Brukseli podnosiliśmy, że rolnictwo jest zbyt cenne dla gospodarki i całych społeczeństw. Dalsza polityka traktowania rolników jako zła koniecznego niczego dobrego nie przyniesie. Pierwszy kryzys udało się zastopować, ale nikt nie może nam zagwarantować, że sytuacja się nie powtórzy -ostrzega w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Jerzy Chróścikowski, senator Prawa i Sprawiedliwości, członek grupy Copa Cogeca, W piątek rolnicy w Polsce zainaugurowali swój wielki strajk generalny. Domagają się m.in. ochrony ich miejsc pracy przed nieuczciwą konkurencją z Ukrainy, a także wycofania się Unii Europejskiej z tak radykalnej polityki klimatycznej. Nieustannie protestują rolnicy z innych krajów UE. W ostatnich dniach dołączyli rolnicy Z Łotwy. Protesty przynoszą już pozytywne rezultaty. Komisja Europejska poinformowała, że wycofuje projekt zakładający ograniczenie stosowania pestycydów w rolnictwie w UE.
Protesty rolników trwają już od kilku tygodni. W zależności od państwa przyjmują one inną formę. W Belgii realizują swój plan ścisłych blokad, głównie dróg prowadzących do magazynów i centrów dystrybucji. To doprowadziło do tego, że duża część sklepów nie ma już towarów. Problem podnoszą centra handlowe. Federacja handlowa Comeos zagroziła nawet pozwami do sądów, jeśli blokady nie zostaną zakończone. W sklepach brakuje szczególnie owoców i warzyw, mrożonek, a także napojów oraz sypkich produktów spożywczych. Belgijscy politycy apelują do rolników o przerwanie protestów. - W pełni popieram ten protest. Trudo nie zgadzać się z ludźmi, którzy domagają się przywrócenia zdrowego rozsądku w unijnej polityce. Rolnicy są pierwszym poważnym głosem, który występuje w obronie wszystkich. Każdy z nas zapłaci za ideologiczne błędy polityki serwowanej nam przez unijnych biurokratów - podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Beata Kempa, poseł Suwerennej Polski do Parlamentu Europejskiego.
Nieprzerwanie protestują Holendrzy, Francuzi i Niemcy. Rolnicy wyszli na ulice również na południu Europy: w Hiszpanii, Portugalii, Grecji czy we Włoszech. Protestują kraje naszego regionu. Do nich dołączyli łotewscy rolnicy. Domagają się m.in. bezzwłocznego wdrożenia zakazu importu żywności z Rosji i Białorusi oraz przywrócenia zredukowanej stawki VAT na łotewskie owoce i warzywa.
W piątek rozpoczął się strajk generalny w Polsce. Centrum protestu ma miejsce na przejściach granicznych z Ukrainą. Jednak manifestują także rolnicy w innych miejscach kraju.
- Jeżeli Komisja Europejska nie zwraca uwagi na fakt - co podkreślamy od miesięcy - że ukraińska konkurencja nas niszczy, to nie widzę innej możliwości niż rozpoczęcie strajku. Gdy rolnicy całej Europy protestują -na ulice wyszli już m.in. Francuzi czy Niemcy - Bruksela zgłasza przepisy, które mają pozwolić na dalszą liberalizację handlu z Ukrainą. I to takie, które nie gwarantują nam bezpieczeństwa - akcentuje Edward Kosmal.
Nielogiczne mechanizmy
Komisja Europejska chce upowszechnić mechanizm, który pozwoli na wprowadzenie ceł na wybrane artykuły rolne -drób, jaja i cukier - w przypadku gdy ich import z Ukrainy przekroczy dopuszczony poziom.
- Ustalono go jednak w sposób mało logiczny. Komisja Europejska chce , żeby była to średnia importu z lat 2022-2023. Właśnie zaraz po wojnie doszło do gigantycznego zalania naszego rynku. Paziom będzie więc bardzo wysoki. Jeśli ta propozycja wejdzie w życie, będzie to oznaczać, że ukraińskie jaja, cukier i drób będą dalej zalewać Unię Europejską na gigantyczną skalę. Tb nie są skuteczne mechanizmy gwarantujące bezpieczeństwo – ostrzega Jerzy Chróścikowski. Zauważa to także Copa Cogeca. Zboża i nasiona oleiste nie zostały objęte nawet iluzorycznymi bezpiecznikami. Problem, z którym rolnicy walczą od miesięcy , będzie więc trwał, a może i dojdzie do jego nasilenia. Dlatego też Copa Cogeca domaga się, aby bezpieczniki oprzeć na średniej z lat 2021-2022. Dodatkowo należy rozszerzyć je o wspomniane zboża i nasiona oleiste. W sytuacji, w której importerzy przekroczyliby założony limit, zostaliby zobligowani do wywożenia ich poza terytorium UE. Pomiar ilości byłby oparty na systemie nadzoru DGTAKUD. „Instytucje muszą znaleźć wykonalny kompromis i konstruktywne rozwiązanie, aby utrzymać przepływy handlowe, chronić producentów z UE pomóc ukraińskim producentom w dywersyfikacji eksportu, przywrócić stare szlaki handlowe i ograniczyć ich zależność od rynku UE" - zwraca uwagę Copa Cogeca.
Rolnicy wyraźnie zaznaczają, że nie są przeciwni pomocy Ukrainie, ale jedynie poddają w wątpliwość metody, które stosują Komisja Europejska i poszczególne rządy krajów członkowskich. „Chociaż uważamy, że obowiązkiem i interesem Unii Europejskiej jest dalsze wspieranie Ukrainy, należy skutecznie rozwiązać obecną sytuację dotyczącą wpływu importu na producentów UE. Dlatego też, jako producenci rolni, jesteśmy gotowi nadal uczestniczyć w wysiłkach Unii Europejskiej na rzecz pomocy Ukrainie" - deklarują członkowie Copa Cogeca. Bo - co podkreślają rolnicy - ciężary wojny, które ponoszą społeczeństwa, nie są sprawiedliwie dzielone. - Od samego początku wojny jesteśmy najbardziej poszkodowaną grupą. Dla nas zaczęła się ona kilka miesięcy przed agresją Rosji na Ukrainę, gdy Kreml rozpoczął swoje manipulacje na tynkach energii. Wówczas ceny nawozów wystrzeliły, wzrosły nam koszty produkcji, a ceny, które nam oferowano, nie były w stanie ich pokryć. I to jest sprawiedliwe? Cała Europa szczyci się tym, że pomaga Ukrainie, ale ciężar tego wsparcia spoczywa głównie na naszych barkach - akcentuje Edward Kosmal.
Walka o przetrwanie
Sytuacja wydaje się zero-jedynkowa. Jeśli wprowadzone rozwiązania nie będą skuteczne i Brukseli nie uda się rozwiązać problemu zalewu europejskiego rynku przez towary z Ukrainy, to przetrwanie unijnych producentów zbóż, nasion oleistych, drobiu, jaj i cukru stanie pod dużym znakiem zapytania. Wówczas i Ukraina nie będzie mogła liczyć na stosowną pomoc. - Ubolewam nad tym, że Bruksela jest ślepa na to, co dzieje się w Europie. Niestety, o naszym losie decydują osoby, które są zaczadzone ideologicznie. Dla nich tzw. zmiany klimatyczne są niejako religią, nie widzą świata poza nimi. Nikt nie przejmuje się tym, co europejskie rodziny będą jadły, za co opłacą wysokie rachunki. Mamy więc do czynienia z olbrzymim problemem - ocenia Beata Kempa.
Pierwsze symptomy refleksji po stronie Komisji Europejskiej już się pojawiły. Ursula von der Leyen poinformowała, że w reakcji na protesty rolników, które przetaczają się obecnie przez Europę, podjęto decyzję o wycofaniu projektu zakładającego ograniczenie stosowania pestycydów w rolnictwie w UE, Nie jest to jednak pełne odejście od tej krytykowanej przez rolników idei. Niemka chce stworzenia nowego projektu przepisów, które będą zakładać „zmniejszenie ryzyka stwarzanego przez chemiczne środki ochrony roślin". - Temat oczywiście pozostaje. Aby móc działać dalej, potrzebne są szerszy dialog i inne podejście. Na tej podstawie Komisja mogłaby przedstawić nowy projekt, znacznie bardziej dojrzały, stworzony przy zaangażowaniu zainteresowanych stron - stwierdziła Ursula von der leyen. Projekt , wobec którego protestowali rolnicy, zakładał ograniczenie o 50 proc. stosowania pestycydów na poziomie ogólnounijnym do 2030 roku.
Rafał Stefaniuk