RZĄD LEKCEWAŻY ROLNIKÓW
Nasza Polska 2015-02-10
Z senatorem Jerzym Chróścikowskim, przewodniczącym NSZZ „Solidarność" Rolników Indywidualnych, rozmawia Tomasz Plaskota
- Dlaczego rolnicy protestują?
- Bo zmusza ich do tego sytuacja ekonomiczna. Rolnicy zaczęli naciskać na związki zawodowe, aby protestowały przeciwko zlej sytuacji w rolnictwie, np. tworząc samozwańcze ogólnopolskie komitety, wychodząc nielegalnie na ulicę. „Solidarność" Rolników Indywidualnych prosiła panią premier o spotkanie zaraz po expose, potem prosiliśmy o następne spotkania, m.in. 16 grudnia, kiedy chcieliśmy rozmawiać o rozwiązaniach systemowych. Niestety, pani Kopacz nie zdecydowała się z nami spotkać. Dlatego prezydium naszego związku podjęło uchwałę o wprowadzeniu pogotowia strajkowego, Rada Krajowa 23 stycznia podjęła decyzję o proteście ogólnopolskim w regionach, a regiony zadecydowały o protestach lokalnych, które odbyły się 3 lutego. Prawdopodobnie teraz prezydium podejmie decyzję o proteście krajowym.
-Jaka będzie forma protestu?
- Zdecyduje o tym większość rolników. Może to będzie marsz na Warszawę, może inna formuła. Daliśmy pani premier szansę, żeby mogła z nami rozmawiać. Jeśli tego nie zrobi, zapewne rolnicy zrealizują hasło „Jedziemy na Warszawę". Protest z 3 lutego był sygnałem ostrzegawczym.
- Minister Marek Sawicki powiedział, że Pan jako wiceprzewodniczący europejskiej organizacji rolniczych 1 spółdzielców COPA-COGECA powinien naciskać na przedstawicieli Unii Europejskiej, aby lepiej chroniła interesów polskich rolników...
- Robię to każdego dnia. Wkrótce jadę na posiedzenie prezydencji, na spotkanie przewodniczącego i przewodniczących. Będę spotkaniu prezydium, które jest szerszą formułą, i będą tam organizacje związkowe zrzeszone w COPA. Będziemy mówić o tej sprawie, tak samo jak rozmawialiśmy o niej do tej pory. Przecież pan minister brał udział w naszym Kongresie Rolnictwa i Spółdzielczości. Nasze działania, związane z reprezentowaniem polskiego rolnictwa na zewnątrz, są realizowane bardzo dobrze, ale nie są - bo nie mogą być - wystarczające. Kluczowe są rozwiązania rządowe. Oczekujemy rozwiązań systemowych od całego rządu, a nie obietnic. Pan minister obiecuje nam różne działania, od dwóch lat nie realizuje zapisów porozumień o obrocie ziemią. Są trzy projekty w Sejmie, a rząd nie poparł jeszcze żadnego z nich. Na razie wiadomo tylko, że na wcześniejszym porozumieniu Komisji Rolnictwa w stosunku do dwóch projektów było negatywne stanowisko rządu. Nie ma decyzji rządu wobec projektu PSL, a ja oczekuję konkretnej decyzji wobec tego projektu. Przecież Sejm podejmie taką decyzję, jakiej chce rząd. Zastanawiam się, czy rząd ma jakieś stanowisko, czy chce coś z tym zrobić. Generalnie jest potrzebna pani premier, która musi zdecydować, czy chce ograniczyć obrót ziemią, czy chce dać pierwszeństwo nabycia polskim rolnikom, czy rzeczywiście chce zmienić ustawodawstwo. Niedługo skończy się kadencja Sejmu, a w tej sprawie nic nie będzie zrobione i znowu w następnej kadencji będziemy dyskutować, a do maja 2016 r. zostało już niewiele czasu.
- Jakie są propozycje PiS dotyczące obrotu ziemią po maju 2016 r.?
- Nie zmieniły się, są takie, jak w złożonym projekcie, który był pisany pod dyktando naszego związku. Proponujemy przyjąć za wzorzec rozwiązania francuskie i niemieckie, które mówią o powołaniu instytucji zajmującej się obrotem ziemią. Taka instytucja powinna zająć się nie tylko obrotem ziemią państwową, ale i ziemią międzysąsiedzką, bo dzisiaj regulacja w ustawie o ustroju rolnym mówi, że gospodarstwa mogą być tylko do 30 hektarów - te ograniczenia są jednak niewystarczające. Oczekujemy, że w naszym kraju zostanie wprowadzony system francuski.
- Na czym on polega?
- Francuzi nie mówią, że u nich nie ma sprzedaży ziemi, ale stawiają nabywcom bardzo skomplikowane warunki. W pierwszej kolejności ziemię nabywa sąsiad albo młody rolnik. Nie wystawia się ziemi na licytację - najpierw odbywa się przetarg na dzierżawę albo przetarg ograniczony, w zależności od regulacji. W przetargu daje się kolejność w zależności od kryteriów, a czynnikiem decydującym nie jest cena. Cena sprzedaży czy dzierżawy jest tzw. ceną ekonomiczną, nie jest kwotą braną z sufitu. To nie jest tak, że ktoś wystawia hektar ziemi za 80 tysięcy złotych. To musi być realna wartość ziemi, która jest rentowna, tzw. renta musi się zwracać. We Francji nie winduje się ceny po to, żeby rolnicy zbankrutowali, a komornicy zabrali ziemię i sprzęt.
- Jak wygląda wsparcie rządu dla rolników, których dotknęło rosyjskie embargo?
- Od sierpnia wspólnie z rządem walczymy o dopłaty dla rolników produkujących owoce i warzywa. Druga i trzecia transza środków pomocowych zostały uzyskane dzięki naszej aktywności i innych europejskich organizacji związkowych w Brukseli. To nie zostało jeszcze w pełni zrealizowane. Proszę pamiętać, że Polska sama nie jest w stanie wywalczyć pomocy dla siebie w Unii Europejskiej. Musimy przekonać swoich związkowców, co nam się doskonale udaje w ramach COPA-COGECA. Natomiast minister musi przekonać do pomocy dla Polski innych ministrów rolnictwa. Dzisiaj to my przekonujemy, a minister nie ma większości i sprawa upada na Radzie Ministrów Rolnictwa UE. Niech pan minister więcej działa w celu uzyskania poparcia, bo na razie cały czas przegrywa. Zamiana tłuszczu z mleka, która mogła pomóc w obniżeniu kwoty mlecznej, nie została zrealizowana, kary za mleko nie zostały zniesione. Można by tu wymienić jeszcze wiele innych rzeczy, których nie umiał załatwić. Wszyscy się cieszą, że mamy „króla Europy", który podobno wszystko umie załatwić. Mieliśmy też przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, którym wszyscy się szczycili. Ani Jerzy Buzek nic nie załatwił, ani Donald Tusk jeszcze nic nie zrobił - zobaczymy jak będzie dalej. Pani premier powinna przeforsowywać sprawy, których nie da się przeforsować na Radzie Ministrów Rolnictwa UE, na spotkaniach premierów krajów UE. Tam zapadają ważne decyzje i na ich podstawie ministrowie podejmują wiążące decyzje.
Autor: Tomasz Plaskota