Wciąż głośno o GMO
Agro Serwis 2009-08-01
Zakazując swobodnego obrotu materiałem siewnym genetycznie zmodyfikowanym oraz odmawiając wpisu odmian GMO do krajowego rejestru odmian, Polska uchybiła zobowiązaniom unijnym - orzekł 16 lipca Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Chodzi o wprowadzone 27 kwietnia 2006 r. przepisy, zmieniające ustawę o nasiennictwie oraz ustawę o ochronie roślin. Przepisy te wprowadzają całkowity zakaz handlu nasionami GMO na terytorium Polski i w rezultacie uniemożliwiają wpisanie odmian roślin modyfikowanych genetycznie do polskiego rejestru i ich uprawę. Nowelizacja wprowadziła do ustawy o nasiennictwie art. 57 ust. 3, który stanowi wprost, że "materiał siewny odmian genetycznie zmodyfikowanych nie może być dopuszczony do obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej".
Tymczasem - zgodnie z unijnym prawem - państwa członkowskie nie mogą zakazywać, ograniczać i utrudniać wprowadzenia do obrotu GMO, jeśli takie rośliny zostały dopuszczone na szczeblu unijnym. Unijny katalog odmian dopuszczonych do użytku obejmuje rośliny GMO.
Trybunał orzekł, że Polska uchybiła ciążącym na niej zobowiązaniom unijnym. Podkreślił, że prezentując swoje stanowisko, skoncentrowała się jedynie na zagadnieniach etycznych i religijnych oraz powoływała się na chrześcijańską koncepcję życia, która sprzeciwia się temu, by stworzone przez Boga organizmy żywe były przedmiotem manipulacji. Trybunał uznał jednak, że Polska nie wykazała, iż zaskarżone przepisy faktycznie realizują cele etyczne i religijne. Nie znalazł też uzasadnienia dla argumentów dotyczących obaw o zdrowie publiczne i środowisko oraz silnego oporu społeczeństwa wobec GMO.
Stop GMO - bez poparcia
Również podjęta niedawno inicjatywa niemieckiej minister rolnictwa, zakazująca uprawy genetycznie modyfikowanej kukurydzy w Niemczech, nie znalazła poparcia wśród parlamentarzystów.
Większość członków Bundestagu była przeciwna embargu. Nie pomogły nawet ekspertyzy przedstawione przez organizacje ekologiczne.
Minister Ilse Aigner broniła swojej decyzji, twierdząc, że produkowana przez Monsanto odmiana kukurydzy o nazwie MON 810 może niekorzystnie wpływać na środowisko naturalne. Parlamentarzyści nie podzielili jednak obaw szefowej resortu, skłaniając się ku badaniom Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), która wydała genetycznej kukurydzy pozytywną opinię. Co więcej, posłowie nie chcą także tworzenia stref wolnych od GMO.
Kolejne starcie
Tymczasem, dwa dni przed wyrokiem unijnego Trybunału Sprawiedliwości, polscy zwolennicy i przeciwnicy uprawy roślin transgenicznych znowu starli się na argumenty. Podczas posiedzenia Senackiej Komisji Rolnictwa główne role odegrali: wśród zwolenników uprawy roślin GMO prof. Tomasz Twardowski; wśród przeciwników takich upraw prof. Ewa Rembiałkowska.
Bitwą na argumenty dowodził senator Jerzy Chróścikowski. Senator przypomniał, otwierając dyskusję, że człowiek nie może zapanować nad biologią życia. "Nie ma gwarancji, że organizmy modyfikowane genetycznie nie uwolnią się do środowiska" - mówił Chróścikowski.
"W najbliższym czasie system prawnej reglamentacji w obszarze organizmów genetycznie zmodyfikowanych ulegnie gruntownej przebudowie" - zapowiedział na posiedzeniu komisji Janusz Zaleski, wiceminister środowiska. Przypomniał, że w sprawie regulacji prowadzenia upraw GMO, zapisy do projektu ustawy wniósł resort rolnictwa.
Zaleski powiedział, że projekt ustawy niebawem zostanie skierowany do prac sejmowych. "W Polsce prawo dotyczące GMO jest przestarzałe. Obowiązuje to z czerwca 2001 r. i w żadne sposób nie przystaje do rzeczywistości" - mówił Zaleski. Nowe prawo "genetyczne" ma regulować m.in. prowadzenie zakładów inżynierii genetycznej, zamierzonego uwolnienia organizmów GMO do środowiska w celach doświadczalnych, wprowadzenia do obrotu organizmów transgenicznych i uprawy takich roślin. Zostanie dokonany podział zadań kontrolnych wobec GMO pomiędzy Państwową Inspekcję Pracy, Państwową Inspekcję Sanitarną, Inspekcję Ochrony Środowiska, Inspekcję Handlową, PIORiN i IJHARS oraz Inspekcję Weterynaryjną.
Prawo o organizmach genetycznie modyfikowanych po raz pierwszy będzie regulowało prowadzenie upraw roślin transgenicznych. To prawo jest zbieżne z tym, co przedstawiają zalecenia Komisji Europejskiej. Uprawa roślin GMO będzie wymagała zgłoszenia do wojewódzkiego inspektora ochrony roślin i nasiennictwa. W projekcie przewidziano konieczność powiadomienia o takiej uprawie posiadaczy gruntów rolnych położonych w odległości mniejszej lub równej wymaganej przepisami prawa izolacji (pasów ochronnych) przestrzennej wokół miejsca prowadzenia uprawy. Minister rolnictwa będzie miał możliwość wprowadzenia czasowego ograniczenia lub zakazu uprawy określonych roślin genetycznie zmodyfikowanych, gdy pojawią się nowe informacje dotyczące zagrożenia ze strony organizmów GMO.
Projekt przewiduje możliwość tworzenia stref wolnych od upraw roślin transgenicznych. Strefę taką będzie mogła utworzyć grupa rolników z własnej inicjatywy. Projekt ustawy był trzykrotnie konsultowany z Komisją Europejską.
Jamniki a GMO
Prof. Twardowski, prezes Polskiej Federacji Biotechnologii, powiedział, że nie ma alternatywy dla inżynierii genetycznej - od biotechnologii nie da się uciec. Przypomniał, że organizmy GMO są powszechne w środowisku. I tak, zawiera je 90% surowców do produkcji pasz, 70% produktów w supermarkecie, wszystkie hormony. Są one np. w syropie kukurydzianym, szynce (również w tej z tzw. najwyższej półki) w postaci sojowego izolatu białkowego, zupach instant, środkach piorących czy w majtkach, wyprodukowanych np. z chińskiej bawełny.
Uprawa roślin GMO prowadzona jest na 300 mln ha, przez miliony rolników na świecie. "Nie ma jednoznacznych, twardych wyników świadczących o tym, że wpływ organizmów GMO na środowisko i życie ludzi jest negatywny" - powiedział prof. Twardowski. "Udowodniono natomiast bezsprzecznie, że telefony komórkowe szkodzą. I co z tego? Czy ktoś pokusił się o badanie, ilu ludzi na świecie cierpi męki lub zmarło w wyniku używania telefonów komórkowych? - pytał retorycznie prof. Twardowski.
W jego ocenie, inżynieria genetyczna w rolnictwie, to to samo, co krzyżowanie psów w celu uzyskania jamnika. "Można byłoby wsadzić owczarka pod szafę i czekać aż z czasem ukształtuje się z niego jamnik. Krzyżowanie daje jednak nieporównywalnie szybszy efekt. To samo z roślinami - możemy czekać, aż dana, pożądana przez nas cecha sama - tj. wyniku ewolucji - wykształci się..." - mówił prof. Twardowski. Tylko czy wtedy doczekalibyśmy się np. pszenżyta...
Prof. Twardowski zauważył, że pozytywne opinie na temat uprawy roślin genetycznie modyfikowanych wydało wiele światowych organizacji, w tym EFSA. Niestety, we wszelkich dyskusjach nad GMO przeważają argumenty oparte tylko i wyłącznie na socjotechnice (straszenie), bo takie łatwiej zapadają w pamięć niż żargon specjalistów od biotechnologii. "Postęp biotechnologii stwarza szansę rozwoju ekonomicznego" - twierdzi prof. Twardowski. "W naszym kraju przemysł biotechnologiczny jest bardzo ograniczony, a zatem nie są tworzone miejsca pracy, natomiast istnieje duży rynek konsumentów liczący 38 mln osób" - mówił prezes Federacji. "Wiele jest o tym, że GMO mogą przynieść nieodwracalne straty. Ja się pytam: a co się stanie, jeżeli zrezygnujemy, gdy zaniedbamy tę technologię. Jak w tym wypadku wycenić potencjalne straty dla społeczeństwa?" - pytał prof. Tomasz Twardowski.
Efekty w trzecim pokoleniu
Argumenty przeciw GMO, przedstawione w Senacie przez prof. Rembiałkowska z warszawskiej SGGW, są także argumentami Koalicji Polska Wolna od GMO. "Wiele badań i obserwacji wskazuje na poważne zagrożenie ze strony produkcji GMO dla rolnictwa tradycyjnego i ekologicznego" - mówiła prof. Rembiałkowska. "Wzorem innych …