Przyzwolenie na kradzież
NASZ DZIENNIK 2025-01-24
Ministerstwo Sprawiedliwości wspiera aktywistów ekologicznych, którzy masowo odbierają zwierzęta rolnikom.
W Sejmie toczą się prace nad tzw. ustawą łańcuchową, a więc obywatelskim projektem zmian w ustawie o ochronie zwierząt. Byt on przedstawiany jako sposób na poprawę dobrostanu zwierząt. Tak organizatorom akcji udało się zebrać pod nim 500 tys. podpisów. Proponowane przepisy idą jednak dużo dalej. - To uderzenie w zdrowy rozsądek i fundamenty relacji między człowiekiem a zwierzęciem. Człowiek to człowiek, zwierzę to zwierzę - tej podstawowej hierarchii nikt nie powinien podważać. A tu mamy do czynienia z absurdalnym zrównywaniem obu tych bytów. To nie tylko niebezpieczne, ale też szkodliwe - mówi „Naszemu Dziennikowi" Jerzy Chróścikowski, senator Prawa i Sprawiedliwości.
Nie przeszkadza to jednak Ministerstwu Sprawiedliwości, które z wielkim entuzjazmem podchodzi do zapisów projektu. Zdaniem przedstawicieli resortu to „potężny kamień milowy w ochronie zwierząt". W komunikacie po zorganizowanym przez ministerstwo specjalnym seminarium naukowym dotyczącym tzw. ochrony praw zwierząt wskazano, że „cierpienie zwierząt jest równie istotne jak cierpienie ludzi". Co więcej, resort ma pełną świadomość tego, że zwiększenie uprawnień aktywistów ekologicznych doprowadzi także do tego, że odbieranie zwierząt rolnikom i hodowcom będzie dużo prostsze. - Tak naprawdę to jest nie projekt ustawy o ochronie zwierząt, ale dokument, który - jeżeli wejdzie w życie - pozwoli tzw. ekologom zarabiać gigantyczne pieniądze - alarmuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. - Tu chodzi nie o zwierzęta, ale o zyski. Wkrótce pod patronatem państwa polskiego powstanie system wyprowadzania pieniędzy do organizacji „ekologicznych" - dodaje nasza rozmówczyni.
Wysłuchanie publiczne w sprawie obywatelskiego projektu sejmowa Komisja Nadzwyczajna ds. ochrony zwierząt zaplanowała na 30 stycznia.
Pomimo apeli rolników i organizacji rolniczych projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt oraz zmianie niektórych innych ustaw przeszedł już pierwsze czytanie w Sejmie. Powołana specjalnie sejmowa Komisja Nadzwyczajna do spraw ochrony zwierząt już 30 stycznia organizuje wysłuchanie publiczne dotyczące tego dokumentu i planowanej reformy.
- Jest to bardzo ważne wydarzenie, gdyż społeczeństwo musi się dowiedzieć, co tak naprawdę zawarte jest w projekcie. Śmiem twierdzić, że duża część osób, które go popierają, nie ma pojęcia, co on zawiera. Jest to projekt dużo gorszy niż tzw. piątka dla zwierząt. W dodatku nada organizacjom ekologicznym takie prawa i przywileje, które nam się nie śniły - wskazuje Monika Przeworska.
Ustawa zawiera szczególne rozwiązania, które dotyczą m.in. zaostrzenia kar za znęcanie się nad zwierzętami, a nawet wyższe kary - pozbawienia wolności dla sprawców dręczenia zwierząt czy ograniczenie handlu zwierzętami domowymi w miejscach, które nie spełniają standardów.
- Sami od lat postulujemy skuteczne rozprawienie się z patologiami, takimi jak znęcanie się nad zwierzętami. To jest nasz postulat - rolników. I na tym się kończy troska twórców projektów o zwierzęta - wskazuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem" Edward Kosmal, wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność". Projekt zabrania także trzymania psów na stałych uwięziach. - Poruszmy wątek powierzchni dla zwierząt, które rolnik, hodowca czy właściciel musiałby zapewnić zwierzęciu. W praktyce są niemożliwe do realizacji. Według takich zapisów pies miałby mieć zapewnioną przestrzeń większą niż niejeden pokój w bloku. Absurd - uważa nasz rozmówca.
Źródło łatwego zarobku
Jeżeli te rozwiązania weszłyby w życie, to zwiększyłyby się uprawnienia organizacji „ekologicznych". Dzisiaj część z nich uczyniła sobie z tzw. interwencyjnego odbioru zwierząt źródło zarabiania pieniędzy. - Wzmocnienie organizacji wprost wynikające z projektu będzie dotyczyło głównie finansów - podkreśla Monika Przeworska. Jak tłumaczy, art. 7 ustawy o ochronie zwierząt z 1997 r. jest nadużywany i służy do odbierania zwierząt ich właścicielom.
- Utrzymanie zabranych zwierząt kosztuje i dzisiaj wystawiają oni faktury rolnikom i hodowcom za poniesione koszty. I nie ma znaczenia to, czy właściciel zwierzęcia byt winny czy też nie. Po zmianach te faktury będą wysyłać do samorządu, który będzie zobligowany do ich pokrycia. I to - uwaga! -niezależnie od jej wysokości. Dopiero później samorząd będzie tą jednostką, która będzie mogła dochodzić zwrotu kosztów od rolnika, hodowcy, właściciela zwierzęcia - akcentuje dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.
Nowe zasady będą dotyczyły również schronisk czy hodowli.
- Zmiany są tak radykalne, że po ich wejściu dotychczasowe schroniska nie będą mogły funkcjonować - po prostu nie będą w stanie spełnić tych norm. Powstawać będą więc nowe - zapewne prowadzone przez organizacje „ekologiczne". A co ciekawe, w tym projekcie ustawy zostało zapisane, że niemalże nielimitowane środki mają być przeznaczone na „ochronę zwierząt". W związku z czym jest to kolejna furtka do takiego nieograniczonego finansowania organizacji „ekologicznych" -twierdzi Monika Przeworska. W jej ocenie „nie jest to ustawa, która chroni zwierzęta, tylko o specjalnym finansowaniu organizacji ekologicznych". - Tak, to zdecydowanie jest przede wszystkim ustawa o pieniądzach, a nie o zwierzętach - konstatuje nasza rozmówczyni.
Ustawa napisana przez lobbystów?
Projekt zawiera też m.in. zakaz sprzedaży detalicznej żywych ryb - z wyłączeniem akwariowych - obowiązkowe kastracje i sterylizacje zwierząt niehodowlanych czy też obowiązkowe i powszechne chipowanie zwierząt domowych. Wprowadzałby również zakaz używania fajerwerków. A wprowadzanych rozwiązań jest dużo więcej.
- To, co proponują, to de facto oddanie nadmiernych uprawnień tzw. ekologom, którzy bez żadnych sankcji będą mogli wchodzić na gospodarstwa, rekwirować zwierzęta, a nawet szantażować czy prześladować rolników. Czy to nie brzmi jak parodia praworządności? - pyta Edward Kosmal. Niestety - jak wskazuje - resort sprawiedliwości zdaje się głuchy na głosy rolników. - W tle mamy potężne lobby - korporacje, które finansują pseudo-ekologów i dążą do likwidacji hodowli w Polsce. To nie są moje domysły, to fakty - zaznacza wiceprzewodniczący NSZZ RI „Solidarność".
Wsparcie tego projektu -zdaniem Jerzego Chróścikowskiego - „to niestety żaden zaskakujący ruch ze strony tego resortu". - Ten kierunek był już widoczny wcześniej - zapowiadano to, próbowano wprowadzić podobne rozwiązania przy tzw. piątce dla zwierząt, a teraz podejmowane są kolejne próby realizacji tych kontrowersyjnych pomysłów. I tu trzeba jasno powiedzieć: związki rolnicze jednoznacznie sprzeciwiają się takim zapisom - mówi senator PiS. Jak dodaje, „nie da się ukryć, że rząd Donalda Tuska i niektóre resorty są pod silnym wpływem organizacji prozwierzęcych". - To wynik wcześniejszych zobowiązań, obietnic czy kampanii wyborczych: ktoś coś komuś obiecał, a teraz przyszedł czas na realizację. Nie mamy problemu z ekologami, którzy naprawdę znają się na rzeczy i potrafią współpracować. Ale niestety często mamy do czynienia z ludźmi, którzy z pomocy zwierzętom uczynili sobie sposób na zarabianie. Wkraczają bezprawnie na cudze posesje, łamiąc święte prawo własności, i zabierają zwierzęta, nierzadko bez uzasadnienia - wskazuje nasz rozmówca.
Jasne jest jednak stanowisko Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które odrzuca ten projekt, uznając go za szkodliwy. Resort zwraca m.in. uwagę, że ekolodzy zawarli w projekcie zapis, który wprowadzi mechanizm uzyskiwania przez aktywistów ekologicznych nagród finansowych w przypadku „wykrycia aktów znęcania się nad zwierzętami lub ich niewłaściwego traktowania". A więc - w ocenie resortu rolnictwa - „tak rozszerzone uprawnienia rodzą podejrzenia możliwych nadużyć i braku bezstronności tych organizacji".
- Stanowisko ministerstwa rolnictwa daje cień nadziei. Problem zaczyna się jednak wtedy, gdy po drugiej stronie stołu siadają ludzie, którzy nigdy nie prowadzili hodowli, a teraz chcą dyktować, jak ma wyglądać rolnicza rzeczywistość -konkluduje Edward Kosmal.
Rzekoma troska
Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi ostrzega, że planowane zmiany „mogą uniemożliwić uprawianie sportów konnych czy szkolenie i korzystanie z pomocy zwierząt służbowych, w tym psów asystujących". Wszystko w imię rzekomej troski o los zwierząt. - Już widzieliśmy, jak wiele głupich i szkodliwych rozwiązań przeforsowano bez refleksji nad ich konsekwencjami. Mam jednak nadzieję, że w trakcie prac parlamentarnych uda się wprowadzić zmiany, które uwzględnią interesy polskiego rolnictwa. Nie można dopuścić, by decyzje podjęte w zaciszu gabinetów lobbystów jeszcze bardziej utrudniły polskim gospodarstwom funkcjonowanie. Własność jest święta, a prawo musi chronić zarówno rolników, jak i zwierzęta, ale z poszanowaniem zdrowego rozsądku i prawdziwej wiedzy -dodaje Jerzy Chróścikowski.
Monika Przeworska podkreśla, że także „od Ministerstwa Sprawiedliwości wymagano by jednak, aby ktoś przeczytał projekt ustawy i dokonał jego dogłębnej analizy". - Bardzo dziwne i wręcz absurdalne jest to, że Ministerstwo Sprawiedliwości z tak wielkim entuzjazmem podnosi kwestię działania organizacji ekologicznych, w stosunku do których wysuwa się szereg zarzutów i zastrzeżeń, wobec których prowadzone jest wiele postępowań, także karnych. Nagle okazuje się, że Ministerstwo Sprawiedliwości jest w stanie stanąć po tej konkretnej stronie. Mimo wszystko jest to zaskakujący i bardzo niepokojący sygnał - podsumowuje Monika Przeworska.
Rafał Stefaniuk